Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303

Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga

Rozpoczynamy nowy konkurs o Złotą Pietruchę w temacie - "psota"

Pięć kłosów

Moderator: Redakcja

Awatar użytkownika
Cristtimm
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 593
Rejestracja: 02 listopada 2011, 13:31
Lokalizacja: Boston - już nie ;)
Złotych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 1
Najlepsza proza: 6
Najciekawsza publicystyka: 1

Pięć kłosów

Post autor: Cristtimm »

Pięć kłosów, za tyle umierali my, lub jeśli mieli odrobinę szczęścia szli na dziesięć lat do łagru. Pięć kłosów, na tyle wycenili życie każdego z nas towarzysze-skurwysyny; Wiaczesław Mołotow, Łazar Kaganowicz i Józef Stalin. Jeśli przyłapano cię na zerwaniu choćby tylko takiej ilości zboża z pola kołchozowego, nikt ani nic nie stało w twojej obronie. Nie było amnestii, nie było tłumaczeń, nie było litości, nie było życia. Nie dalej, jak trzy tygodnie temu przyjechali czekiści do sąsiedniej wsi, aresztowali dwunastu chłopów, wywieźli. Śladu po nich... Chodzą słuchy, że leżą z kulami w głowach w leśnych mokradłach nad Horyniem, w kierunku na Stepań.
Jednak, jeśli nie ryzykowałeś i nie rwałeś potajemnie z pól kołchozowych, śmierć zamieszkiwała w kącie twojej chaty na stałe. Patrzyłeś na poszarzałych rodziców, na cichą agonię dzieci, patrzyłeś w oczy gasnącej żony. Od siebie odganiałeś uparcie kostuchę, bo tylko ty jeszcze mogłeś ukraść te pięć kłosów.
Na polach wystawiali wieże, warowali z karabinami, strzelali, gonili, prowadzili przed wysokie komisje, skazywali i jedli. Dostawali za każdego z nas dodatkową porcję żywności. Tak "zjedli" mojego brata, Hryhorija. Młodeńki jeszcze był, szesnaście lat miał w tamtą jesień skończyć. Nie wiem, gdzie kości jego... A może i szczęście to, że odszedł szybciej? Nie napatrzył się na komsomolców z "krasnajej mietły", nie zerkał jak my, spode łba bezsilnie, gdy rewidowali chałupę po chałupie, szukając w nich żaren czy stępy, gdy zaglądali do garnków wybierając resztki jedzenia, oskarżali o wrogą działalność, wywlekali za próg. Bywało, że ubijali na miejscu. Swołocz... Młodzi, czasem nieledwie dzieci, szczenięta partii "odważnie" i wytrwale łamali wrogie wystąpienia kułactwa, tropili polskich agentów i kontrrewolucyjnych działaczy. Kułakiem mógł być każdy z nas, każdy z nas mógł sabotować dostawy zboża, podkładać ogień pod kołchozowe domy, hamować stalinowski rozwój wsi pozbawionej wyzysku, wsi dostatniej wspólnym wysiłkiem pracujących chłopów. A oni, wpatrzeni w Ojczulka jak w Boga uczyli nas posłuchu siłą, krzywdą i głodem. Swołocz...
Może to i szczęście Hryhorija, że nigdy nie musiał słuchać chwalebnych opowieści o Pawku Morozowie. I może dar od samej Świętej Przeczystej, że nie patrzył jak grzebię, w pięć dni po jego śmierci małego Mychajła, którego najbardziej hołubił z mojej czeredy dzieciątek.

Zjedli my bydlątka, psa, konia, ba nawet wrony i wróble my pojedli. Cicho wkoło... Jedli my trawę, koniczynę, łopian, chleb z pokrzyw, podpłomyki z tataraku, kaszę z dzięglu. Jedli my tarte liście lipy...
Następna odeszła Oksanka. Utuliła ją Zosia przy pustej piersi, ugłaskała po wychudłej buźce, zanuciła kołysankę. Matuś moja zabrała maleńką z jej ramion i przyniosła do mnie.

  • Pochowajcie Semenie córeczkę, nim zmrok zapadnie.
    Pocieszyć chciałem Zosieńkę. Przysiadłem obok, złapałem za rękę. Twarda, chropowata, a zaraz miękka i delikatna. Przyłożyłem do policzka.

