Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

W konkursie na najciekawsze drabble zwyciężył utwór "sierota" - Gelsomina

Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca III/24

Loaf

Tematy przenoszone z innych działów. Czas przechowywania tekstów 1 rok.

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Nick
Posty: 1
Rejestracja: 09 października 2023, 14:50

Loaf

Post autor: Nick »

OD AUTORA

Od razu podpowiem, że jest to opowiadanie S-F o podróżach w czasie. Oczywiście angielski loaf (bochenek) to love (miłość). Wyobraziłem sobie, co cennego można przekazać ludziom, gdyby mieć możliwość takiego podróżowania. Przekazywanie bogactw lub władzy nie ma sensu. Można jedynie przekazać wiedzę, a z różnych jej rodzajów ta o właściwych kontaktach międzyludzkich wydaje się najcenniejsza i najodpowiedniejsza. Trudno przekazać wiedzę techniczną, co będzie widać choćby na przykładzie wyjaśnienia, czym są bakterie, ludziom nie dysponującym mikroskopem. W takim przypadku ludzie tworzą metafizyczne złe byty tłumaczące przyczyny chorób. Stąd tytułowa "loaf", nie w znaczeniu romantycznym, ale czysto ludzkim.

Przyszły świat (świat z przyszłości) jest w tej wizji uporządkowany i doskonały, nasz zaś obarczony błędami i skazany na zniszczenie. To apokaliptyczna wizja końca. Z tym, że mowa nie dosłownie o końcu całego świata (koniec wchechświata jest mało prawdopodobny), ale końcu pewnej epoki w dziejach Ziemi. Stąd obraz gwiazd spadających z nieba i niszczących wszystko i ludzi, którzy ze strachu chcieliby ukryć się pod powierzchnią ziemi. Z tym, że mitologiczne "gwiazdy" zastąpiono współczesnymi głowicami termojądrowymi. A stąd bierze się obraz zimy po wojnie totalnej.

Mamy tu też niby platońską ideę dobra, które istnieje abstrakcyjnie, niezależnie od wszystkiego, a także może istnieć w umysłach ludzi. Mamy więc Dobro, bliską mu lub tożsamą z nim Pierwszą Zasadę oraz bardziej szczegółowe zasady z niej wynikające. I to jest ważne w tej opowieści. Kwestie techniczne, jak podróż w czasie się odbywa, jaka technologia za tym stoi, są zanotowane pobieżnie, bo rzecz jasna trudno to wymyślić. Tunel rozdziera czasoprzestrzeń i pojawia się blask, a potem mówi się o człowieku, że został oświecony. A podróżnik staje w obliczu paradoksu, że może spotkać samego siebie (jedna z wersji "paradosku dziadka"). A wtedy rodzi się pytanie, skąd pochodzi wiedza, którą sam sobie szepcze do ucha? Kto ją pierwszy wymyślił? A może to błędne pytanie w obliczu tego, że ta historia jest cykliczna i nie ma początku?

***

"Wszyscy znają to słowo, ale gdy upadły światy, młodzi zapisali je po swojemu. Od niego wszystko się zaczyna, z niego płynie Dobro."


PROLOG

(Rok 4321. Szkoła główna. Lato. Dzieci siedzą na ziemi w półkolu, a nauczyciel przed nimi, z książką w ręku, na wiklinowym krzesełku.)
- Czy chcecie posłuchać historyjki?
Dzieci klaszczą, co oznacza zgodę.
- Z jakich czasów?
Dzieci uśmiechają się.
- Czy o smokach i rycerzach?
Dzieci kręcą głowami.
- Czy o latających maszynach?
Dzieci są niezdecydowane.
- Czy o wojnach i żołnierzach?
Chłopcy są gotowi posłuchać. Dziewczynki są wystraszone.
- Czy chcecie posłuchać historyjki o tym, jak powstał nasz świat?
Te historie zajmują długie tomy. Zaczyna się od niewyobrażalnego trudu: nasi dawni braci i siostry siedzą na gołej ziemi przy ognisku, ale jest to prawdziwa ziemia - czasem zimna, oraz przy prawdziwym ogniu - takim, który może oparzyć i zniszczyć.
Nasi dawni braci i siostry nie mają azylu, mieszkają pod prowizorycznymi zadaszeniami z gałęzi drzew lub w zimnych wyłomach skał. Oni czują brak żywności i nazywają to głodem. Są narażeni na prawdziwe ataki pum i innych kotowatych, co wcale nie przypomina naszej wycieczki po zooe. Oni rodzą się w biologiczny sposób i zużywają jak związki chemiczne w reakcjach pokazywanych w Instytucie. Ich los jest dziwny, ponieważ czas działania kończy się bardzo szybko. Nazywają to życiem.
O to pytał nauczyciel.
Są jeszcze historyjki z niezliczonych kolejnych tomów i rozdziałów. O cywilizacjach: Egipt, Indie, Mezopotamia, Chiny, Rzym itd. O ludach: Żydach, Indianach obu Ameryk, Aborygenach, Innuitach itd. O narodach: Europy, Azji, Australozelandii itd. O postępowcach, którzy chcieli ulepszyć świat, i o niszczycielach, którzy niszczyli go dla własnego szczęścia (oby ich haniebna przeszłość nigdy się nie powtórzyła). O ludziach i ich życiobajkach, te były najmniej znane, a przez to najbardziej pociągające. Były ich tryliony, starannie zebrane i zarchiwizowane, aby ani jedno słowo, ani jedna myśl nie umknęła. Stanowiły tzw. "film", w którym wszystkie losy i perypetie każdego człowieka zostały zawarte. Stanowiły naszą, ogólnoistnieniową, spuściznę.
Nauczyciel patrzył na twarze dzieci i wiedział, co każde z nich myśli. Jak błyskawica, która przeszywa niebo, ich pragnienia tworzyły skomplikowane, rozgałęzione drzewko - lśniące i krótkotrwałe. Widział w nim to, co one znały, oraz to, czego nie wiedziały, a chciały się dowiedzieć. Codzienność, radość i destrukcja - typowe elementy z odległej przeszłości. Odwrotnie niż na niebie, ta błyskawica zaczynała się od wielu cienkich ścieżek, które łączyły się w większe wiązki, a te w jeszcze większe i jaśniejsze, a potem zostawały już tylko trzy lub cztery i one - na koniec - stapiały się w jeden pień uzgodnionego łaknienia wiedzy.
Nauczyciel wiedział już, co będzie czytał, a książka w jego dłoniach sama wypełniła się potrzebnymi literami.


