czytałeś wiersze z ust malinowych
nie sposób nawet zapomnieć treści
chciałam zachłannie marzenia zdobyć
nie przestawałeś czytać i pieścić
a nawet kiedy oddech traciłam
jak kłębek kuląc się w tej rozkoszy
potrzebna była kolejna chwila
i nie musiałam o nic cię prosić
ty rozchylałeś moje pragnienia
bym znowu obłęd odkryła w oczach
milionem gestów w naszych scaleniach
ty nauczyłeś prawdziwie kochać
przecież jak lato w złocistych kłosach
grasując w sadzie naszych zachcianek
lśniłam jak lekka poranna rosa
biorąc dawałam co było dane