Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca II/24

Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

Rozpoczynamy anonimowo konkurs- DRABBLE - w temacie "Telefon"

Zemsta zza grobu?

Utwory literackie o tematyce społeczno-kulturalnej, o filozoficznym zabarwieniu.


Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Z. Antolski
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 6489
Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
Lokalizacja: Kielce
Złotych Pietruch: 1
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 4
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 19
Najciekawsza publicystyka: 6

Zemsta zza grobu?

Post autor: Z. Antolski »

Stara góra Zawinnica na Ponidziu, położona na terenie gminy Złota, między wsiami: Pełczyska i Kostrzeszyn, chowa za pazuchą niejedną tajemnicę. Być może odprawiali na niej swoje misteria Celtowie, którzy zamieszkiwali pobliskie Pełczyska, co stwierdzają jednoznacznie ostatnie wykopaliska. Jej szczyt wieńczy starożytne grodzisko z czasów plemienia Wiślan. Potem stał tam zamek króla Łokietka, który zburzyli Szwedzi w czasach "potopu". Nie zachował się niestety żaden wizerunek, dlatego w dzieciństwie bawiłem się rysując z wyobraźni, jak też mogła wyglądać ta imponująca budowla? Najbardziej odpowiadał mi ruiny w Chęcinach i one też były dla mnie inspirację przy wyobrażaniu sobie naszego, nieistniejącego już zamku, na Zawinnicy.
Jeszcze zaraz po wojnie było tam na gruzowisku, zanim je ze względów bezpieczeństwa nie zasypano, wejście do lochów, podziemnego labiryntu. Wedle chłopskich opowieści tunel miał prowadzić aż do miasteczka Wiślicy, czyli około 10 km. Chłopi z upodobaniem powtarzali opowieść, że wpadło tam kiedyś stado gęsi i pojawiło się po kilku dniach na rzece Nidzie, płynącej obok tego miasteczka.
Źródła historyczne podają, że miejsce to leżało na trasie tatarskich najazdów. świadczą też o tym kopce, na których palono "wici", aby się ostrzegać przed najeźdźcami. Taki historyczny kopiec znajduje się w pobliskim Czarnocinie. Kiedy wędrowałem po Zawinnicy i okolicznych polach, wydawało mi się czasem, że słyszę, poprzez wiejące tu silne wiatry, krzyki ludzi schwytanych w jasyr.
Góra jest majestatyczna i spokojna. Rosną tam rozłożyste dziewięćsiły wpatrzone nieruchomymi źrenicami w piekące słońce. Górę przecinają głębokie wąwozy, powstałe wskutek erozji gleby. Na ich brzegach rosną kolczaste krzewy berberysu, głogu, zdziczałe jabłonie. Można też spotkać tam krzew Mojżesza, który w upalne dni potrafi sam się zapalić, powodując pożar wyschniętych traw. Polatują kolorowe motyle: pazie królowej i modraszki. Wysoko pod chmurami unoszą się majestatycznie myszołowy, które mieszkają w pobliżu góry od pokoleń. Przed wojną pewien chłop znalazł w wąwozie skarb: garnek ze starymi monetami. Oddał go dziedzicowi Libiszowskiemu, który skarb przekazał do muzeum. W czasie ostatniej wojny, w tych wąwozach, a także w pobliskim lesie, w dworskich stodołach i w chłopskich chatach ukrywali się Żydzi, którzy zdołali zbiec z pobliskiej Wiślicy. Kilku z nich się udało przetrwać, na przykład naszej krawcowej, którą młody chłopak, kawaler, przechował na strychu, a po wojnie się z nią ożenił. Ale młody Lewek, szesnasto, siedemnastoletni, który za drobne posługi u gospodarzy dostawał jedzenie, został utopiony w księżej studni przez nieznanych sprawców, nie byli to Niemcy. Zachodziłem tam czasem i patrzyłem na maleńkie słońce odbite na dnie głębokiej studni. Kręciło mi się w głowie i żal mi było Lewka.
