Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303

Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga

Rozpoczynamy nowy konkurs o Złotą Pietruchę w temacie - "psota"

Nasłuchiwanie pod wodą

Tutaj wstawiamy teksty (nie wstawiamy obrazków). Mamy kilkanaście dni na ewentualne poprawki. Później tekst jest przenoszony do właściwego działu lub czeka dalej na wprowadzenie niezbędnych poprawek. Maksymalny czas na wniesienie zmian wynosi 1 miesiąc. Następnie, w przypadku braku poprawek, utwór jest przenoszony do archiwum, gdzie będzie przechowywany przez rok.
(Emotikony przy tytule, zarezerwowane są do utworów konkursowych. Czerwony oraz podobne kolory tekstu, są zarezerwowane na potrzeby redakcji.)


Moderator: Redakcja

Regulamin forum

Tutaj wstawiamy teksty (nie wstawiamy obrazków). Mamy kilkanaście dni na ewentualne poprawki. Później tekst jest przenoszony do właściwego działu lub czeka dalej na wprowadzenie niezbędnych poprawek. Maksymalny czas na wniesienie zmian wynosi 1 miesiąc. Następnie, w przypadku braku poprawek, utwór jest przenoszony do archiwum, gdzie będzie przechowywany przez rok.
(Emotikony przy tytule, zarezerwowane są do utworów konkursowych. Czerwony oraz podobne kolory tekstu, są zarezerwowane na potrzeby redakcji.)

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Nasłuchiwanie pod wodą

Post autor: Gelsomina »

Teraz

Usłyszałem kroki, lekkie i ostrożne, przerywane zbyt długimi momentami ciszy. Anna poruszała się tak, jakby wchodziła na zamarzniętą taflę jeziora. Z jednej strony chciała zaznać przyjemności ślizgania się po lodzie, z drugiej paraliżowała ją obawa, że do uszu dotrze charakterystyczny trzask, a wtedy na ucieczkę może być za późno. Anna ryzykowała, lecz nie chciałem, żeby zawróciła; mogliśmy przecież już nigdy się nie spotkać. Rozdygotane dłonie wcisnąłem między uda…

Czy zadowoliłoby mnie to, co do tej pory zgromadziłem w pamięci?

Zapach...

Rano, kiedy siadała do śniadania, pachniała pomarańczami i miodem. Gdy w pośpiechu wychodziła do pracy, pozostawiała po sobie zapach dopiero co rozkwitającego bzu i ledwie wyczuwalny – cytryny. Ulatniały się powoli i wracały zawsze, gdy je przywoływałem – jeszcze bardziej intensywne; pobudzały tęsknotę i pożądanie. Wielokrotnie woń bzu mieszała się z ciężkim, wręcz oszałamiającym, zapachem jaśminu i piżma. Nie pasował do niej, nie lubiłem go, bo przypominał kobiety z przeszłości, a chciałem mieć w głowie tylko Annę.

Barwę głosu...

Gdy mówiła do mnie, w tonie wybrzmiewał optymizm, sympatia, ale też współczucie. To ostatnie odrzucałem, w myślach zastępując seksowną chrypką przeznaczoną dla Huberta. Ostatnio jednak w głosie Anny coraz częściej słyszałem coś, co dawało nadzieję – nutkę zainteresowania zabarwionego zakłopotaniem, czułością.

Dotyk…

Położenie dłoni na ramieniu – delikatne jak pierwsza kropla deszczu i jednocześnie pozbawiające na chwilę oddechu. Przypadkowe, prawie niezauważalne, otarcia przy mijaniu się, sprawiały, że po chwili czułem ciepło w całym ciele i podniecenie, którego nie chciałem okiełznywać. Cały czas byłem pobudzony, bliski orgazmu, jednocześnie oddalony od niego tak, że aż bolało. Tylko Anna mogła uwolnić mnie od bólu.

Słyszę odgłos jej kroków i wiem, że nadal się waha; jeśli zawróci, wezmę ze sobą to, co mi bezwiednie ofiarowała – zapach, głos, dotyk... Zapowiedź tego, co nigdy nie nastąpi. Mało, lecz wystarczająco na tyle, bym chciał żyć daleko od tej Anny, która należy do kogoś innego, blisko tej, która nadal będzie sprawiała mi rzeczywisty ból, zajmując miejsce jedynie w wyobraźni, pamięci. Zamiast wyjść naprzeciw, czekam na kolejny krok. To Anna musi zdecydować.


Wcześniej

– Słuchaj, stary, udało się. Dostałem tę rolę, słyszysz?!

W głosie Huberta wibrowały radość i duma.

– Ej, Łukasz, nie cieszysz się? Będę sławny, będę zarabiał krocie!

Takich propozycji nie można odrzucać. Jasne, że się cieszyłem. Nareszcie ktoś zauważył talent Huberta, dał mu szansę. Teraz wyjdzie z cienia. Pragnął tego, a ja… pragnąłem jego żony.

– Kiedy wyjeżdżacie? – spytałem, próbując zachować spokój.

– Za dwa tygodnie rozpoczynamy zdjęcia – oznajmił. – Chyba nie jesteś zazdrosny, brachu? To nie moja wina, że...

