Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303
Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga
Rozpoczynamy nowy konkurs o Złotą Pietruchę w temacie - "psota"
„Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Moderator: Redakcja
- sterta mysli
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 861
- Rejestracja: 30 grudnia 2013, 12:30
- Lokalizacja: Wołomin
- Brązowych Pietruch: 3
- Wierszy miesiąca: 1
- Najlepsza proza: 2
„Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Miasto tego sobotniego wieczoru bawiło się w najlepsze. Pierwsze dni wiosny wpompowały energię w ludzi, którzy rozlali się na place, skwerki i ogródki barowe. Muzyka tańczyła ze światłem rzucanym przez przejeżdżające auta. Mieszanina zdań obijała się od ścian, by trafić przez otwarte okna, tych, którym było to obojętne lub tych, którzy w ten gwar ulicy się wsłuchiwali i słyszeli, to co chcieli. Janka historia zaczęła swój bieg. Siedział już jakiś czas w barze „Duża Ryba". Nie był tam znany przez nikogo, chociaż umówił się na spotkanie z uroczą blondynką. Ta wyszła jednak po dwudziestu minutach, rzucając, że nic z tego nie będzie. Janek został wietrząc się ze wspolnego piwa, które uniemożliwiało mu szybki powrót autem do domu. No cóż, nie zawsze randka jest taka jak się planuje.
Tego samego wieczoru Marcin miał pracowity dzień. Rozwieszał plakaty wyborcze swojej ciotki, która obiecała mu pomóc załatwić pozwolenia, gdy ta zostanie burmistrzem. Trochę się wstydził, bo jego poglądy polityczne mijały się znacznie, z ugrupowaniem cioci. Jednak stojąca w miejscu od miesięcy sprawa była ważniejsza od spraw światopoglądowych. Rozwieszał więc te plakaty, jeden obok drugiego tworząc wielką falę, biało-czerwoną wstęgę z głowami swojej ciotki, patrzącą przed siebie zimnym wzrokiem z naciągniętym uśmiechem. Dodatkowo jego Opel ciągnął przyczepkę z tym samym co na plakacie zdjęciem. Głowa ciotki na nim była większa od niego samego, a hasła „bezpieczne ulice” czy „więcej zieleni” były widoczne już z daleka. Gdy zbliżał się wieczór i tym samym, koniec pracy charytatywno — społecznej, postawił przyczepkę przy głównej drodze. Nie wyobrażał sobie, by wjechać nią na swoje osiedle, chociaż pewnie już kilku sąsiadów, widziało go w Oplu, który ciągnie za sobą, wielką głowę kobiety ze sztucznym uśmiechem. Główną rywalką ciotki Marcina, była Julia, znana w mieście z organizacji wydarzeń społecznych oraz jako nauczycielka. Reklamę robiła sobie od dawna, bo każdy w mieście, dziesiątki razy widział ją jadącą na rowerze wyścigowym w charakterystycznym stroju rowerowym, których nie zmieniła od lat.
Zerwał się wiatr ze środka ciemnego lasu. Wzbijał się powoli kołysząc świerkami. Rozpędzał się, strącając co niektóre szyszki i mniejsze, słabsze gałęzie. Zaczynał gnać w stronę miasta, najpierw przy starych domach z czerwonej cegły, ściągając drobinki drewna, tynku z szop i ze stodół. Szorował polany i z impetem uderzał w pierwsze niezamieszkane domy, które pobudowane były nie dawno. Wiatr wzbił się nad nimi. Leciał kilkanaście sekund, by znów zacząć opadać. Wbił się między bloki. Zrzucił ubrania z balkonów, połamał kilka doniczek. Zasysał wszystkie szumy i dźwięki miasta. Niczym próżnia pochłaniał hałas silników, muzykę barową, opowieści, sygnał karetki, kładł trawniki delikatnie gwiżdżąc. Brał w swoje szpony to co niewidzialne, to co bezpańskie zostawiło miasto na swoich ulicach. Mieszał wszystko w sobie, by za jakiś czas dać temu ujście. Za jakiś czas, ale jeszcze nie teraz. Obecnie ruchami okrężnymi wzbijał się ku górze, wysoko nad miasto. Silnie, mocno i ciężko z tym, co w tym mieście uzbierał. Zawisł i zaczął spadać.
