Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

W konkursie na najciekawsze drabble zwyciężył utwór "sierota" - Gelsomina

Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca III/24

Pociąg odjedzie o czwartej nad ranem

Tematy przenoszone z innych działów. Czas przechowywania tekstów 1 rok.

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
BeNeK
Autor/ka
Posty: 263
Rejestracja: 03 listopada 2017, 15:40
Lokalizacja: Warszawa
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 0
Wierszy miesiąca: 2

Pociąg odjedzie o czwartej nad ranem

Post autor: BeNeK »

Niebo przesuwało się niespiesznie, chowając złowrogie, ciemnoszare chmury za horyzont, jakby wstydząc się swojej ponurości, która ciągle się odradzała. Tylko na krótkie momenty spod tych ciężkich zasłon przebijał nad wyraz nienaturalnie mocny blask księżyca, który ciągle próbował toczyć nierówną walkę z ziemską atmosferą. Noc była chłodna, potęgowały to nieprzyjemne podmuchy wiatru, uderzeniami atakując napotkane stworzenia, czy też przedmioty. Dawało się odczuć, jakby stan ten się stabilizował i tworzył nową normę życia na Ziemi – była to jedna z tych nocy, która ciągnąc się w nieskończoność, odkrywa z nieudawanym zaskoczeniem, że mimo wszystko ranem nastaje dzień.
Adam już trzecią godzinę wlókł się po okolicy. Nie można było nazwać tego spacerem, przechadzką, czy też zwiedzaniem, bo w jego ruchach brak było jakiejkolwiek energii, ba – zdawało się, że tylko za sprawą tych podmuchów wiatru jest w stanie jeszcze postępować do przodu. Nienaturalnie powolne ruchy odrywania stóp od podłoża i apatycznego przesuwania nogi w przód sprawiały wrażenie, jakby poruszał się w jakiejś ciężkiej, oleistej mazi, a każdy ruch sprawia mu niewyobrażalny ból. Bólu tego jednak nie było widać na twarzy, do połowy schowanej w kapturze bluzy. Postronny obserwator mógłby nawet stwierdzić, że w jego twarzy widać było jedynie pustkę – była jak kamienny posąg, który zastygnąwszy w jednej pozie nie wyrażającej absolutnie nic, trwa tak na wieki niezmieniony. Nie była to do końca prawda. Praktycznie niezauważalnie drgały mu co jakiś czas kąciki warg – trudno stwierdzić, czy to z chłodu, czy przyczyna tkwiła w nim samym. Oczy co prawda nie wyrażały żadnych emocji, patrzyły w jednym kierunku, nie zwracając uwagi na nic, co nie znajdowało się w centrum jego zainteresowania, jednak było w nich coś niewysłowionego, coś, co wzbudzało uczucie zawstydzenia, a może współczucia…
Znajdował się w odległości kilku kilometrów od miasta, jednak wyraźnie było widać światła sztucznego świata, w którym – w odróżnieniu od pustej przestrzeni, na której znalazł się Adam – tętniło życie, bez względu na porę dnia czy roku. Dookoła była jedynie gęsta trawa, miękka poduszka pozwalająca poruszać się praktycznie bezszelestnie, kołysząca się w rytm nadawany przez chłodny, listopadowy wiatr. Pojedyncze drzewa straszyły swoimi już prawie nagimi gałęziami, zapowiadając nieubłaganie nadciągającą hibernację wszystkiego, czym można zachwycać się na łonie natury. Przez środek tej zielonej pustyni biegły tory kolejowe, które w oddali kończyły się mostem, a następnie ginęły za zakrętem. Most ten znajdował się wysoko nad rzeką – nie będzie przesadą stwierdzenie, że pod nim była przerażająca przepaść, strome stoki wzgórza, jakby cięte olbrzymim nożem gwałtownie spadały w otchłań szerokiej na kilkaset metrów rzeki.