Uniosłem otwartą dłoń. Nie mogłem pozwolić, by mówił dalej. To prawda, zazdrościłem mu... tych pełnych śmiechu wieczorów, które prawie zawsze przeobrażały się w namiętne noce. Nawet muzyka nie zagłuszała jęków, westchnień, krzyków. Zazdrościłem mu przekomarzań, a nawet gwałtownych kłótni, banalnych wypadów do kina. Zazdrościłem mu Anny. Tej Anny, która znikała z nim w sypialni, ale też tej, która krzątała się rankiem wokół stołu i połami szlafroka delikatnie muskała moje udo. Wyobrażałem sobie, że szlafrok jest atłasowy i biały. Biel – symbol niewinności. Na początku każdego dnia odbierałem Annę tak, jakby właśnie urodziła się dla mnie, jakby nikt wcześniej jej nie dotykał, nie całował…

– Będziesz musiał kogoś zatrudnić. Jeszcze dzisiaj damy ogłoszenie.

– Nie. Dam sobie radę – zaprzeczyłem gwałtownie.

– Wątpię.

– Dam radę – powiedziałem, ucinając dalszą dyskusję.

– Okej, okej, jak chcesz. Będziemy w ciągłym kontakcie, brachu.

– Jasne.



Teraz

Kroki ucichły, zamarłem. Wyobraziłem sobie, że Anna stoi tuż pod drzwiami. Jej ręka uniesiona nad klamką lekko drży. Słyszę przyspieszony oddech, widzę poruszane w jego rytmie drobne piersi, zarysowujące się pod cienkim materiałem sukienki. Jestem pewien, że Anna ma na sobie sukienkę, zwiewną, może zieloną, na ramiączkach. Tak bardzo chciałbym ją zsunąć, że pod opuszkami już czuję gładkość materiału i skóry. Zaciskam dłonie, jakbym chciał na zawsze zamknąć w nich ciepło Anny, choć może nigdy go nie zaznam, nie tak, jakbym chciał.

Jeszcze ma wybór.

Buzują we mnie emocje – od strachu, poprzez ekscytację i pożądanie, do radości, że tylko kilka ruchów dzieli nas od siebie. Nawet jeśli Anna nie naciśnie klamki, nie pchnie drzwi, będę wiedział, że chciała, przez chwilę, ale chciała. Zrozumiem jej decyzję. Muszę. A jeśli Anna przekroczy próg tylko po to, by zapytać, czy czegoś potrzebuję? Przecież robi tak prawie codziennie. Nie. To byłoby okrutne. Zabrałoby mi nadzieję, że nie jestem dla niej tylko bratem męża, ciężarem, który wzięli na swoje barki. Z tym się nie pogodzę. Co robić? Nie mogę pozwolić jej tu wejść. Wstaję z fotela, a wtedy słyszę leciutkie skrzypienie i już wiem, że jest za późno. Weszła.

– Łukasz...

Przemówiła szeptem, łagodnie i to paradoksalnie wzmogło mój strach, zabrzmiało tak, jakby zaraz miała wyznać coś strasznego. Tak boję się tego, co powie, że mam ochotę zatkać uszy i krzyczeć. Jak małe dziecko.

– Łukasz... Nie wyjadę.

Kiedy czuję ręce Anny na ramionach, wiem, że i tak nigdzie bym jej nie puścił.


Wcześniej

Spojrzałem na wyświetlacz z niechęcią. Matka. Dzwoniła tylko po to, by przypomnieć mi, że dziś jest ten wielki dzień, w którym poznamy kolejną panienkę mojego brata. Ile ich było… Cztery? Pięć? Z każdą rozstawał się po miesiącu, góra dwóch; każdą jednak przedstawiał nam jako tę jedyną.
Matka była podekscytowana, więc nie chcąc psuć jej humoru, zacząłem odgrywać rolę wspaniałego, kochającego syna i brata.

– Zaraz przyjadę, mamo. Dla twojego sernika jestem gotów na wszystko.

Pierwsze uderzenie pozbawiło mnie tchu, po drugim wpadłem w ciemność… i do tej pory tam tkwię.

Dziewczyny brata pamiętam tylko przez pryzmat seksu, bo bardzo szybko trafiały do mojego łóżka, udowadniając, że od początku właśnie tego chciały. Traktowały Huberta jak ścieżkę, która prowadziła do mnie. Po czasie zrozumiałem, dlaczego brat ułożył sobie życie dopiero wtedy, kiedy byłem bliski śmierci. Przestał być w cieniu i nareszcie zauważył, że jest równie dobry, a nawet lepszy. A ja zmieniłem się w godną pożałowania istotę – taki młody, taki zdolny, przystojny… ech, jaka szkoda, że go to spotkało – szeptano.

Gdy wyszedłem ze szpitala, chciałem tylko jednego – odciąć się od ludzi. Nie licząc kontaktu z bratem, jego żoną, a także przez jakiś czas ze sztabem rehabilitantów i lekarzy, traktowanych przeze mnie jako zło konieczne, to życzenie zostało spełnione. Nie potrzebowałem współczucia, bo sam wystarczająco ubolewałam nad swoim losem. Wprost tonąłem w rozpaczy i nienawiści do tych, którzy doprowadzili mnie do takiego stanu, zniszczyli zdrowie, karierę… wszystko. Do tej pory pozwalałem rządzić sobą samouwielbieniu. Byłem najlepszy, osiągnąłem dużo i nie wątpiłem, że osiągnę o wiele więcej. Dziś chce mi się rzygać, gdy pomyślę, jakim byłem zarozumiałym dupkiem. Pragnąłem widzieć w oczach innych podziw i zazdrość, nawet w oczach brata. Nie przypuszczałem, że sam mu będę zazdrościć; nie pracy z genialnym reżyserem, ale miłości kobiety. W głębi duszy nadal jestem tym samym dupkiem, który chce mieć ostatnie słowo.


