biegnąc ciężeję cudzymi oddechami
razami spojrzeń i myśli, dławię, rozdzieram
niby tylko a jednak aż ponad
spowalniam sny by na chwilę
bezruchem odpocząć, bez sił ocalić
nie się
powieki palą źrenice dogłębnie
wskazówki wróg mój, tak bardzo
zezwierzęcone od bezdechu i świateł
rozkołysały minuty które muszą wystarczyć
trędowate nogi poniosą wstecz, wspomnienia przenikną
nie mnie