Janek nasunął czapkę na głowę, odwinął rękawy. Kiwnął barmanowi i wyszedł. W barze było tłoczno, ale nikt nie dosiadł się do jego stolika, dopiero po jego wyjściu, usiadła tam para. Janek odpalił granatowego Forda i zapiął pasy. Ruszył w kierunku domu.
Julia wrzuciła post na Facebooka, odnośnie do kontrowersyjnej sprawy śmietniska tuż przy mieście. Ostatnio miała wiele stresu w związku z wyborami. Wywiady, spotkania z mieszkańcami, wydarzenia, komentarze do nich, odpowiedzi na zaczepki konkurentów, to wszystko odbijało się stresem, na tej wysokiej wysportowanej kobiecie. Postanowiła to dziś wybiegać. Więc biegła tego wieczoru przez miasto, które kochała.
Janek wjeżdżał na główniejszą drogę w mieście. Było pusto i mrok zasłonił niedoskonałości miasta. Spojrzał na wielki bilbord na przyczepce przy drodze, bo silny wiatr, nagle nim zatrzepotał.
Juli serce i oddech pracowały już równo, bo ciało przyzwyczaiło się do wysiłku. Przy drodze zobaczyła przyczepkę konkurentki. Zastanawiała się, czy jej taki olbrzym potrzebny. Z bliska zobaczyła, że konstrukcja jest licha. To kilka profili i przewieszony, naciągnięty materiał. Zerwał się wiatr, podmuch sypnął w oczy biegnącej Juli, biegła dalej, trąc oczy.
Janek zaczął hamować dwa metry przed Julią. Nie miał szans. Rozniósł się pisk opon, które szybko połknął świst wiatru i nastała cisza. Janek słyszał tylko szybkie uderzenia swojego serca. Jego auto stało na środku drogi, on siedział, sparaliżowany tym, co się właśnie wydarzyło. Jego mózg dopiero przetwarzał sytuację, która trwała ułamki sekund. Juli usta były oblepione piaskiem i jedyne co mogła z nich wydobyć, to był cichy jęk, który i tak zagłuszył wiatr. Złapała kontakt wzrokowy z chłodnym spojrzeniem swojej konkurentki. „Więcej zieleni”, „bezpieczne ulice” - hasła falowały na wietrze.
Zanim każdy bar w tej mieścinie i wąskie ulice wypełniły się opowieścią o Julii, nie minęło wiele czasu. Wieść wpadała szybko przez otwarte okna mieszkań, wchodziła klatką schodową z sąsiadką, która zawsze plotki chętnie na górne piętra wnosiła. Tam już opowieść szumiała korytarzami, z nią, z nim, wychodziła do sklepu i z psem na spacer, często w tym samym czasie. Na chwilę przycupnęła i rozlewała się dalej po osiedlach i taksówkarskich postojach. Gdy była w szpitalu i roznosiła się po salach, Janek pakował pośpiesznie swoje rzeczy w domu, by jak najszybciej wyjechać jak najdalej lekko rozbitym samochodem, naprawić go gdzieś gdzie ta opowieść nigdy nie dotrze. Bez większego planu, po prostu — uciekać. Policja ustalała sprawcę. Opowieść kroczy teraz ciemną, starą uliczką brukową. Przedwojenne kamienice z odpadającym tynkiem kroczą z nią i wpada do mieszkanka dziewczyny, która zaczyna łączyć kropki. Janek rezerwuje nocleg w jakimś hoteliku na odludziu 200 km dalej, gdzie obok jest warsztat. Naprawi tam Forda, a właścicielowi powie o leśnej zwierzynie, która wyskoczyła mu na drogę. Bierze ciepły prysznic, woda jest wyjątkowo ciężka, uciska jego płuca, ugina nogi. Opowieść w głowie pewnej blondynki szumiała długo, granatowy Ford niedaleko baru, kierowca uciekł, więc pewnie był pod wpływem. Zastanawiała się jakiś czas, jednak postanowiła swoimi niepewnościami podzielić się ze służbami. Gdy Janek wrzucał pierwszą walizkę do auta, przed sobą zobaczył swój cień, w niebiesko-czerwonej aurze. Zimny dreszcz przeszedł jego ciało, od głowy do nóg, skąd zabrał go wiatr. Między kołami auta, spokojnie leciał coraz wyżej, lekki podmuch obijał się zgrabnie o anteny telewizyjne, słupy i dachówkę. Mijał bloki, potem domki jednorodzinne i gospodarstwa. Słabł z każdym metrem, aż zaczął opadać. Niżej zahaczając już czubki świerków i niżej ocierając krzaki i jeszcze niżej, muskając trawę i mech, aż wreszcie osiadł. W głębi czarnego lasu. Cztery kilometry od granicy z miastem i półtora kilometra od najbliższej drogi. Wtopił się w mech, kilkanaście centymetrów niżej przeszedł worek foliowy i zatrzymał się na czaszce. W mieście w tym czasie ucichł szum.