Teraz

Budzi się niecierpliwość, zaczynam coraz śmielej błądzić dłońmi po ciele Anny. To, co odkrywam, zaskakuje mnie. Zastygam w bezruchu.

– Wiedziałam.

Odpycha mnie. W jej głosie słyszę zrezygnowanie, rozpacz, ból…

– Anno.

– Spodziewałeś się ciała modelki. Tylko do takich jesteś przyzwyczajony, takimi się otaczałeś.

– Anno…

Robię krok do przodu.

– Pomyliłeś się, zawiodła cię wyobraźnia. Cóż, bywa.

Anna parska śmiechem. Wiem, że to sztuczny, wymuszony śmiech. Chcę ją przytulić, wyciągam ręce, wtedy słyszę, że Anna kieruje się do drzwi. Tym razem muszę coś zrobić, muszę ją zatrzymać, pomóc podjąć decyzję.

– Nie odchodź! Chcę cię nareszcie zobaczyć.

– Przecież jesteś…

– Ślepy. Tak, ale moje dłonie widzą. Pozwól im.

– Twoja reakcja świadczy, że już wystarczająco zobaczyły. Nie jestem w twoim typie. Nie wiem, dlaczego myślałam inaczej. Nie wiem. Łudziłam się.


Wcześniej

Wszystkie kobiety, z którymi spałem, były szczupłe, długonogie, piękne i zadbane. Idealne, przynajmniej z wyglądu. Reszta nie miała dla mnie znaczenia; w przeciwieństwie do Huberta nie szukałem żony, drugiej połówki jabłka, jak powtarzała mama, uśmiechając się tajemniczo. Wręcz przeciwnie, śmieszyły mnie takie poszukiwania, i może dlatego, uwodząc jego dziewczyny, chciałem udowodnić, że pogoń za miłością nie ma sensu. Myślałem, że go ratuję przed popełnieniem błędu związania się z kimś, kto na to nie zasługuje. Uważałem, że powinien być mi wdzięczny do końca życia; teraz wiem, że go raniłem, na dokładkę odczuwając przy tym satysfakcję. Triumfowałem. Zawsze. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego u mnie zamieszkał, otoczył opieką, dlaczego pozwolił, by jego żona czytała mi książki, siedząc przy łóżku prawie każdego wieczora… Co prawda jestem dziś tylko godnym współczucia niewidomym człowiekiem, z twarzą i ciałem pooranym bliznami, lecz kiedyś byłem tylko złym człowiekiem i najgorszym bratem, jakiego można sobie wyobrazić. Czy to, co się stało, coś we mnie zmieniło? Nie wiem… Pożądam Anny, chcę jej dotykać, tulić, całować, docierać językiem do najintymniejszych miejsc. Wiele razy wyobrażałem sobie, że to ona mnie pieści – gładzi smukłą dłonią brzuch, później obejmuje penisa; że pochyla się nad nim i już po chwili czuję wilgoć, w którą go zagłębia. Najbardziej jednak pragnę, by po prostu przy mnie była, rozmawiała, śmiała się, opowiadała ze szczegółami, jak jej minął dzień. Czy to jest właśnie miłość? Nigdy wcześniej nie czułem potrzeby bliskości innej niż seks. Kobieta równała się seks, krótkotrwała przyjemność, dobrze wykorzystane piękno, żegnane rano bez żalu, nawet z ulgą. Tym razem musiałem mieć wszystko, co dotyczyło Anny, nie obchodziło mnie, że znów skrzywdzę brata. Nie! Obchodziło. Mimo to chciałem to zrobić. Tylko czy Anna wybaczy mi ten moment zawahania?

– Anno, zmieniłem się.

– Właśnie to udowodniłeś.

Rozżalenie w głosie próbowała schować pod sarkazmem.

– Hubert ma rację. Dla ciebie liczy się tylko wygląd.

– Liczył. Teraz jestem ślepy.

Poczułem łaskotanie w gardle, lecz nie mogłem sobie pozwolić na wybuch śmiechu. Anna mogłaby go wziąć do siebie, a wtedy skreśliłaby mnie na dobre. Z trudem zdusiłem ten śmiech z samego siebie i powiedziałem:

– Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Brałem to, co dawało mi życie. W moim otoczeniu kobiety były…

– Jakie? Szczupłe. Piękne. Tak? To chciałeś powiedzieć?

– Też. Ale, czy ma to jakiekolwiek znaczenie, jeśli żadnej z nich nie kochałem?

Milczała. Ile bym dał za to, żeby zobaczyć jej wyraz twarzy, oczu… Milczała, więc musiałem mówić dalej, przekonać, że jest dla mnie najważniejsza, że jestem gotów o nią walczyć, że ją kocham.

– Kocham twój zapach, głos, śmiech, pozwól mi poznać i pokochać twoje ciało.

– Próbowałam.

Poczułem chłód i przestraszyłem się, że tracę szansę na szczęście. Bo bycie z Anną było szczęściem, już tylko przebywanie w jej pobliżu nim było. Co teraz? Zacząłem żałować, że nie zmiażdżyli mi dłoni, że nie odebrali, oprócz wzroku, czucia w palcach, żałowałem, że jestem skurwysynem, któremu tylko wydaje się, że kocha, a nadal myśli fiutem. Nie! Nie wydaje mi się.

