Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303
Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga
Rozpoczynamy nowy konkurs o Złotą Pietruchę w temacie - "psota"
Nie będę drugim Werterem
Moderator: Redakcja
Nie będę drugim Werterem
Prolog
<Desmond wchodzi do opuszczonego hotelu, przygląda się wszystkiemu przez dłuższą chwilę, aż w końcu pada na kolana i wyciąga nóż>
Desmond
<do siebie>
Nie wiem co mam zrobić,
Nie znam mego celu,
Cierpienie zasłania mi oczy,
Wyniszcza każdą moją komórkę
I napawa niewyobrażalną odrazą
do siebie i całego świata,
Uczynię to co dawno powinienem,
Wreszcie zakończę ten ciąg nieszczęść,
<wzdycha>
Tutaj w miejscu, gdzie ciebie po raz pierwszy spotkałem,
Po raz ostatni o tobie pomyślę
I zakończę swoje rozbicie,
<Desmond urania łzę>
Wybrałaś mego przyjaciela nade mnie,
Mu szczęście przynosisz,
A mi cierpienie jedynie sprawiasz,
Bez żadnego pożegnania,
Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem,
<robi kilkuminutową przerwę>
Nie!
To nie może się tak skończyć!
To nie ja powinienem życie stracić,
A ty marny puchu!
Nim wyżresz serce następnego człowieka,
Nim zniszczysz go doszczętnie niczym mnie,
<Desmond wstaje i rzuca nożem w ścianę>
Ja zemsty dokonam,
I Alvina uratuję,
Przed tym co mi uczyniłaś
<Desmond biegiem opuszcza budynek>
Akt I
Scena I
<salon w mieszkaniu Desmonda, na podłodze narysowany okrąg kredą i wyłożony ziołami, Desmond stoi pośrodku z nożem kuchennym, potem nacina lekko rękę i swoją krwią pokrapia okrąg, następnie wyjmuje zapałkę i podpala zioła na okręgu>
Desmond
On powstaje,
On się budzi,
On jest silny,
On jest końcem,
W dziwnej erze,
W Wielkich dziejach,
Chwilach grozy,
Chwilach zwątpienia,
On się smuci,
On cierpi,
On umiera,
On się niszczy,
Jednakże jest szczęśliwy,
Jednakże jest wesoły,
Jednakże się uśmiecha,
Jednakże się zadowala,
On walczy,
On siecze,
On kocha,
On czuje,
To go czyni zaprawdę człowiekiem,
To go czyni zaprawdę szczęściarzem,
To go czyni zaprawdę męczycielem,
To go czyni zaprawdę Bogiem,
Bogiem w ludzkiej skórze,
Bogiem przez skorupę ograniczonym,
Bogiem z kodeksem moralnym,
Bogiem jedynym i sprawiedliwym,
Malakai, preces meas audi et te ipsum ostende!
<W mieszkaniu zrywa się wiatr pomimo zamkniętych okien, zapalone zioła gasną, a ich dym tworzy zasłonę, z której wyjawia się mglisty duch>
Malakai
Przybywam na twoje wezwanie śmiertelniku,
Gdyż wykonałeś rytuał krwią swoją
I ze swojej krwi mą cząstkę wybrałeś,
Czego ode mnie żądasz?
Desmond
Przywołałem ciebie Wielki Malakaiu,
Byś moje rozterki wyleczył,
I śmierć fałszywcowi wyznaczył,
Abyś zemstę moją dopełnił,
I moją duszę od cierpieć wyzwolił
Malakai
Jako Stwórca świata,
Jako Stwórca życia wszelkiego,
W losy śmiertelników ingerować nie mogę,
Desmond
Zatem nie otrzymam boskiej pomocy?
Malakai
Ja twojej zemsty dopełnić nie zamierzam,
Za to Bóg Chaosu,
Plugawy Raegenher ją dopełnić może,
Wezwij go, ale uważaj,
Gdyż on może ciebie zwieść
I do nieszczęść większych doprowadzić
Desmond
Zatem wracaj do siebie duchu,
Skoro mojego serca nie ukoisz,
Wracaj do siebie,
Do wymiaru bezcielesnego,
Do wielkiej nieosiągalnej pustki,
Z której siły potężne się wychylają,
I na nasz świat spluwają,
<Malakai znika, Desmond ponownie rozcina rękę i skrapia niedopalone zioła swoją krwią, która przybrała bordowy kolor>
Scena II
Desmond
On atakuje,
On zabija,
On cierpienie uwielbia,
On śmiercią się zadowala,
On między demonami przebywa,
Bóg ten bram piekielnych strzeże,
Bóg ten płonącym biczem smaga,
Bóg ten śmierci rozkazuje,
Bóg ten bestiami świat pogramia,
W chęci zemsty,
W chęci władzy,
W chęci sławy,
W służbie mroku,
W służbie chaosu,
On przybywa
I świat wyzwala
Raegenher, surge et veni ad me!
Exaudi preces meas!
<Desmond zamyka oczy, wtedy ogarnia go ciemność, po chwili w mroku rozpływają się czerwone smugi, które koncentrują się w pewnym miejscu tuż naprzeciw Desmonda. Po krótkim czasie w miejscu koncentracji pojawia się ogromne oko>
Raegenher
Kim jesteś śmiertelniku
I na jakiej podstawie,
Gwałcisz mój spoczynek
Desmond
Jam jest Desmond panie
I przybywam z prośbą,
By moją duszę odciążyć
I zemsty na człowieku okropnym dokonać!
Raegenher
Widzę twe serce
Przepełnione zazdrością,
Kwaśnym jadem zawalone,
Desmond
Modły me wszystko tłumaczą za mnie,
Ja chcę zemsty,
Nie poprawy,
Ja chcę końca,
Nie początku historii nowej!