Lekcja 1.

Nowa rachuba lat rozpoczęła się dawno temu, ale początek nowego świata wcale nie był łatwy. W zasadzie rozpoczęły go straszne wydarzenia, które kończyły poprzednią epokę. Są to fakty znane nam od dzieciństwa, wszyscy słyszeli o Wielkim Zniszczeniu. Dziś trudno nam zrozumieć, jak do niego doszło. Według naszych miar Zniszczenie w ogóle nie mieści się w głowie. Studiujący zwyczaje poprzedniej epoki potrafią jednak dać wytłumaczenie tego, co zaszło. W tamtych czasach nie trzymano się Zasad. Ludzie byli dość egoistyczni i skrupulatni. Aby pracować, stosowali rachubę, która dokładnie wyznaczała im, jaką część pracy wykonali. Ten system rozliczeń sprawdzał się w jakimś stopniu, o czym świadczy rozwój cywilizacji, ale też miał swoje ciemne strony, w tym największą: przestawał działać, gdy dochodziło do kumulacji. Znane były patologiczne sytuacje, gdy ta sama praca wykonywana przez ludzi o różnej wartości rozrachunku była inaczej wartościowana. Ten, kto miał dużo, zwiększał rachunek znacznie bardziej niż ten, kto miał mało. W ten sposób różnice rosły jeszcze bardziej i było coraz dziwniej. Aż dziw, że długo z tym nic nie robiono. Zresztą, to inne czasy. Wtedy pokrzywdzeni, mimo że liczniejsi od ekstremistów, nie mogli tego wyrazić. Przyzwyczajenia i brak pomysłu, jak temu zaradzić, tylko utwierdzały sytuację. Na szczęście, po Wielkim Zniszczeniu, ten system prysł, dlatego mówi się, że tam był początek Dobra.
Dziś kierujemy się Zasadami Dobra, a to, że należy się dzielić wynikami pracy z innymi, bo są naszą rodziną, jest dla nas oczywiste. Patologie - czyli tak zwana "pogoń za zyskiem" - zostały daleko za nami. Ale początki nie były łatwe. Trzecia część ziemi została Skasowana. Ów straszny termin budzi grozę po dziś dzień. I choć dziś nie mamy już środków, którymi dałoby się powtórzyć Skasowanie, sam termin budzi grozę. I całe szczęście, bo dzięki temu normalność może trwać przez wieki i jest to jedyny możliwy stan. Student historii wymieniłby dwa pojęcia charakterystyczne dla poprzedniej epoki: pokój i wojnę. Pokój to archaiczne określenie normalności (dziś już tak się nie mówi). Zaś wojna to koszmar (dzięki Dobru również się tak nie mówi, bo po prostu jest to stan niewyobrażalny i nieobecny).
W tamtej epoce wojny następowały bardzo często. Ludzie nie potrafili sobie wybaczać błędów, a wszelkie problemy eskalowały. Znane było wówczas pojęcie Spirali, ale łączono je jedynie z eskalacją. Mówiło się: "Nakręca się spirala nienawiści". Dziś mówimy: "Rozkręć spiralę konfliktu". Skoro można coś nakręcić, to można i rozkręcić (jakie to proste i oczywiste), jednak ludzie poprzedniej epoki byli jakby zaślepieni i woleli nakręcać spiralę, aż "pękała", co oznaczało wielki konflikt, wspomnianą wojnę. Brak słów, aby opisać, co się wtedy działo. (Uczcijmy minutą ciszy wszystkich, którzy ucierpieli.)
Nasz normalność została osiągnięta dzięki przebaczaniu. Nasza otwartość została osiągnięta dzięki zniesieniu różnic. Nasza sprawiedliwość została osiągnięta dzięki wsparciu także winowajców. Nasza spójność została osiągnięta dzięki wzajemnej pomocy. Nasz dobrostan został osiągnięty dzięki naprawieniu nieuczciwości. Nasze społeczeństwo zorganizowało się dzięki decyzjom jednostkowym. Funkcjonujemy jak jedna wielka rodzina, którą istotnie jesteśmy. Krzywdy zostały przebaczone, klasy zniesione, mury więzień zburzone. Każdy może liczyć na każdego, długi anulowano, a każdy ma nieograniczoną władzę nad tym, co robi, bowiem każdy zna Zasady i im ufa.
Warto przypomnieć jak powstawały Zasady. Ściśle mówiąc, one istniały zawsze, nawet wtedy gdy żadne pióro ich nie spisało ani żaden głos nie wypowiedział. Potem były obecne i rozproszone w wielu religiach poprzedniej epoki, i to do nich zwrócili się pierwsi ocaleni z Wielkiego Zniszczenia. Widząc bezmiar ruin, ludzie odwrócili się od tego, co przeszłe. Nikt nie chciał odtwarzać świata sprzed Zniszczenia. Jaki byłby tego sens? Kolejne Zniszczenie? Narodziła się potrzeba zbudowania czegoś trwałego i całkiem innego. Czegoś, co będzie twarde, by znów nie rozsypało się w proch. I wtedy ludzie zwrócili się do Dawnych Ksiąg. W ruinach bibliotek, w ocalałych domach, a wreszcie w umysłach ocalałych ludzi szukano źródła trwałości i wtedy ustalili Zasadę Pokoju i sposób, aby go utrzymać. Ustalili Zasadę Otwartości i stała się ona ich codziennością. Ustalili, że ma być Nowa sprawiedliwość bez wyroków, kar i więzień, aby człowieka traktowano jak człowieka. Podniesiono Solidarność na poziom niespotykany nigdy i nigdzie. A Uczciwość miała zastąpić pieniądze, i to się udało nad wyraz łatwo, bo po Zagładzie pieniądze już nic nie znaczyły i przestano się nimi posługiwać. Początkowo, przez jakiś czas, próbowano podtrzymać ten archaizm minionego świata. Wielkie zapasy trzymano pod kluczem i wydzielano na lichwiarskich zasadach. Jednak Właściciele byli nieliczni, a ich pomocnicy czuli, że idzie Nowe, a oni sami należą już do nowego, wolnego od błędów świata. To oni poprawili księgi hańby, w których notowane były bogactwa Właścicieli. Nie nastąpiło to z dnia na dzień, bowiem wtedy Właściciele by się zorientowali. Pomocnicy, mający pieczę nad księgami, stopniowo oddawali ludziom to, co w istocie do nich należało. Praca zyskiwała nowy wymiar i z roku na rok dawała więcej pracownikom, a mniej Właścicielom. Wreszcie już nikt nie chciał pracować dla tych ostatnich. Po co to robić, skoro większość pracowała dla siebie bez żadnych ograniczeń? Powoli, samoistnie dokonał się cud, który wcześniej mógł być tylko rozważany w utopijnych książkach. Jak to się stało? Wcześniej los nędzarzy zależał od kaprysów innych ludzi. Jeżeli nędzarz poprosił o jedzenie mógł je dostać i żyć, ale też mógł się spotkać z odmową. Jeżeli poszedł do Magazynu Żywności, a nie miał pieniędzy, nie mógł liczyć na najmniejszy kęs (tak!). Nikt mu nic nie dał, chyba że trafił na jakąś dobrą duszę. Zapytacie: A jak często się to zdarzało? Otóż zdziwicie się - nie na darmo mówi się o poprzedniej epoce "świat na opak" - bardzo rzadko.