  • No, nie mazgaj się tyle. Bóg wiedział co robi, że zabrał do siebie, da Bóg, to i następne przyjdą.
    A potem sama matuś moja zmarła. Uczcili my ją, ubrali jak najpiękniej, pomodlili za nią w skrytości i położyli w ziemi obok Oksanki.
    Hospody pomyłuj...
    Długo nie mogła mnie Zosia ukoić, Bóg nie da drugiej mateńki.
    Hospody pomyłuj...

  • Ucieknijmy Semenie mileńki - prosiła mnie którejś nocy ukochana - zostawmy to. Ucieknijmy do miasta. Ucieknijmy od straszliwego hołodomoru.

  • Ech... jakże? Paszportów nie mamy. Trzeba by prosić o nie naczelnika kołchozu... nie dadzą, nakrzyczą, oskarżą, skażą...

  • Ucieknijmy bez nich. W mieście bliscy moi, rodzina... Pomogą... A jak szczęście dopisze to może i do Polski da się... A tu? Powymieramy po kolei...
    Żona moja, Polka. Piękna, dzielna, dobra, pracowita, ale niezbyt mądra.

  • Nie da się rybeńko, nie da... Biletu kolejowego nie kupisz, a na drogach posterunki powystawiali...

  • Uciekniemy polami, lasami...

  • Jakże nam uciekać? Ze starym ojczulkiem, z drobiazgiem co nam jeszcze został?

  • Ucieknijmy - powtarzała jak zaklęcie przez resztę nocy.
    Milczałem. Nie da się. A jak powymierać to przynajmniej na swoim i przy swoich.
    Słyszał poszeptywania nasze ojczulek. Rano przywołał do łoża swojego.

  • Synoczku, nie zostawiajcie. Nie poniosą mnie nogi za próg daleko, a sam szczeznę tu niczym pies. Bez modlitwy, bez słowa dobrego, bez pochówku. Chciałoby mi się lec w ziemi koło mojej krasawicy. Zostańcie. Niedługo mi tu jeszcze dotrwać przyjdzie, a i wtedy wyruszycie. Tajemnicę wam powierzę... tylko nie zostawcie... Bud laska...

  • Tajemnicę? Jaką tajemnicę, batiusza?

  • Mate zakazała mówić. Zaklęła na świętości, że skazać dopiero, gdy pohanyj czas przyjdzie... No, pohanyj czas teper...
    Zniżył głos, choć w chałupie nikogo prócz nas nie było. Pochyliłem się nad nim.

  • Za studnią, kudy stara grusza, wykopali my z maty ziemiankę i ukryli w glinianym garnuszku ze dwie garście wareników.
    Wareniki, to pierogi na pszennym zakwasie, nadziewane mięsem, kapustą, czasem tłuczonymi ziemniakami. Miękkie, pachnące, smaczne, soczyste... Ślina napłynęła mi do ust, a w brzuchu poczułem gwałtowne skurcze.

  • Czomu dopiero teper mówicie batiusza?

  • Mateńka zaklęła na Świętą Przeczystą... że w pohadyj czas skazać...
    Popatrzyłem na wychudłego ojca, jego drżące ręce, trzęsącą brodę. Cóż rzec? Dwie garście wareników nie uratowałyby życia Hryhorijowi, ni Oksance, nawet mate ukochanej. Jednak, gdy pomyślę, że leżały w ziemi czekając na "pohadyj czas", gdy my wyliśmy z głodu, gdy żarliśmy lipowe liście rozmoczone w wodzie... Ech...
    Poklepałem ojca po ramieniu, leżał mały, skurczony pod ogromną pierzyną.

  • Dobre zrobiliście batiusza... Dotrzymaliście obietnicy, a jutro przed świtem wykopiemy wareniki i zrobimy sobie ucztę. Z czym te pierogi ojczulku?

  • Ja ne zowsim pewen... Możno z kartoflami... Ne pamiataju.

