Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303

Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga

Nowy Ja cz.III

Tematy przenoszone z innych działów. Czas przechowywania tekstów 1 rok.

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Quilty Sirin
Posty: 5
Rejestracja: 19 listopada 2022, 21:41

Nowy Ja cz.III

Post autor: Quilty Sirin »

W ciągu dnia nie wydarzyło się wiele. Starałem się skupić na przeszukiwaniu ofert pracy i uzupełnianiu brakującego wyposażenia. Udało mi się nawet umówić na rozmowę kwalifikacyjną następnego dnia. Nie była to przesadnie lukratywna oferta, ale od czegoś trzeba zacząć.
Od czasu do czasu łapałem się na patrzeniu po ścianach i kątach. Podczas siedzenia przy stole czy na łóżku, odczuwałem też czasami mrowienie na skórze, jakby coś po mnie chodziło, ale nie ujrzałem niczego podejrzanego.
Przyszedł czas na kolejną noc. Ułożyłem się w łóżku z książką, którą planowałem czytać, aż stan moich nerwów pozwoli mi zasnąć. Obok posłania ustawiłem służący mi jako szafka nocna stołek, a na nim nowiutką lampkę. Dzięki temu, byłem w stanie szybko zareagować w środku nocy, kierując światło na ściany.
Miałem nadzieje rozwiać moje paranoiczne podejrzenia w ciągu następnych kilku godzin. Jak się dziś dowiedziałem w przerwie od przeglądania ofert pracy, największa aktywność domowych insektów pojawia się od godziny pierwszej w nocy. Plan był taki, aby czytać książkę do około drugiej. Gdy do tej pory niczego nie zaobserwuje, bezpiecznie będzie założyć, iż wszelkie niepokojące widziadła były jedynie wytworem mojej straumatyzowanej wyobraźni.
Z każdą minutą, rosła moja pewność co do bezpieczeństwa mojego azylu. Przecież to niemożliwe, aby po mieszkaniu grasowały chmary niezidentyfikowanych stworzeń, a ani jedno z nich nie jest widziane w ciągu dnia czy nawet wieczorem. Gdy przyszła godzina pierwsza, byłem już prawie całkowicie spokojny o moje bezpieczeństwo, a fabuła czytanej powieści odrobinę mnie znużyła, przyłapywałem się więc na coraz częstszym i dłuższym zamykaniu powiek.
Wtedy jednego zobaczyłem. Na podłodze, tuż przy łóżku. Był niewielki, miał kilka milimetrów, ale wyraźnie widać było jego kształt w księżycowym świetle. Nawet z większej odległości można było dostrzec lśniący, chitynowy pancerz, maszerujący w moją stronę na wielu włochatych odnóżach. Strach ścisnął mi gardło. Sięgnąłem wolno do lampki. Musiałem na nią spojrzeć, aby znaleźć włącznik. Pstryknęło i pojawiło się światło. Na podłodze nic już nie było. Dziwne było to, że nie pamiętałem gaszenia światła. Spojrzałem na zegarek. Była godzina druga. Nie jestem w stanie powiedzieć, o której usnąłem. Nie wiem też, czy ohydna istota maszerująca po podłodze mojego pokoju była kolejnym majakiem, czy rzeczywistością.
Tej nocy budziłem się jeszcze wielokrotnie. Muszę przyznać, że po części sam jestem temu winien, gdyż lampkę zostawiłem włączoną. Ciężko jest spać, gdy czujesz przed oczami światło, jednak dawało mi ono pewien komfort, tworząc wokół mnie barierę ochronną. Tak to przynajmniej sobie tłumaczyłem.
Niedługo po świcie, byłem już pewien, że nie zapadnę nawet w półsen. Choć absolutnie niewyspany i zmęczony (zarówno psychicznie, jak i fizycznie), musiałem zmusić się do działania. Nie miałem pojęcia, jak sobie poradzić z problemem, który najwyraźniej istniał jedynie w mojej głowie. Jedyną taktyką, jaka mi przyszła wtedy na myśl, było udanie się do psychologa. Mimo to odrzuciłem to rozwiązanie natychmiastowo, z bardzo prozaicznego powodu. Nie było mnie stać na taką wizytę, nie mówiąc o całej serii wizyt, które zapewne byłyby wymagane, aby przynieść jakikolwiek efekt. Jedyne co mogłem teraz zrobić, to skupić się na czymś tak mocno, aby zapomnieć o problemie. Jest to niewyobrażalnie trudne, ale rozmowa o pracę była czymś idealnie się do tego nadającym.
Bez apetytu usiadłem do śniadania i miałkiej książki. Zmusiłem się do zjedzenia posiłku, po czym udałem się do łazienki, aby się odświeżyć. Gdy brałem prysznic, zauważyłem kilka czerwonych kropek na moich rękach. Możecie wyobrazić sobie moje przerażenie, gdyż od razu wiedziałem czym one są – ugryzieniami. Te chitynowe stwory zatapiały swoje szpetne szczęki w moim ciele. Gdy śniłem o koszmarach, na moim łóżku rozgrywał się prawdziwy horror. Niczego nie świadomy, dałem po sobie pełzać pasożytniczym istotom i bezcześcić moje ciało przez całą noc.
Dokładnie obejrzałem swoje ciało. Miałem na sobie łącznie kilkanaście ugryzień. Pamiętam, jak skuliłem się w kabinie prysznicowej, jęcząc i mamrocząc nieartykułowane dźwięki. Czułem się osaczony czarnymi jak noc robalami, piętrzącymi się wokół mnie, czekając tylko, aż wystawię którąś część ciała. Myślałem, że jak poruszę jakąkolwiek kończyną, rzucą się na nią wściekle, rozszarpując moją skórę, dobierając się do słodkiej krwi.
Nie wiem, ile czasu spędziłem tak skulony. W końcu zacząłem się bardzo ostrożnie rozglądać wokół mnie, ale w kabinie nic nie było. Poza nią, w łazience, również. Jak żywy trup umyłem zęby i ubrałem się w przygotowany wcześniej, elegancki strój. Gdy chodziłem po domu, przeczesywałem dokładnie wzrokiem każdy skrawek podłogi, ścian i sufitu.
Postanowiłem, że zadzwonię do specjalisty.
- Antares dezynsekcja – szybko, tanio i skutecznie – powiedział energicznie głos w telefonie.
- Dzień dobry, mam pewien problem. Chodzi o niezidentyfikowane robaki. Jestem jednak pewien, że są one w moim mieszkaniu. Mam na ciele ugryzienia – powiedziałem.
- Rozumiem… jaki adres? – spytał wolno głos, jakby nie był przygotowany na to, że ktoś faktycznie byłby zainteresowany jego usługą. Podałem ulicę i spytałem o cenę.
- hmm… mogę przyjechać jutro, gdy obejrzę mieszkanie, podam cenę.
- Czy nie dałoby rady załatwić tego dzisiaj? – spytałem z nadzieją.
- Ermm… niestety nie, mam zbyt dużo spraw do załatwienia.
- Dobrze, w takim razie będę czekał jutro. – czułem, że mój rozmówca kłamie. Z tonu jego głosu biła również pewnego rodzaju niepewność. Mimo wszystko, poczułem ulgę. Liczyłem na to, że jutro mój problem się rozwiążę. Pod warunkiem oczywiście, że podejrzany specjalista nie zaśpiewa zbyt dużej sumy. Byłem jednak gotowy niemało zapłacić. Nie mogłem pozwolić na to, aby stać się pośmiewiskiem wśród przyjaciół i bliskich z rodzinnego miasta. Nie chciałem być tchórzem, który przybiegł z powrotem do domu z podkulonym ogonem po kilku dniach.
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19831
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Nowy Ja cz.III

