wypłoszone ptactwo czmychnęło z sitowia
zaszumiały knieje w bagnistej krainie
błyszcząca tafla leśnego jeziora
koiła zwierząt pragnienie
stojących u wodopoju
dumny łoś wbiegł dostojnie na polanę
odziany w rysią skórę strażnik uroczyska
rozejrzał się wokół czujnym wzrokiem
wciągnął nozdrzami zapachy dnia
duchem spenetrował dolinę
odczuwał ich złe intencje od pewnej chwili
odgłosy oprawców i padających drzew
obudziły jego stalowe mięśnie
serce przyspieszyło bieg
chłonął powietrze
impulsami myśli wzywał swoich stronników
zarzucono go klątwami chciwości i zdrady
nagle dostał się w pustkę odczuć
spętano go czarną magią
jadem kłamstwa
widział przez mgłę snu trupy drzew i zwierząt
dźwigane przez niewolników mamony
cdn.