Teraz jesteśmy panami własnego losu: "O sobie i tylko o sobie niechaj każde powie", mówi przysłowie, i tak właśnie zorganizowany jest nasz świat. Demokracje są już na szczęście reliktem historii. Nieszczęścia, do których prowadziły, są już za nami. Gdyby oceniać ich skutki całościowo, znalazłyby się i chwalebne momenty, cóż z tego, skoro sprowadzały na ludzi największe nieszczęścia. Nasza technika wykluczyła potrzebę demokratycznej organizacji i każde może się wypowiedzieć bezpośrednio. Istnieje co prawda kilka demokracji sentymentalnych, jednak nie mają one na nic wpływu. Otóż grupka zapaleńców organizuje "Wybory Amerykańskie", a inna grupka "Wybory Japońskie" (Japonia była jedną z dzielnic świata Azji). W odtworzonych na podstawie ilustracji gmachach parlamentów zbierają się owi pasjonaci i debatują nierzadko przez długie godziny. Są ustawy i głosowania, są frakcje i ich przywódcy. Na koniec rozchodzą się do domów, a gmachy są zamykane na klucz. Te praktyki chociaż dopuszczalne, mogą mieć wymiar jedynie symboliczny, ponieważ żadna demokracja w pełnym rozumieniu tego słowa już nie istnieje. W jakieś dwieście lat po Zniszczeniu próbowano do niej wrócić w Europie, jednak jakiś czas potem pomysł ten samoistnie upadł. Ludzie się zmienili, a poza tym zrozumiano, że nikt normalny nie będzie chciał powtórki Zniszczenia. "Wyborom Amerykańskim" towarzyszą liczne relacje wideo, które co parę lat stanowią barwne widowisko pozwalające młodszym dzieciom poznać realia minionej epoki. Oczywiście, wszystko jest drobiazgowo inscenizowane, począwszy od budynków i ich wnętrz, a skończywszy na strojach z epoki Wieków Niskich, w których członkowie partii wyglądają niekiedy zabawnie. Objaśniam to tak szczegółowo, by ci, którzy nie zetknęli się bliżej z tym fenomenem, mieli jakieś wyobrażenie. Ciekawostką jest to, co dzieje się z ustawami po ich przegłosowaniu. Rzecz jasna, realna demokracja jest zakazana, a gdyby miała powstać, u wszystkich wzbudziłaby równie realne obawy. Otóż istnieje zakaz wynoszenia jakichkolwiek dokumentów poza obszar wyznaczony (budynek wraz z przyległym terenem). Jest to swoiste teatrum pandemonium. Cokolwiek zostanie przygotowane, zaraz po głosowaniu jest niszczone za pomocą niszczarek do papieru z epoki. Zbędny zachód. Realne zagrożenie nie istnieje w naszych czasach.
Dzięki Dobru, mamy Wieki Wysokie i nowy świat oparty na Zasadach. Dzikich ludzi już nie ma. Zniknęły podziały na tych, co mają w nadmiarze i na tych, co mają w niedomiarze. Nikt już nie liczy, ile wart jest człowiek, i nikt nie rozważa, czy dać mu coś, gdy o to poprosi. Nie ma dawnych klas ani kast. Nie ma podziałów na młodych i starych, kobiety czy mężczyzn, postępowców i tradycjonalistów (jakże te sposoby patrzenia były błędne! ale o tym za chwilę). Dawny egoizm i egocentryzm ustąpiły pola dzieleniu i wspólnocie (naszej Wspólnocie!), a przeszłe niesprawiedliwości zostały naprawione, zaś niedostatki wyrównane. I nie ma już dawnych Twierdz Odosobnienia, w których doprowadzano ludzi do szału. Izolacja - cóż to była za tortura! Wszystko to nie tylko odbywało się w majestacie prawa - to było prawo (celowo piszę z małej litery, bo z naszym Prawem nie miało to wiele wspólnego. Podobnie nasz Sąd i sąd w Wiekach Niskich są czymś zupełnie innym. Sąd to właściwa ocena rzeczy, dawniej zaś była to instytucja odpowiedzialna za utrzymanie porządku społecznego za pomocą kar i izolacji). Czasami w celu utrzymania porządku wyznaczano limity kwotowe, które jednostka miała przekazać jako zadośćuczynienie. Gdzie tu miejsce na przebaczenie!? Cóż za barbarzyńskie czasy! I dziś patrzymy na to wszystko pełni zdumienia. Egoliczby (zwane wtedy pieniędzmi) i ciągła walka: nic dziwnego, że koniec tego świata był smutny i nieunikniony.
O podziałach na postępowców i tradycjonalistów już wspomniałem, jak również o demokracji. Chwała Dobru, że każdy może decydować za siebie bez pośredników. Owi pośrednicy zwali się politykami i ich zasługi oraz czyny niechlubne wymagałyby osobnego przedstawienia. Ale to kwestie dla nas już nieistotne.
- To wszystko na dziś, moi mili.
Lekcja się nagle skończyła i nauczyciel wstał z krzesełka, co wywołało lekki, jednakże dobrze słyszalny trzask, bowiem wszystkie dzieci słuchały w skupieniu i ciszy opowieści o dawnych czasach. Wszystkie te historie wydały im się równie nieprawdopodobne, co bajki o kosmonaucie Łukaszu albo o pojazdach z silnikami, w których płonęły węglowodory.
Czas pierwszej lekcji dobiegł końca.


