bezszelestnie spłynęła z otchłani niebios
zafalowała mrocznymi fałdami sukni
rozsypane kruczo czarne włosy
lśniły w księżyca blasku
tajemnym
runami naznaczone dłonie ujęły twarz
rozżarzone węgle jej wzroku
wejrzały w moją duszę
sercem szarpnęły
troski myśli
udaliśmy się do złowrogiego kokonu
wznieciła żar w czarze zapomnienia
zaintonowaliśmy pieśń śmierci
połączyliśmy nasze ciała
uwalniając astrale
uderzyliśmy dwoma strumieniami mocy
spadły niewidzialne pęta niewoli
rozwiane zostały szare opary
cierpienia i nienawiści
szaman był wolny
znów byliśmy razem, wygraliśmy bitwę
lecz wojna dopiero się zacznie
cdn.