Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303

Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga

Rozpoczynamy nowy konkurs o Złotą Pietruchę w temacie - "psota"

Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. VI)

Tutaj wstawiamy teksty (nie wstawiamy obrazków). Mamy kilkanaście dni na ewentualne poprawki. Później tekst jest przenoszony do właściwego działu lub czeka dalej na wprowadzenie niezbędnych poprawek. Maksymalny czas na wniesienie zmian wynosi 1 miesiąc. Następnie, w przypadku braku poprawek, utwór jest przenoszony do archiwum, gdzie będzie przechowywany przez rok.
(Emotikony przy tytule, zarezerwowane są do utworów konkursowych. Czerwony oraz podobne kolory tekstu, są zarezerwowane na potrzeby redakcji.)


Moderator: Redakcja

Regulamin forum

Tutaj wstawiamy teksty (nie wstawiamy obrazków). Mamy kilkanaście dni na ewentualne poprawki. Później tekst jest przenoszony do właściwego działu lub czeka dalej na wprowadzenie niezbędnych poprawek. Maksymalny czas na wniesienie zmian wynosi 1 miesiąc. Następnie, w przypadku braku poprawek, utwór jest przenoszony do archiwum, gdzie będzie przechowywany przez rok.
(Emotikony przy tytule, zarezerwowane są do utworów konkursowych. Czerwony oraz podobne kolory tekstu, są zarezerwowane na potrzeby redakcji.)

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5991
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. VI)

Post autor: Gelsomina »

1911 i później

Stasiek, z bardzo dobrym wynikiem, ukończył prywatną czteroletnią szkołę elementarną. Ciotki były ogromnie dumne, nie mogły się go nachwalić. Pusząc się jak pawie z parku Helenowskiego, opowiadały każdemu napotkanemu znajomemu, że ich bratanek to nadzwyczaj mądry, zdolny i pracowity chłopak. Trzeba przyznać, iż Stasiek w pełni zasługiwał na taką ocenę. Bardzo się starał, żeby nie przynieść ciotkom wstydu, żeby były z niego zadowolone. Pragnął ich miłości, akceptacji i zainteresowania. Miał to wszystko, jednak nadal obawiał się, że przez jeden nieopatrzny ruch może zostać odesłany do rodziców. Nie wydał nawet kopiejki z pieniędzy, które dostawał od cioć z okazji urodzin, świąt czy w nagrodę za oceny w szkole. Czuł się z tym lepiej. Było to dla niego swego rodzaju zabezpieczenie. Gdy cztery lata temu jechał pociągiem do Łodzi, obiecał sobie, że nigdy nie wróci do domu, że nigdy już nikt nie będzie go bił. Zamierzał słowa dotrzymać i dotąd mu się to udawało.

Rodzice przyjechali zaraz po zakończeniu roku szkolnego na przyjęcie wydane przez Kamilę i Jadzię na cześć Staśka. Wzięli ze sobą Franka i Leona. Wizyta przebiegała w miłej atmosferze, dania, przyrządzone przez nieocenioną Bronię, smakowały wybornie. Nawet ojciec wyglądał na zadowolonego, a może sprawiło to działanie koniaku, którego sobie nie żałował. W każdym razie chyba po raz pierwszy Stasiek słyszał ojcowski śmiech. Ciotki zaczęły namawiać rodziców, żeby zostali na noc i wyjechali dopiero następnego dnia.

– Jeden dzień przecież was nie zbawi. Józef gospodarstwa dopilnuje. A i mówiliście, że Karkowski będzie miał baczenie. Zostańcie. Należy wam się odpoczynek – przekonywała Jadwiga.
– Tak. – Klasnęła w ręce rozentuzjazmowana, a i nieco podchmielona Kamila. – Po obiedzie weźmiemy Janinę na zakupy i do fryzjera, a wieczorem pójdziemy do kina. Broniu – huknęła w stronę drzwi – niech no Bronia gazetę przyniesie. Zobaczę, co grają w Odeonie*. Ostatnio z Jadzią byłyśmy na... – zmarszczyła czoło – zaraz sobie przypomnę... na...
– „Co kobieta chce”** – podpowiedziała siostra, starając się jednocześnie dyskretnie przesunąć wypełniony do połowy kieliszek Kamili za wazę z rosołem.
– Ale się uśmiałam. – Kamila zauważyła poczynania siostry i udaremniła je. – To co, zostajecie? – zapytała, gdy już wysączyła koniak do ostatniej kropelki.
– Ale my go nie uprzedzili. Nie możemy. Prawda, Heniu? – Janina bojaźliwie, ale też z nadzieją zerknęła na męża. Widać było, że miała ogromną ochotę zostać.
– Zastanowię się – rzucił Henryk.