Adam był chłopakiem, bądź mężczyzną – ciężko to jednoznacznie stwierdzić, był on bowiem jedną z tych osób, co do których orzeczenie o ich wieku wiążę się z nie lada problemem – mógł mieć zarówno lat dwadzieścia, jak i trzydzieści pięć, choć jeśli zaistniałaby konieczność stawiania jednoznacznej diagnozy, najwłaściwszym określeniem byłoby, że jest to młody mężczyzna w wieku około dwudziestu pięciu lat. Był raczej wysoki i stosunkowo smukły. Bujne, ciemne włosy chował w kapturze bluzy, która wydawała się o kilka rozmiarów na niego za duża, a oczy, w których widać było niewytłumaczalną żadnymi słowami znanymi ludzkości wypełnioną pustkę, przybierały barwę to ciemnoczarną, to szarą – w zależności od wyniku powietrznej bitwy księżyca z chmurami. Głos miał wibracyjnie niski, męski aż do granic, rzadko jednak z niego korzystał, zawsze wolał słuchać niż mówić. Teraz jednak przemierzał przestrzeń w absolutnej ciszy. Nawet w chwilach, gdy wiatr przestawał atakować, niemałym wysiłkiem byłoby usłyszeć jego miarowy i spokojny oddech.
Adam zmierzał w kierunku mostu. Nie ubrał się adekwatnie do pogody – spodnie ciasno opinające się na muskularnych łydkach i odsłaniające gołe kostki, sportowe buty
i za duża bluza. Nie odczuwał jednak zimna, a przynajmniej tak mu się zdawało. Szedł bardzo powoli, jednak w jego na pozór niechcianych ruchach widać było determinację dotarcia do celu podróży, który zbliżał się z każdą chwilą tej ciągnącej się w przestrzeni
i czasie wędrówce.
Było koło czwartej nad ranem, kiedy dotarł na środek mostu kolejowego. Jego wędrówka trwała więc dobre pięć godzin. Mimo to nie czuł ani zmęczenia, ani przenikającego chłodu, który osiągnął swoją kulminację. Księżyc, zdawało się, że wygrał swoją bitwę i świat rozjaśniał się z każdą chwilą coraz bardziej. Tory lśniły odbitym światłem, co świadczyło o tym, że szlak ten jest regularnie i stosunkowo często używany. Tak było w istocie – tory, które służyły Adamowi za drogowskaz do celu podróży, prowadziły na obrzeża, widocznego w oddali miasta – do wielkich zakładów produkcyjnych. Ze względu jednak na specyfikę produkcji, nocne transporty trafiały się nad wyraz rzadko. Adam usiadł na skraju mostu, przewieszając nogi w dół. Dopiero teraz poczuł jak bardzo duży wysiłek był za nim – nogi bezwładnie huśtały się nad przepaścią, a stopy pulsowały, dając znać o licznych odciskach. Nie obchodziło go to jednak zbytnio i starał się o tym nie myśleć. Mimo że miał za sobą długą i samotną wędrówkę, to nie myślał podczas niej o niczym, skupiony jedynie na tym, by iść przed siebie, aż do… Tak naprawdę sam nie wiedział gdzie chce iść i po co. Wcześniej wydawało mu się, że nie da się nie myśleć absolutnie o niczym – teraz ta myśl bawiła go i pierwszy raz twarz przybrała wyraz, który mógł świadczyć o tym, że mamy do czynienia z człowiekiem, a nie bezduszną maszyną.
Most był metalowy i solidny, obliczony, aby wytrzymać wieleset ton nacisku. Zadziwiające jedynie było to, że miejsce, w którym Adam usiadł wydawało się ciepłe. Fakt ten nie zajął jednak jego myśli zbyt długo. Siedział w ciszy, patrząc przed siebie, na przełom rzeki, która na dnie, w miejscu, gdzie zmieniała kierunek biegu, odbijała silnie białe promienie księżyca. Ręce włożył do kieszeni bluzy i siedział. Nie wiedział co dalej, nie był nawet w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, po co tu przyszedł i dlaczego w ogóle wyszedł z domu. Zamarł w bezruchu i zamierzał tak pozostać, sam nie wiedział ile...
– To moje miejsce – odezwał się cicho męski głos z prawej strony Adama. Wybudziło go to z odrętwienia, spojrzał na intruza – był to mężczyzna koło czterdziestki, dosyć gruby i z pokaźnym wąsem.