Lekcja 2.

- Jak już pewnie słyszałyście, początkiem naszego świata było Wielkie Zniszczenie. Teraz opowiem wam, czym było dokładnie.
W Wiekach Niskich, jak wiecie, społeczeństwo rządziło się zupełnie innymi prawami. Poziom agresji był nieporównywalnie większy niż obecnie. I, dodatkowo, ludzie tworzyli małe skupiska, zwane "rodzinami", w których dogadywali się jako tako. W ramach owych "rodzin" panowała względna wspólnota, między innymi ekonomiczna. Poza "rodziną" ludzie pozostawali w luźnych związkach, zwanych "przyjacielskimi". Tu już nie było wspólnoty, chociaż cechowała je pewna wyrozumiałość. Jak wspomniałem, społeczeństwo posługiwało się prymitywnym narzędziem, określanym Moje Pieniądze. Mimo pewnych zalet, miało ono zgubny wpływ na ludzi. Mówiąc wprost: odbierało im rozum i pchało do niewłaściwych czynów. Historycy nie bez przyczyny posługują się dwuwyrazowym określeniem Moje Pieniądze, ponieważ owo "moje" jest tu kluczem do zrozumienia tego pojęcia. Egoizm szerzył się wówczas na świecie na niewyobrażalną skalę. Generalnie, słabe państwa nie mogły liczyć na pomoc tych zasobniejszych, podobnie jak człowiek potrzebujący nie mógł liczyć na tego, który miał zasoby i możliwości pomocy. Oto zgubne skutki Moich Pieniędzy. Dzisiaj jest to nie do pomyślenia. Dzięki Dobru, znamy Pierwszą Zasadę, z której wynikają wszystkie inne.
Napięcia wywołane nieracjonalną gospodarką i systemem własności w Wiekach Niskich falowały jak woda w oceanie, raz po raz rozbijająca się o brzeg. Okresy względnego spokoju przeplatały się z okresami szaleństwa, kiedy to ludzie doprowadzeni do nędzy owymi niefortunnymi zasadami szukali środków do życia, chwytając się najdzikszego sposobu: rabunku. Kogo rabowano? Z początku tylko sąsiadów, a więc ościenne państwo. Później, gdy technika transportowa się rozwinęła, atakowano i dalsze krainy. Gdy stopa życiowa się pogarszała, zawsze pojawiał się "zbawca", próbujący tym "tanim" sposobem ją podnieść. Obiecywał lepsze życie (zresztą z początku, korzystając z rezerw, rzeczywiście je nieco poprawiał; potem, gdy rezerwy się wyczerpały, atakował innych) i wielu ulegało jego charyzmie. Czy byli aż tak zdesperowani? Zapewne. Czy dawali się zwieść? Owszem. Jednak bez racjonalnego planu nie dało się nic poprawić. Bez identyfikacji źródeł problemów, nie dało się nic naprawić. Atak na sąsiednie kraje był nieunikniony i tylko nie wszyscy od początku zdawali sobie sprawę, że musi nastąpić.
Machina wojenna przygotowywała środki do walki. Fala waliła w brzeg z hukiem. Niewinni tracili życie lub zdrowie. Poziom okrucieństwa i bezmyślności sięgał zenitu.
Uczcijmy minutą ciszy ich marny los.
****

