Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

W konkursie na najciekawsze drabble zwyciężył utwór "sierota" - Gelsomina

Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca III/24

Piszemy bajkę

Przy kuflu lub filiżance, luźno i niekoniecznie na temat.

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
dorotea
Emeryt/ka
Posty: 1962
Rejestracja: 05 listopada 2010, 12:09
Lokalizacja: Europa/WARSZAWA
Wierszy miesiąca: 2

Post autor: dorotea »

do akcji wkroczyła ciotka Wikipedja ze swoim

D-Orka Wiśniewska

Awatar użytkownika
Rafał Bardzki
Moderator
Posty: 6234
Rejestracja: 14 września 2010, 19:48
Lokalizacja: Zielona Góra
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 7
Brązowych Pietruch: 15
Najlepsza proza: 1
Fraszkowy Król: 2

Post autor: Rafał Bardzki »

backspace i wyczyściła zakończenie, by napisać je od początku

Awatar użytkownika
dorotea
Emeryt/ka
Posty: 1962
Rejestracja: 05 listopada 2010, 12:09
Lokalizacja: Europa/WARSZAWA
Wierszy miesiąca: 2

Post autor: dorotea »

Dawno albo niedawno temu

D-Orka Wiśniewska

Awatar użytkownika
Rafał Bardzki
Moderator
Posty: 6234
Rejestracja: 14 września 2010, 19:48
Lokalizacja: Zielona Góra
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 7
Brązowych Pietruch: 15
Najlepsza proza: 1
Fraszkowy Król: 2

Post autor: Rafał Bardzki »

Zakończenie napisane od początku.

Wskutek interwencji Wikipedii królewna zatrzymała się przerażona metr nad ziemią. Po kilku minutach uspokoiła się nieco, lecz dwie godziny później była już wyraźnie wkurzona. W końcu zła krzyknęła: Dora zrób coś, bo przecież jak długo można tutaj wisieć?! =P

Awatar użytkownika
dorotea
Emeryt/ka
Posty: 1962
Rejestracja: 05 listopada 2010, 12:09
Lokalizacja: Europa/WARSZAWA
Wierszy miesiąca: 2

Post autor: dorotea »

Fakt! Pająki już zaczynały oplatać ją pajęczyną, a wybawcy jak nie widać tak nie widać

D-Orka Wiśniewska

Awatar użytkownika
Rafał Bardzki
Moderator
Posty: 6234
Rejestracja: 14 września 2010, 19:48
Lokalizacja: Zielona Góra
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 7
Brązowych Pietruch: 15
Najlepsza proza: 1
Fraszkowy Król: 2

Post autor: Rafał Bardzki »

W końcu książę analfabeta stanął obok nie i zapytał:

  • Co się tak drzesz, niewiasto?
  • Ach to ty, trudno - odrzekła rozczarowana - spójrz nie mogę stanąć na nogi.
  • Wyprostuj
  • Co wyprostuj?
  • Nogi. Trzymasz je podkurczone ze strachu.
  • Skąd wiesz. Ja ich z stąd nie widzę.
  • Nic dziwnego w końcu jesteś w krynolinie - rzekł książę, który własnie podglądał ją z dołu.
    Królewna ostrożne stanęła na ziemi. Książe zwykle wzbudzał w niej wstręt, lecz tym razem na jej obliczu pojawiło się coś na kształt uznania.
Awatar użytkownika
dorotea
Emeryt/ka
Posty: 1962
Rejestracja: 05 listopada 2010, 12:09
Lokalizacja: Europa/WARSZAWA
Wierszy miesiąca: 2

Post autor: dorotea »

  • Dziękuje ci mój wybawco - rzekła.
    Wyczuwając twardy grunt pod nogami, stała się pewniejsza i bardziej dostojna.
  • Wydaje mi się, że nieco zgłodnialam.
    Żołądek królewny zaburczał.

