Gdy zbliżają się gwiazdkowe święta, jak to je nazywam, to zawsze jest tak samo. Wpierw dokładniejsze sprzątanie, większe zakupy, gotowanie potraw wigilijnych i nie tylko, pakowanie przygotowanych prezentów. Pod koniec tej krzątaniny, ubieranie choinki i całego domu w dekoracje świąteczne. Gdy już wszystko gotowe przychodzi moment wytchnienia i ruszają wspomnienia, jak to było kiedyś, gdy byłam małym dzieckiem...
Tato ścinał z ogrodu choinkę, ustawiał w domu, na centralnym miejscu, a my z siostrą ubierałyśmy ją w dekoracje przez nas zrobione. Nigdy nie czekałam na specjalne prezenty, bo wiedziałam, ze będą skromne. Mama z siostrą, krzątały się w kuchni, przygotowując potrawy, tato pastował podłogę, a ja i brat, pucowaliśmy ją, żeby się świeciła. Zapach pastowanej podłogi unosił się, dając sygnał, że zbliżają się święta.
To właśnie ten zapach pozostał mi do dziś.
Czekaliśmy na pierwszą gwiazdkę by zasiąść do wigilijnego stołu. Po wigilii śpiewaliśmy kolędy, aż do pasterki. A po pasterce, gdy wracaliśmy, śnieg tak miło skrzypiał pod butami...
Dzisiaj też nadchodzą święta. Niby jest tak samo, a jednak inaczej. Ubrałam choinkę, przystroiłam cały dom, a ciągle czegoś brakuje. Zapanował strach. Walczymy z niewidzialnym wrogiem, który potencjalnie czai się w każdym mijanym człowieku, na ulicy, w sklepie, tramwaju a nawet w domu. Życzenia zdrowia nabierają zupełnie innej wartości. Są cenniejsze od najdroższych prezentów.
Nadchodzą święta. Kochami, życzę Wam wszystkim dobrego zdrowia.