Niebo zachmurzyło się i błyskało gniewnie raz po raz
Jasnowłosy położył głowę matki na kolanach
czule głaskał jej kruczoczarne włosy
a ona ciężko oddychając
płakała cicho
Nagły ból targnął dreszczem jej przemęczone ciało
Strażnicy widnokręgów ujęli jej delikatne dłonie
starzec zlękniony przyjmował poród
zanucili mantrę miłości
cicho westchnęła
Zaczęła przeć całą sobą ze wzmożoną siłą ostatni raz
Wiekowy mnich ujął płód i powoli wyciągał
zobaczywszy główkę mało nie zemdlał
po wszystkim obmył dziecko
i podał skorpielnicy
Uśmiechnęła się i przytuliła malca do nabrzmiałej piersi
Wczepiony w nią czterema łuskowatymi rączkami
chwycił różowy sutek i zaczął ssać łapczywie
jego ciemne ciałko połyskiwało
jak pancerz żuka
W oczach rodzicielki widoczny był tylko ogień miłości
Wtedy nadciągnął zimny wiatr o sile dotąd nieznanej
czarne ołowiane chmury spadły prawie na ziemię
od księżyca nadleciały dziesiątki kul
błyszczących ciemnością
Obecni spojrzeli w osłupieniu na kosmicznych gości
Z ich wnętrzności wystrzeliły mroczne promienie
paraliżowały najtęższe umysły szamanów
wyglądali niczym kukiełki
bez animatorów
Jak w świetle ramp ukazał się nowo narodzony szkrab
Chował się za fałdami sukni wiedźmy skorpiona
serduszko trzepotało jak ptaszek w klatce
kwilił cichutko wypatrując reakcji
ukochanej osoby
Zrozumieli władcy dalekich wszechświatów ciemności
że nie wolno zniszczyć cieniutkiej nici porozumienia
dwóch odrębnych jakże różnych cywilizacji pogranicza