D-Orka Wiśniewska

Awatar użytkownika
Rafał Bardzki
Moderator
Posty: 6234
Rejestracja: 14 września 2010, 19:48
Lokalizacja: Zielona Góra
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 7
Brązowych Pietruch: 15
Najlepsza proza: 1
Fraszkowy Król: 2

Post autor: Rafał Bardzki »

Słysząc odgłos burczenia, zając wychylił się z trawy i stając słupka, ciekawski, nadstawił uszu.
Królewicz tylko na to czekał. Szybkim ruchem ucapił go z słuchy.
Biedny próbował się uwolnić, lecz na nic zdały się szarpania. Książę trzymał go mocno i uniósłszy na wysokość oczu, zadowolony, oglądał ze wszystkich stron. Gdy w końcu nacieszył wzrok dyndającym stworzeniem, rzekł uroczyście:

  • Zającu, na pewno kiedy rano wstawałeś z posłania, nie przyszło ci do głowy, że zanim minie dzień i słońce schowa się za horyzont, dostąpisz tak wielkiego zaszczytu - rzekł uroczyście.

  • Za...za ... zaszczytu? - wyjąkał zdziwiony.

  • Jak najbardziej, bo oto za chwilę zostaniesz zjedzony przez samą królewnę. Przyznasz, że nie jest to byle jakie wyróżnienie, bo powiedz sam ilu twoich pobratymców może się tym poszczycić.
    Chyba żaden - .Co jak co, ale zając musiał przyznać, że nikogo jeszcze takiego nie miał okazji spotkać.

  • Otóż właśnie – rzekł książę i zaczął rozglądać się za jakimś garem.

Biedny, przerażony zając zaczął intensywnie myśleć o uratowaniu skóry. Nagle krzyknął:

  • To nie jest prawdziwa królewna !
  • Jak to nie jest prawdziwa – rzekł zdumiony książę - analfabeta.
  • Spójrz panie na jej brudne, bose stopy. Czy widziałeś u jakiejkolwiek królewny aż tak niedomyte. Ale to nie wszystko. Racz sprawdzić jej dłonie. Widzisz jakie są grube. Prawdziwa królewna ma delikatne, białe jak jedwab. To nie jest królewna, to chłopka. Co najwyżej zubożała szlachcianka, która sama z biedy uprawia rolę.

Książę zamyślił się przez chwilę, po czym zwrócił się do królewny.

  • Czy możesz udowodnić, że jesteś nią naprawdę ?

Królewna zaczęła tłumaczyć, wyjaśniać, apelować w końcu głodna błagać, lecz na nic się to nie zdało.
W końcu zdesperowana zaproponowała, że przedstawi świadków, którzy to potwierdzą. Niestety ta propozycja wymagała udania się w podróż do jej królestwa.

Koniec, końców ruszyli w drogę. Na przodzie szła wyposzczona królewna za nią książę, a na końcu, prowadzony na sznurku, jeszcze niezjedzony, zając.

Awatar użytkownika
dorotea
Emeryt/ka
Posty: 1962
Rejestracja: 05 listopada 2010, 12:09
Lokalizacja: Europa/WARSZAWA
Wierszy miesiąca: 2

Post autor: dorotea »

Nagle zza krzaków wyskoczył smok.

D-Orka Wiśniewska

Awatar użytkownika
Rafał Bardzki
Moderator
Posty: 6234
Rejestracja: 14 września 2010, 19:48
Lokalizacja: Zielona Góra
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 7
Brązowych Pietruch: 15
Najlepsza proza: 1
Fraszkowy Król: 2

Post autor: Rafał Bardzki »

… wielki trójgłowy smok.

  • Słyszałam, że ktoś tu wspominał o żarciu! - krzyknęła jego prawa głowa.
  • Ależ skądże znowu - zaprzeczył zając.
    • Dobrze słyszałyśmy - odparła środkowa - . Zdaję się, że to o ciebie chodziło, mój drogi.
  • O mnie? - . Zając udał zdziwionego i skrył się za nieco brudnymi nogami królewny.
  • Ta, tak, nie zaprzeczaj – trzecia, nieco głupawa, poparła siostry.
  • Zaraz, zaraz, to w końcu ja ucapiłem kłapoucha. Może ktoś w tym towarzystwie raczy spytać i mnie o zdanie - do dyskusji wtrącił się królewicz.

