Zmarły przed czterema laty John Fowles zostawił po sobie kilka znanych na całym świecie powieści, między innymi "Kochanicę Francuza", "Maga" i "Kolekcjonera". Po tę ostatnią sięgnęłam jakiś czas temu, wrażenia towarzyszące lekturze utwierdziły mnie w przekonaniu, że autora można zaliczyć do grona najwybitniejszych powieściopisarzy brytyjskich dwudziestego wieku.
"Kolekcjoner" ("The Collector") jest pierwszą wydaną powieścią Fowlesa; debiut pisarski został na tyle doceniony przez krytyków i czytelników, że po publikacji tej książki mógł porzucić pracę nauczyciela i zająć się wyłącznie pisaniem. Co zadecydowało więc, że książka osiągnęła sukces zarówno literacki, jak i komercyjny? W czym leży niezwykłość utworu, wyróżniającego go spośród innych powstałych we współczesnych mu latach? Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, trzeba bliżej przyjrzeć się samej powieści, zarówno pod kątem jej fabuły, jak i specyficznego sposobu budowania klimatu.
Książka składa się z dwóch części będących relacjami dwojga głównych bohaterów, relacje te zaś dotyczą tych samych kilkunastu tygodni z życia ich obojga. Mamy więc możliwość spojrzenia na te same wydarzenia z innej perspektywy. Co więcej, dzięki temu zabiegowi obie postaci zyskują dodatkowy wymiar: najpierw narratorem jest młody mężczyzna, Fryderyk Clegg, poznajemy więc jego myśli, motywacje kierujące jego postępowaniem oraz to, jak on postrzega Mirandę Grey, drugą z podstawowych postaci w książce. Później zaś pałeczkę przejmuje Miranda, wchodzimy do jej głowy, poznajemy jej emocje i patrzymy na Fryderyka jej oczami - dzięki temu nasza wizja mężczyzny jest pełniejsza, możemy zobaczyć to, czego Fryderyk nie był w stanie zobaczyć w lustrze, a przez to nigdy nie znalazłoby się to w jego opowieści.
Kim są główni bohaterowie? Miranda to młoda, zdolna studentka sztuk pięknych; wykształcona, inteligentna i na swoje nieszczęście piękna. Fryderyk to młody, starszy o kilka lat od Mirandy mężczyzna, kolekcjoner motyli. Wykonuje nudną pracę urzędnika wśród nieżyczliwych mu ludzi i jest obiektem ich kpin i niewybrednych żartów. Przełomowym momentem w jego życiu staje się wygrana na loterii; staje się bardzo bogatym człowiekiem, który może wszystko.
"Przez cały czas nie brałem tego wszystkiego poważnie. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale tak było. Oczywiście, mówiłem sobie, nigdy tego nie zrobię, to tylko udawanie. Zresztą gdybym nie miał tyle wolnego czasu i tych wszystkich pieniędzy, nie doszłoby nawet do tego udawania. Moim zdaniem wielu ludzi, którzy mogą sprawiać wrażenie szczęśliwych, zrobiłoby to samo co ja albo coś podobnego, gdyby tylko mieli czas i pieniądze. Chodzi mi o to, że ulegliby temu, od czego teraz się odżegnują. "Władza deprawuje", mówił zawsze jeden z moich nauczycieli. A pieniądze to władza."
Co takiego wydarzyło się dzięki nieoczekiwanej wygranej, w jaki sposób losy Mirandy i Fryderyka splotły się na zawsze, nierozerwalnie i ostatecznie? Jak ich wzajemne relacje ewoluowały, aby na koniec ulec całkowitej degradacji? Czy w życiu zwyczajnych, młodych ludzi może nastąpić moment, po którym nic już nie jest - bo nie może być - takie jak przedtem? Książka zawiera w sobie odpowiedzi na te wszystkie pytania.
Wchodząc w zimny świat socjopatycznej osobowości Fryderyka i gorących, sprzecznych emocji Mirandy należy spodziewać się wielu rodzących się refleksji. Jaka tajemnica może kryć się w sympatycznym, młodym człowieku, zmartwionym potrąconym przez niego psem - jaka tajemnica kryje się w spotykanej przez nas osobie, jak dalecy jesteśmy od możliwości zajrzenia w jej duszę i intencje. Czy człowiek może być bogiem i kreować świat - nasz świat - na swój obraz i podobieństwo, jak bardzo możemy stać się zależni od takiego boga. Czy każde zło da się racjonalnie wytłumaczyć jako coś oczywistego, co więcej, jako jedyna możliwa droga wyboru. Czy wszystko można wyjaśnić i usprawiedliwić. Tak czy nie?
Bohater książki ma duszę kolekcjonera motyli - cieszy go skatalogizowane martwe piękno. Książka rodzi refleksję, czy my sami nie jesteśmy okazami, na które bóg czeka, aby w odpowiednim momencie wbić w nas szpilkę.
"Kolekcjoner" John Fowles, tłumaczenie Hanna Pawlikowska - Gannon, Wyd. ZYSK i S-KA, Poznań 1996, str. 268