Raegenher
Widzę to o czym myślisz,
Słyszę to co ty słyszysz
I wiem czego oczekujesz,
Ja jednak skuty w piekle jestem,
Wyrwać się z niego nie mogę,
A uczynki dobrych ludzi
Wciąż moją moc wyniszczają.
Desmondzie!
Ja ci teraz nie pomogę!
Desmond
Zatem jestem znów zdany na siebie?
Raegenher
Ależ skąd Desmondzie,
Moim emisariuszem śmierć jest na Ziemi,
Ją wezwij bym jej rękoma,
Twoją zemstę dopełnił
<Oko znika, a Desmond znów otwiera oczy, ponawia rytuał kolejny raz, nie wzdryga się nawet z bólu>
Desmond
Śmierć jest wolnością,
Śmierć jest zbawieniem,
Śmierć jest darem,
Śmierć jest ukojeniem,
W końcu ludzkiego żywota,
Gdy wszystko co dobre się kończy,
Śmierć wreszcie przybywa,
I swoim dotykiem wszystko ratuje,
Ponury żniwiarz,
Z ceramiczną maską,
Z posępnym uśmiechem,
Z kryształową laską,
Przebiera się za ludzi,
I rozdaje prezenty,
Śmierć jest przyjacielem,
Śmierć jest pocieszycielem,
Śmierć jest wybawicielem,
Śmierć jest odpowiedzią,
W dalekiej krainie,
O nieznanym imieniu,
W nieznanej osadzie,
W obcej świątyni,
Świat się kończy,
Świat umiera,
Świat upada,
Świat się zbawia dotykiem śmierci,
Mors!
Veni!
Te vehementer exspecto!
Scena III
<Tym razem z ziół unosi się czarny dym, z niego wyłania się sama śmierć>
Śmierć
Na cóż przywołujesz mnie śmiertelniku
I zakłócasz moją pracę,
Powstrzymujesz mnie
Od wymierzenia sprawiedliwości,
Desmond
Jam jest Desmond
O wielka śmierci,
Zwracam się z prośbą,
O ukojenie mojej duszy
I zabranie pewnej latawicy,
Razem ze sobą,
Do krainy umarłych,
Tam, gdzie jej miejsce,
Wśród grzeszników i potępieńców,
Śmierć
Już wiem czego oczekujesz,
Ale sam nie wiesz czego żądasz,
Pożałujesz sam swojej prośby,
Gdy zdasz sobie sprawę,
Że nigdy nie powinieneś czuć
ani bólu, ani cierpienia
Desmond
Wiem czego chcę
I będę do tego dążył,
Oczekuję twojej pomocy,
Śmierć
Ja wymierzam karę tylko tym,
Którzy na nią są gotowi
I tym którzy się jej nie spodziewają,
Nie tykam tych,
których nie widzę na mojej księdze,
Desmond
Jeżeli usłyszę kolejną odmowę,
Sam będę gotów udać się do piekieł,
By zemście stało się na dość,
Śmierć
Nie bluźnij przeciw mojemu majestatowi śmiertelniku,
Sam nie wiesz jakie siły wzywasz,
Nie masz pojęcia,
Z jakim ogniem igrasz,
Twojej prośbie stanie się za dość,
Skoro sam tego żądasz,
Ale sam doświadczysz niespodziewanych konsekwencji,
<Śmierć znika, zrywa się wiatr, a w miejscu żniwiarza pojawia się bestia>
Desmond
Nie pamiętam,
Bym wzywał ciebie
Bestia
Sam przybyłem,
Na twoją prośbę,
Załatwię tą,
Która ciebie zraniła,
Desmond
Ruszaj zatem,
I nie karz mi czekać,
<Bestia znika, a Desmond zapada w sen>
Akt II
Scena I
<Mieszkanie Elleonory>
Elleonora
Nareszcie spokój,
Chwila ciszy,
Wkrótce też mój ukochany,
Wpadnie w moje ramiona,
I da mi wreszcie,
To co pragnę,
<bierze głęboki wdech>
Tyle złych doświadczeń,
Pozostawiam za sobą,
Alvin musiał się napracować,
By wreszcie zdobyć mnie,
<Śmieje się>
Ten Desmond był całkiem ciekawy,
Ale nie był tym jedynym,
Nie miał tego co Alvin,
<Pojawia się bestia>
Ktoś ty?
Co tutaj robisz?
Nie jesteś moim ukochanym,
Nie wiem czego ode mnie żądasz,
Jak w ogóle tutaj wszedłeś?
Drzwi tylko kluczem można otworzyć,
A nikt oprócz mnie
I mojego ukochanego,
Go nie posiada,
Bestia
Ja nie potrzebuję klucza,
Pan ciemności ma je wszystkie,
A na ciebie wydał wyrok,
Zgodnie z wolą swojego wyznawcy,
Nowego wyznawcy,
Który złożył u niego prośbę,
Prośbę dotyczącą ciebie
Elleonora
Jaką prośbę?
Nic nie rozumiem,
O czym ty w ogóle mówisz?
Czym zawiniłam?
Bestia
Dobrze wiesz co uczyniłaś,
Zgrzeszyłaś przeciw uczuciu,
Zabawiłaś się nim,
Użyłaś go,
W sposób, który jest niedopuszczalny,
Kara wreszcie ciebie dosięga,
Bo spowodowałaś cierpienie,
Elleonora
Powiedz mi,
Kogo skrzywdziłam?
Czego się dopuściłam?