  • To nic... nic batko...
    Wstaliśmy z Zosią przed brzaskiem. Obeszliśmy wkoło chatę i podwórze, sprawdzając czy nikt się nie kręci w pobliżu. Choć pora taka, że ludzie po chałupach uśpieni, woleliśmy mieć pewność, żeśmy sami.
    Wstawało słońce. Przystanąłem koło studni i spojrzałem w stronę pola. Zarastało chwastami i to tylko takimi, których zjeść się nie dało. Trawy ciemne od zmroku, mokre od zimnej rosy uginały się przygniecione niczym my chłopi. Wszystko wkoło przykrywał ciężki, siwy tuman. Stałem bez ruchu, aż przez mleczny opar nieśmiało zaczął się przebijać bladożółty krąg słoneczny. Nadchodził nowy dzień. Niebo rozjaśniało się kolorami. Kontury drzew, płot, ścieżka koło chaty wychylały się coraz wyraźniej z mgły.
    Zabolało serce.

  • Chodź mileńki - szepnęła Zosia - czasu za wiele nie mamy...
    Kopaliśmy w miękkiej, zimnej ziemi, w miejscu wskazanym przez ojca. Czułem ją, dotykałam, chwytałem w dłonie, wąchałem i tęskniłem. Ech, wyjść w pole, orać, siać, zbierać plony, czuć pot ściekający między łopatkami...

  • Patrz, tu coś jest - żona moja z podniecenia aż uniosła głos.

  • Ciii - ucieszyłem ją - czuję przecież...
    Wydobyłem gliniany garnek mateńki. Pamiętałem go. Pękaty, nieduży, z ułamanym uchem, u góry owinięty był płótnem, teraz brudnym jak sama ziemia.

  • Zdejmij tę szmatę - syknęła Zosia.

  • Głupia, nie tutaj, jeszcze kto podpatrzy... Zabieraj to, przykryj spódnicą i leć do chałupy. Ja sprawdzę czy czegoś jeszcze nie znajdę. Nic batko nie mówił, ale mógł zapomnieć. Potem uprzątnę, żeby nikt nie uwidział co my tu robili.

Gdy wróciłem do chaty Zosia stała przy oknie, uśmiechnięta, z młodszym synkiem na ręku.

  • Obudził się, to go przyhołubiłam, żeby nie płakał. Szmatę wyrzuciłam do ognia, a dzban umyłam. Jest tam schowany - pokazała ręką w stronę kąta za piecem. Podszedłem i sięgnąłem po niego.
  • Już, teraz będziemy jeść? - zdziwiła się żona.
  • Tak. Chyba, że chcesz poczekać, aż te skurwysyny przyjdą i go znajdą...
    Prychnęła z dezaprobatą. Dokończyłem już spokojniej.
  • Nie rozumiesz? Im dłużej go przechowujemy, tym bardziej ryzykujemy.
  • Otwórz więc.
  • Obudź batkę, niech wpierw zobaczy dzban.
    Naczynie dokładnie zapieczętowane było gliną. Zacząłem dłubać nożem. Delikatnie tak, żeby broń Boże nie popsuć.
    Batko wstał i pokasłując przykuśtykał do mnie.
  • Dajcie - rozkazał.
    Zawahałem się. Co chce zrobić? - przemknęło przez myśl - Zabrać? Uciec z tym? Zjeść potajemnie samemu? Skrzywdzić nas? Okraść?
    Przycisnąłem dzban do siebie. Spojrzałem spode łba, ściągnąłem brwi, wargi uniosły się jak u wilka, ręce zaczęły nerwowo drgać. Twarz ojca pomarszczona, brzydka starością i głodem wydała mi się obca. Nic nie mówił, patrzył tylko osłupiały na mnie.
  • Hospody pomyłuj - wyszeptała Zosia - Szto ty, Semenie?
    Spojrzałem w jej stronę. Blada jak śnieg obserwowała nas, przyciskając małego mocno do siebie, jakby chroniąc właśnie przede mną.
    Co ja robię? Jak dziki zwierz przyczajam się do ataku na własnego ojca. Co ja robię? Gotów byłem gardło mu przegryźć, zabić gołymi rękoma... Co ze mnie zrobili?
    Rozluźniłem palce zaciśnięte na naczyniu. Bolały mnie od napięcia mięśnie ramion, a w głowie dudniło. Odetchnąłem głęboko i podałem ojcu skarb z warenikami.
  • Proszu. Wybaczte.
  • Niszczo nie stałoś - odpowiedział cicho.
    Wziął dzban ode mnie. Ważył go chwilę w rękach, ułożył w ramionach jak dziecko, potem uniósł, ucałował i oddał.
    Otworzyłem, zajrzałem do środka. Pierogi zanurzone były w tłuszczu. Wydobyłem je. Ot, jedna miska, jaką raczył się chłop po powrocie z pola.
    Zjadaliśmy je w milczeniu, na zimno, bojąc się, że każda chwila kosztować może nas ich utratę. Wareniki nadziane ziemniakami, ugotowane, opieczone i skąpane w tłuszczu początkowo wydały mi się mdłe. Jednak z każdym kęsem wracał smak i wspomnienia. Mate wyrabiająca ciasto na pierogi, przeganiająca nas dzieci ścierką, gdy próbowaliśmy podkraść farsz. Siostry moje, z pozoru zajęte lepieniem pierożków, tak naprawdę snujące opowieści o chłopcach ze wsi, obgadujące sąsiadki.
    Czasami trafiał się pomiędzy zębami okruszek gliny z rozdłubanej pieczęci.
    Zosia wkładała dzieciom po małym kawałeczku do ust. Młodszy wypluwał je, nie znając smaku takiej potrawy. Starszy spytał:
  • Czy nie można by, mateńko, zawtra tak samo?
  • Zawtra nie synoczku... ale kiedyś zrobię...
    Nie płakałem, gdy złapali Hryhorija, nie płakałem gdy bliscy pomarli, nawet gdy odeszła ona. Teraz łzy spływały mi po policzkach.
  • Diakuju mate.

