Pan do swojego kota Sergiusza:‭ ‬Czy ty kocie znasz angielski‭?
Kot do swojego pana:‭ ‬Oczywiście‭! ‬Znam także jego szkocką i walijską odmianę,‭ ‬a także angielski z Irlandii i z wyspy Jersey.‭ ‬Jestem niczym bohater "Pigmaliona‭" ‬Showa,‭ ‬który po jednym usłyszanym zdaniu,‭ ‬podawał londyński adres mówiącego.
PS:‭ ‬Jeśli tak,‭ ‬to powiedz mi, jak można przetłumaczyć nazwę kultowego zespołu "Deep Purple".
KS:‭ ‬Nic prostszego‭! ‬To znaczy‭ ‬-‭ ‬głęboka purpura lub‭ ‬głęboki fiolet.‭ ‬To zależy od kontekstu.‭ ‬A o co chodzi‭?
PS:‭ ‬Zaraz się dowiesz.‭ ‬Ale przetłumacz jeszcze tytuł "Child‭ ‬in‭ ‬time".‭
KS:‭ ‬Proszę bardzo‭! ‬To znaczy‭ ‬dziecko w czasie.‭ ‬Ale to zależy od kontekstu,‭ ‬bo brzmi to dziwnie.‭ ‬Po co ci to wszystko‭?
PS:‭ ‬Widzisz,‭ ‬odnalazłem ten utwór na‭ “‬you tube‭”‬,‭ ‬bo od paru dni włącza mi się w mózgu,‭ ‬gdy rano wkraczam do łazienki.‭ ‬A zaczęło się od tego,‭ ‬że usłyszałem jego fragment,‭ ‬będący tłem telewizyjnej reklamy.
KS:‭ ‬Znam dobrze ten utwór.‭ ‬Ale skąd u ciebie takie ciągoty.‭ ‬Wiem,‭ ‬że nie lubisz twardego rocka ani heavy metalu,‭ ‬ale ten utwór także nie grzeszy spokojem i tempem kołysanki.‭ ‬Przeciwnie,‭ ‬powtarzający się tam motyw, to wrzask i ogłuszający podkład muzyczny.
PS:‭ ‬Może ty i jesteś jajogłowym filozofem,‭ ‬który akurat do mnie się przyczepił,‭ ‬ale zupełnie nie znasz się na ludzkich uczuciach.‭ ‬Ten utwór przewinął się w moim życiu kilka razy w różnych,‭ ‬nie zawsze szczęśliwych,‭ ‬okolicznościach.‭ ‬Dlatego nie mogę się od niego łatwo uwolnić.‭ ‬Czy chcesz o tym posłuchać‭?
KS:‭ ‬Chętnie.‭ ‬Tym bardziej,‭ ‬że mam akurat chwilkę czasu,‭ ‬który nie jest pieniądzem.
PS:‭ ‬Dobrze.‭ ‬A zatem po kolei‭ ‬-‭ ‬a raczej nie.‭ ‬Zacznę bowiem od środka.
Było to podczas festiwalu młodzieży i studentów w Berlinie, w 1973 r.‭ ‬Pamiętam te niezmierzone tłumy młodych ludzi,‭ ‬którzy oszołomieni złudną atmosferą wolności i swobody tańczyli i śpiewali na placach i ulicach.