Bestia
Doskonale wiesz co uczyniłaś,
Dopuściłaś do wojny dwóch przyjaciół,
I jeszcze chwilę temu,
Bawiło cię to,
Śmiałaś się z tego,
A teraz zapłacisz za to co uczyniłaś,
<Bestia wyjmuje miecz>
Pozdrowienia od Desmonda
<Bestia rozcina Elleonorze cały brzuch, uśmiercając ją>
Scena II
<Do mieszkania wchodzi Alvin>
Alvin
Co tu się dzieje?!
Kim jesteś?!
Co uczyniłeś mojej ukochanej?!
<Alvin pada na kolana>
Bestia
Otrzymała to na co zasłużyła,
I odesłana została do najgłębszej czeluści piekielnej,
Gdzie prośbie uczyni się za dość,
A ty, który sprzeniewierzyłeś się uczuciu,
Skończysz marnie,
Pomimo, że nie jesteś obarczony odpowiedzialnością,
Obietnicy stanie się za dość,
Desmond ujrzy konsekwencje,
Alvin
O czym ty mówisz?!
Co ma z tym wspólnego Desmond?
Bestia
Nieważne,
Teraz liczy się moja wola,
I wola me go pana,
<Bestia zabija Alvina>
Oto są nieprzewidziane konsekwencje,
Teraz widać dzieło zazdrości,
Desmond będzie zaskoczony,
<Bestia znika>
Scena III
<Desmond wyrywa się ze snu>
Desmond
Co to miało być?
Co ja właśnie doświadczyłem?
Czy to był sen?
A może to wszystko wydarzyło się na prawdę?
Nie wiem,
Nie mam pojęcia,
Cały zlany potem jestem,
Zimno mi,
<Bestia materializuje się w drzwiach mieszkania>
Bestia
Twoje życzenie zostało spełnione,
Ujrzałeś, jak się wypełnia na własne oczy,
Desmond
Ale miałeś tylko ją zabić,
Alvin był niewinny,
Nie zasługiwał na podzielenie jej losu,
Bestia
Byłeś ostrzeżony,
A nie posłuchałeś,
Śmierć kara tych,
Którzy chcą zaingerować w porządek świata,
A twoja kara dopełniła się tylko w połowie,
W odpowiednim czasie odczujesz ból,
Ból okropny,
Ból, którego się nie będziesz spodziewał,
Strach znów zajrzy tobie w oczy,
Śmierć uśmiechnie się,
A ty będziesz cierpiał,
Desmond
Co ja zrobiłem?
Mogłem tylko ja cierpieć,
A nie inni,
Mogłem dokonać żywota w tym hotelu,
Mogłem wtedy zagłębić nóż w swoje piersi,
Alvin mógł żyć
Bestia
Jeszcze się zobaczymy,
Mój pan polubił twój widok,
A bardziej twój ból,
Który jest muzyką dla jego uszu,
Zapamiętasz moje słowa,
Nigdy już nie zaśniesz w spokoju,
Twoje sumienie gryźć ciebie będzie przez lata,
Desmond
Zamilcz!
Zostaw mnie w spokoju!
Zgrzeszyłem przeciw światu,
I teraz muszę odpokutować,
Moje czyny zapamiętam,
Będą mnie dręczyć,
Ale zejdź z mych oczu Bestio!
Bestia
Jak sobie życzysz,
T r u p i e
<Bestia znika, a Desmond pada na kolana>
Desmond
Co ja też najlepszego narobiłem
Akt III
Scena I
<Od wcześniejszych wydarzeń mijają dwa lata, Desmond w swoim mieszkaniu, siedzi przy stole i czyta list>
Desmond
List,
Od Leny,
Przysiągłbym, że ta kobieta mnie kocha,
Ale nie jestem po prostu w stanie,
Sumienie wciąż kłuje moje serce,
Nie mogę już kochać,
Pomimo, że chcę,
Cnotliwszej osoby nigdy nie spotkałem,
W przeciwieństwie do Elleonory,
Jest ona prawdziwą pięknością,
Stara się mnie na duchu podnosić,
Każdego dnia stara się ze mną nawiązać kontakt,
Chociaż duchy przeszłości polują na mnie,
Staram się o tym nie myśleć,
Nie chcę spowodować kolejnej śmierci,
Nie chcę stracić kolejnej osoby,
Na której mi zależy,
Nie chcę cierpienia kolejnej, niewinnej duszy,
Nie zniósłbym siebie,
Gdyby jej coś się stało,
Chociaż muszę przyjść,
Zaprasza mnie na imprezę,
Mnóstwo osób ma na niej być,
I mnie według niej nie może zabraknąć,
Chyba nie mam innej opcji,
Niż się zgodzić,
I się tam udać,
Trochę zmierzyć się ze strachem,
Sprzeciwić się rozumowi,
Nie chcę jej sprawić przykrości,
Chociaż ostrożność muszę zachować,
<Desmond wstaje z krzesła i podchodzi do szafki, z której wyjmuje pistolet>
Od roku się z tobą nie rozstaję,
Będziesz mnie bronić,
A w ostateczności mnie skończysz,
Ostatnia moja droga ucieczki,
<Pistolet chowa za płaszcz i wychodzi z domu>
Scena II
<Przyjęcie w domu Leny, Desmond wchodzi do środka i zostaje przez dziewczynę przywitany>
Lena
Witaj Desmondzie,
Szczerze,
Nie spodziewałam się,
Że zaakceptujesz zaproszenie,
Cieszę się, że wreszcie opuściłeś mieszkanie,
Wyglądasz coraz gorzej,
Powinieneś usiąść może,
Ja wkrótce do ciebie dołączę,
Muszę się zająć też innymi gośćmi
<Desmond bez słowa odchodzi w stronę sofy, w rogu domu, siedzi na niej Rafael i Simeon>
Desmond
Czy można się dosiąść
Rafael
Oczywiście,
Dawno ciebie nie widziały moje oczy,
Myśleliśmy, żeś martwy Desmondzie,
Simeon
Opowiadaj co robiłeś,
Przez ten cały czas,
Desmond
Nic istotnego,
Ani interesującego,
Sporo pracy miałem,
Simeon
Wyglądasz okropnie,
Bez urazy oczywiście,
Ale byś wreszcie zaczął z nami wychodzić,
Zawsze byłeś tym najweselszym w grupie,
Rafael
Lena się bardzo o ciebie martwiła,
Tak właściwie to zastanawialiśmy się,
Co ciebie zatrzymuje w domu,
Simeon
Wiedzieliśmy o twoim zauroczeniu,
O tym co czułeś do Elleonory,
Wiedzieliśmy, że bardzo to przeżywałeś,
A potem Elleonora i Alvin,
Zostali znalezieni martwi,
Ich wnętrzności były całe powyszarpywane,
Zbiera mi się na mdłości,
Gdy o tym myślę,
Wolałbym to zapomnieć
Desmond
Ja też,
Słyszałem o tym co się stało,
Zastanawia mnie ta sprawa,
<Desmondowi zaczyna cieknąć krew z nosa>
Simeon
Desmondzie!