Ziemio moja, ukraińska, czarna oblubienico, rodzić ty umiałabyś nawet kamienną siejbę. Obfitymi plonami darzyłaś, luba moja, rodzica i dziada mego, był czas i mnie nie odmawiałaś. Pachniesz ty kobietą, wabisz do siebie urokiem oblubienicy, zmęczyć potrafisz niczym kochanka, a rodzisz jak matka. Niechaj nie patrzę nigdy więcej na trzęsące rączyny, na wystające żebra, chudziutkie twarzyczki bez uśmiechu, oczy zaropiałe, brzuchy wydęte głodem, nogi opuchnięte biedą.
Oddałem Ci bliskich, mileńka moja. Teraz ty spłać dług dzieciom moim.

A wy towarzysze-skurwysyny wsadźcie sobie w rzyć te pięć kłosów! Ja was i tak przeżyję...

http://www.youtube.com/watch?v=lgScVTu7RqM

Notka historyczna (źródło "Nasz Dziennik" 5-6 października 2005, Nr 258)
...Na jednym z najżyźniejszych obszarów Europy, na południowo-wschodniej Ukrainie, w początkach lat 30. ubiegłego stulecia komuniści celowo wywołali głód, który pochłonął według różnych szacunków od 4 do 10 mln istnień ludzkich. Skala i stopień okrucieństwa tej zbrodni przekraczają wszystko, co dotąd człowiek wymyślił i zrealizował. Głodowa śmierć spotkała także dziesiątki tysięcy zamieszkujących Ukrainę Polaków...
Szacunkowa liczba zagłodzonych oscyluje między 4 a 10 mln, przy czym jako najbliższa prawdzie podawana jest liczba 8 mln. Ogromne żniwo śmierci dotknęło dzieci. Na podstawie statystycznej komparatystyki badacze ustalili, że z głodu zmarło co najmniej 3 mln dzieci urodzonych w latach 1932-1934.
Grozę tych danych potęguje fakt, że w 1933 r., w czasie gdy z powodu głodu konały miliony mieszkańców Ukrainy, Związek Sowiecki wyeksportował na Zachód ok. 10 mln kwintali zboża. Jak podaje rosyjski historyk Roj Miedwiediew, z powodu kryzysu ekonomicznego w Europie Zachodniej zboże to sprzedawano praktycznie za bezcen. Tymczasem nawet połowa zboża wyeksportowanego przez ZSRS w latach 1932-1933 wystarczyłaby do uratowania ludności Ukrainy od skutków głodu.

Ostatnio zmieniony 09 maja 2013, 18:29 przez Cristtimm, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Z. Antolski
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 6488
Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
Lokalizacja: Kielce
Złotych Pietruch: 1
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 4
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 19
Najciekawsza publicystyka: 6

Post autor: Z. Antolski »

Opowiadanie bardzo dobrze napisane.
Temat straszny, wielkie cierpienie ludzi... Na pierwszego maja, może jako ostrzeżenie...

