Grą pordzewiałych obciążon pancerzy,
na starym siwku - tak, jak ojcu przysiągł -
w gwiazdę szczęśliwą rodu swego wierząc,
ruszył po równi stępa, przeszedł w rysią,
spiął ostrogami bydlę niepokorne,
pragnące raczej stajni zażyć wczasu:
- Nie pora drzemać! Przeszlim turnie horne,
teraz gotowym trzeba być wdwójnasób!
Bo oto w dali, niczym piekieł ganek,
pośród skał czarnych, dumnych, niepożytych
- cel naszej drogi, w chmur spowity pianę.
Trzeba tam stanąć na jutrzejszy ranek,
potem - już tylko sława i zaszczyty,
więc wio koniku! - dobędziem ten Zamek
Kafki.