Góra zbudowana jest z margli i wapiennych płytek, które ułożone są jedna na drugiej. Kiedy wyciągnie się jedną taką "płytkę" można zobaczyć odciśnięte w niej kształty wymarłych zwierzątek morskich: amonitów i temu podobnych. Bowiem teren ten leżał kiedyś na dnie płytkiego morza tortońskiego. Dlatego oprócz wapieni znajdują się tu duże złoża gipsu, który odsłonięty jest w wielu miejscach, a lubi układać się we wzór nazwany "jaskółczym ogonem". Jak podaje ksiądz Jan Wiśniewski (w książce "Historyczny opis kościołów, miast, zabytków i pamiątek w pińczowskiem, skalbmierskiem i wiślickiem", 1927 r.) w czasie zmagań I wojny światowej na górze siedzieli żołnierze austriaccy, podczas kiedy Rosjanie mieli pozycje w pobliskim miasteczku - Wiślicy. Austriaków było mało, dlatego chodzili w kółko po szczycie, aby Rosjanom, śledzących ich przez swoje artyleryjskie lornety, zdawało się, że sa tam znaczne siły wojska. W końcu Austriacy ostrzelali miasteczko pociskami ciężkiej artylerii uszkadzając zabytkową kolegiatę, żeby tylko zniszczyć rosyjski punkt obserwacyjny. Mieli na tym punkcie bzika i regularnie niszczyli wszystkie wieże kościelne, aby nieprzyjaciel nie mógł ich podglądać. Co chwilę wieszano też jakiegoś delikwenta, niemowę albo Żyda, podejrzewanych o szpiegostwo. Toczyły się tu ciężkie walki pozycyjne przy pomocy dział i cekaemów. Żołnierze masowo ginęli podczas bezsensownych ataków na okopy wroga, skryte za zasiekami, skąd raził ich ogień karabinów maszynowych. Miejscowi ludzie mówili o stosach trupów, które chowano na rozsianych tu licznie wojennych cmentarzach.
Starzy ludzie mówili, że rzeka Nida była czerwona od ludzkiej krwi. W walkach tych Polacy strzelali do Polaków, wcieleni siłą do zaborczych armii. Pojawiły się Legiony Józefa Piłsudskiego i wielu młodych ludzi zaciągnęło się do nich, niektórzy z patriotycznych pobudek, a inni z braku chleba w rodzinnej chacie. W wojsku zawsze był wikt i ubranie, a w dodatku to było polskie wojsko, mówiono do siebie "obywatelu", szeregowcy i szarża. Dopiero po "odzyskaniu śmietnika" znów zaczęto sobie "panować". Ale przyjaźń wśród "legunów" była do grobowej deski. Jeden ze starych legionistów był naszym sąsiadem. Chociaż już dziadek i zrzekł się prowadzenia gospodarstwa, ale nadal krzepki, wyprostowany, z marsową miną. Bywałem u niego z moim klegą, Bogusiem, i chętnie pokazywał nam swoje odznaczenia, pamiątkowe książki, regulaminy piechoty, fotografie, w tym tę najdroższą, gdzie stał w otoczeniu ukochanego "Komendanta", Józefa Piłsudskiego. Chodził taki wyprostowany, z podniesionym czołem, włosy nadal bujne, choć siwiutkie, nawet kiedy pasał krowy. Ale robił to z wielką godnością, dając otoczeniu do zrozumienia, że żadna praca nie hańbi. Trochę go bolała, że ówczesne radio i gazety tak bardzo krytykują jego ukochanego wodza, ale nigdy nie tracił nadziei, że to się kiedyś zmieni i Piłsudski znów będzie czczony jak król, na co, według niego, zasługiwał. Ale musiał milczeć na temat swoich żołnierskich przygód, nie opowiadać, że jest legionistą "Dziadka", więc uważał to za niesprawiedliwe ze strony władzy ludowej i pierwszego sekretarza - Władysława Gomułki.