Awatar użytkownika
Cristtimm
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 593
Rejestracja: 02 listopada 2011, 13:31
Lokalizacja: Boston - już nie ;)
Złotych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 1
Najlepsza proza: 6
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: Cristtimm »

Temat, według mojej oceny, wciąż jeszcze nieznany na świecie.
Planową eksterminację ludzi niestety i dzisiaj można spotkać, w Korei.
Chciałam w tym opowiadaniu przekazać optymizm pomimo tragedii... czy mi wyszło?

Awatar użytkownika
Z. Antolski
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 6488
Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
Lokalizacja: Kielce
Złotych Pietruch: 1
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 4
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 19
Najciekawsza publicystyka: 6

Post autor: Z. Antolski »

No tak, jest optymizm, ale tzw. trudny optymizm, przez łzy i cierpienie.

Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18318
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: elafel »

Witaj Cristtimm - zawsze po przeczytaniu Twojego opowiada, zostawiasz mnie w wielkiej zadumie nad światem. Każde opowiadanie dotyka innego rodzaju zła. Tym razem okres nie tak odległy. Kilka milionów osób zmarło z głodu na Ukrainie w latach 1932-1933. Jedzono liście, trawę, szczury, a potem dzieci.
Bardzo wzruszające opowiadanie.

Ela

Awatar użytkownika
Cristtimm
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 593
Rejestracja: 02 listopada 2011, 13:31
Lokalizacja: Boston - już nie ;)
Złotych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 1
Najlepsza proza: 6
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: Cristtimm »

To jeden z ważniejszych tekstów w moim skromnym dorobku pisarskim. Nosiłam to opowiadanie długo w sobie, a gdy uznałam, że czas na nie, napisałam jednym tchem.
Wciąż przeżywam grozę hołodomoru... nic go nie jest w stanie wytłumaczyć.
Bardzo chciałam jednak przekazać w swoim opowiadaniu ciepło, które nie jest w stanie zabić, nawet jeden z największych demonów świata, jakim był Stalin.

Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18318
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: elafel »

Ty napisałaś jednym tchem, a ja przeczytałam na wdechu. Prawie zapomniałabym o oddychaniu.
pozdrawiam :)

Ela

Awatar użytkownika
Cristtimm
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 593
Rejestracja: 02 listopada 2011, 13:31
Lokalizacja: Boston - już nie ;)
Złotych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 1
Najlepsza proza: 6
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: Cristtimm »

:) :)
Dzięki i przesyłam pozdrowienia zza morza.

Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18318
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: elafel »

Cristtimm pisze:

zza morza.

gdzie Ciebie poniosło życie :)
ja siedzę w domu, a za oknem buro i ponuro - taki dzisiaj Poznań

Ela

Awatar użytkownika
Kazik42
Emeryt/ka
Posty: 1106
Rejestracja: 12 stycznia 2008, 21:18
Lokalizacja: Lublin
Najlepsza proza: 2

Post autor: Kazik42 »

Lektura tego tekstu zrobiła na mnie spore wrażenie. Problematyka zbrodni stalinowskich interesuje mnie w ujęciu historycznym i literackim Jeżeli chodzi o zbrodnie związane z kolektywizacją /hłodomor/ w ujęciu literackim, to pierwszeństwo dałbym utworowi W Grossmana pt"Wszystko płynie" Jest to pozycja już o charakterze historiozoficznym Tu jednak muszę stwierdzić, że utwór "Pięć kłosów"/za przywłaszczenie których z kołchozowego pola groziła nawet kara śmierci/ zbytnio nie odstaje pod względem literackim od utworu Grossmana. Moim zdaniem nie odstaje pod względem biegłości warsztatu, bogactwa języka/udane wtręty z ukraińskiego /i w ogóle pod względem samego meritum.
Autorka obdarowała nas utworem sugestywnym, wzruszającym i poruszającym. ale nie ckliwym/ Jest to rzecz "mocna' i literacko niezmiernie udana/ Pozdrawiamy.

Ostatnio zmieniony 04 maja 2013, 16:21 przez Kazik42, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18318
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: elafel »

Cristtimm pisze:

To jeden z ważniejszych tekstów w moim skromnym dorobku pisarskim.

Na mnie największe wrażenie zrobiło opowiadanie o mojej imienniczce. Stale o niej myślę.
Gdy zrywam jeżyny i klują mi ręce - myślę, że księżna chętnie dla zabawy wrzuciłaby tam nagą pannę żeby krwawiła. Jak zwiedzam jakiś pałac - myślę o krużgankach, którymi poruszała się tylko służba. Tak mogłabym wymieniać.
Ale się rozpisałam.