Czy wszystko w porządku?
Krew tobie cieknie z nosa!
Desmond
To nic takiego
<Desmond spada z sofy>
Rafael
Co się dzieje?!
Desmondzie!
Czy wszystko w porządku?
<Bestia materializuje się przed Desmondem>
Bestia
Nadszedł czas zapłacić
Desmond
A więc tak to się skończy
Rafael
Kim on jest?
Wziął się z znikąd,
<Wbiega Lena>
Lena
Desmondzie!
Co tu się dzieje?
I kim jest ten człowiek?
Bestia
Mylisz się,
Ja nie jestem człowiekiem,
I nie przybyłem po was,
Tylko po duszę tego idioty,
Desmond
Leno!
Uciekaj!
Wszyscy uciekajcie!
On zabije was wszystkich!
<Goście krzyczą, pozostaje tylko Lena, Simeon i Rafael>
Simeon
Nie zostawimy ciebie w potrzebie
Bestia
Zatem nie pozostawiacie mi wyboru
<Bestia wyciąga miecz>
Ty zginiesz pierwszy,
A potem zginie kobieta,
Desmond wszystkiemu się przyjrzy,
I zobaczy do czego doprowadził,
Desmond
Nie waż się ich tknąć!
<Bestia rzuca się na Simeona, i gdy ma go zabić, to Desmond podrywa się z podłogi, i zasłania go swoim ciałem>
Bestia
Zatem walczysz,
Czuję twojego ducha,
Twoja dusza płonie ze złości,
Widzę, że czegoś się nauczyłeś,
Lena
Desmondzie!
Czy wszystko w porządku?
Powinieneś uciec!
Jesteś ranny!
Desmond
Uciekajcie wy!
To moja sprawa,
I nie chcę, by ktoś ponownie przeze mnie ucierpiał,
<Desmond wyjmuje pistolet i strzela, Bestia robi unik i ponownie rzuca się z mieczem na mężczyznę>
Jeżeli masz mnie zabić,
To zabij mnie,
Dopełni się twoje słowo,
Ale nikt więcej nie ucierpi,
To sprawa pomiędzy nami i plugawcem Raegenherem,
Bestia
Masz szczęście,
Zrozumiałeś swój błąd,
Złamałeś tym samym klątwę,
Rzuconą na ciebie,
Poprawiłeś się i teraz nie dosięgną ciebie konsekwencję,
<Bestia cofa się>
Mam nadzieję, że już się nie spotkamy
<Lena podbiega do Desmonda>
Lena
Desmond!
Jeżeli przeżyjesz tą ranę,
Będziesz miał sporo do tłumaczenia,
<Podbiegają Rafael i Simeon, podnoszą rannego Desmonda>
Desmond
Zrozumiałem, gdzie popełniłem błąd,
Trzymałem urazę,
A powinienem ją przebaczyć,
I iść dalej w pokoju,
Mogę nareszcie żyć dalej,
Moja dusza jest wolna,
Mogę wreszcie wypowiedzieć te słowa,
Leno!
Kocham cię!
<Desmond wchodzi do opuszczonego hotelu, przygląda się wszystkiemu przez dłuższą chwilę, aż w końcu pada na kolana i wyciąga nóż>
Desmond
<do siebie>
Nie wiem co mam zrobić,
Nie znam mego celu,
Cierpienie zasłania mi oczy,
Wyniszcza każdą moją komórkę
I napawa niewyobrażalną odrazą
do siebie i całego świata,
Uczynię to co dawno powinienem,
Wreszcie zakończę ten ciąg nieszczęść,
<wzdycha>
Tutaj w miejscu, gdzie ciebie po raz pierwszy spotkałem,
Po raz ostatni o tobie pomyślę
I zakończę swoje rozbicie,
<Desmond urania łzę>
Wybrałaś mego przyjaciela nade mnie,
Mu szczęście przynosisz,
A mi cierpienie jedynie sprawiasz,
Bez żadnego pożegnania,
Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem,
<robi kilkuminutową przerwę>
Nie!
To nie może się tak skończyć!
To nie ja powinienem życie stracić,
A ty marny puchu!