To, że nie zaprzeczył, już było niejakim zwycięstwem. Trzy kobiety obrzuciły się porozumiewawczymi spojrzeniami, po czym Jadzia wstała od stołu i stanęła za krzesłem Stasia. Położyła chłopcu dłonie na ramionach i powiedziała:

– Stasiu jest bardzo zdolny i pracowity przy tym. Macie wspaniałego syna, a my bratanka. To nasza duma. – Głos zaczął jej drżeć ze wzruszenia, ale szybko to opanowała. – Wykupiłyśmy mu lekcje angielskiego i niemieckiego u pana Kummera.***
– Po jakiego diabła? – obruszył się Henryk. – Dość umie. Do roboty mu trza, a tak tylko na obiboka rośnie.
– Widać, że Marianna do ciebie się wrodziła, bo uczyć się nie chce, oj nie chce – podsumowała Kamila słowa brata.
– A na co komu wykształcenie? Tym bardziej kobietom. Wy nawet głosować prawa nie macie.
– To się zmieni, bracie, zobaczysz. Tylko kształcić się trzeba. Słyszałeś o Dulębiance****? Musimy brać z niej przykład i walczyć jak ona, jak... jak sufrażystki angielskie. Nie jesteśmy gorsze od mężczyzn – zacietrzewiła się Jadzia.

– Uspokój się, kochana – Kamila poklepała siedzenie krzesła – usiądź. Przecież mamy świętować, a nie się sprzeczać. Ale co prawda to prawda – dodała, kiwając głową – Marianna tylko okoniem umie stawać. Diabelski charakter.

Wówczas Marianna zerwała się od stołu, rzucając wcześniej z całą silą sztućce na porcelanowy talerz, i z płaczem uciekła do swojego pokoju. Henryk pobiegł za nią, a Janina trzęsącymi się dłońmi próbowała uprzątnąć porcelanowe szczątki. Reszta siedziała jak na szpilkach, popatrując na siebie niepewnie. Po mniej więcej kwadransie ciotka Kamila ruszyła w stronę pokoju bratanicy, a wtedy drzwi otworzyły się z impetem i wypadł z nich oblany purpurą Henryk. Potrącił siostrę, aż ta zatoczyła się na ścianę, i rozpędzony podbiegł do stołu, wprost do najmłodszego syna. Stasiek nie zdążył się uchylić i cios powalił go na podłogę. Spróbował wstać, ale ojciec błyskawicznie usiadł na nim okrakiem i zadawał kolejne uderzenia. Pierwsza zareagowała Jadwiga, z pomocą przyszły Kamila i Janina, a na koniec dołączył Franek. Po chwili udało im się odciągnąć rozjuszonego Henryka. Stasiek miał rozcięty łuk brwiowy, z którego obficie płynęła krew, zalewając podbite oko, i łącząc się z krwią z rozbitego nosa. Wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Zaalarmowana krzykami Bronia wbiegła do salonu i natychmiast oceniła sytuację – musiała zająć się chłopcem. Franek pomógł jej podnieść i zaprowadzić do kuchni roztrzęsionego Staśka. Gdy wyszli, Henryk opadł na krzesło, ciężko dysząc, a Kamila, która w nagły i tajemniczy sposób wytrzeźwiała, powiedziała tonem mrożącym krew w żyłach:

– Natychmiast wynoś się z naszego domu i nigdy tu nie wracaj. Dzieci zostają. Wszystkie!
– A wyniosę się – odpowiedział Henryk, ocierając pot z czoła – tyle że nie sam. Janka, zabieraj dzieciaki i więcej tu moja noga nie postanie.
– Nie, Heniu, im tu dobrze. To ty się zbieraj. Jedziemy do domu.