– Kocham cię, Anno.

Żadnej odpowiedzi. Jedynie westchnienie, długie i przejmujące.

– Przepraszam, Anno, przepraszam.

– To ja kocham ciebie – powiedziała nagle. – Nie Huberta, tylko ciebie. Potrafisz słuchać, masz w sobie dobro, ciepło. Ufałam ci. Ufam… Od nikogo nie dostałam tyle uwagi, z nikim nie śmiałam się tak po prostu, tak z niczego, z nikim nie rozmawiałam tak szczerze.

– A z Hubertem?

– Udajemy.

– Nie rozumiem.

– Udajemy miłość.

– Nadal nie rozumiem.

– Usiądźmy.

Zbliżała się, jej zapach, z sekundy na sekundę intensywniejszy, oszałamiał; wsunęła dłoń pod moje ramię. Ten niby nic nieznaczący dotyk, który ktoś stojący z boku mógłby nazwać koleżeńskim, dla mnie zmienił się w erotyczną historię tatuowaną na skórze. Ciepło bijące od palców Anny, jej coraz szybsze tętno, coraz silniejszy uścisk sprawił, że całkowicie zawładnęła mną żądza. Instynktownie położyłem dłoń na dłoni Anny, odwzajemniając uścisk. Mocno. Bardzo mocno. Anna syknęła z bólu. Wtedy przyciągnąłem ją do siebie, zamykając w ramionach.

Zapragnąłem, żeby wrócił Hubert i zobaczył nas obejmujących się, drżących, będących na granicy ekstazy i płaczu.

Anna zaczęła mnie całować. Łapczywie, namiętnie, rozpaczliwie… Odwzajemniałem każdy pocałunek, jednocześnie wodząc dłońmi po plecach Anny, po krągłych biodrach i jędrnych pośladkach. Słysząc ciche pojękiwania, stałem się natarczywy; zadarłem jej sukienkę i wsunąłem dłoń między uda, palcem odchyliłem majtki; zacząłem przesuwać po wilgotnych, miękkich wargach. Drugą ręką, poprzez miękki brzuch, zawędrowałem do piersi, dużych, ciężkich, które pod moim dotykiem nabrzmiewały jeszcze bardziej. Nie wytrzymałem. Zareagowałem jak gówniarz po raz pierwszy kochający się z kobietą. Krzyknąłem, przyciągając Annę jeszcze mocniej do siebie. Po chwili płakałem w jej ramionach, płakałem ze szczęścia. Nie było mi wstyd, bo przecież nie mogłem nad tym zapanować, nie chciałem. Anna pociągnęła mnie na łóżko, rozebrała, nie spiesząc się i nie szczędząc przy tym pieszczot i pocałunków. Wiedziałem, że doznała spełnienia, choć nie wydała z siebie krzyku, jaki prawie co noc atakował moje uszy, wzbudzając zazdrość. Nawet w tej chwili… Zdusiłem to uczucie. Seksu z Anną nie mogłem porównać do seksu z jakąkolwiek inną kobietą. Może dlatego, że nigdy nikogo nie pragnąłem tak mocno jak Anny, na nikogo nigdy tak długo nie czekałem… A może dlatego, że tylko ją kochałem.

Leżeliśmy, milcząc. Jedynie nasze oddechy zdradzały, ilu emocji przed chwilą doświadczyliśmy. Zacząłem wodzić palcami po twarzy Anny, odgarnąłem z czoła kilka wilgotnych kosmyków, dotknąłem pełnych policzków i kształtnego nosa. Na dłużej zatrzymałem się przy ustach. Wyczułem, że choć są wąskie, mają ładny kształt. Zacząłem je pieścić, lekko ciągnąć, ugniatać, nawilżać śliną, którą zebrałem z języka Anny. Intymność tego momentu zachowam w pamięci na zawsze.

– Zostaniesz – szepnąłem.

– Chcę, ale…

– Boisz się reakcji Huberta. Ja też. Bo po raz pierwszy martwię się, że będzie cierpiał. Nigdy przedtem mnie to nie obchodziło.

– Nie chodzi o niego, chodzi o ciebie.

– Zniosę jego nienawiść. Wiem, że tym razem mi nie wybaczy. Ja bym nie wybaczył.

– Mylisz się. On nigdy ci nie wybaczył.

– Zaopiekował się mną. Po tym wszystkim, co mu zrobiłem.

– Zrobił to tylko na prośbę matki. Farsę z małżeństwem odgrywał już tylko dla siebie.

– Dla matki? Przecież ona nawet nie chce mnie widzieć.

– Bo to ją przerosło. Widok ciebie takiego… takiego odmienionego jest dla niej ponad siły.

– Nie tłumacz jej. Zostawmy to.

Przyznała mi rację, po czym zamilkła. Też się nie odzywałem, czekając, aż zacznie mówić dalej. Słuchałem jej oddechu, który próbowała uspokoić. Wiedziałem, że jest bardzo zdenerwowana. Zaschło mi w gardle ze strachu, z trudem opanowałem odruch, by zasłonić Annie usta dłonią, nie pozwolić wyznać, że była moja tylko na chwilę, że zostanie z Hubertem. Przełknąłem ślinę.