Nim wyżresz serce następnego człowieka,
Nim zniszczysz go doszczętnie niczym mnie,
<Desmond wstaje i rzuca nożem w ścianę>
Ja zemsty dokonam,
I Alvina uratuję,
Przed tym co mi uczyniłaś
<Desmond biegiem opuszcza budynek>
Akt I
Scena I
<salon w mieszkaniu Desmonda, na podłodze narysowany okrąg kredą i wyłożony ziołami, Desmond stoi pośrodku z nożem kuchennym, potem nacina lekko rękę i swoją krwią pokrapia okrąg, następnie wyjmuje zapałkę i podpala zioła na okręgu>
Desmond
On powstaje,
On się budzi,
On jest silny,
On jest końcem,
W dziwnej erze,
W Wielkich dziejach,
Chwilach grozy,
Chwilach zwątpienia,
On się smuci,
On cierpi,
On umiera,
On się niszczy,
Jednakże jest szczęśliwy,
Jednakże jest wesoły,
Jednakże się uśmiecha,
Jednakże się zadowala,
On walczy,
On siecze,
On kocha,
On czuje,
To go czyni zaprawdę człowiekiem,
To go czyni zaprawdę szczęściarzem,
To go czyni zaprawdę męczycielem,
To go czyni zaprawdę Bogiem,
Bogiem w ludzkiej skórze,
Bogiem przez skorupę ograniczonym,
Bogiem z kodeksem moralnym,
Bogiem jedynym i sprawiedliwym,
Malakai, preces meas audi et te ipsum ostende!
<W mieszkaniu zrywa się wiatr pomimo zamkniętych okien, zapalone zioła gasną, a ich dym tworzy zasłonę, z której wyjawia się mglisty duch>
Malakai
Przybywam na twoje wezwanie śmiertelniku,
Gdyż wykonałeś rytuał krwią swoją
I ze swojej krwi mą cząstkę wybrałeś,
Czego ode mnie żądasz?
Desmond
Przywołałem ciebie Wielki Malakaiu,
Byś moje rozterki wyleczył,
I śmierć fałszywcowi wyznaczył,
Abyś zemstę moją dopełnił,
I moją duszę od cierpieć wyzwolił
Malakai
Jako Stwórca świata,
Jako Stwórca życia wszelkiego,
W losy śmiertelników ingerować nie mogę,
Desmond
Zatem nie otrzymam boskiej pomocy?
Malakai
Ja twojej zemsty dopełnić nie zamierzam,
Za to Bóg Chaosu,
Plugawy Raegenher ją dopełnić może,
Wezwij go, ale uważaj,
Gdyż on może ciebie zwieść
I do nieszczęść większych doprowadzić
Desmond
Zatem wracaj do siebie duchu,
Skoro mojego serca nie ukoisz,
Wracaj do siebie,
Do wymiaru bezcielesnego,
Do wielkiej nieosiągalnej pustki,
Z której siły potężne się wychylają,
I na nasz świat spluwają,
<Malakai znika, Desmond ponownie rozcina rękę i skrapia niedopalone zioła swoją krwią, która przybrała bordowy kolor>
Scena II
Desmond
On atakuje,
On zabija,
On cierpienie uwielbia,
On śmiercią się zadowala,
On między demonami przebywa,
Bóg ten bram piekielnych strzeże,
Bóg ten płonącym biczem smaga,
Bóg ten śmierci rozkazuje,
Bóg ten bestiami świat pogramia,
W chęci zemsty,
W chęci władzy,
W chęci sławy,
W służbie mroku,
W służbie chaosu,
On przybywa
I świat wyzwala
Raegenher, surge et veni ad me!
Exaudi preces meas!
<Desmond zamyka oczy, wtedy ogarnia go ciemność, po chwili w mroku rozpływają się czerwone smugi, które koncentrują się w pewnym miejscu tuż naprzeciw Desmonda. Po krótkim czasie w miejscu koncentracji pojawia się ogromne oko>
Raegenher
Kim jesteś śmiertelniku
I na jakiej podstawie,
Gwałcisz mój spoczynek
Desmond
Jam jest Desmond panie
I przybywam z prośbą,
By moją duszę odciążyć
I zemsty na człowieku okropnym dokonać!
Raegenher
Widzę twe serce
Przepełnione zazdrością,
Kwaśnym jadem zawalone,
Desmond
Modły me wszystko tłumaczą za mnie,
Ja chcę zemsty,
Nie poprawy,
Ja chcę końca,
Nie początku historii nowej!
Raegenher
Widzę to o czym myślisz,
Słyszę to co ty słyszysz
I wiem czego oczekujesz,
Ja jednak skuty w piekle jestem,
Wyrwać się z niego nie mogę,
A uczynki dobrych ludzi
Wciąż moją moc wyniszczają.
Desmondzie!
Ja ci teraz nie pomogę!
Desmond
Zatem jestem znów zdany na siebie?
Raegenher
Ależ skąd Desmondzie,
Moim emisariuszem śmierć jest na Ziemi,
Ją wezwij bym jej rękoma,
Twoją zemstę dopełnił
<Oko znika, a Desmond znów otwiera oczy, ponawia rytuał kolejny raz, nie wzdryga się nawet z bólu>
Desmond
Śmierć jest wolnością,
Śmierć jest zbawieniem,
Śmierć jest darem,
Śmierć jest ukojeniem,
W końcu ludzkiego żywota,
Gdy wszystko co dobre się kończy,
Śmierć wreszcie przybywa,
I swoim dotykiem wszystko ratuje,
Ponury żniwiarz,
Z ceramiczną maską,
Z posępnym uśmiechem,
Z kryształową laską,
Przebiera się za ludzi,
I rozdaje prezenty,
Śmierć jest przyjacielem,
Śmierć jest pocieszycielem,
Śmierć jest wybawicielem,
Śmierć jest odpowiedzią,
W dalekiej krainie,
O nieznanym imieniu,
W nieznanej osadzie,
W obcej świątyni,
Świat się kończy,
Świat umiera,
Świat upada,
Świat się zbawia dotykiem śmierci,
Mors!
