Choć się związałem z innym rzemiosłem,
w gromieniu smoków sukces odniosłem.
Dużo ich miałem na swym rozkładzie,
lecz tu się skupię na jednym gadzie.
Smok Białoboczek* był moim celem,
udało mi się zmóc go fortelem
oraz ocalić córkę królowi,
za co zaręczyć się z nią zezwolił.
Wciąż odwlekałem te zaręczyny,
król dopytywał się o przyczyny.
Mając przed sobą jego oblicze,
rzekłem: - Księżniczki wady wyliczę.
Po pierwsze swatasz mnie z niewidomą.
Król na to odrzekł: - Miej tę świadomość,
jeśli o słabszy zmysł wzroku idzie,
zrobisz coś złego, nie będzie widzieć.
Po drugie, chyba jest głuchoniema.
Król odpowiedział: - Gorzej, gdy nie ma
problemów z mową albo ze słuchem,
wtedy gderałaby ci nad uchem.
Tertio, na jedną nogę utyka.
Król na to: - Czemu jej to wytykasz?
Zamiast za tobą chodzić, by śledzić,
lepiej w pałacu niech sobie siedzi.
Pryszcze ma jeszcze liczne na twarzy.
Król: - Zechciej słowa moje rozważyć -
wśród tylu zalet, daruj kaprysy
z powodu jednej ujemnej rysy.
*Imię zapożyczone od jackaseniora