Zupełnie niedawno przeczytałem w pewnej książce historycznej, w przypisie do artykułu o powstaniu styczniowym, że na szczycie góry Zawinnicy w 1863 roku stały szubienice.
Powstańcy powiesili chłopów, którzy donosili na nich Rosjanom. Tragiczny epizod jak z noweli Stefana Żeromskiego „Rozdziobią nas kruki, wrony”.
Sekret, który tylko góra pamięta.
Na pobliskim cmentarzu w Pełczyskach stoi piękna kapliczka neogotycka, grób dziedziców Olszowskich ze Złotej. W czasach powstania styczniowego dziedzic ze Złotej, Aleksander Olszowski, był przywódcą partii działającej w tej okolicy, w lasach chroberskich. I najpewniej to z jego rozkazu postawiono szubienice na szczycie Zawinnicy oraz powieszono chłopów, którzy donosili Rosjanom. Dziedzicowi pomagał ówczesny ksiądz proboszcz, który wsławił się patriotycznymi kazaniami, w których nawoływał do oporu wobec Rosjan i uczył chłopów miłości do Ojczyzny.
Najważniejszym wydarzeniem militarnym z czasów powstania styczniowego na Ponidziu była bitwa pod Grochowiskami. Miejscowy autor napisał: "Była to jedna z najkrwawszych bitew 1863 r., padło około 600 ludzi, po połowie Polaków i Rosjan. Nieprzyjaciel odstąpił, gdy się już dobrze ściemniało. Powstańcy utrzymali się na placu boju, pobili silniejszego przeciwnika.
Pamięć o bitwie grochowiskiej zachowała się w miejscowej tradycji u kolejnych pokoleń. Spisał tę tradycję i częściowo opublikował pochodzący z Bogucic inżynier Stefan Orzeł, zmarły w 1978 r. Nie jest ona niestety zbyt pochlebna dla ówczesnych mieszkańców okolicy bitwy. I tak: chłop nazwiskiem Bożek udzielał Rosjanom informacji dotyczących miejsca pobytu powstańców; jego brat, urlopowany czasowo z wojska, był przywódcą bandy antypowstańczej. Niejaki Waligóra pomagał ustawiać armaty mające z ukrycia ostrzeliwać pole bitwy (w maju 1863 r. został za to powieszony wraz z trzema innymi przez płk Bończę. Po odjeździe Bończy zdołano go odratować; w kilkanaście lat potem zdawał relację z tych wypadków pisarzowi Waleremu Przyborowskiemu). Chłop Karcz do końca życia miał zeszpeconą twarz od cięcia szablą przez głowę przez oficera powstańczego za to, że prowadził na powrozie powstańca, by oddać go za pięć rubli władzom rosyjskim. Wspomniany Bończa surowo karał chłopów za rabowanie ze wszystkiego poległych pod Grochowiskami. Zjawisko takie było nierzadkie także na innych terenach objętych powstaniem" (Andrzej Dziubiński "Przechadzka po Pińczowie i okolicy", Pińczów 1992, ss. 49.)
Ale nie zapominajmy, że w tejże bitwie walczyły też dzielnie kompanie kosynierów, a więc chłopów. Cytowany wyżej autor pisze o bitwie pod Grochowiskami:
"Tutaj, w dniu 18 marca 1863 r., stoczył zwycięską bitwę dyktator powstania styczniowego, gen. Marian Langiewicz. Osaczony w lesie przez cztery kolumny rosyjskie, liczące łącznie 3500 ludzi i 6 dział, zmuszony został niespodziewanie do przyjęcia kilkunastogodzinnej walki, której wcześniej nie przewidywał. Obie strony prowadziły ją chaotycznie, bez rozeznania i planu. Teren bitwy z lasami, zagajnikami, porębą i grzęzawiskami sprawił, że składała się ona z kilku odrębnych epizodów. W walce