Na to środkowa głowa uniosła się do góry, by po chwili z całym impetem, tuż przy ziemi, rzucić się do przodu. Wszyscy myśleli, że zła zionie ogniem, gdy nagle zatrzymała się tuż przed twarzą królewicza. Odór buchający z jej paszczy spowodował, że książę złapał się z nos i cofnął o krok. Mimo to zauważył, że w jej oczach pojawiły się łzy wielkie niczym dorodne ziarna grochu.

  • Nie jadłyśmy już od miesiąca. - głowa zaczęła lamentować - To przez tą idiotkę całe nasze żarcie się zmarnowało!– to mówiąc skinęła na tę trzecią, nieco gapiowatą.
  • Tylko nie zmarnowało! Co najwyżej można powiedzieć, zmieniło nieco postać – zaprotestowała.
  • Ja ci dam postać. Wiecie co ona zrobiła? Kiedy właśnie po długim poście dorwałyśmy wrednego, tłustego Dratewkę, tej zachciało się go sądzić. Stwierdziła, że bądź co bądź zjedzenie kogoś jest w pewnym sensie wyrokiem śmierci i jako taki wymaga przeprowadzenia procesu sądowego, bo to i zgodne z duchem czasu, a nawet z międzynarodowym prawem.

Cóż było robić. Chcąc nie chcąc zostałam sędziną, prawa siostra prokuratorką , a ta kretynka adwokatem. Po krótkich przemowach i równie krótkiej dyskusji, jednogłośnie stwierdziłyśmy, że podsądny jest winien śmierci wielu smoków, których tak podstępnie i bestialsko ukatrupił.

Wszystko byłoby cacy, gdyby tej kretynce nie przypomniało się, że skazaniec ma prawo do ostatniego życzenia. Zważywszy na okoliczności repertuar nie był zbyt duży, dlatego standardowo Dratewka zażyczył sobie papierosa. Przykro było patrzeć jak, trzęsącymi się ze strachu rękoma, próbuje zapalić zapałkę. Zmarnował całe pudełko, a i tak mu się nie udało.

W tym momencie nastąpił impas. Co jak co, ale ostatnie życzenie musiało być spełnione. Wtedy ta durna pała, nie myśląc wiele, użyczyła mu ognia. Co było dalej domyślcie się sami. Z ogarniętego płomieniami szewczyka została tylko kupka popiołu.

Trzeba przyznać, że wszystkich wzruszyła ta opowieść, tak że nawet królewicz, mimo protestów królewny, zaproponował smokowi wspólny posiłek u celu wyprawy.

Po chwili wszyscy zgodnie ruszyli się w dalszą drogę. Smok szedł na końcu, gdyż strasznie od niego cuchnęło oraz w pewnej odległości, by niechcący nie przypalić zająca. Po kilku minutach wylegli na zakopiankę, gdzie wśród gróźb i przekleństw kierowców wściekłych na bestię, blokującą prawie cały pas jezdni, powoli ruszyli w kierunku Krakowa.

Awatar użytkownika
dorotea
Emeryt/ka
Posty: 1962
Rejestracja: 05 listopada 2010, 12:09
Lokalizacja: Europa/WARSZAWA
Wierszy miesiąca: 2

Post autor: dorotea »

Nie uszli nawet kilometra, kiedy rozległo się wycie radiowozów policyjnych, a nad ich głowami zaroiło się od helikopterów.
Nikt nie wiedział, że do Grodu Kraka podąża również delegacja międzynarodowa z Barackiem Obamą na czele.

D-Orka Wiśniewska

Awatar użytkownika
greeley
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 1130
Rejestracja: 19 czerwca 2007, 22:02
Lokalizacja: skądinąd
Złotych Pietruch: 3
Srebrnych Pietruch: 1
Brązowych Pietruch: 5
Honorowych Dyń: 1
Limerykowy Król: 1

Post autor: greeley »

Polski MSZ na wzór papamobile ochrzcił prezydencki samochód "Baracko-wozem". Był przepiękny - na dachu miał dwa koguty, które co godzinę odśpiewywały hymn Stanów Zjednoczonych a co kwadrans, wskutek technicznego błędu, Marsyliankę. Gdy smok zobaczył koguty, zapiał z zachwytu. Zając popukał się w czoło:

  • Odbiło ci? Chcesz, żebny nas zamknęli?

