wirowały olbrzymie cienie wśród obrazów na ścianie
łoskot bębnów odbijał się od sklepienia
tańczące w transie zmysłowe kobiety
intonowały tajemną pieśń
patrząc w ogień
sypnąłem w żar złotym kosmicznym pyłem
wysnuł się kłębiasty dym szkarłatny
gryząca prawda wdarła się w oczy
potok słów jak ze studni
popłynął z krtani
wieszcząc rychłą śmierć zdrajcom natury
zrzuciłem łeb zębaty ze skórą wilka
mą łysą czaszkę zdobiły runy
o fioletowej poświacie
starsze od jaskini
posypałem popiołem skronie i ramiona
wydałem okrzyk zdradzonego grizli
odleciały ostatnie nietoperze
rodowe cięcia na twarzy
pokryła purpura
przytroczyłem do biodra kamienny młot
na ramię kołczan pełen strzał jadu
rzeźbiony łuk z rogów koziorożca
zabrałem sakwę z pyłem lotosu
i kolce skorpiona
Byłem gotowy na wezwanie bliźniaczej duszy
cdn.