– To, proszę – odpowiedział Adam i przesunął się w lewo. Był zbyt zaskoczony, by pytać, zbyt oszołomiony, by rozumieć co się dzieje. Po chwili jednak powróciła mu przytomność – kim Pan jest? Co Pan tu robi? – pytał, starając się, aby jego głos nie wydał dźwięku zaskoczenia, czy też strachu.
– Co to ma za znaczenie? Mów mi Piotrek – odpowiedział nieznajomy i wyciągnął ku Adamowi swoją dłoń. Adam odpowiedział uściskiem.
– Ja jestem Adam.
– Też ładnie.
Zapadła nieoczekiwana cisza. Adam czuł się niezręcznie w tym zastoju. Nie rozumiał, skąd w tej pustce wziął się jakiś człowiek, dlaczego twierdził, że ten konkretny fragment mostu kolejowego jest jego. Nie chciał akceptować jego towarzystwa – liczył na samotność i ciszę, ale jednocześnie coś, czego nie był w stanie sobie wytłumaczyć, blokowało go przed wstaniem i opuszczeniem tego miejsca, celem znalezienia lepszej samotni. Uderzyło go również to, że miejsce, w którym teraz siedzi, w sposób nienaturalnie szybki i płynny ociepla się, by po chwili miał uczucie siedzenia na podgrzewanym, miękkim fotelu. Co go jeszcze bardziej zdziwiło, most w innych miejscach był nieznośnie zimny i nawet położenie na dłuższą chwilę dłoni nie ocieplało bezlitosnego żelaza.
Nieznajomy, który kazał się nazywać Piotrkiem, siedział w pozycji bardzo zbliżonej do tej przybranej przez Adama. Był dużo niższy, włosy miał rzadkie, znacznie go postarzające. Sięgał właśnie do kieszeni ukrytej we wnętrzu kurtki, ruchy miał płynne i powolne, wyraźnie dawał do zrozumienia, że mu się nigdzie nie spieszy. Wyjąwszy paczkę papierosów, wyciągnął jednego i skierował dłoń z paczką w kierunku Adama. Ten wziął papierosa, skinął głową w geście podziękowania i włożył rekwizyt otrzymany od nieznajomego do ust. Piotrek odpalił zapałkę i przykładając ogień do końca swojego papierosa, rozżarzył najbliższą przestrzeń czerwonością spalanego tytoniu. Odpalił drugą zapałkę i skierował ją w kierunku Adama. Wiatr uderzył wtedy z dużą siłą, ogień jednak nie zgasł, a co więcej – nie zareagował na tę nieudolną próbę zniszczenia ulotnego ciepła. Zrobiło to niemałe wrażenie na Adamie, nie dał jednak po sobie tego poznać.
– Ciężki dzień, co? – zapytał jakby od niechcenia Piotrek.
Znowu zapadła ciążąca na barkach cisza. Adam nie spieszył się z odpowiedzią, nie był w nastroju na głupie rozmowy, ale i Piotrek widać było, że nie oczekuje szybkiej odpowiedzi. Był wręcz irytujący w swojej cierpliwej pozie oczekiwania na odpowiedź, która nie nadchodziła.
– Ciężkie, kurwa, życie – odpowiedział Adam, kładąc nacisk na każdą sylabę, zaciskając przy tym zęby. Oczy zrobiły mu się szkliste, zagryzł więc wargi, aby opanować emocje.
– Nikt z lekkim życiem tu nie przychodzi – odpowiedział zobojętnionym głosem Piotrek – ja pytam czy bardzo ciężki miałeś dzień?
To zaskoczyło Adama, nie spodziewał się takiego obrotu spraw i nie wiedział, jak się ma zachować, ani co ma odpowiedzieć. „Dzień jak co dzień” wydawało mu się zbyt głupie, „najgorszy dzień w moim życiu” – to nie było zgodne z prawdą.
– Nie było w sklepie mojego ulubionego jogurtu – powiedział nagle, sam zaskoczony tą infantylną odpowiedzią oraz tym, że mówi o takich rzeczach osobie nieznajomej, z którą nawet nie chciał rozmawiać.
– A to, kurwa, dobre – zaśmiał się Piotrek i szczere spazmy śmiechu poruszały rytmicznie jego zbyt wydatnym brzuchem – żeby przez brak jogurtu… No, no – jego śmiech był coraz cichszy, aż zmienił się nienaturalnie w twarz zbyt poważną, by pasowało to do sytuacji sprzed kilku sekund.
– Co to za jogurt? – zapytał po chwili tonem jak najzupełniej poważnym i pozbawionym jakiejkolwiek szydery.