Veni!
Te vehementer exspecto!
Scena III
<Tym razem z ziół unosi się czarny dym, z niego wyłania się sama śmierć>
Śmierć
Na cóż przywołujesz mnie śmiertelniku
I zakłócasz moją pracę,
Powstrzymujesz mnie
Od wymierzenia sprawiedliwości,
Desmond
Jam jest Desmond
O wielka śmierci,
Zwracam się z prośbą,
O ukojenie mojej duszy
I zabranie pewnej latawicy,
Razem ze sobą,
Do krainy umarłych,
Tam, gdzie jej miejsce,
Wśród grzeszników i potępieńców,
Śmierć
Już wiem czego oczekujesz,
Ale sam nie wiesz czego żądasz,
Pożałujesz sam swojej prośby,
Gdy zdasz sobie sprawę,
Że nigdy nie powinieneś czuć
ani bólu, ani cierpienia
Desmond
Wiem czego chcę
I będę do tego dążył,
Oczekuję twojej pomocy,
Śmierć
Ja wymierzam karę tylko tym,
Którzy na nią są gotowi
I tym którzy się jej nie spodziewają,
Nie tykam tych,
których nie widzę na mojej księdze,
Desmond
Jeżeli usłyszę kolejną odmowę,
Sam będę gotów udać się do piekieł,
By zemście stało się na dość,
Śmierć
Nie bluźnij przeciw mojemu majestatowi śmiertelniku,
Sam nie wiesz jakie siły wzywasz,
Nie masz pojęcia,
Z jakim ogniem igrasz,
Twojej prośbie stanie się za dość,
Skoro sam tego żądasz,
Ale sam doświadczysz niespodziewanych konsekwencji,
<Śmierć znika, zrywa się wiatr, a w miejscu żniwiarza pojawia się bestia>
Desmond
Nie pamiętam,
Bym wzywał ciebie
Bestia
Sam przybyłem,
Na twoją prośbę,
Załatwię tą,
Która ciebie zraniła,
Desmond
Ruszaj zatem,
I nie karz mi czekać,
<Bestia znika, a Desmond zapada w sen>
Akt II
Scena I
<Mieszkanie Elleonory>
Elleonora
Nareszcie spokój,
Chwila ciszy,
Wkrótce też mój ukochany,
Wpadnie w moje ramiona,
I da mi wreszcie,
To co pragnę,
<bierze głęboki wdech>
Tyle złych doświadczeń,
Pozostawiam za sobą,
Alvin musiał się napracować,
By wreszcie zdobyć mnie,
<Śmieje się>
Ten Desmond był całkiem ciekawy,
Ale nie był tym jedynym,
Nie miał tego co Alvin,
<Pojawia się bestia>
Ktoś ty?
Co tutaj robisz?
Nie jesteś moim ukochanym,
Nie wiem czego ode mnie żądasz,
Jak w ogóle tutaj wszedłeś?
Drzwi tylko kluczem można otworzyć,
A nikt oprócz mnie
I mojego ukochanego,
Go nie posiada,
Bestia
Ja nie potrzebuję klucza,
Pan ciemności ma je wszystkie,
A na ciebie wydał wyrok,
Zgodnie z wolą swojego wyznawcy,
Nowego wyznawcy,
Który złożył u niego prośbę,
Prośbę dotyczącą ciebie
Elleonora
Jaką prośbę?
Nic nie rozumiem,
O czym ty w ogóle mówisz?
Czym zawiniłam?
Bestia
Dobrze wiesz co uczyniłaś,
Zgrzeszyłaś przeciw uczuciu,
Zabawiłaś się nim,
Użyłaś go,
W sposób, który jest niedopuszczalny,
Kara wreszcie ciebie dosięga,
Bo spowodowałaś cierpienie,
Elleonora
Powiedz mi,
Kogo skrzywdziłam?
Czego się dopuściłam?
Bestia
Doskonale wiesz co uczyniłaś,
Dopuściłaś do wojny dwóch przyjaciół,
I jeszcze chwilę temu,
Bawiło cię to,
Śmiałaś się z tego,
A teraz zapłacisz za to co uczyniłaś,
<Bestia wyjmuje miecz>
Pozdrowienia od Desmonda
<Bestia rozcina Elleonorze cały brzuch, uśmiercając ją>
Scena II
<Do mieszkania wchodzi Alvin>
Alvin
Co tu się dzieje?!
Kim jesteś?!
Co uczyniłeś mojej ukochanej?!
<Alvin pada na kolana>
Bestia
Otrzymała to na co zasłużyła,
I odesłana została do najgłębszej czeluści piekielnej,
Gdzie prośbie uczyni się za dość,
A ty, który sprzeniewierzyłeś się uczuciu,
Skończysz marnie,
Pomimo, że nie jesteś obarczony odpowiedzialnością,
Obietnicy stanie się za dość,
Desmond ujrzy konsekwencje,
Alvin
O czym ty mówisz?!
Co ma z tym wspólnego Desmond?
Bestia
Nieważne,
Teraz liczy się moja wola,
I wola me go pana,
<Bestia zabija Alvina>
Oto są nieprzewidziane konsekwencje,
Teraz widać dzieło zazdrości,
Desmond będzie zaskoczony,
<Bestia znika>
Scena III
<Desmond wyrywa się ze snu>
Desmond
Co to miało być?
