Pierścionek spoczywał głęboko w komodzie, starannie ukryty wśród skarpet. Czekał na odpowiednią chwilę, o którą było ciężko, gdyż Alicja przez ostatni tydzień tkwiła na kanapie, oderwana od życia. Martwiłem się o nią, bo jeszcze nigdy nie pozostawała otępiała tak długo. Rozważałem nawet konsultację z lekarzem, czego kategorycznie odmówiła.
Gryzłem się okropnie, bo czułem się winny. Wyrzucałem sobie, że ostatnio byłem zbyt obcesowy i nieczuły wobec Alicji. Czułem, iż to ja doprowadziłem ją do takiego stanu.
Mimo wszystko postanowiłem się oświadczyć. Pomyślałem, że może to wyrwie ją z tego marazmu. W drodze do domu obmyślałem jak to zorganizować i która restauracja będzie idealna na zaręczynową kolację.
Kiedy przekroczyłem próg mieszkania, spotkała mnie niemiła niespodzianka. Alicja krzątała się po pokojach, zbierając swoje rzeczy i upychała je w pośpiechu do walizki. Poczułem jak świat wali mi się pod nogami. Alicja, spostrzegłszy, że wróciłem, zatrzymała się z naręczem ciuchów w pół drogi do walizki. Patrzyła na mnie nad wyraz spokojnie. Z marszu rzuciłem się ku niej błagając, by przestała, aby mnie nie zostawiała. Padłem jej do stóp i żebrałem o jeszcze jedną szansę, o tę ostatnią szansę. Przyrzekałem, że wszystko naprawię i znów będzie jak kiedyś. Alicja podniosła mnie z klęczek i odsunęła na bok, torując sobie drogę do tej cholernej walizki. Upchnęła ostatnią parę seksownej bielizny, tej lazurowej wykonanej z jedwabiu – jeden z pierwszych prezentów, jakimi obdarowałem ukochaną – na samo wspomnienie jej ciała w tym komplecie, poczułem budzącą się męskość, choć nie była to odpowiednia chwila. Podeszła do mnie i kładąc dłonie na moich ramionach, spojrzała głęboko w oczy.
- Muszę pobyć sama, przemyśleć to wszystko. Muszę się wyzwolić. To wszystko siedzi we mnie cały czas, o tu w środku – na te słowa chwyciła moją dłoń i przyłożyła tuż nad lewą piersią. Poczułem jak przelotnie muśnięty sutek twardnieje. Zapragnąłem posiąść ją, ten ostatni raz, tu i teraz, paść na dywan tak jak staliśmy i kochać się zachłannie jak jeszcze nigdy. Już chciałem wtopić się w jej usta, kiedy poczęła kontynuować. – Myślałam, że zapomniałam, że odcięłam się już od tego wszystkiego, ale to wciąż wraca. Raz po raz, przeżywam wszystko na nowo, a wtedy moja dusza rozszczepia się na coraz drobniejsze okruszki. – Położyła dłoń na moim policzku, subtelnie gładząc kciukiem dolną wargę. – Nie odchodzę. Potrzebuję tylko trochę czasu, żeby uporać się ze sobą. Muszę zmierzyć się z brutalnymi wspomnieniami i stawić im czoła.
Pojąłem wtedy, że Alicja wciąż przeżywała to, co spotkało ją w dzieciństwie i dlatego ostatnio odcięła się od rzeczywistości. Nie mogłem jej zatrzymać. Wspięła się na palce i pocałowała mnie namiętnie, po czym z walizką w ręku opuściła mieszkanie. Musiałem pozwolić jej odejść, miałem nadzieję, wiedziałem, że wróci. Nie wiedziałem tylko kiedy.
Kod: Zaznacz cały
Minęło kilka dni od odejścia Alicji, a ona wciąż nie dawała znaku życia. Zacząłem się niepokoić, że coś mogło się stać. Później ogarnął mnie lęk, że już nie wróci. Zaraz potem zapewniałem sam siebie, że wszystko będzie dobrze. Niedługo stanie w drzwiach i padnie w moje ramiona, taka szczęśliwa i zwariowana jak kiedyś. Tymczasem dni dłużyły się niemiłosiernie, a ja do późnego wieczora, w asyście doradców finansowych, opracowywałem plan pomniejszenia szkód firmy. Po ciężkich popołudniach, po których pękał mi mózg od nagminnego wysilania go, trafiałem do baru, aby odprężyć się i zalać w trupa. Nie chciałem wracać przytomny do domu, gdzie w każdym kącie czaiło się echo Alicji, a pościel przesiąknięta była zapachem perfum i kobiecości. Tak bardzo za nią tęskniłem. Za jej szaleństwem, pięknem, zmysłowością i niewinnością. Co noc zasypiałem pogrążony w erotycznych myślach.
Po tygodniu ciszy zacząłem obawiać się na poważnie. Postanowiłem zrobić sobie kilkudniowe wagary, aby odciąć się od świata i zaszyć w domu. Chciałem na spokojnie pomyśleć.
Na trzeci dzień mojej barykady przed światem, postanowiłem z lekka ogarnąć swoje zaniedbane ostatnio życie. Krzątałem się po domu nie bardzo wiedząc, co mam począć. Kiedy usiadłem przed telewizorem, z bezmyślnego przerzucania kanałów wyrwało mnie natarczywe walenie do drzwi. Przestraszony czym prędzej pobiegłem otworzyć.
Oniemiałem, gdy zobaczyłem dwóch policjantów. Czekałem na najgorszą w życiu informację. Poczucie straty już zaczęło dusić mnie w środku. Tymczasem sprawy przybrały zaskakujący obrót. Policjanci ruszyli na mnie. Powalili i przygwoździli do podłogi, wykręcając ręce na plecy zakuli w kajdanki. Jeden z mundurowych, wciskając mi kolano między łopatki dał przyzwolenie kolejnej parze policjantów na wejście do mieszkania. Tamci zabrali się do przeszukiwania. Zaczęli wywalać wszystkie rzeczy z szafek. W tym samym momencie, wbijający mnie w podłogę mężczyzna wstał i razem z kolegą dźwignęli mnie do góry, wyprowadzając z mieszkania. Byłem w szoku, nie wiedziałem co się dzieje. Ledwo przebierałem nogami, kiedy wlekli mnie korytarzem na zewnątrz. W między czasie jeden z policjantów wyrecytował moje prawa i poinformował, iż jestem aresztowany i oskarżony o morderstwo. Wszystko co mówił docierało do mnie jak przez szybę. Pierwsze skojarzenie jakie mi się nasunęło, to to, że ktoś zamordował Alicję. Nie miałem nawet przywileju osunąć się na podłogę, gdyż dwóch eskortujących osiłków zdawało się unosić mnie ponad posadzką.
Przed klatką bez zbędnych uprzejmości, czy delikatności, na oczach licznej grupy ciekawskich sąsiadów, zostałem wrzucony do radiowozu. Byłem przerażony, nie wiedziałem nawet co mógłbym powiedzieć. W drodze na komisariat, w myśl swoich domniemań, zacząłem opłakiwać Alicję. Policjanci dziwnie patrzyli na faceta zakutego w kajdanki, całego usmarkanego i zapłakanego.