Wraz z postępem technicznym rosła skala strat ludzi oraz zniszczeń.
(Widzimy obrazy:
- dziecko wędruje po rozmarzającym strumieniu przez wiele dni do szkoły,
- te mają mokre szmaty owinięte wokół głów, schodzą do dymiącego dołu i wyciągają wielkie żółte bryły,
- mokra ziemia pełna dołów, w chacie tłuką kamienie w kamiennych moździerzach uderzając stalowymi prętami,
- chmury kłębią się zalewając miasto duszącymi gazami i pyłami,
- ludzie śpią na stertach ubrań,
- chłopcy wydłubują resztki mięsa z kopyt wśród smrodu śmietniska,
- zachęty do przyjmowania szkodliwych substancji,
- biegają po śmietnisku, gdy nadjeżdża ciężarówka, i rzucają się, by przekopać to, co wyrzuci, i mieszkają pod foliowym dachem w zagłębieniu w śmieciach,
- leżą pod ziemią w wąskim wyłomie w błocie wśród stuków, płomyk kaganka poruszany oddechem, para leci im z ust,
- transport zwierząt przed bramą zakładu,
- rzeka spływa farbami,
- mężczyźni biją więźniów, wrzask i łomot nie ustają od lat, tu nikt ci nie pomoże, tatuaż na plecach: upadło niech leży, mówi: jestem człowiekiem,
- biedacy bez nóg proszący przed wejściem do świątyni,
- ludzie zabijani maczetami przez sąsiadów, kaplica z kości i czaszek tysięcy,
- samochody zatrzymują się w lesie, wojownicy nakazują ludziom zejść i ustawić się rzędem,
- w pałacu mężczyźni naradzają się i decydują o losie innych,
- trupy wyrzucane za burtę,
- wnętrze podziurawionego samolotu, morze błota, po desce idzie chłopak, który słyszy w głowie przeraźliwy pisk, z błota wystaje kawałek ciała, obraz ciemnieje mu w oczach, dostaje drgawek,
- huk i hałas,
- poparzeni w rzece,
- ogień i ruiny.)
****