Co ja właśnie doświadczyłem?
Czy to był sen?
A może to wszystko wydarzyło się na prawdę?
Nie wiem,
Nie mam pojęcia,
Cały zlany potem jestem,
Zimno mi,
<Bestia materializuje się w drzwiach mieszkania>
Bestia
Twoje życzenie zostało spełnione,
Ujrzałeś, jak się wypełnia na własne oczy,
Desmond
Ale miałeś tylko ją zabić,
Alvin był niewinny,
Nie zasługiwał na podzielenie jej losu,
Bestia
Byłeś ostrzeżony,
A nie posłuchałeś,
Śmierć kara tych,
Którzy chcą zaingerować w porządek świata,
A twoja kara dopełniła się tylko w połowie,
W odpowiednim czasie odczujesz ból,
Ból okropny,
Ból, którego się nie będziesz spodziewał,
Strach znów zajrzy tobie w oczy,
Śmierć uśmiechnie się,
A ty będziesz cierpiał,
Desmond
Co ja zrobiłem?
Mogłem tylko ja cierpieć,
A nie inni,
Mogłem dokonać żywota w tym hotelu,
Mogłem wtedy zagłębić nóż w swoje piersi,
Alvin mógł żyć
Bestia
Jeszcze się zobaczymy,
Mój pan polubił twój widok,
A bardziej twój ból,
Który jest muzyką dla jego uszu,
Zapamiętasz moje słowa,
Nigdy już nie zaśniesz w spokoju,
Twoje sumienie gryźć ciebie będzie przez lata,
Desmond
Zamilcz!
Zostaw mnie w spokoju!
Zgrzeszyłem przeciw światu,
I teraz muszę odpokutować,
Moje czyny zapamiętam,
Będą mnie dręczyć,
Ale zejdź z mych oczu Bestio!
Bestia
Jak sobie życzysz,
T r u p i e
<Bestia znika, a Desmond pada na kolana>
Desmond
Co ja też najlepszego narobiłem
Akt III
Scena I
<Od wcześniejszych wydarzeń mijają dwa lata, Desmond w swoim mieszkaniu, siedzi przy stole i czyta list>
Desmond
List,
Od Leny,
Przysiągłbym, że ta kobieta mnie kocha,
Ale nie jestem po prostu w stanie,
Sumienie wciąż kłuje moje serce,
Nie mogę już kochać,
Pomimo, że chcę,
Cnotliwszej osoby nigdy nie spotkałem,
W przeciwieństwie do Elleonory,
Jest ona prawdziwą pięknością,
Stara się mnie na duchu podnosić,
Każdego dnia stara się ze mną nawiązać kontakt,
Chociaż duchy przeszłości polują na mnie,
Staram się o tym nie myśleć,
Nie chcę spowodować kolejnej śmierci,
Nie chcę stracić kolejnej osoby,
Na której mi zależy,
Nie chcę cierpienia kolejnej, niewinnej duszy,
Nie zniósłbym siebie,
Gdyby jej coś się stało,
Chociaż muszę przyjść,
Zaprasza mnie na imprezę,
Mnóstwo osób ma na niej być,
I mnie według niej nie może zabraknąć,
Chyba nie mam innej opcji,
Niż się zgodzić,
I się tam udać,
Trochę zmierzyć się ze strachem,
Sprzeciwić się rozumowi,
Nie chcę jej sprawić przykrości,
Chociaż ostrożność muszę zachować,
<Desmond wstaje z krzesła i podchodzi do szafki, z której wyjmuje pistolet>
Od roku się z tobą nie rozstaję,
Będziesz mnie bronić,
A w ostateczności mnie skończysz,
Ostatnia moja droga ucieczki,
<Pistolet chowa za płaszcz i wychodzi z domu>
Scena II
<Przyjęcie w domu Leny, Desmond wchodzi do środka i zostaje przez dziewczynę przywitany>
Lena
Witaj Desmondzie,
Szczerze,
Nie spodziewałam się,
Że zaakceptujesz zaproszenie,
Cieszę się, że wreszcie opuściłeś mieszkanie,
Wyglądasz coraz gorzej,
Powinieneś usiąść może,
Ja wkrótce do ciebie dołączę,
Muszę się zająć też innymi gośćmi
<Desmond bez słowa odchodzi w stronę sofy, w rogu domu, siedzi na niej Rafael i Simeon>
Desmond
Czy można się dosiąść
Rafael
Oczywiście,
Dawno ciebie nie widziały moje oczy,
Myśleliśmy, żeś martwy Desmondzie,
Simeon
Opowiadaj co robiłeś,
Przez ten cały czas,
Desmond
Nic istotnego,
Ani interesującego,
Sporo pracy miałem,
Simeon
Wyglądasz okropnie,
Bez urazy oczywiście,
Ale byś wreszcie zaczął z nami wychodzić,
Zawsze byłeś tym najweselszym w grupie,
Rafael
Lena się bardzo o ciebie martwiła,
Tak właściwie to zastanawialiśmy się,
Co ciebie zatrzymuje w domu,
Simeon
Wiedzieliśmy o twoim zauroczeniu,
O tym co czułeś do Elleonory,
Wiedzieliśmy, że bardzo to przeżywałeś,
A potem Elleonora i Alvin,
Zostali znalezieni martwi,
Ich wnętrzności były całe powyszarpywane,
Zbiera mi się na mdłości,
Gdy o tym myślę,
Wolałbym to zapomnieć
Desmond
Ja też,
Słyszałem o tym co się stało,
Zastanawia mnie ta sprawa,
<Desmondowi zaczyna cieknąć krew z nosa>
Simeon
Desmondzie!
Czy wszystko w porządku?