W Henryka momentalnie znów wstąpił diabeł, zerwał się z krzesła, przewracając je i dopadł do żony. Schwycona za włosy zaczęła się miotać, czym przysparzała sobie jedynie więcej bólu. Kamila, pomimo wstydu, postanowiła wezwać na pomoc sąsiadów, ruszyła w stronę drzwi, a wtedy wkroczyła Jadwiga.

– Cisza! – wrzasnęła. Prawie jednocześnie wszyscy na nią spojrzeli i zamarli w bezruchu, bo w dłoni trzymała pistolet, Browninga 1900. – Bóg mi świadkiem, że jeśli natychmiast nie wyjdziesz, zabiję cię – powiedziała do brata, a głos jej przy tym nie zadrżał. Widać było, że rękę też miała pewną, a w oczach błysk determinacji.

Pierwszy z odrętwienia wyrwał się Henryk, poluzował kołnierzyk i powiedział tonem podszytym ironią:

– Jadziu, nie wstyd ci tak do brata mierzyć? Do ukochanego młodszego braciszka? Przecież ty jesteś dobra prawie jak Matka Boska, a świętej nie uchodzi tak postępować. – Z gardła Henryka wydobył się nieprzyjemny rechot.

Siostra nie opuściła broni i nie zdjęła palca ze spustu. Nawet nie drgnęła. Patrzyła bratu prosto w oczy.

– Nie zrobisz tego, ciociu – krzyknęła Marianna i przywarła do ojca. – Nie pozwolę skrzywdzić tatusia. Chcę z nim wrócić do domu.
– Nigdzie nie pójdziesz. Odsuń się od ojca, pozwól mu odejść, a nikomu nic się nie stanie. – Głos Jadwigi był zimny i zdecydowany. – Zrób to, dziecko. Nie chciałabym nikogo skrzywdzić, ale uczynię to, jeżeli mnie zmusicie. Mogą mnie później nawet powiesić. Nie zawaham się.

Henryk powoli odsunął od siebie opierającą się córkę.

– Ciocia nie żartuje, córeczko – powiedział tym razem poważnie. Widać było, że postawa Jadwigi nim wstrząsnęła i wolał nie ryzykować życiem, zbyt mocno je cenił. – Kto wie, może to ona zakłuła na śmierć twojego dziadka, kto wie... Franek! Leon! Zbierajcie się.

Chłopcy wymienili zdezorientowane spojrzenia, jednakże nie ruszyli się z miejsca.

– Ach tak! Was też przekabaciły.

Zacisnął pięści i szczękę, aż zadrgały mięśnie na policzkach. Jego naprężone ciało, sprawiało wrażenie, że zaraz rzuci się do skoku, co nie uszło uwadze Jadwigi.

– Ani mi się waż – rozkazała spokojnym i lodowatym tonem. – Zabiję cię.

W tym momencie, jak nigdy dotąd, uwydatniło się w niej fizyczne podobieństwo do ojca, twardego i nieznoszącego sprzeciwu Hieronima Łuczyńskiego. Henryk natychmiast opuścił gardę, choć nadal gotowała się w nim wściekłość.

– Wiesz – powiedział przez zaciśnięte zęby – że w każdej chwili mogę odzyskać dzieci.
– Wiem – odpowiedziała twardo Jadwiga – ale tego nie zrobisz, bo zależy ci na zdrowiu i życiu Marianny. Bez naszej pomocy nie jesteście w stanie zapewnić jej nawet podstawowej opieki lekarskiej. Przy was umrze, jak Ania i Bronia, jak...
– Zamknij się! Nie masz prawa nas oceniać! – krzyknął, ale jednocześnie jakby skurczył się w sobie. – Janina – spojrzał na żonę – czas zakończyć tę wizytę.
– Janina też zostaje. Oczywiście, jeśli chce – wtrąciła się Kamila, nagle odzyskując rezon i stając u boku siostry.
– Dziękuję wam za opiekę nad dziećmi. Niech wam Bóg za to błogosławi. Moje miejsce... – krótko załkała – moje miejsce jest przy mężu – dokończyła, drżąc na całym ciele. – Nie mogę pozwolić, żeby został sam.