– No… Taki normalny… pitny… owocowy – zmieszał się Adam. Rozmowa ta wydawała mu się na tyle abstrakcyjna i dziecinna, że odczuwał fizyczny dyskomfort kontynuując ją. Nie mógł jednak się oprzeć pokusie dalszej konwersacji.
Zapadła znowu cisza. Obaj palili papierosy i aby co chwila ulatujący dym zmieniał nieznośną statyczność tej sceny.
– Ja stłukłem filiżankę – powiedział nagle Piotrek. Twarz miał niezmienioną, patrzył w dal, podobnie jak Adam, czuć było jednak narastające pomiędzy nimi napięcie, zawirowania powietrza wywołane słowami, których obaj nie wypowiadali. – Fajna to była filiżanka, taka ręcznie zdobiona, wiesz… Kupiliśmy sobie z żoną takie na urlopie w Zakopanem.
Znów cisza, przerywana tym razem rzadkimi westchnieniami obu panów siedzących na krawędzi przepaści. Niedopałki papierosów poleciały w dół, w stronę rzeki. Adam przechylił się, strącając dłonią kamyk, który leżał obok niego. Odliczał. Cichy i krótki plusk słychać było dopiero po upływie dwunastu sekund. Nigdy nie był dobry z fizyki ani z matematyki, ale wiedział wystarczająco dużo, by mieć pewność, że jest wystarczająco wysoko.
– Tak naprawdę, to filiżanka była tylko kropką nad i, jak to się mówi – odezwał się Piotrek, wyrywając Adama z zamyślenia. Ich spojrzenia spotkały się, były pozornie puste, wyczuwało się jednak narastającą synergię, zrozumienie przy minimalnej ilości słów – Potrąciłem dziecko na drodze… Wybiegło… A zresztą, szczegóły nie są ważne, resztę sam sobie dopowiesz – powiedział beznamiętnym tonem Piotrek. Nie było czuć w nim emocji, tak jakby słowa, które wypowiedział przed chwilą recytował wiele razy.
Dziwne, jak określone zbitki dźwięków przylegają do człowieka: Piotrek mógł być Piotrkiem, ale myśl, że jest Piotrem, budziła jakiś wewnętrzny sprzeciw, podobnie, jak to, że do Adama, można zwrócić się per Adaś. Tak jakby zmiękczenia, bądź wzmocnienia imienia z gruntu miały usystematyzować człowieka względem otoczenia.
– Ja zostałem sam wśród tłumu znajomych – powiedział po dłuższej chwili Adam. Mówił cicho, miarowo, jakby deklamował wiersz na lekcji. – Wiele razy dawałem jakoś im znać, że sobie nie radzę i… – tu Adam w sposób sugestywny wzruszył ramionami. Wiatr atakował coraz zacieklej, jakby chciał przegonić niechcianych gości z mostu, jakby mu przeszkadzali, tymczasem on w żadnej mierze już nie przeszkadzał gościom.
– Im głośniej krzyczysz, tym mniej osób cię słyszy – stwierdził Piotrek mówiąc bardziej w dal, niż do Adama – Chodź, już czas na nas, jest pięć po czwartej – Piotrek wstał powoli, jakby przychodziło mu to z trudnością, rozprostował plecy, poruszał nogami.
Adam patrzył na niego z nieukrywanym zdziwieniem. Zdawało mu się, że zawsze dobrze potrafił ocenić upływ czasu. Tymczasem będąc tu dobre półgodziny, minęło raptem pięć minut. Nie mógł tego pojąć ani w żaden sensowny sposób wytłumaczyć tego przed samym sobą. Piotrek musiał odgadnąć nurtujące Adama myśli.
– Czwarta nad ranem zawsze trwa trochę dłużej. Przyzwyczaisz się, masz na to dużo czasu – powiedział, wyciągając dłoń ku Adamowi. Stali jeszcze przez chwilę patrząc w dół na cierpliwą i niezmienną rzekę. Zanim ruszyli, Adam raz jeszcze dotknął miejsca, na którym przed chwilą siedział – cały czas było ciepłe.
– Tego nie umiem wytłumaczyć – powiedział Piotrek – być może jest to ślad, który każdy z nas zostawia, a może jest to wymysł naszego chorego umysłu – mówił, idąc już w kierunku wzgórza za mostem. Adam dołączył do niego. Po przeciwnej stronie horyzontu niebo zaczęło powoli zmieniać swoje ubarwienie, oczekując, że po tej długiej i zimnej nocy nadejdzie upragnione słońce.