wyróżnił się męstwem Francuz Rochenbrune odpierając Rosjan i i atakując ich brawurowo na czele swojego oddziału zwanego "żuawami śmierci". Na tych znakomitych żołnierzach spoczywał praktycznie cały ciężar boju., oni też zdobyli rosyjskie armaty. W innym miejscu bitwy kosynierzy pod płk Dąbrowski zmasakrowali dwie roty pułku smoleńskiego (ok. 200 zabitych). Z determinacją walczył też przeciwnik: kpt Kierawnow w pociętym na strzępy mundurze, po odrąbaniu prawej ręki, bił się dalej lewą, aż padł przebity bagnetem.
Nie zabrakło też momentów pełnych patosu. Gdy pod silnym ostrzałem karabinowym i artyleryjskim dwa bataliony kosynierów tak przyległy do ziemi, że nie mogły zdobyć się nawet na ucieczkę, ksiądz Agrypin Konarski z krzyżem w jednej ręce i rewolwerem w drugiej, przemawiając o potrzebie poświęcenia za ojczyznę, zachęcał zaległych do walki. Inny ksiądz, Antoni Majewski, reformata z klasztoru stopnickiego, padł zabity przy spowiadaniu umierającego na polu walki"). (Tamże, ss. 48-49).
O oddziale Langiewicza pisał Stefan Kieniewicz w pracy "Powstanie styczniowe" dość lekceważąco: "Oddział Langiewicza w chwili proklamacji dyktatury liczył niespełna 3000 ludzi; mniej niż połowa składu miała w ręku broń palną. Za słaby był to korpusik, by zdołał sam oczyścić większą połać kraju; zbyt znaczny i nie dość sprawny, aby zdołał się wymknąć skierowanej teraz przeciwko niemu obławie wojsk carskich. Nie udało się więc Langiewiczowi przedostać w Góry Swiętokrzyskie; 18 marca stoczył pod Grochowiskami chaotyczną i krwawą bitwę z silniejszym nieprzyjacielem. Utrzymał plac boju, ale z rozprzężonymi siłami i wyczerpaną amunicją..." ( S. Kieniewicz "Powstanie styczniowe" w: Zrywy narodowe, Warszawa 2002, s. 223).
Wspomniano tu o płk Bończy, jednym z brawurowych dowódców powstania. Był on prawzorem dla Hubala, pierwszego polskiego partyzanta, podczas okupacji hitlerowskiej. Bończa należy też do mitologii mojej rodziny. Otóż mój pradziadek był ogrodnikiem we dworze Dembińskich we wsi Góry. Tam właśnie zginął w zasadzce Bończa, czego świadkiem był mój pradziadek. Miejsce zgonu Bończy pokazywał swojemu synowi, a mojemu dziadkowi, ten opowiadał o tym swojemu synowi, którym był mój ojciec, który z kolei o bohaterskim dowódcy opowiadał mnie.
18 czerwca 1863 r. "Bończa na czele znacznego oddziału kawalerii zmierzał w kierunku Wisły, aby dokonać demonstracji zbrojnej. Jej celem było ściągniecie na siebie uwagi sił rosyjskich po to, aby umożliwić bezpieczną przeprawę przez rzekę oddziałom polskim mającym w tym samym czasie iść z Galicji na pomoc powstaniu. Góry miały być miejscem krótkiego postoju i wypoczynku przed czekającym Bończę zadaniem.
Rankiem fatalnego dnia wieś zajęli Rosjanie powiadomieni przez miejscowego parobka - zdrajcę o zbliżającym się Bończy. Obsadzili więc dwór oraz park otoczony wtedy nasypem i czekali w ukryciu na zbliżających powstańców. O zasadzce Bończa dowiedział się dwa kilometry przed wsią od miejscowego chłopa. Zamiast się wycofać, podjął jako fachowiec - oficer błędną i niezrozumiałą decyzję o ataku. Szarża dwóch dwóch plutonów kawalerii dowodzonych osobiście przez Bończę spotkała się z silnym ogniem karabinowym dobrze ukrytych Rosjan. Dowódca trafiony kulą spadł z konia. Rosjanie na widok spanikowanych sytuacją Polaków ruszyli do natarcia, rannego Bończę posiekali szablami, zadając mu siedemnaście ran. Rotmistrz Dzianott dowodzący pozostałymi dwoma plutonami zamiast atakować, rzucił się do ucieczki, co też udzieliło się reszcie powstańców.