Podeszła do Henryka, przygładzając zmierzwione włosy, wzięła go pod rękę. Nie oglądając się za siebie, wyszli z mieszkania sióstr. Janina nie pożegnała się nawet z dziećmi. Marianna byłaby za nimi wybiegła, gdyby Kamili w ostatniej chwili nie udało się jej chwycić za rękę. Nim zwyciężyła, długo szarpała się z dziewczynką. Później obie opadły bez sił na podłogę, cicho popłakując. Dopiero wtedy Jadwiga opuściła pistolet.

– Pójdę zobaczyć – schowała broń do ukrytej w fałdach sukni kieszeni – co ze Staśkiem. Ty, Marianno, idź do swojego pokoju, niebawem przyjdę do ciebie. Mamy do pogadania.

Marianna, w przeciwieństwie do Staśka, rzeczywiście nie chciała się uczyć. Miała już prawie dziesięć lat, a nie umiała nawet dobrze czytać i pisać. Ciotki nie obnosiły się z bogactwem, ale na wykształcenie dzieci pieniędzy nie żałowały. W przypadku Marianny, która nie utrzymała się ani w prywatnej żeńskiej szkole pani Schmidt, ani u pani Jezierskiej, była to inwestycja wyrzucona w błoto. Po wakacjach, gdy jej brat zacznie naukę w gimnazjum, ona będzie powtarzała klasę w kolejnej elementarnej szkole. Poza tym ciągle była niezadowolona, rozkapryszona, a nierzadko wpadała w histerię. Ciotki musiały wtedy wzywać do niej doktora, Janusza Wiśniewskiego, który na parterze ich kamienicy od roku prowadził prywatną praktykę. Zazwyczaj zalecał krople na uspokojenie, spędzanie czasu na świeżym powietrzu, zapewnienie spokoju i zdrowego odżywiania, co oczywiście nie pomagało na długo, a czasem wcale. Siostry Łuczyńskie były psychicznie wyczerpane jej zachowaniem, które widocznie pogarszało się po każdej wizycie rodziców.

Nie chciały bratanicy we wszystkim ustępować, a tego właśnie od nich wymagała – wiecznego spełniania swoich zachcianek, bo przecież była chora i słaba. Poza tym paliła ją zazdrość o Staśka i robiła, co mogła, aby ściągnąć na niego złość ciotek. Coraz bardziej ją frustrowało, że te starania spełzają na niczym. Tym razem postanowiła wypróbować sztuczki na ojcu. Nie mogła znieść, że ciotki i matka pękają z dumy, patrząc na jej brata. Udało się. Stasiek nareszcie oberwał za krzywdy i upokorzenia, jakich doznała w tym domu. Satysfakcja, wręcz euforia, którą wtedy odczuła, podziałała na nią jak narkotyk. Chciała, żeby Stasiek cierpiał, ponieważ czerpała z tego przyjemność. Niestety ciotka Jadwiga położyła kres wizytom ojca, a co za tym idzie odebrała jej nadzieję, że prędzej czy później, ale brat zostanie ukarany. Marianna tak naprawdę nie chciała pojechać z rodzicami, bo u ciotek, choć nie spełniały wszystkich jej zachcianek, było dobrze, o wiele lepiej niż w domu. Miała piękne stroje, pokój godny księżniczki, a lato spędzała nad morzem albo w innych równie uroczych miejscach. W żadnym razie nie miała zamiaru zamienić tego wszystkiego na monotonne życie na wsi. Lubiła miasto, jego energię, harmider i wypełnione muzyką i tańcami festyny, na które zabierały ich ciotki. Nie przeszkadzał jej odór nieskanalizowanych ulic i czarny, duszący dym z fabrycznych kominów. Przeszkadzał jej tylko Stasiek. Była przekonana, że bez niego stałaby się spokojna i szczęśliwa, może nawet umiałaby pokochać Kamilę i Jadwigę. Na razie najlepiej czuła się w towarzystwie Broni, choć i przy niej potrafiła wpaść w niepohamowaną złość, szczególnie kiedy służąca okazywała sympatię Staśkowi. To ona, Marianna, powinna być faworyzowana przez wszystkich.
Czekała na ciotkę Jadwigę, gotowa na to, żeby skoczyć jej do gardła. Buzowała w niej wściekłość i wiedziała, że musi ją wyładować, natychmiast, inaczej umrze. Ciotka nie przychodziła, więc Marianna zaczęła od zniszczenia toaletki. Najpierw szczotką z rękojeścią z kości słoniowej, kilkoma mocnymi uderzeniami, rozbiła lustro, po czym zaczęła wyrzucać szuflady i deptać po wysypanych z ich wnętrzności przedmiotach, a jeszcze później jej oczy zalała ciemność.