_____________________________________________
Tekst napisany 23.02.2023 r. - w Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją
Ostatnio zmieniony 20 marca 2023, 08:50 przez BeNeK, łącznie zmieniany 3 razy.
Wiem, że człowiek jest zdolny do wielkich czynów, ale jeśli nie jest zdolny do wielkiego uczucia, nie interesuje mnie
A. Camus
Awatar użytkownika
ag
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 862
Rejestracja: 31 lipca 2017, 10:33
Lokalizacja: Lublin
Złotych Pietruch: 1
Wierszy miesiąca: 3
Najlepsza proza: 3

Re: Pociąg odjedzie o czwartej nad ranem

Post autor: ag »

"pozie wyrażającej absolutnie nic, "
Chyba powinno być w pozie nie wyrażającej absolutnie nic

"a oczy, w których widać było niewytłumaczalną żadnymi słowami znanymi ludzkości wypełnioną pustkę"
Tu jakoś można się pogubić w tym zdaniu🤔 czy chodziło o oczy w których widać było wypełnioną pustkę? Wypełniona pustka w oczach czy pustka w oczach?

"Mimo że była za nim długa i samotna wędrówka, to nie myślał podczas niej o niczym"
Tu też jakoś tak sobie brzmi, może mimo że miał za sobą długą i samotną wędrówkę? Albo mimo że długa i samotna wędrówka była za nim.

"Most był metalowy i solidny, obliczony, aby wytrzymać wieleset ton nacisku"
Tu też bym zmieniła że most był obliczony 🤔 bardziej jego konstrukcja czy coś w tym stylu.

"Co to ma za znaczenie?"
A może jakie to ma znaczenie? Chociaż tu akurat ze względu, że jest to wypowiedź, więc ktoś mógł powiedzieć w ten sposób.

"miejsce, w którym teraz siedzi (...) ociepla się, by po chwili miał uczucie siedzenia na podgrzewanym, miękkim fotelu."
Tu też mi jakoś zgrzyta to miał uczucie, gryzie się z poprzednią częścią zdania.

