Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

W konkursie na najciekawsze drabble zwyciężył utwór "sierota" - Gelsomina

Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca III/24

Selfik z durniem

Krótkie utwory dziennikarskie.


Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Owsianko
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 732
Rejestracja: 15 września 2010, 00:13
Lokalizacja: Bydgoszcz
Brązowych Pietruch: 1
Najlepsza proza: 3
Najciekawsza publicystyka: 5

Selfik z durniem

Post autor: Owsianko »

​ W procesie upolityczniania literatury znajdujemy nazwiska nie byle hetek-pętelek: Honoriusz Balzak, Viktor Hugo, Emil Zola, Marcel Proust, Thomas Mann, Erich Maria Remarque, George Orwell, Aldous Huxley, Aleksander Sołżenicyn, a u nas Maria Dąbrowska, Zofia Nałkowska, Gustaw Herling Grudziński, Tadeusz Borowski, Jerzy Andrzejewski, Witold Gombrowicz, Sławomir Mrożek oraz wielu innych.

​ Powieść Victora Hugo (Człowiek śmiechu), najlepsze dzieło (obok Nędzników) potępia społeczne dysproporcje pomiędzy szlachtą, arystokracją, nieuzasadnioną wielkopańskością, a plebsem, motłochem, szarakami pozbawionymi błękitnej krwi, to tylko jeden z przykładów na obecność polityki w literaturze.

​ A gdzie umieścić pacyfistów, Lwa Tołstoja czy Bertranda Russella? Albo co począć z kłopotliwym naturalistą — Emilem Zolą i jego namiętną obroną Dreyfusa (Oskarżam!)? Co zrobić z Proustem poświęcającym Dreyfusowi niejedną stronicę swoich powieści? Jak zaklasyfikować i docenić ponadczasową wymowę utworów Remarque’a (np. Na zachodzie bez zmian czy Łuk tryumfalny?) lub jak poddać krytycznoliterackiej analizie prozatorski dorobek T. Manna odnoszący się do I Wojny Światowej?

​ Czarodziejska góra dzieje się przecież w określonym czasie, dotyczy mentalnościowych zmian bohaterów i jest namiętnym oskarżeniem niemieckiej, ekspansywnej psychiki. Autor i główne postaci tej powieści mówią o polityce bardzo często; Castorp, Naptha, Settembrini, trzej towarzysze gruźliczej niedoli toczą nieustanne sprzeczki i akademickie dysputy na jej temat.

​ Powieści Stefana Kisielewskiego, kryminały i romanse, stanowią swoiste dokumenty opisywanych czasów, były istotnymi elementami politycznymi: osadzone w konkretnym otoczeniu, ilustrowały przemijającą rzeczywistość.

​ Gdzie miejsce dla naszych literackich dysydentów publikujących poza cenzurą? Na zapleczu oficjalnej Historii? W jakiej przegródce ulokować Ernesta Hemingwaya, korespondenta wojennego, uczestnika walk w Hiszpanii oraz dwóch wojen światowych i jego Komu bije dzwon? A do jakiej szuflady da się wtłoczyć Ryszarda Kapuścińskiego z mało znanym utworem Rwący nurt historii, czy Jerzego Pilcha z powieścią Marsz Polonia? No i pytanie zasadnicze: co to jest POLITYKA KULTURALNA?

​ Warto przy tej okazji przypomnieć o działalności paryskiej „Kultury”, o pisarstwie politycznym Cata Mackiewicza, Jerzego Giedrojcia, Ferdynanda Ossendowskiego, lub publicysty z prawdziwego zdarzenia: Daniela Passenta. Nie odmawiajmy im prawa do zabierania głosu. Nie zawężajmy spraw poruszanych przez literaturę do opisów przyrody i miłosnych rozterek. Tak postrzegana twórczość byłaby czymś połowicznym, kadłubkowym, okrojonym o istotny obszar ludzkiego myślenia. Zamiast sprowadzonym do stanu, który sprawia, że rysuje się przed naszymi oczami pełen obraz człowieka. Nie wycinek, tylko jego całość.
*
Mam dosyć hipokryzji. Grania komedii, że nic zdrożnego nie dzieje się w moim kraju. Niestety, kiedy otwieram gazetę, radio lub telewizor, atakowany jestem furiacką dawką złych wiadomości; z byle przekaźnika wylewa się na mnie potok obłudnych słów. Słów mających dzielić, skłócać, jątrzyć. Wprowadzać niezdrową atmosferę wzajemnych podejrzeń, oskarżeń i insynuacji.

Znowu zaczynamy dreptać w stronę przeszłości: wciąż są równi i równiejsi, kwitnie dyletanctwo, nepotyzm i chałupnicze metody naprawy kultury, nauki, służby zdrowia. Dalej pleni się pogarda dla człowieka, szerzy łapówkarstwo, rośnie arogancja i pączkowanie administracji. Załganie, przemoc i fałsz są zjawiskami coraz częstszymi, wzrasta społeczna frustracja; bieda ściga się z nędzą.