– Wynajął mnie miesiąc przed twoim wypadkiem. Na początku nie chciałam się zgodzić na odgrywanie roli jego ukochanej, ale suma, jaką zaproponował, zrobiła swoje. Pomyślałam, że to moja szansa, że nareszcie będę mogła zrobić coś dla siebie, zmienić wygląd, choć trochę, choć na krótko… Nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy twoją reakcję na mój widok. Do tej pory Hubert przyprowadzał jedynie dziewczyny idealne, a ja… jestem po prostu brzydka i gruba. Wasza matka, gdy mnie zobaczyła, nie potrafiła ukryć zaskoczenia, zresztą chyba nawet się nie starała. Przed nią też odgrywaliśmy role śmiertelnie zakochanych. – Anna parsknęła krótkim śmiechem przyprawionym goryczą. – Myślę, że nie dała się nabrać. Patrzyła na mnie z pogardą i z politowaniem. Powinnam być do takich spojrzeń przyzwyczajona, jednak nie jestem. Zawsze sprawiają mi ból, choć staram się za wszelką cenę tego nie okazywać.

Instynktownie poszukałem jej dłoni i ścisnąłem drżącymi palcami, czekając na odwzajemnienie uścisku, co po chwili nastąpiło. Poczułem ulgę.

– Wtedy zadzwonił telefon. Twoja matka odebrała, wciąż patrząc na mnie z ironicznym uśmiechem, który zaczął powoli spełzać z jej ust. Wykrzywiły się w brzydką podkówkę. Zbladła. Czułam satysfakcję do chwili, gdy dowiedziałam się, co spowodowało taką reakcję, ogarnęło mnie wtedy tylko współczucie. Chciałam pomóc, być przydatna, zdjąć z niej część bólu. Zawsze taka byłam. Empatyczna, wrażliwa. Byłam jak pies, który kopnięty przez jednego człowieka, natychmiast łasi się do drugiego.

Uścisk zelżał, by po chwili wrócić ze zdwojoną siłą.

– Ta cała farsa miała być dla ciebie. Hubert był ciekawy, czy nie zawahasz się uwieść takiego brzydactwa, by udowodnić kolejny raz swoją wyższość. Postanowił, że jeśli tak zrobisz, wyjawi ci prawdę i nareszcie to on będzie górą; zadrwi z ciebie. Gdy trafiłeś nieprzytomny do szpitala, cały plan stracił sens. Przynajmniej tak myślałam. Kiedy Hubert dowiedział się, że odzyskałeś przytomność, lecz straciłeś wzrok, odnalazł mnie i zaproponował kontynuację tej szalonej gry. Chciał zakpić z kaleki. Tak cię nazywa, kiedy schodzisz z zasięgu głosu. Kaleką, żywym trupem, Frankensteinem. Odgrywałam rolę kochającej żony, kobiety pięknej i zmysłowej, pewnej siebie, lekkiej jak piórko… W końcu zaczęłam wierzyć, że naprawdę nią jestem. A wiesz dlaczego?

Oszołomiony zdołałem jedynie pokręcić głową.

– Dlatego, że czułam, że ty w to wierzysz. Widziałam twoje zainteresowanie, reakcje na mój dotyk, głos. Nareszcie komuś się spodobałam, ktoś mnie pragnął. To było wspaniałe uczucie. Nawet nie zauważyłam, kiedy współczucie, jakim cię darzyłam, ustąpiło miejsca zauroczeniu, a później miłości. Wieczory, gdy czytałam ci książki, były najpiękniejszymi chwilami w moim życiu. Nie chciałam już udawać, a nawet nie byłam w stanie. Hubert zauważył, co dzieje się między nami. Na to właśnie czekał. Kazał mi do ciebie przyjść, pozwolić na dotyk, żebyś nie miał złudzeń, kogo pragnąłeś, może nawet kochałeś… Jego nieczuły brat nareszcie kogoś obdarzył miłością, zrzucił pancerz, dając tym samym możliwość zranienia. Wiedział, że w wyobraźni stworzyłeś sobie mój idealny obraz. A o to mu przecież chodziło. Chciał, żebyś przeżył rozczarowanie, a później został tu sam. Miałam odejść tego samego dnia, kiedy on wyjedzie. Powinnam wcześniej…

Odniosłem wrażenie, jakbym odgrywał rolę, znów byłem aktorem, który trzyma się wymyślonego przez kogoś scenariusza. To nie działo się naprawdę.

– Mówił, że uwielbia patrzeć, jak jego niegdyś idealny brat, pożądany przez najpiękniejsze kobiety, ślini się do grubego, obleśnego babska. Poniżał mnie, jednak nie odeszłam. Przestało zależeć mi na pieniądzach, zaczęło zależeć na tobie. Nawet jeśli teraz mnie znienawidzisz, każesz odejść, wiem, że było warto.

– Byłem pewien, że kochasz Huberta, a przynajmniej kochałaś.

– Nigdy.

– A namiętne noce? – spytałem, znów czując narastającą zazdrość. Boże, ile było we mnie zakłamania! Przecież do tej pory nigdy nie łączyłem seksu z miłością, więc dlaczego sądziłem, że Anna robi inaczej?

– To nie byłam ja.

Zapachy perfum, głośniejszy śmiech, krzyki rozkoszy, zdecydowane kroki… inna kobieta. Dałem się nabrać. Znów zacząłem drżeć, tym razem od powstrzymywanego śmiechu. Po kilkusekundowej walce, przegrałem.

Anna błyskawicznie uwolniła dłoń z mojego uścisku, po czym poczułem chłód w miejscach, gdzie stykały się nasze ciała. Dotarł do serca, do głowy. To było przeszywające uczucie, uczucie straty.