"siedział w pozycji bardzo zbliżonej do tej, w której był Adam."
Może do pozycji Adama, albo do tej przybranej przez Adama

"ruchy miał płynne i powolne"
A tu mi jakoś się to wyklucza, nie wiem bo tak mój mózg myśli że jak płynne to nie powolne 🤔 moze i zastąpić ale?

"Wyciągnął paczkę papierosów, wyciągnął jednego"
Za blisko siebie wyciągnął. Może wydobywszy paczkę (...) wyciągnął albo wyjąwszy?

"Ten wziął jednego papierosa, "
Jednego zbędne, bo w poprzednim zdaniu masz słowo jednego papierosa, więc żeby uniknąć powtórzeń mogłoby być poprostu wziął papierosa.

"rozżarzył najbliższą swoją przestrzeń "
Swoją zbędne

"by to pasowało to sytuacji sprzed kilku dosłownie sekund."
By pasowało to do? Tu też wystarczyło by do sytuacji, bez końcówki albo sprzed dosłownie kilku sekund.

"Obaj palili papierosa "
Palili papierosy, chyba że palili jednego, ale później rzucali niedopałki.

"Im głośniej krzyczysz, tym mnie osób cię słyszy"
Zgubiło się j w słowie mniej


Ciekawe opowiadanie, fajne opisy i rozbudowane zdania, które nie są przedobrzone i nie tracą po drodze sensu. Nadają bardzo namacalny obrazek, można sobie to wszytsko z łatwością wyobrazić.
Ostatnio zmieniony 25 lutego 2023, 21:02 przez ag, łącznie zmieniany 1 raz.

Co dziecko, którym byłeś, pomyślałoby o dorosłym, którym się stałeś? ~ Skradzione dziecko K. D.

Awatar użytkownika
BeNeK
Autor/ka
Posty: 263
Rejestracja: 03 listopada 2017, 15:40
Lokalizacja: Warszawa
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 0
Wierszy miesiąca: 2

Re: Pociąg odjedzie o czwartej nad ranem

Post autor: BeNeK »

Dziękuje, poprawiłem już większość uwag. Resztą zajmę się później. Dziękuję za poświęcony czas ☺
Wiem, że człowiek jest zdolny do wielkich czynów, ale jeśli nie jest zdolny do wielkiego uczucia, nie interesuje mnie
A. Camus
Awatar użytkownika
BeNeK
Autor/ka
Posty: 263
Rejestracja: 03 listopada 2017, 15:40
Lokalizacja: Warszawa
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 0
Wierszy miesiąca: 2

Re: Pociąg odjedzie o czwartej nad ranem

Post autor: BeNeK »

Ag, tekst poprawiony w tych miejscach, co uważałem, że masz rację i bardzo dziękuje za rady i miłe słowo. Odpowiadając też na twoje uwagi:

1. Chodzi o to, że z pozoru oczy są puste, jednak po uważnym spojrzeniu można było zauważyć, że są pełne czegoś niewytłumaczalnego - tego fragmentu w tekście nie zmieniłem :)
2. Tu też bym zmieniła że most był obliczony. bardziej jego konstrukcja czy coś w tym stylu. - rozumiem uwagę, aczkolwiek mi nadal lepiej brzmi tak jak jest napisane, a wydaje mi się, że sens jest ten sam. Wydaje mi się również, że nie jest błędem logicznym stwierdzenie, że to most jest obliczony na pewien nacisk :)
3. A tu mi jakoś się to wyklucza, nie wiem bo tak mój mózg myśli że jak płynne to nie powolne moze i zastąpić ale? - powolne i jednolite, niezachwiane, dlatego też płynne. Chodzi o to, że ruchy te były pewne od swojego założenia do wykonania, nie było tam miejsca na zawahanie, jednak były wykonywane powoli.