Gdy się ocknęła, poczuła wprost nieznośny ból głowy. Było jej bardzo niewygodnie. Chciała wstać, ale z zaskoczeniem skonstatowała, że nie pozwalają na to pasy, którymi jest przypięta do łóżka. Zaczęła krzyczeć.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5991
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. VI)

Post autor: Gelsomina »

* Odeon – kinematograf otwarty 02.10.1908 roku w Łodzi przy ul. Przejazd 2 (obecna ul. Tuwima). Budynek, w którym się znajduje wzniesiono specjalnie z przeznaczeniem na ekskluzywne kino dla bogatej klienteli. Widownia liczyła 450 miejsc. Elewację do dziś zdobi figura sowy. Dlatego też gmach nazwano „Domem pod Sową”. Został on zbudowany w stylu secesyjnym. Wnętrza, które rozświetlały kryształowe żyrandole, emanowały przepychem. Na przestrzeni lat kino zmieniało nazwy na Gdynia, a później Metro. W czasach PRL powrócono do nazwy Gdynia. Kino działało do 1991 roku.
** „Co kobieta chce” – tytuł komedii granej wówczas w „Odeonie”
*** Kummer – nauczyciel niemieckiego i angielskiego ogłaszający się na łamach Kurjera Łódzkiego.
**** Maria Dulębianka (1858-1919) – malarka, pisarka, publicystka, działaczka społeczna i feministka, długoletnia przyjaciółka Marii Konopnickiej.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
jaga
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 3048
Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
Lokalizacja: lubuskie
Złotych Pietruch: 5
Srebrnych Pietruch: 6
Brązowych Pietruch: 10
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 7
Najlepsza proza: 1

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. VI)

Post autor: jaga »

ciekawa jestem czy to furiackie zachowanie Marianny nie ma podłoża szaleństwa psychiatrycznego.
Bo skąd tyle zła w tak małej dziewczynce
Ciekawie opisujesz
jaga
Awatar użytkownika
tcz
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 3341
Rejestracja: 30 maja 2018, 22:34
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Złotych Pietruch: 9
Srebrnych Pietruch: 3
Brązowych Pietruch: 6
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. VI)

Post autor: tcz »

Tak jak zapowiadałaś, jest o Odeonie.
Szkoda mi tych starych kin, które znikają z naszych miast, wyparte przez nowoczesne multikina. :)

Tadeusz

Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5991
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. VI)

Post autor: Gelsomina »

Jago i Tadeuszu, moi mili czytelnicy, dziękuję serdecznie za Wasz czas 🍀
Może jest nadzieja dla Odeonu, ponieważ remontują Dom Buta, do którego kino jest przytulone.🍀 Elewacja była odświeżona już wcześniej.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19833
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. VI)

Post autor: Dany »

Ciekawe, co nakłamała Marianna ojcu, że tak pobił Staśka. Siostry mają nadzieję, że zmienią Mariannę, ale chyba za późno, zbyt głęboko posunęły się u niej problemy psychiczne. Ona nie ma w sobie za grosz empatii do ludzi, lubi tylko siebie.

Co do kina "Odeon", u nas w Poznaniu było kino Wilda, które zamieniono na Biedronkę. Mieszkańcy nie chcieli kupować w tej Biedronce, aż właściciel przywrócił, na wystającym, półokrągłym daszku, napis Wilda, bez "kino", ale to już wystarczyło.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18276
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. VI)

Post autor: elafel »

Kolejny popis Marianny. Dzieje się, wiele. Super się czyta :)

Ela

Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5991
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. VI)

Post autor: Gelsomina »

Dany, Elu, dziękuję za czytanie i komentarze. Dany, Tobie także za ciekawostkę. Dobrze, że właściciel chociaż w taki sposób uszanował pamięć starego kina.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
ODPOWIEDZ