Poniedziałek nigdy nie należał do jej ulubionych dni tygodnia. Właściwie, to nie cierpiała poniedziałków. Wstała z łóżka, zmuszając się do tego siłą woli. Budzik nie był jej potrzebny. Codziennie o szóstej budził ją Magneto, drąc pysk, że jest głodny. Tym razem rozdrażniło to jego właścicielkę. Zepchnęła go z pościeli, mając jeszcze w pamięci sen. Śnił jej się Kamil, jego ciepłe spojrzenie i trochę zatroskane czoło.
- Jakoś za słodko... - Pomyślała na głos.
Kot nie dawał jej spokoju i nie zamierzał zaprzestać swojej manifestacji pustego żołądka. - Poczekaj sierściuchu spokojnie. Z głodu jeszcze nikt się nie zesrał. - Irytowało ją to głośne domaganie się pełnej miski.
Wlokąc się do łazienki, zrzuciła z siebie powoli piżamę. Nagie ciało, domagając się błogiego ciepła, lekko drgnęło. Ospale odkręciła ciepłą wodę. Zamiast tego, dostała strumień zimnej, prawie lodowatej. Parskając, zaklęła głośno. Dopiero przypomniała sobie, że na klatce schodowej wisiało ogłoszenie. "W poniedziałek od godziny szóstej do godziny trzynastej wystąpią utrudnienia w dostawie ciepłej wody. Za niedogodności przepraszamy. Administracja." - To ładnie się zaczyna ten poniedziałek. - Tłumiąc złość, skończyła zimny prysznic.
Zjadła śniadanie, zrobiła makijaż i wyszła, zapominając zupełnie o pustej misce Magneto. Do pracy w jadłodajni, jako kelnerka, miała blisko: zaledwie dwie ulice od bloku, w którym wynajmowała mieszkanie. Dzisiaj było dużo pracy, kilku irytujących klientów i kierowniczka, z którą Kaśka się nie lubiła. Chciała, żeby ten dzień skończył się jak najszybciej. Ostatni klient był na tyle męczący, że mało brakowało, a rzuciłaby tę pracę w jednej chwili. Powstrzymało ją tylko przekonanie, że już niedługo kończy studia i znajdzie pasjonujący sposób zarobkowania.
Wracając do mieszkania, wstąpiła do spożywczaka po kilka rzeczy do lodówki. Przy okazji zaopatrując się w wino i ulubioną czekoladę - zestaw rekompensujący wszystkie poniedziałkowe nerwy. Uśmiechnęła się do siebie na myśl o spokojnym wieczorze. Jednak niedługo miała się przekonać, że do spokojnych, ów wieczór należeć nie będzie.
Wchodząc do mieszkania, poczuła smród kocich odchodów. Magneto nie przyszedł jej przywitać. Odłożyła zakupy i zaczęła się rozglądać za niespodzianką od pupila. Jej wzrok padł na ulubione adidasy do joggingu. Stały w tym samym miejscu, co rano. Jednak zaszła mała zmiana. Jeden z nich udekorowany był kocią kupą. W dziewczynie zagotowała się krew. - Magneto! Ty cholerny sierściuchu! Mściwa małpo! Niech ja cię dostanę, wyrwę wszystkie kłaki! - Wyrzucała z siebie kolejne epitety i groźby, jakby miało jej to przynieść ulgę. Pomstowała tak jeszcze kwadrans, aż ciśnienie krwi trochę się uspokoiło.
- Jednak zesrałeś się z głodu. - Powiedziała nadal wzburzonym tonem do kota, przypominając sobie o pustej misce zwierzaka. Magneto siedział na szafie, wiedząc, że tam nie dosięgnie go żadna kara. Ze stoickim spokojem przyglądał się furii swojej właścicielki.
Zrobiwszy porządek z kupą i butami, licząc na wyczekiwany spokój, dziewczyna rzuciła się na kanapę. Poleżała chwilę, po czym stwierdziła, że czas otworzyć wino. Przeszła do kuchni, w poszukiwaniu kieliszka i korkociągu. Grzebiąc w szufladzie ze sztućcami, usłyszała sygnał wiadomości SMS. Chwyciła telefon. 'Kasiu dlaczego się nie odzywasz? Proszę, odpisz.' Tego było już za wiele. Pędzona emocjami, wybrała numer Kamila w telefonie, oczekując na połączenie.