Wyspa do której przybiłem o zmroku
Nie wiedząc czym przywiedziony aż tutaj
Dała wytchnienia pozór memu oku
Sielskim pejzażem dzierganym na drutach
Z przyczyn fiskalnych jak tłumaczył Vladan
Z dachów tych domostw sterczą w niebo pręty
I chociaż pytać o to nie wypada
Zarówno głupi fiskus co zawzięty
I jednej kuny nie zobaczy mojej -
Vladan ramiona rozkłada bezradnie
Dom niegotowy widać pręty zbrojeń
A Vladan liczyć potrafi dokładnie
Wyspa więc której rzuciłem kotwicę
Z brzegiem usianym przez skalne odłamki
Jakby kolejną przeszła nawałnicę
Nie była niczym ramiona kochanki
Przypominała raczej perspektywę
Objęć małżonka który odkrył zdradę
Zdobnych w tatuaż z jaszczurczym motywem
To chyba jasne że nie zadrę z Vladem
Choć jego żona… Cisza. Dość już o nim!
Nie wspomnę więcej o żonie rybaka
Nie chciałbym skończyć w turkusowej toni
Choć może warto… Kibić wiotka taka…
Dość już! Naprawdę. Kotwicząc nad brzegiem
Widząc go z trapu rzuconego właśnie
Czułem ochotę by się puścić biegiem
Hen w tamtą stronę w której słońce gaśnie
Za horyzontem kryjąc swe oblicze
By jeszcze chwilę cieszyć wzrok pożogą
Gasła tak prędko jak zaduszne znicze
Nie wiedzieć komu palone przez kogo
Nad ociemniałą w jednej chwili skałą
Targaną nagle wzbierającym szkwałem
Schylony czułem balansując ciałem
Że równowaga ciała to za mało
Że równie ważne co stopom oparcie
Jest dać duchowi punkt oparcia jakiś
I że nie jestem pewien czy ktoś taki
Spalony tutaj nie jest już na starcie
Zbyt ciężki tutaj wlokłem z sobą bagaż
Żalu i troski spóźnionych o chwilę
Choć kun dziesięciu nie zarobił tragarz
To stopy wody nie miałem pod kilem
Odarta z żagli z roztrzaskaną burtą
Żałosna łajba nie miała sternika
Ledwie wymknąwszy się przydennym nurtom
Cudem rozbicia o skały unika
Teraz spazmami przyboju wstrząsana
Skacze na fali jak korek po winie
Wygląda na to jak powiedział Vladan
Że nigdy więcej w morze nie wypłynie
Co dalej ze mną? Wpław się stąd nie wyrwę
Brzytwa przepadła gdy łódź wzięła wody
Stępił się dawno ostatni Polsilver
Zarastam z wolna mam już bokobrody
Z wolna też resztki dobytku przepijam
Jutro busolę zastawię w tawernie
Zanim mi rozum odbierze rakija
Proszę więc – czekaj
Czekaj na mnie wiernie!