Przy Bończy została garstka najodważniejszych, którzy zdołali zabrać go z placu boju i przenieśli do gajówki koło wsi Przezwody. Sprowadzony z Jędrzejowa lekarz nie mógł ciężko rannemu pomóc. Następnego dnia po południu Bończa zmarł". (Tamże, ss 47-48).
W marcu 1863 r. Marian Langiewicz zatrzymał się ze swoim oddziałem w Chrobrzu, gdzie stoi okazały pałac margrabiego Wielopolskiego, przeciwnika powstania, który nieopatrznie je przyspieszył swoją decyzją o "brance" do wojska rosyjskiego. Langiewicz noc spędził w wielkim łożu margrabiego, który był dużej postury, z baldachimem. Było coś symbolicznego w tym fakcie, że dyktator powstania śpi w łożu największego przeciwnika zrywów zbrojnych. Margrabia, który przebywał wówczas za granicą, musiał to też tak odczytać, gdyż dowiedziawszy się o tym fakcie, kazał służbie łoże porąbać i spalić.
Piękny biały pałac margrabiego, według projektu Marconiego, stoi nadal w Chrobrzu. Ocalał w czasie zawieruchy pierwszej i drugiej wojny, choć został doszczętnie splądrowany i okradziony. Najbardziej żal księgozbioru, który choć w części został ocalony przez prof. Juliusza Nowaka Dłużewskiego i znajduje się w Kielcach. Teraz w pałacu w Chrobrzu jest muzeum zarządzane przez poetę Adama Ochwanowskiego, z którym chodziłem do jednego przedszkola w Złotej. Dwór dziedzica już był wtedy w ruinie, rosły na nim chwasty. Został tylko park i aleja olbrzymich wiązów, które uschły pewnego lata. Wszystkie, w tym samym czasie. Natomiast wśród gablot w pałacu margrabiego jest i moja z książkami, jakie wydałem. Jest też sala pamięci bojowników o wolność Republiki Pińczowskiej.
W czasie okupacji kwaterowali w pałacu partyzanci z różnych ugrupowań, Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i Armii Ludowej, wszyscy głównie pochodzenia chłopskiego. W 1944 roku na okres miesiąca ten teren był wolny od Niemców, partyzanci ich przepędzili, stąd nazwa Republika Pińczowska. Ale to już temat na inne opowiadanie.
Chciałbym teraz wrócić na chwilę do mojej "góry domowej" Zawinnicy. Otóż na bezludziu za tym wzgórzem znajduje się do dziś przysiółek o nazwie Lubowiec. Jest tam kilka chałup, a mieszkańcy tej wioseczki zawsze znani byli z uporu, zawziętości i chęci do bitki. W czasie wojny też prawie wszyscy byli w partyzantce i odznaczali się wielką odwagą, graniczącą z brawurą. Nic dziwnego, bo od wieków zajmowali się kłusownictwem, o co mieli ciągle zatargi z dziedzicami wsi Złota. W czasie powstania podobno niektórzy donosili Rosjanom. Nie jest to pewne, tylko plotki i pogłoski. Potomek jednego z nich zastrzelił ostatniego dziedzica wsi Złota w czasie okupacji, za wyrażanie złej opinii o partyzantach na łamach niemieckiej gazety "gadzinówki". Czy słyszał on kiedyś w swoim życiu o szubienicach na Zawinnicy? Czy nie była to jakaś odwieczna zemsta, zza grobu, w imieniu powieszonych przodków?
Jednak w Dzień Zaduszny na cmentarzu w Pełczyskach zawsze pod kapliczką dziedziców ze Złotej palą się świece chłopskimi rękami postawione. Dużo świec.

