i rozlało się
z serca wprost na podłogę
gdzieś boczkiem wyciekło
niezauważalnie kropelka po kropelce
niczym łzy zastygało solą w kącikach ust
i wybrzmiało
pustym echem gdzieś w głębi duszy
milczącym szeptem mówionym bez słów
myślą niewypowiedzianą nadaremno
niespełnieniem wszystkich spełnionych chwil
i wyblakło
jak blaknie twój stary list
w którym słów znaczenia już brak ciebie
a wszystkie "na zawsze" jak pożegnania
obietnicą i końcem się zdają
tramwaj twoim uśmiechem zamajaczył
za brudną szybą nostalgicznie
fantasmagorią czyniąc wszystkie z tobą chwile
i w głowie kołacze...
czas oderwać wzrok od pustej filiżanki