Ela

Awatar użytkownika
Cristtimm
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 593
Rejestracja: 02 listopada 2011, 13:31
Lokalizacja: Boston - już nie ;)
Złotych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 1
Najlepsza proza: 6
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: Cristtimm »

elafel pisze:
Cristtimm pisze:

To jeden z ważniejszych tekstów w moim skromnym dorobku pisarskim.

Na mnie największe wrażenie zrobiło opowiadanie o mojej imienniczce. Stale o niej myślę.
Gdy zrywam jeżyny i klują mi ręce - myślę, że księżna chętnie dla zabawy wrzuciłaby tam nagą pannę żeby krwawiła. Jak zwiedzam jakiś pałac - myślę o krużgankach, którymi poruszała się tylko służba. Tak mogłabym wymieniać.
Ale się rozpisałam.

To największy komplement jaki mogłam usłyszeć, jako autor, że moja opowieść pozostała w duszy czytającego.
Dziękuję. :)

Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18318
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: elafel »

Dodam jeszcze, że to przez Ciebie zaczęłam na portalu czytać opowiadania.

Ela

Awatar użytkownika
Cristtimm
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 593
Rejestracja: 02 listopada 2011, 13:31
Lokalizacja: Boston - już nie ;)
Złotych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 1
Najlepsza proza: 6
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: Cristtimm »

Kazik42 pisze:

Lektura tego tekstu zrobiła na mnie spore wrażenie. Problematyka zbrodni stalinowskich interesuje mnie w ujęciu historycznym i literackim Jeżeli chodzi o zbrodnie związane z kolektywizacją /hłodomor/ w ujęciu literackim, to pierwszeństwo dałbym utworowi W Grossmana pt"Wszystko płynie" Jest to pozycja już o charakterze historiozoficznym Tu jednak muszę stwierdzić, że utwór "Pięć kłosów"/za przywłaszczenie których z kołchozowego pola groziła nawet kara śmierci/ zbytnio nie odstaje pod względem literackim od utworu Grossmana. Moim zdaniem nie odstaje również pod względem biegłości warsztatu, bogactwa języka/udane wtręty z ukraińskiego /i w ogóle pod względem samego meritum.
Autorka obdarowała nas utworem sugestywnym, wzruszającym i poruszającym. ale nie ckliwym/ Jest to rzecz "mocna' i literacko niezmiernie udana/ Pozdrawiamy.

Dziękuję za słowa uznania Kaziku.
Myślałam już, przyznam się, że obraziłeś się na mnie i stronisz od moich opowiadań.
Przyznam się, że wciąż dojrzewam (to znaczy uważam, że brak mi jeszcze sporo wiedzy i doświadczenia) w temacie polsko-ukraińskim.
Historia z pierogami zakopanymi w ziemi jest autentyczna i pochodzi z kopalni wspomnień mojej babci. Usłyszałam ją bardzo dawno, jako dziecko i nie mogłam jej pojąć. Nadal w pewnych kwestiach nie pojmuję - dlaczego człowiek jest zmuszony do takich rzeczy?

Pozdrawiam

[ Dodano: 2013-05-02, 19:05 ]

elafel pisze:

Dodam jeszcze, że to przez Ciebie zaczęłam na portalu czytać opowiadania.

Hurra! Prozaicy powinni dać mi medal. :D Wypnę ładnie pierś do przodu... ;D

Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18318
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: elafel »

Przyznam Ci się, że jestem w kilku Antologiach, Almanachach - ale docenienie na portalu, jest dla mnie bardziej wartościowe. Gdy widzę większą ilość niż dwa, trzy komentarze pod wierszem, naprawdę rosnę w dumę. To dla tych komentarzy piszę. Bo tu mnie czytają, a czy w almanachach czytają - nie jestem pewna.
Dobrze piszesz. Mnie Twoje opowiadania bardzo się podobają. Czytam je z wielką przyjemnością, choć przyznam, że za każdym razem, po przeczytaniu muszę się wyciszyć. Zbyt głęboko dotykają mojego wnętrza. Dowodem są inspirowane wiersze.
Pisz, jak najwięcej, ja zawsze przeczytam.
:)