„Grafoman to ktoś, kto poszerza naszą mapę myśli, okazuje się bowiem ,że można pisać zupełnie inaczej” - Napis, który Greeley każe umieścić na swoim nagrobku, licząc na zdrowaśkę ze strony przypadkowego przechodnia.

Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18187
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: elafel »

  • Jasne, że chcę - tam nie trzeba płacić podatków

Ela

Awatar użytkownika
Rafał Bardzki
Moderator
Posty: 6234
Rejestracja: 14 września 2010, 19:48
Lokalizacja: Zielona Góra
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 7
Brązowych Pietruch: 15
Najlepsza proza: 1
Fraszkowy Król: 2

Post autor: Rafał Bardzki »

Do smoka zaczęły podbiegać przygarbione, ciemne postacie słabo widoczne w szerszym, wieczornym świetle. Ubrane na czarno, cicho niczym koty, toczyły go ze wszystkich stron i przykucnęły gotowe do strzału.

  • Dinozaur, to jest prawdziwy dinozaur – krzyknął jeden z amerykańskich komandosów.
  • Oczywiście, że dinozaur, ale jaki? – z tyłu odpowiedział mu kompan.
    Na pewno Tyranozaur.
    Tyranozaur, taki długi? Coś ty, to Mastodont.
  • Głupi jesteś. Mastodont z trzema głowami – wtrącił się dowódcza – To na pewno jakiś nowy jeszcze nieodkryty gatunek. Mój dzieciak nie ma takiego w kolekcji, a chwali się że ma wszystkie.
  • Ciekawe gdzie je trzyma – zażartował kompan z boku.
  • A gdzie ma trzymać. Na półce trzyma, idioto! – odgryzł się dowódca.

Nagle smok zaryczał i zaczął coś mówić. Komandosi zamarli w bezruchu. Po chwili konsternacji dowódca krzyknął do jednego z żołnierzy.

  • Te Kowalsky, on chyba po twojemu tak szeleści.
  • Rzeczywiście , goda po ludzku. To znaczy po naszemu.
  • To może byś tak łaskawie raczył przetłumaczyć – odparł nieco urażony kapral.
  • On goda, że nie powinniśmy mu się tak pchać do paszczy całą kupą ino podchodzić po trzech.
  • Ja mu dam po trzech - . W odpowiedzi kapral przeładował broń.
  • Spokojnie, mamy tylko rozpoznać sytuacje - uspokoił go dowódca – . Skoro, więc ją rozpoznaliśmy, możemy się wycofać.
    Skinął ręką i po chwili oddział zniknął równie szybko jak się pojawił.

Zdziwiony smok zaczął bezradnie rozglądać się za jedzeniem, które mu tak niespodziewanie czmychnęło. Zapewne w tym momencie dostrzegłby zbliżający się „Baracko - wóz” z wypasionym kogutem, lecz jego uwagę zwróciło zupełnie coś innego.

Do nozdrzy smoka dotarł zapach owcy - takiej samej jaką swego czasu podrzucił mu Dratewka. Apetyczna woń siarki oraz smoły unosiła się w powietrzu. Przez chwilę rozglądał się, by zlokalizować jej źródło. W końcu dostrzegł niski budynek z wielkim szyldem” MacDonald – drive”. Głodny niezwłocznie ruszył w jego kierunku.

W ogródku przed restauracją siedział gruby gość. Tak na oko ze dwieście kilo żywej wagi - stały bywalec tego przybytku. Towarzyszył mu równie tłuściutki synek. Dzieciak dojadał resztki po kurczaku i znudzony gapił się przed siebie. Nagle dostrzegł zbliżającego się smoka.

  • Tato, tato zobacz jaka wielka zabawka! Ona jest chyba zdalnie sterowana. Pewnie to jakaś wypasiona promocja. Tato kup mi taki Super Big! – zestaw.