– Nie odchodź! – krzyknąłem.

– Śmiałeś się ze mnie.

– Nie. Śmiałem się z Huberta i z siebie. Jesteśmy tak samo śmieszni, jak żałośni.

– Co teraz?

Rozczuliła mnie niepewność w jej głosie. Pogładziłem miejsce obok siebie, zbierając dłonią pozostawione przez Annę ciepło.

– Za niecałe pół godziny przyjedzie Hubert.

– Ten akt należy do nas – powiedziałem.

– Co masz na myśli?

– Do tej pory trzymaliśmy się scenariusza, który napisał mój brat, ale zakończenie wymyślimy sami.

– Jakie ono będzie?

– Szczęśliwe. Dla wszystkich.

Ubraliśmy się. Nasłuchiwałem… Na odgłos klucza w zamku ruszyłem do przedpokoju. Drogę znałem na pamięć, mimo to uderzyłem biodrem o szafkę na buty, zachwiałem się, lecąc całym ciężarem w stronę drzwi.

– Ej, brachu, co jest? Aż tak za mną tęskniłeś?

Uczepiłem się go z całej siły, wpiłem palcami w ramiona, mówiąc:

– Mogłem przelecieć Annę.

– I co ci przeszkodziło? – Spróbował oderwać moje ręce od siebie. Nie pozwoliłem na to.

– Ona jest…

– Nie podoba ci się? Do moich poprzednich dziewczyn jakoś nie miałeś zastrzeżeń.

Zaczął wychodzić z roli dobrego brata.

– Ona jest piękna, pełna wdzięku, wartościowa. Nie mógłbym jej po prostu przelecieć. My się kochaliśmy.

– Na pewno mówisz o tej Annie?

Drwina, z jaką to powiedział, sprawiła, że miałem ochotę go uderzyć, jednak tylko odepchnąłem.

– Odzyskujesz siły, brachu. To dobrze, bo będziesz ich potrzebował. W końcu za kilka dni zostaniesz tu sam jak palec.

– Nie. Anna zostanie ze mną.

– Która? – Zaniósł się krótkim, szyderczym śmiechem. – Swoją drogą myślałem, że jesteś bardziej spostrzegawczy. – Znów zarechotał. – Spostrzegawczy? Czy ja powiedziałem spostrzegawczy? Wybacz, brachu, nie powinienem – drwił dalej.

– Od początku wiedziałem, że są tu dwie kobiety – skłamałem. – Ale tylko jedną kocham i tylko ona ze mną zostanie.

– To może jeszcze wiesz, kim jest ta druga?

– To mnie nie obchodzi – stwierdziłem i w tym samym momencie poczułem ciężki zapach piżma.

– A powinno. To przez nią jesteś ślepy jak kret.

– Przestań. – Kobieta, która to powiedziała, miała niski, nieco chrapliwy głos. – To już i tak za daleko zaszło.

– Niech się nareszcie dowie, komu zawdzięcza swój los.

Pomyśleć, że jeszcze kilka minut temu byłem przekonany, że to ja zacząłem pociągać za sznurki. Teraz prawie wpadłem w popłoch. Na szczęście za mną rozległy się znajome kroki, a po chwili trzymałem w dłoni wilgotną dłoń Anny, mojej Anny. Nabrałem powietrza, po czym powoli je wypuściłem, jednocześnie wyzwalając się z uczucia niepokoju. Najważniejsze było to, że miałem obok ukochaną osobę, nie chciałem już niczego wyjaśniać. Jedyne, czego teraz pragnąłem, to zostać z Anną sam na sam i zapomnieć, że kiedykolwiek braliśmy udział w przedstawieniu wyreżyserowanym przez mojego brata.

– Wyjdź, Hubert.

– Wyjdę, tyle że nie sam. Obie pójdą ze mną.

– Zrozum nareszcie, że twój plan się nie powiódł. Wyjdź. – Zaczęły mi drżeć kolana. Gdyby nie obecność Anny, jej silnego ciało obok mojego, upadłbym. – Rozejdźmy się w zgodzie. Jedź na podbój świata. – Spróbowałem wykrzywić usta w uśmiechu.

– Pojadę bez twojego błogosławieństwa, lecz najpierw mnie wysłuchasz.

– Nie rób tego. Nie taka była umowa. – Głos kobiety stał się jeszcze bardziej zachrypnięty. Zacząłem gorączkowo szukać w pamięci, skąd go znam.

Usłyszałem, że Hubert skierował się do salonu, poszliśmy za nim.

– Pamiętasz tę długowłosą brunetkę z wytatuowaną na pośladku różą oplecioną różańcem? – zamilkł, lecz nie doczekawszy się odpowiedzi, po chwili ciągnął dalej: – Piękny tatuaż, takiego nie można zapomnieć. Piękna dziewczyna… moja dziewczyna… Ida.

Przypomniałem sobie. To było dawno temu, to była jedna noc…

– Dla ciebie tylko jednorazowy numerek, prawda? Zresztą nie odpowiadaj – dodał szybko. – Nie o to tu teraz chodzi, żeby udowodnić, jakim skurwielem jesteś, ale…

– Powiem mu sama – przerwała zdecydowanie Ida.

– Dlaczego tak nagle zmieniłaś zdanie?

Zignorowała pytanie Huberta, mówiąc:

– Upokorzyłeś mnie, Łukasz, a ja nie jestem z tych, co łatwo odpuszczają. Może gdybyś nie zostawił mi pamiątki na całe życie, udałoby mi się zapomnieć. Może nie zostałbyś kaleką.

