Jakbym słuchał kaznodziei: nie grzesz, a zbierzesz owoce w raju.
Nie lepiej chodzić po ziemi i napisać coś oryginalnego, a nie odwieczne truizmy białobrodego mędrca?
Rozszyfruj mi pierwszy wers.
„a owoce zbierzesz
na początku może nie kokosy
ale zawsze coś” – może to nie kokosy poezji, ale zawsze coś
„…spróbuj pomnożyć
jeden przez jeden” – jakby nie mnożyć jeden przez jeden, wychodzi jeden, czyli kokosów z tego nie będzie. Nie lepiej do tejże jedynki dodać zer? To jest matematyka: dodając zera możesz zostać milionerem –
no widzisz jakie to proste
Jak dla mnie pisanie dla pisania, kazanie bez emocji.
Ostatnio zmieniony 06 grudnia 2020, 12:00 przez
echo, łącznie zmieniany 1 raz.