Post autor: Dany »

Miałem nadzieje rozwiać moje paranoiczne
- nadzieję (brakuje ogonka przy "ę")
Jak się dziś dowiedziałem w przerwie od przeglądania ofert pracy, największa aktywność domowych insektów pojawia się od godziny pierwszej w nocy.
- przecinek za "dowiedziałem" (dopowiedzenie oddzielamy przecinkiem)
Gdy do tej pory niczego nie zaobserwuje, bezpiecznie będzie założyć, iż wszelkie niepokojące widziadła były jedynie wytworem mojej straumatyzowanej wyobraźni.
- nie zaobserwuję (brakuje ogonka przy "ę")
Z każdą minutą, rosła moja pewność co do bezpieczeństwa mojego azylu.
- "moja", "mojego" (może zamiast "moja" napiszesz " rosła we mnie pewność bezpiecznego azylu.")
Niczego nie świadomy, dałem po sobie pełzać
- nieświadomy (błąd ortograficzny)
- Dobrze, w takim razie będę czekał jutro. – czułem, że mój rozmówca kłamie.
"czułem" dużą literą
Liczyłem na to, że jutro mój problem się rozwiążę.
- "rozwiąże" (ja rozwiążę, a on - rozwiąże)

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19831
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Nowy Ja cz.III

Post autor: Dany »

Opowiadanie zawiera błędy, które wykazałam w korekcie. Niestety autorka nie zamierza poprawić, więc przenoszę utwór do Archiwum wersji roboczych.
Można zawsze poprawić, wystarczy napisać do redakcji, o przywrócenie do roboczych.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

ODPOWIEDZ