Ela

Awatar użytkownika
Cristtimm
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 593
Rejestracja: 02 listopada 2011, 13:31
Lokalizacja: Boston - już nie ;)
Złotych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 1
Najlepsza proza: 6
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: Cristtimm »

Muszę podzielić się niezwykle miłą dla mnie informacją, że "Pięć kłosów" zostanie przetłumaczone na język ukraiński.
:)

Awatar użytkownika
Z. Antolski
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 6488
Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
Lokalizacja: Kielce
Złotych Pietruch: 1
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 4
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 19
Najciekawsza publicystyka: 6

Post autor: Z. Antolski »

Hurra! Bravo!!! Super!!!
Gratuluję, cieszę się, że na Ukrainie będziesz czytana :)

Lailach
Emeryt/ka
Posty: 1333
Rejestracja: 20 kwietnia 2012, 17:14
Lokalizacja: Polska
Srebrnych Pietruch: 1
Wierszy miesiąca: 6

Post autor: Lailach »

Przeczytałam Twój tekst zaraz po filmie "Róża".
Teraz to już nie dołek, to potężny dół, wykop do środka ziemi. Depresja osiągnęła monstrualne rozmiary :(

Co nie przeszkadza mi nie docenić Twojego opowiadania. Jest niesamowite. Czytałam jednym tchem. Masz dar. To piękne.

pozdrawiam

wychodzę z sercem, wracam z kacem

Awatar użytkownika
Rafał Bardzki
Moderator
Posty: 6234
Rejestracja: 14 września 2010, 19:48
Lokalizacja: Zielona Góra
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 7
Brązowych Pietruch: 15
Najlepsza proza: 1
Fraszkowy Król: 2

Post autor: Rafał Bardzki »

Wspaniałe opowiadanie. Doskonałe pod każdym względem. Napiszę może mało litracko, że z wrażenia szczęka mi opadała. Tym opowiadaniem opuściłaś nasz grajdołek. Szczęścia życzę i rozwinięcia skrzydeł. Jeżeli mam coś radzić, to omijaj fantasykę szerokim łukiem i pisz od serca. Poruszaj tematy Tobie bliskie. Zwykle się czepiam, lecz ty razem nie mam czego.

P.S. Kurcze balans wzruszyłem się

Awatar użytkownika
Cristtimm
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 593
Rejestracja: 02 listopada 2011, 13:31
Lokalizacja: Boston - już nie ;)
Złotych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 1
Najlepsza proza: 6
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: Cristtimm »

Lailach pisze:

Przeczytałam Twój tekst zaraz po filmie "Róża".
Teraz to już nie dołek, to potężny dół, wykop do środka ziemi. Depresja osiągnęła monstrualne rozmiary :(

Co nie przeszkadza mi nie docenić Twojego opowiadania. Jest niesamowite. Czytałam jednym tchem. Masz dar. To piękne.

pozdrawiam

Gdy pisałam to opowiadanie, czerpałam siły do niego (trochę to patetyczne, wiem) z muzyki, właściwie z dwóch utworów - link do jednego z nich zamieściłam pod tekstem... Jest taka scena, gdy Semen ogląda wstający nad polami dzień, tuman mgły, który rozprasza się ustępując miejsce światłu... i zaczyna boleć go serce z tęsknoty za normalnymi czasami... to ważny dla mnie moment opowiadania.
Dzięki, że weszłaś do mnie :)

[ Dodano: 2013-05-03, 19:01 ]

Rafał Bardzki pisze:

Wspaniałe opowiadanie. Doskonałe pod każdym względem. Napiszę może mało litracko, że z wrażenia szczęka mi opadała. Tym opowiadaniem opuściłaś nasz grajdołek. Szczęścia życzę i rozwinięcia skrzydeł. Jeżeli mam coś radzić, to omijaj fantasykę szerokim łukiem i pisz od serca. Poruszaj tematy Tobie bliskie. Zwykle się czepiam, lecz ty razem nie mam czego.

P.S. Kurcze balans wzruszyłem się

A ja prawdziwie się wzruszam, gdy czytam takie ciepłe słowa i to w dodatku od Ciebie. :)

Kiedy przyszłam na ten portal byłeś autorem, którego pierwszego zaczęłam czytac i zwróciłam na niego uwagę...

:)
Dzięki

ODPOWIEDZ