Nikt na tak masową skalę, anonimowo lub oficjalnie i w majestacie bezprawia, nie deptał cudzej inteligencji. Nie usiłował błyszczeć umysłową tandetą. Nie chlubił się cudzymi sukcesami, nie całował po swoim posągowym ego i nie wmawiał wszystkim naokoło, że białe to czarne. Owszem, też zdarzały się wariackie wypowiedzi, ale na ogół nie wychodziły poza szpitalne mury.

Dzisiaj, kiedy byle łach z cenzusem żula może zabierać odważny głos na temat prawa, sprawiedliwości i demokracji, mówić o rzeczach i procesach, o których nie ma bladego pojęcia, na przykład wypowiadać się o problemach medycznych, genetycznych, prenatalnych i okołoporodowych, zwykła przyzwoitość nakazuje, by zignorować jego zdanie i włożyć je między bajki.

Nie czuję się niegodziwcem i samolubem plującym na operetkowy system: na państwo skazujące mnie na bycie niedojdą. Odwrotnie: to państwo traktuje mnie jak wroga. Niby jestem u siebie, w swoim niepodległym kraju, ale w rzeczywistości pętam się po fabryce psychicznych sortów, po zakładzie utylizacji logiki, po miejscu, w którym niedobitki mądrych ludzi chodzą w kaftanach bezpieczeństwa, a pieczę nad nimi sprawują Obywatele Kanciarze.

To oni sprawili, że tkwię w roli przygłupa, bałwana o nierentownych poglądach, któremu sprzedaje się Kolumnę Zygmunta i który nie wyje z wdzięczności, że zrobiono go w konia.

Moje teksty coraz częściej przypominają zażarte rozmowy dziada z obrazem; nie spełniają warunków dzisiejszego dyskutowania, ponieważ słowa ich adresowane są do PRZEKONANYCH. A nieprzekonani czytają jak dzieci, które gdy nie chcą słuchać połajanek, zatykają uszy.

Przegrywam kolejną walkę; jakich bym użył argumentów, zawsze wychodzę na awanturnika. Zaś tam na awanturnika! To określenie jest wielce łagodne. Raczej na pieniacza, sobka i zapiekłego wroga polskości.

Ponoszę klęskę, gdyż zniesmaczonych obecnym stanem państwa jest niewielu, a wniebowziętych z powodu jego upadku, co najmniej legion. Lecz jeśli prawdą jest, że kropla drąży skałę, to nadal będę protestował, bo a nuż jakiś decydent tego szpitala wariatów pójdzie po rozum do głowy, szarpnie się na refleksję i w końcu pojmie, o co biega. A jak już pojmie, to może zrozumie, że, zanim zostanie wygwizdany, powinien zejść z politycznej estrady.

Fakt, że mam dosyć obecnej polityki, że czuję się jak zmęczony własną bezradnością frajer w papilotach, nie zawiera w sobie niczego niezwykłego; większość moich znajomych też przerzuca się z aktywności na tumiwisizm. Też woli odsunąć się od akademickich rozważań politycznych, zająć się życiem bez babrania się w politycznych fekaliach, ot, poświęcić czas na zwiedzanie świata istniejącego obok, na przebywanie w krainach atrakcyjnych, nieznanych, a wartych poznania, w otoczeniu przyrody, malarstwa, czegokolwiek odległego od absurdu, czegokolwiek zbliżonego do braku granic i normalności, wśród życzliwych sąsiadów i krewniaków otwartych na inność; wbrew zielonym ludzikom.

Ale problem na tym polega, że choć na krótko może by się udało zrezygnować z błotnych kąpieli, to na dłuższą metę – nigdy. W żadnym wypadku, boby się człek udusił. Nie da się, gdyż cokolwiek robimy, czymkolwiek się zajmujemy, łączy się z polityką. Trzeba zgodzić się z tym, że skoro żyjemy i odczuwamy, to wszyscy, mały, duży, średni, jesteśmy w nią zaangażowani. Zwłaszcza literaci. Wszyscy, bo jak świat światem, literatura zawsze szła z polityką pod pachę.

Jednakże od nas zależy jej kształt i to my mamy nieobrazkową, lecz słowną moc dokonania jej zmian. Perswazją, wyjaśnianiem, przybliżaniem, tłumaczeniem, co jest co. W czasach prehistorycznych (PRL..) krążyły po telewizyjnych ramówkach edukacyjne programy. Jednym z nich była audycja oswajająca z muzyką poważną i audycja ta nosiła znamienny tytuł: „Nie taki diabeł straszny”. Dziennikarze stricte niezależni winni zająć się oswajaniem z pojęciami używanymi w polityce. A powinni po to przynajmniej, by nie ględzić o niedorzecznościach, ale wypowiadać się z sensem na tematy realne.
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19815
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Selfik z durniem

Post autor: Dany »

... prawdą jest, że kropla drąży skałę...

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19815
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Selfik z durniem

Post autor: Dany »

Koniec miesiąca, utwór przenoszę do odpowiedniego działu, tam też można czytać, komentować i odpowiadać na komentarze.
Pozdrawiam :)

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

ODPOWIEDZ