Tego samego wieczoru Marcin miał pracowity dzień. Rozwieszał plakaty wyborcze swojej ciotki, która obiecała mu pomóc załatwić pozwolenia, gdy ta zostanie burmistrzem. Trochę się wstydził, bo jego poglądy polityczne mijały się znacznie, z ugrupowaniem cioci. Jednak stojąca w miejscu od miesięcy sprawa była ważniejsza od spraw światopoglądowych. Rozwieszał więc te plakaty, jeden obok drugiego tworząc wielką falę, biało-czerwoną wstęgę z głowami swojej ciotki, patrzącą przed siebie zimnym wzrokiem z naciągniętym uśmiechem. Dodatkowo jego Opel ciągnął przyczepkę z tym samym co na plakacie zdjęciem. Głowa ciotki na nim była większa od niego samego, a hasła „bezpieczne ulice” czy „więcej zieleni” były widoczne już z daleka. Gdy zbliżał się wieczór i tym samym, koniec pracy charytatywno — społecznej, postawił przyczepkę przy głównej drodze. Nie wyobrażał sobie, by wjechać nią na swoje osiedle, chociaż pewnie już kilku sąsiadów, widziało go w Oplu, który ciągnie za sobą, wielką głowę kobiety ze sztucznym uśmiechem. Główną rywalką ciotki Marcina, była Julia, znana w mieście z organizacji wydarzeń społecznych oraz jako nauczycielka. Reklamę robiła sobie od dawna, bo każdy w mieście, dziesiątki razy widział ją jadącą na rowerze wyścigowym w charakterystycznym stroju rowerowym, których nie zmieniła od lat.
Zerwał się wiatr ze środka ciemnego lasu. Wzbijał się powoli kołysząc świerkami. Rozpędzał się, strącając co niektóre szyszki i mniejsze, słabsze gałęzie. Zaczynał gnać w stronę miasta, najpierw przy starych domach z czerwonej cegły, ściągając drobinki drewna, tynku z szop i ze stodół. Szorował polany i z impetem uderzał w pierwsze niezamieszkane domy, które pobudowane były nie dawno. Wiatr wzbił się nad nimi. Leciał kilkanaście sekund, by znów zacząć opadać. Wbił się między bloki. Zrzucił ubrania z balkonów, połamał kilka doniczek. Zasysał wszystkie szumy i dźwięki miasta. Niczym próżnia pochłaniał hałas silników, muzykę barową, opowieści, sygnał karetki, kładł trawniki delikatnie gwiżdżąc. Brał w swoje szpony to co niewidzialne, to co bezpańskie zostawiło miasto na swoich ulicach. Mieszał wszystko w sobie, by za jakiś czas dać temu ujście. Za jakiś czas, ale jeszcze nie teraz. Obecnie ruchami okrężnymi wzbijał się ku górze, wysoko nad miasto. Silnie, mocno i ciężko z tym, co w tym mieście uzbierał. Zawisł i zaczął spadać.
Janek nasunął czapkę na głowę, odwinął rękawy. Kiwnął barmanowi i wyszedł. W barze było tłoczno, ale nikt nie dosiadł się do jego stolika, dopiero po jego wyjściu, usiadła tam para. Janek odpalił granatowego Forda i zapiął pasy. Ruszył w kierunku domu.
Julia wrzuciła post na Facebooka, odnośnie do kontrowersyjnej sprawy śmietniska tuż przy mieście. Ostatnio miała wiele stresu w związku z wyborami. Wywiady, spotkania z mieszkańcami, wydarzenia, komentarze do nich, odpowiedzi na zaczepki konkurentów, to wszystko odbijało się stresem, na tej wysokiej wysportowanej kobiecie. Postanowiła to dziś wybiegać. Więc biegła tego wieczoru przez miasto, które kochała.