Anna poruszyła się niespokojnie i mocniej ścisnęła moją dłoń. Nie byłem sam. Nie będę sam.

– Ma na imię Kacper. – Głos Idy złagodniał. – Jest wspaniały, choć ma ojca łajdaka, a matkę… Cóż… Zwykłą przestępczynię. To ja nasłałam na ciebie tych zbirów. Chciałam ci dać nauczkę, no i dałam. – Wybuchnęła sztucznym śmiechem.

– Trochę się chłopcy zapędzili. – Zawtórował jej Hubert. – Trudno się dziwić. Zawsze budziłeś emocje, braciszku.

– Dlaczego mu nie powiedziałaś? Dlaczego, skoro go tak nienawidziłaś, nie usunęłaś ciąży? – wykrzyczała pytania Anna, wyrywając dłoń z mojego uścisku.

Znów opanowało mnie przejmujące do szpiku kości uczucie straty; teraz już wiedziałem, że jeśli Anna odejdzie, nie wystarczy mi to, co zostanie w pamięci. Nie czułem żalu ani nienawiści do Idy i Huberta. Zasłużyłem na wszystko, co mnie spotkało. Nie pozostałem także obojętny na wieść o dziecku, choć w tej chwili liczyło się tylko jedno – muszę być z Anną, potrzebuję jej, pragnę, kocham... Tak. Kocham.

– Zrozumiesz, gdy sama będziesz w ciąży – powiedziała Ida. – Jeśli będziesz – dorzuciła z kpiną.

Dłoń Anny znów odnalazła moją. Boże! Aż niemożliwe, żeby w jednym momencie utonąć w rozpaczy, by po chwili szaleć ze szczęścia. A jednak… Czasem wystarczy dotknięcie. Wystarczyło.

– Zemsta więc się dokonała – stwierdziłem. – Zostałem okaleczony, ośmieszony, prawie wyautowany z życia, a całkowicie z kariery. Czy to wam nie wystarczy?

– Nie. – Wściekłość Huberta narastała. – Zyskałeś ją, a tego nie było w scenariuszu.

Mówił o Annie. Spanikowałem. Nie mogę pozwolić, żeby mi ją zabrał. A zresztą kim on jest, żebym się go bał? Naprężyłem mięśnie gotów do walki, choć wiedziałem, że i tak jestem na z góry straconej pozycji.

– Zadziwiasz mnie, brachu. Kto by przypuszczał, że zasmakujesz w fałdach tłuszczu? Ty? Taki esteta?

– Zostaw klucze i wyjdź. – Ledwo panowałem nad emocjami. – Ida też. Wiem, że nie zadowolą was moje przeprosiny, mimo wszystko przepraszam.

– Przyjmuję je – powiedziała Ida. – Jesteśmy kwita.

– A ja nie. Tylko na tyle cię stać? – Hubert stanął tak blisko, że poczułem jego oddech na twarzy. – Tylko na tyle?

Dostałem pięścią w nos. Zabolało jak cholera, jednak nie straciłem równowagi i spróbowałem się bronić, uwalniając szybko z uścisku Anny. Po chwili Hubert powalił mnie i zaczął kopać; instynktownie zwinąłem się w kulkę, chroniąc głowę i brzuch. Ostatnimi słowami, jakie do mnie dotarły, przebijając się przez coraz większy ból, były przepełnione rozpaczą krzyki Anny:

– Zostaw go! Ida, pomóż mi. Pomóż!...

Oprzytomniałem. Leżałem na wznak, a do moich uszu dochodziło charakterystyczne, znajome pikanie aparatury. Byłem w szpitalu.


Teraz

Moja piękna kobieta, pachnąca miodem i pomarańczami. Anna o aksamitnym głosie zapowiadającym namiętne chwile. Nim ją poznałem, żyłem pod wodą, czułem chłód, otaczała mnie ciemność i cisza; choć wytężałem słuch aż do bólu, nie docierał żaden dźwięk. Bo byłem nie tylko ślepy, a również głuchy. Kobieta, której kroków ciągle nasłuchuję, bez której dotyku nie mógłbym żyć, wyostrzyła mi zmysły. To dzięki niej umiem kochać i wybaczać. To Annie zawdzięczam, że nie tylko poznałem Kacpra, lecz przede wszystkim jestem dla niego ojcem. Ida mi na to pozwoliła, też nauczyła się wybaczać. Inaczej by mnie nie uratowała. I Huberta. Przed tym, czego żałowałby przez resztę życia. Dziś jest aktorem, o którego zabiegają najlepsi reżyserzy, gwiazdą z rzeszą uwielbiających go fanek i fanów. Nie ominąłem żadnego filmu z jego udziałem. Z przyjemnością i podziwem wsłuchuję się w dobiegający z ekranu głos Huberta. Głos o pięknej barwie, doskonale oddający emocje; wiarygodny, gdy wyznaje miłość, jak i wtedy, kiedy wibruje od wściekłości czy nienawiści, po prostu dojrzały. Jestem dumny z brata i nie żałuję, że nie mogę mu tego powiedzieć. On to wie. Natomiast odzyskany kontakt z mamą sprawił, że uświadomiłem sobie, jak bardzo jest dla mnie ważna, choć jeszcze nie tak dawno wmawiałem sobie, że mogę się bez niej obejść. Nie mogę. Ja ojciec i mąż, ja syn i brat, i ja po prostu człowiek. Szczęśliwy człowiek.