Co do reszty uwag to się zastosowałem :) jeszcze raz dziękuję za poświęcenie czasu.
Wiem, że człowiek jest zdolny do wielkich czynów, ale jeśli nie jest zdolny do wielkiego uczucia, nie interesuje mnie
A. Camus
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19815
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Pociąg odjedzie o czwartej nad ranem

Post autor: Dany »

Depresja, to trudny temat. Udało Ci się tak to opisać, że budując napięcie, zaciekawiasz, co może się wydarzyć. Bardzo dobrze opisana sytuacja człowieka w depresji.

Tak naprawdę sam nie wiedział gdzie chce iść i po co.
- przecinek przed "gdzie" ( w zdaniu może być jeden czasownik, jeśli jest wiecej, przedzielamy go przecinkiem)
Zadziwiające jedynie było to, że miejsce, w którym Adam usiadł wydawało się ciepłe.
- za "usiadł" przecinek
Po chwili jednak powróciła mu przytomność – kim Pan jest? Co Pan tu robi? – pytał, starając się, aby jego głos nie wydał dźwięku zaskoczenia, czy też strachu.
Po chwili jednak powróciła mu przytomność.
– Kim Pan jest? Co Pan tu robi? – pytał, starając się, aby jego głos nie wydał dźwięku zaskoczenia, czy też strachu.
– Nikt z lekkim życiem tu nie przychodzi – odpowiedział zobojętnionym głosem Piotrek – ja pytam czy bardzo ciężki miałeś dzień?
- przecinek przed "czy"
– Rozmowa ta wydawała mu się na tyle abstrakcyjna i dziecinna, że odczuwał fizyczny dyskomfort kontynuując ją.
- przecinek przed "kontynuując" (imiesłowy z końcówką "ąc" zawsze oddzielamy przecinkiem, wraz z określeniem)
Ich spojrzenia spotkały się, były pozornie puste, wyczuwało się jednak narastającą synergię, zrozumienie przy minimalnej ilości słów – Potrąciłem dziecko na drodze… Wybiegło… A zresztą, szczegóły nie są ważne, resztę sam sobie dopowiesz – powiedział beznamiętnym tonem Piotrek.
Ich spojrzenia spotkały się, były pozornie puste, wyczuwało się jednak narastającą synergię, zrozumienie przy minimalnej ilości słów.
– Potrąciłem dziecko na drodze… Wybiegło… A zresztą, szczegóły nie są ważne, resztę sam sobie dopowiesz – powiedział beznamiętnym tonem Piotrek.
– Im głośniej krzyczysz, tym mniej osób cię słyszy – stwierdził Piotrek mówiąc bardziej w dal, niż do Adama – Chodź, już czas na nas, jest pięć po czwartej – Piotrek wstał powoli, jakby przychodziło mu to z trudnością, rozprostował plecy, poruszał nogami.
Im głośniej krzyczysz, tym mniej osób cię słyszy – stwierdził Piotrek, mówiąc bardziej w dal, niż do Adama.
– Chodź, już czas na nas, jest pięć po czwartej. – Piotrek wstał powoli, jakby przychodziło mu to z trudnością, rozprostował plecy, poruszał nogami.
Ostatnio zmieniony 05 czerwca 2023, 19:18 przez Dany, łącznie zmieniany 3 razy.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18255
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Re: Pociąg odjedzie o czwartej nad ranem

Post autor: elafel »

Depresja, to stan ducha, w który często wpadam, dlatego czytając zastanawiałam się, jakbym ja zachowała się w tej sytuacji.Ciekawie to przedstawiłeś. Dobrze dobrane słowa i opisy. Opowiadanie warto przeczytać.

Ela

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19815
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Pociąg odjedzie o czwartej nad ranem

Post autor: Dany »

Autor nie zgłasza się, nie nanosi poprawek, więc utwór przenoszę do Archiwum wersji roboczych.
Gdybyś Autorze, zechciał uwzględnić moją korektę, to daj znać, a opowiadanie zostanie przywrócone do wersji roboczych.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

ODPOWIEDZ