Miał chłop ciało całkiem chude,
ale brodę aż po pępek,
gdzie sypiały hurtem wróble
na perswazję całkiem tępe.
Zwykł przeganiać je co rano
jednak kiedy się zagapił,
znów siadały ptaki na nią,
kryjąc się we włosów matni.
W końcu machnął na to ręką,
wchodząc z nimi w taki układ,
że o ludziach wiedzę pełną
co dzień szybko dostać musiał.
Więc latały po zagrodach,
rozglądając się po kątach,
widząc kogo zdradza żona,
a kto pawia nie posprzątał.
Za to miejsce miały w brodzie
całkiem ciepłe i bezpieczne.
On zaś, niczym ksiądz dobrodziej,
ukrywaną prawdę skrzętnie.
I rozeszło się po gminie,
że ten chudy, stary człowiek
za denarów odrobinę
dużo rzeczy wam opowie.
Zaczął jednak gadać mętnie,
na uwadze mając także,
że za mowę płacą srebrem,
lecz milczenie złota warte.