Ojciec spojrzał zdziwiony i nagle na jego twarzy zagościł uśmiech. Oczyma wyobraźni ujrzał wielowarstwowego, olbrzymiego hamburgera do którego zapewne musiał być dołączony tak wielki dodatek. Widział już jak troje pracowników, uginając się pod ciężarem, próbuje załadować go do jego półciężarówki.

Niewiele myśląc wstał i sapiąc, ruszył w kierunku drzwi. Niestety, nie był wstanie wejść do środka, bowiem całe pomieszczenie wypełniał smok, który, by zmieścić swój grzbiet, praktycznie wyrwał budynek z fundamentów.

Mimo to, grubas nie odpuszczał. Smok napierany od tyłu, zły, próbował dosięgnąć łbem tłuściocha, lecz wyposażenie restauracji mu na to nie pozwalało. Mógłby co prawda spalić go ogniem, lecz ten puszczony zbyt blisko ciała mógł grozić samozapłonem.


Całą scenę z bezpiecznej odległości obserwował zając. Gryząc znalezioną na polu marchewkę, śledził zmagania tytanów.

  • „Co za idiota z tego grubego” - pomyłaś - „Ja tam spokojnie i bez problemów wyciągnąłbym smoka za wystający z budynku ogon”.
Awatar użytkownika
dorotea
Emeryt/ka
Posty: 1962
Rejestracja: 05 listopada 2010, 12:09
Lokalizacja: Europa/WARSZAWA
Wierszy miesiąca: 2

Post autor: dorotea »

Książę, któremu nagle odezwał się dar czytania w myślach, odezwał się
- Ot, marchewkowy Herkules się znalazł. Jeśli ci po tym warzywku takie bicepsy wystrzeliły to spróbuj.
Księżniczka zachichotała jak wygłodniała hiena. Jej jakoś marchewka nie podchodziła do gustu i smaku, za to z apetytem spoglądała w kierunku McDonalda.

D-Orka Wiśniewska

Awatar użytkownika
Rafał Bardzki
Moderator
Posty: 6234
Rejestracja: 14 września 2010, 19:48
Lokalizacja: Zielona Góra
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 7
Brązowych Pietruch: 15
Najlepsza proza: 1
Fraszkowy Król: 2

Post autor: Rafał Bardzki »

Gdy królewna z tęsknotą, głodna, spoglądała w kierunku demolowanego właśnie McDonalda. Zauważyła, że nie tylko ona mu się przygląda. W przydrożnych krzakach zobaczyła błysk światła Gdy przyjrzała się dokładniej, zauważyła , że ów refleks świetlny to nic innego tylko światło słoneczne odbite w szkłach lornetki.

Osobą, która spoglądała w tym samym kierunku był nie kto inny tylko Głównodowodzący Armii Amerykańskiej gen David Petraeus, który właśnie prowadził rozpoznanie terenu. Miał do wykonania bardzo ważne zadanie powierzone mu przez samego Sekretarza Stanu. Marines mieli na chwilę opanować restaurację tak, aby zdążyć szybko i bez strat podwędzić co nieco do jedzenia tuż sprzed nosa smoka.

Prezydent lubił swojskie jedzenie toteż, gdy tylko zobaczył budynek, kazał się zatrzymać. Sprawa była jednak bardziej złożona niż na pierwszy rzut oka można byłoby sądzić. Otóż zły ArTusk zamieszkujący Dwór w Gdańsku, wszedł w kontakty z duchem islandzkiego wulkanu, i by popsuć szyki królowi Kurduplowi II panującemu na Wawelu, namówił smolarza, by ten zadymił pół Europy. To spowodowało, że Obama zmuszony był wylądować na Zakopiance. Niestety to nie koniec problemów Amerykanina. Okazało się, że część drogi pewnej nocy po prostu zniknęła.

Przyczyną tego był bunt skrzatów, którzy nie doczekawszy się od skośnookich gnomów zapłaty, zwinęli asfalt i ruszyli w góry, by tam przezimować do wiosny. Niestety, ciężki, pancerny samochód prezydenta nie nadawał się do jazdy po bocznych drogach gdyż co róż zawieszał się na każdej większej dziurze. Niestety z powodu bezpieczeństwa zmiana samochodu nie wchodziła w rachubę.