‭ ‬Darmowe jedzenie i picie na każdym kroku,‭ ‬możliwość zawierania międzynarodowych znajomości,‭ ‬kąpiele w miejskich fontannach i wszędzie śpiący pod nogami‭ (‬solo i w parach‭) ‬festiwalowicze‭ ‬-‭ ‬wszystko to sugerowało atmosferę luzu i raju.‭ ‬Niemiecki porządek przypominał jednak o sobie dotkliwie od czasu do czasu.‭ ‬Codziennie odbywały się bowiem‭ ‬obowiązkowe manifestacje pod hasłami,‭ ‬które każdy znał do znudzenia: ‬Frieden,‭ ‬Freundschaft,‭ ‬Solidaritat czyli‭ ‬pokój,‭ ‬przyjaźń,‭ ‬solidarność‭.‭ ‬Jedynym ciekawym elementem tych‭ ‬ogromnych zgromadzeń, były przemówienia niektórych zapraszanych na festiwal gości.‭ ‬Widziałem tam Arafata,‭ ‬Angelę Davis,‭ ‬Jane Fondę,‭ ‬Fidela Castro i wiele innych,‭ ‬znanych postaci.‭ ‬W czasie tych manifestacji potężne głośniki grały pieśni rewolucyjne i wojenne.‭ ‬Nikt ich specjalnie nie słuchał,‭ ‬a śpiewali je chyba tylko Niemcy,‭ ‬Kubańczycy i Koreańczycy z północy.‭ ‬Reszta beztrosko rozmawiała, paliła i piła.‭ ‬W pewnej jednak chwili,‭ ‬po wystąpieniu Jane Fondy,‭ ‬głośniki zagrały‭ “‬Child‭ ‬in time‭”‬.‭ Tłum zamarł.‭ ‬Wszyscy w skupieniu i z ogromnym wzruszeniem słuchali,‭ ‬a gdy głośniki zamilkły, setki tysięcy zaczęły skandować: bis,‭ ‬bis.‭ ‬Ówcześni organizatorzy festiwalu zagrali ten utwór ze względu na jego antywojenne treści,‭ ‬ale ja znałem go już wcześniej.‭ ‬I bardzo wrył mi się w pamięć.
‭ ‬Dawno temu,‭ ‬kocie, miałem‭ ‬23‭ ‬lata.‭ ‬Był to czas mrocznego,‭ ‬siermiężnego socjalizmu,‭ ‬nachalnie towarzyszącego każdemu i wszędzie.‭ ‬Nie zdając sobie nawet w pełni sprawy,‭ ‬przed czym staram się uciec,‭ ‬czy schronić,‭ ‬trafiłem na grupę odszczepieńców,‭ ‬którzy znaleźli azyl na zapleczu pewnego klubu handlowców.‭ ‬Klub ten był zwyczajną salą do różnych nasiadówek i szkoleń pracowników firm handlowych,‭ ‬ale miał‭ ‬także bufet i małe salki na zapleczu,‭ ‬w których najczęściej odbywały się bardziej kameralne popijawy handlowych notabli.‭ ‬Klub był także często wykorzystywany do rozmaitych chałtur artystycznych i obowiązkowo zabaw sylwestrowo‭ ‬-‭ ‬karnawałowych.‭
Kierownik klubu miał zacięcie artystyczno‭ ‬-‭ ‬alkoholowe i siłą tajemnego magnesu skupił w klubie dziwną bohemę,‭ ‬składającą się głównie z niedokończonych artystów‭ (‬tj.‭ ‬dekoratorów wystaw sklepowych‭)‬,‭ ‬kilku niepogodzonych z życiem młodzieńców‭ (‬w tym mnie‭) ‬oraz dwóch pań cierpliwie czekających na wielką miłość.‭ ‬Piło się,‭ ‬dyskutowało,‭ ‬bumelowało,‭ ‬grało na gitarach i słuchało nieradiowej muzyki.
Pewnego dnia ktoś przyniósł kolejną,‭ ‬szmuglowaną z‭ ‬zachodu taśmę,‭ ‬na której zespół o trudnej do wymówienia nazwie‭ “‬Deep purple‭”‬, prezentował utwór‭ “‬Child‭ ‬in‭ ‬time‭”‬.‭ ‬O angielskim nikt z nas nie miał‭ ‬wówczas zielonego pojęcia,‭ ‬ale utwór zrobił na nas potężne wrażenie.‭ ‬Słuchało się tego‭ ‬dziesiątki razy,‭ ‬aż taśma się zużyła i z trudem można było rozpoznać tylko główny motyw.‭ ‬Dopiero znacznie później dowiedziałem się,‭ ‬że jest to utwór Iana‭ ‬Gillana,‭ ‬lidera zespołu,‭ ‬który stawia w nim dramatyczne pytania o sens życia.‭ ‬Główny,‭ ‬szarpiący za serce,‭ ‬motyw tego utworu to płacz,‭ ‬krzyk ojca.‭ ‬Treść to zaledwie osiem linijek trudnego w odbiorze tekstu.‭ ‬Sam utwór trwa blisko‭ ‬10‭ ‬minut.‭ ‬Podświadomie odgadywaliśmy wtedy ten protest,‭ ‬to niegodzenie się z prawdą,‭ ‬ten ból i łzy dojrzałego mężczyzny.‭
Niewiele innych piosenek zrobiło na mnie takie wrażenie.