Od początku swego istnienia ludzie walczyli ze sobą w ten sam sposób, jaki stosują wszystkie zwierzęta. Te używają zębów i pazurów, by wyrządzić szkody fizyczne w ciałach atakowanych. Ludzie z rzadka używali zębów, ich pazury w toku ewolucji stały się cienkie i łamliwe, dlatego (a właściwie: przez to), że zaczęto używać narzędzi. Początkowo były to kije, później maczugi, a wreszcie broń biała. Równolegle następował rozwój broni dalekosiężnej, począwszy od kamieni, przez włócznie, łuki, broń palną, bomby, aż do rakiet. Mówimy więc o szkodach fizycznych: broń palna co do istoty działała tak samo jak ciskane przez pra-ludzi kamienie, z tym że skały zastąpiono przetopionym w pociski metalem. Zmienił się czynnik śmiercionośny, ale poziom agresji i barbarzyństwa pozostał ten sam. Z czasem pojawił się też drugi czynnik: ogień. Ludzie podpalali swe osady czy to poprzez dywersję, czy miotając czynnik zapalający, czy - na koniec - rażąc innych przedmiotami wypełnionymi ładunkiem wybuchowym.
Stopniowo dochodzimy do przyczyny Zniszczenia. Niedługo przed końcem Ery Niskiej naukowcom udało się zrozumieć związek między materią a energią. Dzięki Dobru, wykorzystano tę wiedzę do budowy siłowni. Niestety, natura ludzka nie była wtedy dość poskromiona, aby na tym skończyć. Wojacy stworzyli śmiercionośną broń zagłady. Nie użyto jej od razu z pełną mocą. Wpierw skupiono się na testach i zwiększaniu arsenału. Przez wiele lat świat balansował na krawędzi zagłady, podczas gdy kolejne kraje się do niej szykowały. Ludzie zdawali sobie sprawę z zagrożenia, ale nie udawało się znaleźć wyjścia z patowej sytuacji. W istocie, wszyscy wiedzieli z jak niebezpieczną siłą mamy do czynienia oraz wiedzieli, że na jeden atak nastąpi skomasowana odpowiedź. Nad światem zawisło widmo kompletnej zagłady.
Atak nastąpił niespodziewanie dla większości, poza garstką wtajemniczonych. Był błyskawiczny. Jedni nie mieli szansy nic zauważyć, zginęli w ułamku sekundy, drudzy poznali, że nastąpił, po tym jak zanikła możliwość komunikacji z resztą świata. Jeszcze inni, żyjący w oddalonych od centrum cywilizacji miejscach usłyszeli z kilkugodzinnym opóźnieniem huk wybuchów niby kroczących gdzieś za horyzontem olbrzymów.
Uderzono w najważniejsze strategicznie punkty: centra przemysłowe i duże miasta. Całe rzesze ludzi wyparowały, a nieszczęśnicy, którzy przeżyli będąc w pobliżu, cierpieli na skutek poparzeń. Straszny jest los tych, którzy nie pomyśleli zawczasu.
Śmierć dotknęła co piątą, co dziesiątą osobę, zależnie od regionu. Była to śmierć łatwa, najgorsze miało dopiero nadejść. Oto chmura pyłu wzbiła się ponad światem. W ciągu kilku dni szara mgła rozwinęła się nad całą Ziemią. Dusząca i nie przepuszczająca światła słonecznego warstwa pozostała z ludźmi przez dekady.
W czasie, o którym mowa, nastąpiło oziębienie. Zima trwała przez cały rok, niezależnie od kalendarza. Śnieg, który padał, już się nie topił. Nie było wiosny ani plonów, które zawsze przynosiła, i ludzie zaczęli głodować. Zresztą, nie tylko oni: również zwierzęta nie miały czym się pożywić. Rośliny zwiędły, drzewa straciły liście i stały niczym upiory, targane wiatrem. Nowa śmierć - śmierć głodowa zajrzała w oczy każdemu.
Czy potrzebny był cud, aby ocalić nasz rodzaj i inne stworzenia? Zapewne, ale nie cud, lecz konkretne działanie i konkretny plan. I tak się stało, ale jeszcze nie wybiegajmy w przyszłość.
Na rubieżach świata, garstka ocalałych budowała nowy świat: odrodzony jak Feniks, ale jakże różny od poprzedniego. Był to świat skromny, świat ubogi we wszystko, co potrzebne do życia. Siłą rzeczy brakowało wszystkiego, a najbardziej jedzenia. Ludzie zmniejszyli swoje racje żywnościowe, pościli, głodowali. Stopniowo odbudowywana była infrastruktura. Wykwalifikowanych robotników nie brakowało. Ludzie z dnia na dzień nie zapomnieli wszystkiego, do czego doszli w przeszłym świecie. Co prawda, nauczanie podupadło, a szkoły nie funkcjonowały jak niegdyś, ale książki i informacje pozostały.
Jakże inaczej wyglądał świat. Niegdyś tętniące życiem metropolie zniknęły: ich miejsce zajął kurz - dosłownie wielkie połacie czarnej ziemi - który tworzył przerażający krajobraz. Obszary wokół miast również zamarły, choć ocalały na nich zabudowania. Wszystko, co było ludne, wyludniło się, tworząc mozaikę bezużytecznych parceli, gdyby spojrzeć na ten obraz z góry. Czasami Ściany Śmierci, bo tak nazwano te rejony, tworzyły niby mur: obszar, gdzie nikt się nie zapuszczał, gdzie nie było zwierząt, gdzie rośliny usychały. Wędrowiec, który do nich dotarł, nie miał wyboru: mógł tylko zawrócić, gdyż dalsza podróż była niemożliwa. Pomiędzy zaś tymi czarnymi obszarami pozostały wąskie pasy nienaruszonej ziemi. Może jeszcze gdzieś w odległych rejonach, na zapomnianych przez boga wyspach, tliło się jakieś życie. To tymi pasami poruszali się ocalali. Na tych wyspach, jak od iskry, zaczynało się rodzić nowe życie.
Początkowo panował strach i niedowierzanie. Strach pojawił się zresztą znacznie wcześniej, gdy sytuacja na świecie się zaogniała i wybuchły wojny, a pogłoski o nich docierały do każdego zakątka globu. Niedowierzanie było nowym uczuciem. Jak to się stało? Jak to się stało? - powtarzano w kółko. Inne głosy pytały: Co dalej? Co dalej?
To, co powstało na ruinach, było zupełnie nowe. Niewielu widziało sens odbudowy świata takiego, jakim był wcześniej. To było możliwe, ale po co to robić? Żeby znów doczekać Zniszczenia? To nie miało sensu.
Większość ocalałych pochodziła z tak zwanej biedniejszej części globu. Prym wiodła tu Afryka. Tam już wcześniej dostrzegano zagrożenia: bogata północ eksploatowała planetę w zupełnym oderwaniu od rzeczywistych problemów świata. Próbowano w Afryce zwrócić uwagę na potrzebę zjednoczenia i wspólnej pracy - bezskutecznie. Dopiero po Zniszczeniu te idee doszły do głosu. Zaczęto myśleć globalnie i mówić "My" w miejsce "Moje pieniądze". Mimo trudności i niedostatków to się sprawdziło. Wielka solidarność odniosła sukces, o czym wiecie.
Z nową mocą odżyły "dawne" idee "idealistyczne": potrzeba współczucia i ustępowanie. Wielkie religie mówiące o miłości i wspólnocie zaczęły wcielać je w życie, bez straty czasu na rytuały, którym tak chętnie oddawano się wcześniej. Dziki świat ustępował cywilizowanemu. Dawny dziki człowiek odchodził w przeszłość, a jego miejsce zajmował prawdziwy, współczujący i otwarty na innych.
Dziś wydaje się to naturalne, ale nie zawsze można było liczyć na innych: często prośby o pomoc zostawały bez odpowiedzi i reakcji. W tamtym czasie stworzono pierwsze bazy komunikacji. Zapisano w nich, kto ocalał, gdzie, czym dysponuje i co robi. Można było odszukać człowieka i prosić go o pomoc. Niektórzy wpisywali tam swoje dane w celach handlowych. Tak było na początku. Jednak z czasem takich wpisów ubywało, aż w końcu żaden się nie ostał. "Zaufanie ma większą wartość niż pieniądze" - mówi przysłowie.
Zapisano wówczas Pierwszą Zasadę i pozostałe, które z niej wynikają. Czerpano, jak mówiłem, z religii i filozofii. Idee unosiły się w Bezmiarze. Jeszcze niewielu było świadomych tego faktu ani tego, dlaczego Wielkie Religie o nich mówiły. Pochodzenie Zasad było nieodkryte.