Na początku wydawało się, że wystarczy tylko przeczekać aż smolarzowi skończy się popiół, lecz i tym razem nastąpiła kolejna komplikacja.

Otóż miejscowa ludność, gdy tylko zauważyła, że delegacja spędzi tu trochę czasu, zaczęła powoli podnosić ceny żywności. Z początku niewiele, lecz gdy górale dostrzegli, że Amerykanie ugrzęźli na dobre, zaczęli mocno podduszać tak, że w końcu ceny w każdym sklepie w jakimkolwiek grajdole, urosły do astronomicznej wielkości.

Delegacja była bardzo liczna toteż Amerykanom zaczęło zaglądać w oczy widmo bankructwa. Koszty utrzymania tak się zwiększyły, że przewyższyły koszty misji w Afganistanie i Iraku razem wzięte. Prezes Narodowego Banku słał pisma w których apelował o opamiętanie i konieczność negocjacji z miejscową ludnością. Nic z tego. Górale byli nieugięci. Ucieszyli się, że oto pierwszy raz w historii nie muszą emigrować za dudkami do Ameryki. Tym razem szczęście się do nich uśmiechnęło i oto Dudki przyjechały do nich.

Teraz jedyną enklawą w tym niesprzyjającym świecie był ten oto McDonald, który niczym ambasada stał się jedyną nadzieja Amerykanów. Tylko on utrzymywał dla nich ceny na starym poziomie. Niestety ku rozpaczy administracji, właśnie w tej chwili był demolowany przez smoka i klienta z nadwagą.

Awatar użytkownika
Rafał Bardzki
Moderator
Posty: 6234
Rejestracja: 14 września 2010, 19:48
Lokalizacja: Zielona Góra
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 7
Brązowych Pietruch: 15
Najlepsza proza: 1
Fraszkowy Król: 2

Post autor: Rafał Bardzki »

Gdy królewna z tęsknotą, głodna, spoglądała w kierunku demolowanego właśnie McDonalda. Zauważyła, że nie tylko ona mu się przygląda. W przydrożnych krzakach zobaczyła błysk światła Gdy przyjrzała się dokładniej, zauważyła , że ów refleks świetlny to nic innego tylko światło słoneczne odbite w szkłach lornetki.

Osobą, która spoglądała w tym samym kierunku był nie kto inny tylko Głównodowodzący Armii Amerykańskiej gen David Petraeus, który właśnie prowadził rozpoznanie terenu. Miał do wykonania bardzo ważne zadanie powierzone mu przez samego Sekretarza Stanu. Marines mieli na chwilę opanować restaurację tak, aby zdążyć szybko i bez strat podwędzić co nieco do jedzenia tuż sprzed nosa smoka.

Prezydent lubił swojskie jedzenie toteż, gdy tylko zobaczył budynek, kazał się zatrzymać. Sprawa była jednak bardziej złożona niż na pierwszy rzut oka można byłoby sądzić. Otóż zły ArTusk zamieszkujący Dwór w Gdańsku, wszedł w kontakty z duchem islandzkiego wulkanu, i by popsuć szyki królowi Kurduplowi II panującemu na Wawelu, namówił smolarza, by ten zadymił pół Europy. To spowodowało, że Obama zmuszony był wylądować na Zakopiance. Niestety to nie koniec problemów Amerykanina. Okazało się, że część drogi pewnej nocy po prostu zniknęła.

Przyczyną tego był bunt skrzatów, którzy nie doczekawszy się od skośnookich gnomów zapłaty, zwinęli asfalt i ruszyli w góry, by tam przezimować do wiosny. Niestety, ciężki, pancerny samochód prezydenta nie nadawał się do jazdy po bocznych drogach gdyż co róż zawieszał się na każdej większej dziurze. Niestety z powodu bezpieczeństwa zmiana samochodu nie wchodziła w rachubę.

Na początku wydawało się, że wystarczy tylko przeczekać aż smolarzowi skończy się popiół, lecz i tym razem nastąpiła kolejna komplikacja.