Janek wjeżdżał na główniejszą drogę w mieście. Było pusto i mrok zasłonił niedoskonałości miasta. Spojrzał na wielki bilbord na przyczepce przy drodze, bo silny wiatr, nagle nim zatrzepotał.
Juli serce i oddech pracowały już równo, bo ciało przyzwyczaiło się do wysiłku. Przy drodze zobaczyła przyczepkę konkurentki. Zastanawiała się, czy jej taki olbrzym potrzebny. Z bliska zobaczyła, że konstrukcja jest licha. To kilka profili i przewieszony, naciągnięty materiał. Zerwał się wiatr, podmuch sypnął w oczy biegnącej Juli, biegła dalej, trąc oczy.
Janek zaczął hamować dwa metry przed Julią. Nie miał szans. Rozniósł się pisk opon, które szybko połknął świst wiatru i nastała cisza. Janek słyszał tylko szybkie uderzenia swojego serca. Jego auto stało na środku drogi, on siedział, sparaliżowany tym, co się właśnie wydarzyło. Jego mózg dopiero przetwarzał sytuację, która trwała ułamki sekund. Juli usta były oblepione piaskiem i jedyne co mogła z nich wydobyć, to był cichy jęk, który i tak zagłuszył wiatr. Złapała kontakt wzrokowy z chłodnym spojrzeniem swojej konkurentki. „Więcej zieleni”, „bezpieczne ulice” - hasła falowały na wietrze.
Zanim każdy bar w tej mieścinie i wąskie ulice wypełniły się opowieścią o Julii, nie minęło wiele czasu. Wieść wpadała szybko przez otwarte okna mieszkań, wchodziła klatką schodową z sąsiadką, która zawsze plotki chętnie na górne piętra wnosiła. Tam już opowieść szumiała korytarzami, z nią, z nim, wychodziła do sklepu i z psem na spacer, często w tym samym czasie. Na chwilę przycupnęła i rozlewała się dalej po osiedlach i taksówkarskich postojach. Gdy była w szpitalu i roznosiła się po salach, Janek pakował pośpiesznie swoje rzeczy w domu, by jak najszybciej wyjechać jak najdalej lekko rozbitym samochodem, naprawić go gdzieś gdzie ta opowieść nigdy nie dotrze. Bez większego planu, po prostu — uciekać. Policja ustalała sprawcę. Opowieść kroczy teraz ciemną, starą uliczką brukową. Przedwojenne kamienice z odpadającym tynkiem kroczą z nią i wpada do mieszkanka dziewczyny, która zaczyna łączyć kropki. Janek rezerwuje nocleg w jakimś hoteliku na odludziu 200 km dalej, gdzie obok jest warsztat. Naprawi tam Forda, a właścicielowi powie o leśnej zwierzynie, która wyskoczyła mu na drogę. Bierze ciepły prysznic, woda jest wyjątkowo ciężka, uciska jego płuca, ugina nogi. Opowieść w głowie pewnej blondynki szumiała długo, granatowy Ford niedaleko baru, kierowca uciekł, więc pewnie był pod wpływem. Zastanawiała się jakiś czas, jednak postanowiła swoimi niepewnościami podzielić się ze służbami. Gdy Janek wrzucał pierwszą walizkę do auta, przed sobą zobaczył swój cień, w niebiesko-czerwonej aurze. Zimny dreszcz przeszedł jego ciało, od głowy do nóg, skąd zabrał go wiatr. Między kołami auta, spokojnie leciał coraz wyżej, lekki podmuch obijał się zgrabnie o anteny telewizyjne, słupy i dachówkę. Mijał bloki, potem domki jednorodzinne i gospodarstwa. Słabł z każdym metrem, aż zaczął opadać. Niżej zahaczając już czubki świerków i niżej ocierając krzaki i jeszcze niżej, muskając trawę i mech, aż wreszcie osiadł. W głębi czarnego lasu. Cztery kilometry od granicy z miastem i półtora kilometra od najbliższej drogi. Wtopił się w mech, kilkanaście centymetrów niżej przeszedł worek foliowy i zatrzymał się na czaszce. W mieście w tym czasie ucichł szum.
- Autsajder1303
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 4530
- Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 2
- Kryształowych Dyń: 2
- Wierszy miesiąca: 7
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Niecodziennie poprowadzona historia. Autorką może być Lotta, ale głowy nie dam.