Lekcja 3.

(Treść tej lekcji nie została zachowana. Autor odtwarza jej fragmenty z pamięci.)

Po Wiekach Niskich nastąpił wielki rozkwit ludzkości. Rozwinęły się wszystkie nauki: medollogia i psychologika, przyrodoznawstwo, abstrakcyjne matomyślenie i infomyślenie.
Medologia zastąpiła medycynę i postawiła sobie za cel wydłużenie życia tak bardzo, jak to tylko możliwe. Wkrótce okazało się, że ni nie stoi na przeszkodzie, aby żyć wiecznie. Mikrouszkodzenia organizmu naprawia się dzięki nanobiologicznym substancjom, które otrzymuje każde dziecko w pierwszym roku życia oraz w momencie dojrzałości. Każde uszkodzenie mechaniczne (włącznie z całkowitym) można naprawić dzięki skanom.
Psychologika zastąpiła psychologię i religie. Te ostatnie - odkąd zrozumiano glomalne połączenie rzeczywistości - spełniły już swoją rolę. Pierwsza Zasada w zupełności wystarczała, a do niej dodano naukowe zrozumienie świadomości, godząc głęboko zakorzenione naturalne potrzeby z zasadami społecznymi Wieków Wysokich.
Przyrodoznawstwo połączyło dawne osiągnięcia nauk ścisłych w spójny obraz rzeczywistości. Przełomowe okazało się zerwanie ze starymi wyobrażeniami: przestrzeni i czasu. Ich miejsce zajęła multiwymiarowa przestrzeń konfiguracyjna znana obecnie każdemu dziecku. Dawne pojęcia znalazły zastosowanie lokalne - na Ziemi Naszej Matce i w Układzie Słoneczny. W skali galaktycznej przestają działać poprawnie, co zauważono dość wcześnie, ale tłumaczono błędnie za pomocą nieznanych cząstek. W skali kosmo uwidocznia się znaczenie glomu, samoistnie napędzającego Oddalanie, będące szczególnym przypadkiem ekspansji istniejącej w każdej skali. Dawna kosmologia nie potrafiła go wyjaśnić, upatrując jakiejś nieznane energii, która je wywołuje. Nie będziemy omawiali wszystkich aspektów histonaukowych, ponieważ ich obraz mocno odbiega od prawdy i stanowi co najwyżej ciekawostkę.
Przełom w postrzeganiu rzeczywistości był gigantyczny. Wcześniejsze liniowe postrzeganie czasu zastąpił Obraz Całości. To, co wcześniej można było tylko podejrzewać, nagle stał się oczywiste. Wsparcie, które po Wielkim Zniszczeni odnaleziono w systemach moralnych, okazało się mieć jasne źródło. To My sami, dzięki Dobru przenikającemu świat i wiecznie obecnemu, rozpoczęliśmy te "przyszłe" procesy, realizując misję ratunkową z tysiącletnim wyprzedzeniem. Kwestie te omówimy szczegółowo w dalszej części.
Mato- i infomyślenie rozwinęły się na gruncie dawnej matematyki i teorii informacyjnych. I znów: dzięki rewolucyjnym osiągnięciom przyrodoznawstwa, a konkretnie postępowi w rozumieniu skali mikro, rozwinęła się współczesna technika przeliczania informacji. Wykorzystano skanowanie molekularne i algorytmy natychmiastowe do budowania nowych światów. Za pomocą skanowania osiągnięto zgodność z rzeczywistością. Potrafimy już nie tylko skanować ciała, ale również całe obszary i wykonywać ich kopie, a następnie umieszczać w naszych światach. Sami ustalamy reguły nimi rządzące. Ograniczamy wzrost nieporządku, co sprawia, że życie w takim świecie jest dużo wygodniejsze: przedmioty nie ulegają zniszczeniu, procesy utleniania można dowolnie ograniczyć, także procesy starzenia organizmów żywych można zahamować. Potrzeby naturalne (głód, zapotrzebowanie na ciepło) nie występują, są zaspokajane energią zasilającą nowy świat. Energia gwiazd "która runęła na głowę ludziom i spopieliła ziemię" teraz nam służy. Możemy odwiedzić dowolną krainę i dowolne czasy bez opuszczania Domów...


Lekcja 4.