Otóż miejscowa ludność, gdy tylko zauważyła, że delegacja spędzi tu trochę czasu, zaczęła powoli podnosić ceny żywności. Z początku niewiele, lecz gdy górale dostrzegli, że Amerykanie ugrzęźli na dobre, zaczęli mocno podduszać tak, że w końcu ceny w każdym sklepie w jakimkolwiek grajdole, urosły do astronomicznej wielkości.

Delegacja była bardzo liczna toteż Amerykanom zaczęło zaglądać w oczy widmo bankructwa. Koszty utrzymania tak się zwiększyły, że przewyższyły koszty misji w Afganistanie i Iraku razem wzięte. Prezes Narodowego Banku słał pisma w których apelował o opamiętanie i konieczność negocjacji z miejscową ludnością. Nic z tego. Górale byli nieugięci. Ucieszyli się, że oto pierwszy raz w historii nie muszą emigrować za dudkami do Ameryki. Tym razem szczęście się do nich uśmiechnęło i oto Dudki przyjechały do nich.

Teraz jedyną enklawą w tym niesprzyjającym świecie był ten oto McDonald, który niczym ambasada stał się jedyną nadzieja Amerykanów. Tylko on utrzymywał dla nich ceny na starym poziomie. Niestety ku rozpaczy administracji, właśnie w tej chwili był demolowany przez smoka i klienta z nadwagą.

Awatar użytkownika
dorotea
Emeryt/ka
Posty: 1962
Rejestracja: 05 listopada 2010, 12:09
Lokalizacja: Europa/WARSZAWA
Wierszy miesiąca: 2

Post autor: dorotea »

W tym momencie rozległo się wielkie buuuuum. chmura dymu przesłoniła wszystko na dobre kilka godzin. Pył opadał powoli pokrywając równomiernie kilkucentymetrową warstwą szykowne garnitury amerykańskiej delegacji i kapelusze z piórkiem okolicznych górali. Piękne blond loki królewny stały się mysiopopielate. Królewicz beztrozko siedział pod krzaczkiem, wysypując gruz i popiół ze swoich trzewików. Pogwizdywał wesoło
On jeden wiedział co się stało

  • Hej, dobrze pomyślałm - chwalił sam siebie w duchu - he he gość z nadwagą he he ale się nabrali.
    Bowiem gościem z nadwagą był zwerbowany przez królewicza przyrodni brat szewczyka Dratewki niejaki Mahomet Aaron Mustafa Ali Dratewka - Ghussain który aby pomścić na smoku śmierć brata wszedł do Mc Donalda obłożony stoma kilogramami ładunków wybuchowych

D-Orka Wiśniewska

Awatar użytkownika
Rafał Bardzki
Moderator
Posty: 6234
Rejestracja: 14 września 2010, 19:48
Lokalizacja: Zielona Góra
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 7
Brązowych Pietruch: 15
Najlepsza proza: 1
Fraszkowy Król: 2

Post autor: Rafał Bardzki »

To co stało się po wybuchu w Macdonaldzie, nie będę dokładnie opisywał, bowiem nie wykluczone Drogi Czytelniku, że właśnie relaksujesz się, popijając kawę i w ogóle jesteś wegetarianinem. Wspomnę jedynie, że już po chwili, nad restauracją, unosiły się dwie zwiewne i lekkie duszyczki Nijakiego  Mahomet Aaron Mustafa Ali Dratewka - Ghussainiego oraz całkiem przypadkowego turysty z tyrolskim piórkiem przy kapeluszu. Oczywiście, obydwie zaraz udały się się do wspólnego nieba, lecz każda swoją, lepszą, bo krótszą drogą.

Ze smokiem rzecz się miała nieco inaczej. Cielsko smoka gwałtownie poszybowało w górę, lecz do rozdziału z duszą doszło tu tylko na moment. Wprawdzie jako lżejsza frakcja, pozostawiła korpus nieco w tyle, jednakże obciążona rożnymi większymi i mniejszymi grzeszkami, zaczęła powoli wytracać impet. W końcu przed osiągnięciem apogeum lotu, doszło do ich ponownego połączenia.