‭ ‬Utwór ten zapisał się w mojej pamięci po raz trzeci,‭ ‬w niezwykle dramatycznych okolicznościach.‭
Otóż do naszej małej bohemy trafił‭ (‬a jakże,‭ ‬a jakże‭)‬,‭ ‬szpicel z SB.‭ ‬Kierownika‭ ‬klubu zmieniono,‭ ‬grupa się rozpadła,‭ ‬a jej resztki błąkały się jakiś czas po różnych dziuplach.‭ ‬Jedną z takich dziupli było‭ (‬o zgrozo‭!) ‬mieszkanie owego młodego oficera,‭ ‬który zinfiltrował naszą biedną bohemę.‭ ‬Widocznie liczył na dalsze sukcesy w tej dziedzinie i zapraszał niektórych z dawnych klubowiczów na popijawy.‭ ‬Los jednak pomieszał ludzkie ścieżki.‭ ‬Oficer szybko wpadł w ciężki alkoholizm i prawie nie trzeźwiał.‭ ‬W tym czasie urodziło mu się dziecko.‭ ‬Szybko okazało się,‭ ‬że z zespołem downa.‭ ‬Oficer zupełnie oszalał i na dodatek oskarżył jednego ze znanych mi dobrze chłopaków,‭ ‬że uwiódł mu żonę.‭ ‬Podczas kolejnego pijaństwa zastrzelił go i sam popełnił samobójstwo.‭ ‬Wiem to od innego,‭ ‬znajomego uczestnika tej strasznej w skutkach popijawy,‭ ‬który obudzony wystrzałami,‭ ‬uciekł z owego mieszkania.‭ ‬Kiedy‭ ‬wpadła tam zaalarmowana strzałami milicja obywatelska,‭ ‬z małego szpiclowskiego magnetofonu,‭ ‬nadal płynął utwór‭ “‬Child‭ ‬in‭ ‬time‭”‬.‭ ‬Dowiedziałem się o tym od przesłuchującego mnie oficera,‭ ‬gdyż SB sięgnęło do wszystkich śladów,‭ ‬prowadząc dochodzenie w tej sprawie.
I co na to powiesz przemądrzały kocurze‭?
KS:‭ ‬Że to jest chichot historii.‭ ‬Widzę,‭ ‬że na starość robisz się sentymentalny.‭ ‬Pozwól sobie powiedzieć,‭ ‬że każde starzejące się indywiduum,‭ ‬ma w zanadrzu coś intrygującego w swoim,‭ ‬zazwyczaj nudnawym życiorysie.‭ ‬W twojej paplaninie nie ma niczego odkrywczego,‭ ‬konstruktywnego czy budującego.‭ ‬Opowiadasz ciągle o sobie łzawe kawałki w stylu harlequina.‭ ‬W tym dzisiejszym przebija żal za zmarnowaną na głupstwa i niejasne inicjatywy młodością.‭ ‬Gdybym ja chciał opowiedzieć swoje dole i niedole z ostatnich trzech tysięcy lat byłyby to historie sto razy ciekawsze od baśni z tysiąca i jednej nocy i epiki Homera.‭ ‬A może chciałbyś posłuchać.
PS:‭ ‬Bardzo chcę‭!
KS:‭ ‬A ile masz czasu,‭ ‬mój panie,‭ ‬bo nie wiem czy warto zaczynać.
Kielce‭ ‬2‭ ‬grudnia‭ (‬urodziny‭)‬.