Historii nie można zmienić, ona już jest zmieniona. Kiedy rozejrzysz się wokół, nie dostrzeżesz tego, co było, ale to, co miało być. Dobro jest tutaj, wszędzie i zawsze. Mówi do nas. Czy jest poza nami? Oczywiście, że nie. Wszystko, co osiągnęliśmy, osiągnęliśmy sami. Sami zrozumieliśmy, co jest złe, i sami od tego odwodziliśmy. Blask naszych transporterów stał się przysłowiowy.
Ciężko rozpocząć tę opowieść, ponieważ ona nie ma początku ani końca. Tam, gdzie jest koniec, tam jest też początek. Trudny wybór... Wszystko ma uzasadnienie w jednej Myśli oraz w Jednej Zasadzie. Aby przyśpieszyć proces humanizacji, użyto transporterów. Wybrano Ludzi. Przygotowano ich do misji.
Ile może znieść człowiek, który zobaczy przyszłość? A w tej przyszłości siebie? Który mógłby zostać wielkim władcą, ale nie taka jest jego rola? Ileż strachu, ile pokus! Ile obłędu! Człowiek, który słyszy swój głos, i nie jest to głos wewnętrzny, próbuje znaleźć odpowiedź, co się stało. Mijają dni, nim przyjmie tę prawdę, która początkowo go przerasta. Wtedy strach zamienia się w radość. Pokusy ustępują obietnicy szczęścia. Obłęd znika. Zostaje zadanie.
Jak to wytłumaczyć ludziom? Bo przecież do tego to się sprowadza. Nie do tego, żeby stworzyć lub ulepszyć Dobro, bo to już się stało, ale właśnie, żeby przekonać ludzi - tych, którzy tak mało wiedzą o świecie, więc nie da się im tłumaczyć wprost. Dać im, to co do nich należy.
Można posłużyć się porównaniami: masz broń, nie używaj jej (masz siłę, pozbądź się jej), bądź łagodny (zamień się z lwa w antylopę), otwórz się na każdego człowieka (pomóż obcemu, nie odwracaj się od tych, którzy odwracają się od ciebie), bądź cierpliwy (słuchaj innych dłużej niż tego oczekują) itd. W taki sposób można też im wytłumaczyć, jaki jest nasz świat i skąd się wziął (każda roślina jest najpierw mała, gołym okiem nie widać, jak rośnie, ale to się dzieje, ale trzeba wiedzieć, w którą stronę patrzeć, aby ją zobaczyć), zmiana mentalna dokonuje się w ludziach, bez granic i struktur administracji (wiatru nie widać, a obraca skrzydłami wiatraka, jest niczym myśl, która pojawia się w głowie i zostaje na długo). Najtrudniej wytłumaczyć i przekonać, że istnieją zamknięte cykle historii, albo że ludzie mogą być w kilku czasach naraz. Pytają: Jak to możliwe, że jest was dwóch? Dopóki nie zrozumiecie, że tak jest, nie zmieni się świat. - Gdzie jest ten drugi? - To ja, jestem tutaj teraz, a będę również później i wcześniej. Przedstawiam się zawsze tym samym imieniem. Nie zauważyliście tego?
Oto dowód: znałem was wszystkich z imienia, zanim się przedstawiliście, i wiem, co się zdarzy w każdej chwili: kiedy zacznie się niepogoda i kiedy ustanie, co powiecie, zanim wstanie słońce. - Nie idźmy do miasta, to nic złego się nie stanie - mówili. Ale to, co postanowione, należy wykonać. Nie da się zmienić wydarzeń.
Leczyli ich, wykorzystując nanoboty z własnych ciał. Wystarczyło trochę śliny, aby przekazać je innym. Gorzej było z wytłumaczeniem przyczyn chorób ludziom nieznającym mikroświata. Przyczyną chorób był fatalny stan sanitarny i różne drobnoustroje. - Taki tu bród. Zwierzęce odchody zanieczyściły wodę. Rozwinęły się bakterie. - Co to są bakterie? - To... szkodniki. Nie widać ich gołym okiem. - Są niewidzialne? - Tak. Tutaj jest ich całe mnóstwo. - Wierzyli w to, ale zrozumieli po swojemu. Jest coś niewidzialnego, co potrafi opanować człowieka i odebrać mu zdrowie. To zło, to czyste zło - mówili.
Widzieli, jak transporter rozdziera przestrzeń i tworzy tunel, a światło z naszego świata pada w ciemności nocy, i strach ich dopadł, i wtedy byli już pewni, że mówili im prawdę. Przekazali im Pierwszą Zasadę, nasz cenny skarb. Zawarli ją również w obrazach wypowiedzianych w przyszłym języku, aby ci, którzy dopiero przyjdą, mogli się upewnić, co do tych słów. Powtarzali słowo Loaf przez wieki. Wielu dostrzegło, gdzie leży obiecany kraj. Poznali naszych ludzi i zrozumieli, że podróżują do naszych czasów. Ich szczęście jest tutaj. Nadal nie wiedzieli, jak to możliwe, ale upewnili się, że jest możliwe. Potem wtedy zaczęli szukać sposobu, a jeszcze później go znaleźli.
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19815
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Loaf

Post autor: Dany »

Nie wiem, co to ma być?
Autor przybrał NIC- k (Nick) wstawił "opowiadanie" Loaf (chyba "chleb").
Nikt tego nie skomentował, więc chyba nikogo utwór ten nie zainteresował. Autor również więcej nie pojawił się, więc chyba też go nie interesuje, co inni myślą.
Przenoszę więc ten utwór do Archiwum wersji roboczych.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18255
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Re: Loaf

Post autor: elafel »

Próbowałam to przeczytać, ale poddałam się.
Archiwum, to dobry pomysł.

Ela

ODPOWIEDZ