na niebosiężnym szczycie
okolonym menhirami
rozniecam płomień
pogańskiej duszy
z zarania szumią legendy
konarami dębów i cisów
z wyciem wilka w oddali
puszczyka nawoływaniem
kołyszą się trawy wiotkie
zioła i kwiaty odurzają
rytmem aromatu
zapomnianego
wtulam dłonie w mchy
świeże kobierce zieleni
kuszące miękkością
barwami odnowy
wpatruję się w nieboskłon
usłany życia diamentami
tętniący wieczną pieśnią
przemijania i miłości