Raz jeden szczon przypadkiem,
zakochał się po uszy.
Obiecał pannie uczuć moc,
kawałek swojej duszy.
Ona słuchać go nie chciała,
odwracając wzrok.
W końcu tak mu powiedziała,
wprawiając gościa w szok.
''Łachudro znikaj precz,
swą cenę dobrze znam.
Jam dla bogatych jest,
tą najpiękniejszą z dam...''
Próbował jej tłumaczyć,
''moja miłość nie kosztuje.''
Lecz na nic to się zdało,
ona w zamożnych gustuje.
Góra forsy, szybka fura,
wolno stojący dom.
''Miłość dla niej to jest bzdura.''
Wspominał z żalem szczon.
''Lachudro znikaj precz,
swą cenę dobrze znam.
Jam dla bogatych jest,
tą najpiękniejszą z dam...''
Długo się zastanawiał,
co począć dalej ma.
Zapomnieć o niej nie mógł,
na zwłokę jakby grał.
''Ciągle siedzi w mojej głowie,
czego ode mnie chce?
Nerwy mi psują zdrowie,
gdy wspomnę słowa te.''
''Łachudro znikaj precz,
dopóki humor mam.
Jam dla bogatych jest,
tą najpiękniejszą z dam..."
Pewnej majowej nocy,
światu obojętny szczon.
Rzekł ''Mam serdecznie dosyć,
Toć piękniejsze panny są.
I niejedna może czeka,
by pokochał ją ktoś.
A nie jak ty wciąż zwleka,
dając mi przy tym w kość.''
''Łachudro znikaj precz,
swą cenę dobrze znam.
I co ty o mnie wiesz?
Jam najpiękniejszą z dam.''
Więc odszedł szczon bez słowa,
pojąwszy w końcu że,
swój czas tylko zmarnował.
''Ona nadal ma mnie gdzieś.
Chociaż serce popękało,
w głowie spokój mam.
W sumie to się dobrze stało,
będzie gicior, radę dam.''
Aż tu do jego drzwi,
zapukał kiedyś ktoś.
Miłosne déja vu,
niespodziewany gość.
Chodzące siedem nieszczęść,
w sukience z marche aux puces
Przyszła z wiosennym deszczem,
być jego serca miss.