Krew tobie cieknie z nosa!
Desmond
To nic takiego
<Desmond spada z sofy>
Rafael
Co się dzieje?!
Desmondzie!
Czy wszystko w porządku?
<Bestia materializuje się przed Desmondem>
Bestia
Nadszedł czas zapłacić
Desmond
A więc tak to się skończy
Rafael
Kim on jest?
Wziął się z znikąd,
<Wbiega Lena>
Lena
Desmondzie!
Co tu się dzieje?
I kim jest ten człowiek?
Bestia
Mylisz się,
Ja nie jestem człowiekiem,
I nie przybyłem po was,
Tylko po duszę tego idioty,
Desmond
Leno!
Uciekaj!
Wszyscy uciekajcie!
On zabije was wszystkich!
<Goście krzyczą, pozostaje tylko Lena, Simeon i Rafael>
Simeon
Nie zostawimy ciebie w potrzebie
Bestia
Zatem nie pozostawiacie mi wyboru
<Bestia wyciąga miecz>
Ty zginiesz pierwszy,
A potem zginie kobieta,
Desmond wszystkiemu się przyjrzy,
I zobaczy do czego doprowadził,
Desmond
Nie waż się ich tknąć!
<Bestia rzuca się na Simeona, i gdy ma go zabić, to Desmond podrywa się z podłogi, i zasłania go swoim ciałem>
Bestia
Zatem walczysz,
Czuję twojego ducha,
Twoja dusza płonie ze złości,
Widzę, że czegoś się nauczyłeś,
Lena
Desmondzie!
Czy wszystko w porządku?
Powinieneś uciec!
Jesteś ranny!
Desmond
Uciekajcie wy!
To moja sprawa,
I nie chcę, by ktoś ponownie przeze mnie ucierpiał,
<Desmond wyjmuje pistolet i strzela, Bestia robi unik i ponownie rzuca się z mieczem na mężczyznę>
Jeżeli masz mnie zabić,
To zabij mnie,
Dopełni się twoje słowo,
Ale nikt więcej nie ucierpi,
To sprawa pomiędzy nami i plugawcem Raegenherem,
Bestia
Masz szczęście,
Zrozumiałeś swój błąd,
Złamałeś tym samym klątwę,
Rzuconą na ciebie,
Poprawiłeś się i teraz nie dosięgną ciebie konsekwencję,
<Bestia cofa się>
Mam nadzieję, że już się nie spotkamy
<Lena podbiega do Desmonda>
Lena
Desmond!
Jeżeli przeżyjesz tą ranę,
Będziesz miał sporo do tłumaczenia,
<Podbiegają Rafael i Simeon, podnoszą rannego Desmonda>
Desmond
Zrozumiałem, gdzie popełniłem błąd,
Trzymałem urazę,
A powinienem ją przebaczyć,
I iść dalej w pokoju,
Mogę nareszcie żyć dalej,
Moja dusza jest wolna,
Mogę wreszcie wypowiedzieć te słowa,
Leno!
Kocham cię!
"Najstarszym i najsilniejszym uczuciem znanym ludzkości jest starch, a najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym" - H.P.Lovecraft
- tcz
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 3358
- Rejestracja: 30 maja 2018, 22:34
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Złotych Pietruch: 9
- Srebrnych Pietruch: 3
- Brązowych Pietruch: 6
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Re: Nie będę drugim Werterem
AwertyPL,
Przesadziłeś z rozmiarem tego tekstu. Poza tym, zrób z nim porządek (odstępy, zapis dialogowy).
Zniechęca do czytania w tej postaci.
Przesadziłeś z rozmiarem tego tekstu. Poza tym, zrób z nim porządek (odstępy, zapis dialogowy).
Zniechęca do czytania w tej postaci.
Ostatnio zmieniony 02 kwietnia 2024, 19:57 przez tcz, łącznie zmieniany 2 razy.
Tadeusz
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 6005
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Nie będę drugim Werterem
Sztuka w trzech aktach.
Zapis didaskaliów w dramatach jest inny niż w powieściach. Nie jestem w tym specjalistką, choć parę sztuk w życiu przeczytałam.
Można jednak zmniejszyć odległość między wersami.
Co do tekstu nie mogę się wypowiedzieć, bo nie dotrwałam do końca. Nie wciągnęło mnie.
Pozdrawiam
Zapis didaskaliów w dramatach jest inny niż w powieściach. Nie jestem w tym specjalistką, choć parę sztuk w życiu przeczytałam.
Można jednak zmniejszyć odległość między wersami.
Co do tekstu nie mogę się wypowiedzieć, bo nie dotrwałam do końca. Nie wciągnęło mnie.
Pozdrawiam
Re: Nie będę drugim Werterem
Będę musiał go mocno edytować. Próbowałem go w formie dramatu napisać, ale widocznie nie wygląda to najlepiej, więc przerobię to na powieść, w ciągu paru dni powinienem to naprawić.
"Najstarszym i najsilniejszym uczuciem znanym ludzkości jest starch, a najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym" - H.P.Lovecraft
- Dany
- Administrator
- Posty: 19842
- Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 4
- Srebrnych Pietruch: 9
- Brązowych Pietruch: 11
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 24
Re: Nie będę drugim Werterem
Faktycznie, źle się czyta: długi, rozstrzelony szalik, wszystkie wersy zaczynają się dużą literą - zniechęca do czytania.
Ponieważ autor zdecydował się, uporządkować, przerobić tekst, ten przenoszę do Archiwum wersji roboczych.
Ponieważ autor zdecydował się, uporządkować, przerobić tekst, ten przenoszę do Archiwum wersji roboczych.
Oczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.