Lewicowość to rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia
-George Orwell-
-George Orwell-
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 6000
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Czyta się dobrze, styl taki autsajderowy
- Autsajder1303
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 4530
- Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 2
- Kryształowych Dyń: 2
- Wierszy miesiąca: 7
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Okeeeej. No to chyba już wiem kto napisał. I to nie jest Lotta
Lewicowość to rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia
-George Orwell-
-George Orwell-
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 6000
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
WiedziałamAutsajder1303 pisze: ↑19 kwietnia 2024, 11:54 Okeeeej. No to chyba już wiem kto napisał. I to nie jest Lotta
Ale się uśmiałam
- Autsajder1303
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 4530
- Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 2
- Kryształowych Dyń: 2
- Wierszy miesiąca: 7
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Wiedziałaś że tekst jest mój?
Lewicowość to rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia
-George Orwell-
-George Orwell-
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 6000
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Nie. Wiedziałam, że jeśli obstawię Ciebie, powiesz, że to ja
- Dany
- Administrator
- Posty: 19840
- Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 4
- Srebrnych Pietruch: 9
- Brązowych Pietruch: 11
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 24
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Niesamowicie poprowadzona historia...
A autor - wiem, ale nie powiem
A autor - wiem, ale nie powiem
Oczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.
- jaga
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 3058
- Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
- Lokalizacja: lubuskie
- Złotych Pietruch: 5
- Srebrnych Pietruch: 6
- Brązowych Pietruch: 10
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 7
- Najlepsza proza: 1
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
poetycko poprowadzona historia,zagadka trudna
jednak obstawiam Gelsi
jednak obstawiam Gelsi
jaga
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Nie wiem... siedzę w realnym świecie, więc zrozumiałem, iż sprawca na końcu popełnia samobójstwo, naciągając worek foliowy. Ale to ja, twardo stąpam
Ostatnio zmieniony 19 kwietnia 2024, 20:10 przez Zdzisław, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie uznaję różnic wynikających z płci…
oprócz wynikających z płci.
oprócz wynikających z płci.
- Tigerowa
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 1197
- Rejestracja: 30 września 2010, 15:54
- Lokalizacja: Warszawa
- Złotych Pietruch: 1
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 3
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 1
- Najciekawsza publicystyka: 1
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Aż mnie ciarki przeszły. Świetnie opisana historia.
Też obstawiam Gelsominę.
Powodzenia w konkursie.
Też obstawiam Gelsominę.
Powodzenia w konkursie.
Agnieszka
W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym.
(Oscar Wilde)
W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym.
(Oscar Wilde)
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 6000
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Pierwszy wybór zostaje - Autsajder
Powodzenia
Powodzenia
- tcz
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 3357
- Rejestracja: 30 maja 2018, 22:34
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Złotych Pietruch: 9
- Srebrnych Pietruch: 3
- Brązowych Pietruch: 6
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Środki wyrazu, jak w poezji.
Auta jeszcze nie obstawiałem. Zrobię to teraz.
Auta jeszcze nie obstawiałem. Zrobię to teraz.
Tadeusz
- sterta mysli
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 861
- Rejestracja: 30 grudnia 2013, 12:30
- Lokalizacja: Wołomin
- Brązowych Pietruch: 3
- Wierszy miesiąca: 1
- Najlepsza proza: 2
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Dobrze się czyta, ale opowieść zaczyna "gonić" gdy Janek zaczyna uciekać.
Czaszka to tej potrąconej? Hmm ...Nie wiem...
Pozdrawiam autora.
Czaszka to tej potrąconej? Hmm ...Nie wiem...
Pozdrawiam autora.
- Dany
- Administrator
- Posty: 19840
- Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 4
- Srebrnych Pietruch: 9
- Brązowych Pietruch: 11
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 24
Re: „Szum”( anonimowe opowiadanie) - Autor nr 5
Opowiadanie zdobyło II miejsce w konkursie "zasłyszane opowieści".
Tu nikt nie zgadł, bo autor dawno nic nie pisał. Cieszę się, że znowu chce z nami tworzyć Piszemy.
Gratuluję i pozdrawiam
Tu nikt nie zgadł, bo autor dawno nic nie pisał. Cieszę się, że znowu chce z nami tworzyć Piszemy.
Gratuluję i pozdrawiam
Oczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.