***
Tę historię napisałem po rozmowie ze stryjem. Nie trzymałem się sztywno jego opowieści, choć jestem mu za nią bardzo wdzięczny, sporo dołożyłem od siebie. Mój ojciec i ciocia Anna, już wtedy nie żyli. Wierzę jednak, że czytając, byliby zadowoleni, choć pewnie na policzkach cioci niejednokrotnie wykwitłby rumieniec wstydu.

Mimo wszystko to opowiadanie dedykuję mojej mamie.
Ostatnio zmieniony 25 kwietnia 2024, 09:07 przez Gelsomina, łącznie zmieniany 3 razy.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Autsajder1303
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 4524
Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 2
Kryształowych Dyń: 2
Wierszy miesiąca: 7

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: Autsajder1303 »

Ale burzliwy melodramat, nie wiem kto mógł napisać.
Lewicowość to rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia
-George Orwell-
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: Gelsomina »

Rzeczywiście burzliwa historia. Przeplatają się różne wątki, od zemsty, poprzez miłość i erotykę, do wybaczenia.
Co do autora muszę się zastanowić.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
jaga
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 3051
Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
Lokalizacja: lubuskie
Złotych Pietruch: 5
Srebrnych Pietruch: 6
Brązowych Pietruch: 10
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 7
Najlepsza proza: 1

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: jaga »

historia jak z filmu, cóż się dziwić jak rolę główną odgrywał aktor
obstawiam Sebastiana
jaga
Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18277
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: elafel »

Ciekawa historia, nad autorem podumam, chociaż mam prawie pewnika.

Ela

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19832
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: Dany »

Piękna historia, choć momentami dziwna.
A autor - wiem, ale nie powiem :)

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Tigerowa
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 1188
Rejestracja: 30 września 2010, 15:54
Lokalizacja: Warszawa
Złotych Pietruch: 1
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 3
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 1
Najciekawsza publicystyka: 1

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: Tigerowa »

Ale historia... jak telenowela. W sumie lepsza, niż ostatnio czytane przeze mnie romansidło (z polecenia koleżanki). ;)

Nie mam pojęcia kto jest autorem. Strzelam, że Sebastian albo Bodek.

Powodzenia w konkursie. :)
Ostatnio zmieniony 20 kwietnia 2024, 07:34 przez Tigerowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Agnieszka

W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym.
(Oscar Wilde)
Awatar użytkownika
grazyna
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 1144
Rejestracja: 26 sierpnia 2020, 23:42
Lokalizacja: Gorzów wlkp
Złotych Pietruch: 1
Brązowych Pietruch: 4

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: grazyna »

być może to Zdzisław? ale nie jestem pewna:)
Grażyna
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: Gelsomina »

Taki tekst mógł napisać tylko... 😉
Ale na pewno kilku panów z portalu mogę wykluczyć. Na polu bitwy zostaje tylko jeden. Chyba że to ktoś, kto niedawno się zarejestrował.
Powodzenia 🍀
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
jaga
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 3051
Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
Lokalizacja: lubuskie
Złotych Pietruch: 5
Srebrnych Pietruch: 6
Brązowych Pietruch: 10
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 7
Najlepsza proza: 1

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: jaga »

Gelsi - ale jesteś tajemnicza
jaga
Awatar użytkownika
tcz
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 3342
Rejestracja: 30 maja 2018, 22:34
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Złotych Pietruch: 9
Srebrnych Pietruch: 3
Brązowych Pietruch: 6
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: tcz »

Przydługa, ale ciekawa historia.
Nie wiem kto jest autorem. Może Bodek, albo ktoś nowy. :)
Ostatnio zmieniony 20 kwietnia 2024, 11:45 przez tcz, łącznie zmieniany 1 raz.

Tadeusz

Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: Gelsomina »

Wszyscy przeczytali i fajnie. Bardzo dziękuję za komentarze. To ja jestem autorką. Chciałam wziąć udział w pisarskiej i czytelniczej zabawie, ale ten utwór nie będzie brał udziału w głosowaniu, ponieważ jestem fundatorką nagrody. Przypominam, że jest to tomik wierszy. Zwycięzcy dam do wyboru trzy tomiki. Życzę powodzenia. 🍀 :)
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18277
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: elafel »

Wróciłam, poczytałam i przyznam, że byłaś tym pewnikiem. Pomimo długości, a to był pierwszy powód, tekst dobrze się czyta, płynie, a to potrafisz wyjątkowo. Szkoda, że koniec zgadywania. Szanuję Twoją decyzję, chociaż jeszcze trochę mogłaś nas zostawić w niepewności.

Ela

Awatar użytkownika
jaga
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 3051
Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
Lokalizacja: lubuskie
Złotych Pietruch: 5
Srebrnych Pietruch: 6
Brązowych Pietruch: 10
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 7
Najlepsza proza: 1

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: jaga »

Gelsi - szkoda, że tak się to skończyło
i zrezygnowałaś z głosowania na utwór
jaga
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Nasłuchiwanie pod wodą (anonimowe opowiadanie) - Autor nr 7

Post autor: Gelsomina »

Elu, ano taki dlugaśny wyszedł, a wiem, że długość tekstu odstrasza, więc tym bardziej dziękuję, że przeczytałaś. 🍀
Jago, dobrze się skończyło. A nawet bardzo dobrze. 🌹
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
ODPOWIEDZ