Smok był wyraźnie zawiedziony takim obrotem sprawy, bowiem wydawało mu się, że w ten oto sposób zmarnował szansę, by dostać się tam, gdzie nie było mu pisane.

Wnet ziemia upomniała się o swoje, i teraz zgodnie i równo dusza wraz ciałem zaczęły opadać ruchem jednostajny przyspieszonym, opisanym na potrzeby tego lotu przez niejakiego Izaka Niutona.

Smok zaczął się mocno niepokoić, gdyż nie uśmiechała mu się perspektywa zderzenia z ziemią i to bez jakichkolwiek szans na niewniebowstąpienie. To też nerwowo zaczął się rozglądać za czymś, co mogłoby go w tej sytuacji uratować

Trzeba przyznać, że możliwość było niewiele Jednak zupełnie przez przypadek jedna z jego głów, ta gapiowata, spojrzała za siebie. Jak zwykle bezsensu, bowiem to co miało spotkać smoka znajdowało się przed nim.

Patrząc tam gdzie nie trzeba, próbowała przypomnieć sobie do czego mogło służyć, to coś dużego, co maiły na plecach. Nie mogąc niczego wykombinować, zwróciła się z problemem do sióstr.

Te, z początku nakrzyczały na nią, że wobec tak dramatycznych zdarzeń, nie będą zajmować się głupotami, lecz w końcu, by dała im spokój, spojrzały.

To co zobaczyły nie zrobiło na nich większego wrażenia. One także nic nie mogły sobie przypomnieć. Nie można się w końcu dziwić, bowiem smok zaglądał tu rzadko, a na przestrzeni setek lat to i owo mogło mu wylecieć z pamięci.

Przemądrzała stwierdziła , że czasami używa tego, by przykryć się, gdy na dworze jest chłodno. Środkowa zaś zasłania się tym, kiedy gapiowata szczególnie głośno chrapie.

Zapewne nic by nie wykombinowały, gdyby nie gapiowata, która dojrzała, przelatującego nieopodal boćka.
Toż to są skrzydła! Skrzydła ! - krzyknęła.

Awatar użytkownika
dorotea
Emeryt/ka
Posty: 1962
Rejestracja: 05 listopada 2010, 12:09
Lokalizacja: Europa/WARSZAWA
Wierszy miesiąca: 2

Post autor: dorotea »

Po takim odkryciu nie było innego wyjścia, jak tylko użyć tego, czym natura
w swej hojności obdarzyła. Smok radośnie rozwinął skrzydła i machnął nimi tak,
siarczyście, że ze wszystkich drzew w obrębie stu kilometrów zaczęły opadać
liście oraz igły z jodeł na gór szczycie.
Smok trzepnął skrzydłami ponownie, a z domów zaczęły spadać dachy i strzechy
ze stodół. W powietrzu unosiły się tysiącletnie dęby, słupy energetyczne i
telefoniczne, stada krów i owiec kołysały się nad targanym wichurą lasem
bezradnie porykując.
Szyszki jak pociski latały w tę i z powrotem, aż jedna z nich trafiła w oko jedną
z głów smoka, tę przemądrzałą.

  • AUUU - wrzasnęła - Stop, koniec machania, zgłupiałyście do reszty - wrzasnęła
    na siostry.
    Smok ułożył skrzydła w szybowiec i wylądował lotem ślizgowym na przegwizdanej wiatrem łące.
    Tuż obok niego, można nawet powiedzieć, że do jego nóg, spadała świeża wołowinka
    i baraninka.
  • Zanosi się na niezłą wyżerkę - rzekła środkowa głowa smoka.
  • Ano mięsko nam samo z nieba spada i to ekologiczne - rzekła przemądrzała.
    Głupkowata nie mówiąc nic, od razu zabrała się do konsumpcji, jako że ona była zawsze
    głodna najbardziej.

Blady strach padł na okoliczne miasta i wsie, doszło bowiem do klęski żywiołowej
na niespotykaną dotąd skalę.

D-Orka Wiśniewska

ODPOWIEDZ