strach kaleczy
rozlewa truciznę
księżyc jak zerwany pies ze smyczy
obserwuje
rzucam się ku drzwiom
zbiegam schodami
majowa atmosfera odurza
glob w ciemnościach
pędzę niesiona powietrzem
przeskakując niewidzialne przeszkody
w palpitacji serca
nierówności w dół
nie zatrzymuje zając
w krzewach
przy białych kolumnach
rażących elektrycznym światłem
pusty chodnik niesie
kroki milkną
bez pożegnania
w oczach pojawia się śmierć