Ostatnio zmieniony 31 maja 2013, 16:41 przez Z. Antolski, łącznie zmieniany 23 razy.
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19640
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Post autor: Dany »

No i proszę, tekst się rozrósł. Dyskusja ze mną zmieniła go, chyba na dobre? Teraz więcej dowiedzieliśmy się. Odsłoniłeś kawałek historii.

Mam na działce dwa krzewy Mojżesza, ale jeszcze nie płonęły, widocznie nie ma takich upałów.

Chcesz, bym została dziewczynką z zapałkami?

Ostatnio zmieniony 29 maja 2013, 18:14 przez Dany, łącznie zmieniany 1 raz.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Z. Antolski
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 6489
Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
Lokalizacja: Kielce
Złotych Pietruch: 1
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 4
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 19
Najciekawsza publicystyka: 6

Post autor: Z. Antolski »

już nią jesteś... :)

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19640
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Post autor: Dany »

Z. Antolski pisze:

Najbardziej odpowiadał mi zamek w Chęcinach i on też była dla mnie inspirację przy wyobrażaniu sobie tego, nieistniejącego już, na Zawinnicy.

  • i on też był.

Jestem już zmęczona, jutro do niego wrócę. Dobranoc :D

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Z. Antolski
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 6489
Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
Lokalizacja: Kielce
Złotych Pietruch: 1
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 4
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 19
Najciekawsza publicystyka: 6

Post autor: Z. Antolski »

Dobranoc :)

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19640
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Post autor: Dany »

:D

W czasie ostatniej wojny, w tych wąwozach ukrywali się Żydzi, którzy zdołali zbiec z pobliskiej Wiślicy. Kilku z nich się udało, na przykład naszej krawcowej, którą chłopak przechował na strychu, a po wojnie się z nią ożenił.

  • wychodzi na to, że ten wąwóz był na strychu hi hi... Musisz coś zmienić .

Ale młody Lewek, szesnasto, siedemnastoletni, który za drobne posługi u gospodarzy dostawał jedzenie, został utopiony w księżej studni przez nieznanych sprawców, nie byli to Niemcy. Zachodziłem tam czasem i patrzyłem na maleńkie słońce odbite na dnie głębokiej studni. Kręciło mi się w głowie i żal mi było Lewka.

  • już to gdzieś u Ciebie czytałam. Albo zahaczyłeś ten temat w innym opowiadaniu, albo pisałeś w komentarzu pod wierszem (chyba tak, pod wierszem).

    Jak podaje ksiądz Jan Wiśniewski w książce "Historyczny opis kościołów, miast, zabytków i pamiątek w pińczowskiem, skalbmierskiem i wiślickiem" wydanej w 1927 r. w czasie I wojny światowej na szczycie góry siedzieli żołnierze austriaccy, podczas kiedy Rosjanie mieli pozycje w pobliskim miasteczku - Wiślicy.

  • chyba przed i po "wydanej w 1927r."powinien być przecinek i dopisane "że".
    Po "światowej", też przecinek.
    Jak podaje ksiądz Jan Wiśniewski w książce - "Historyczny opis kościołów, miast, zabytków i pamiątek w pińczowskiem, skalbmierskiem i wiślickiem" ,wydanej w 1927 r., że w czasie I wojny światowej, na szczycie góry siedzieli żołnierze austriaccy, podczas kiedy Rosjanie mieli pozycje w pobliskim miasteczku - Wiślicy.

    Austriaków było mało, dlatego chodzili w kółko po szczycie, aby Rosjanom, śledzących ich przez swoje artyleryjskie lornety, zdawało się, że sa tam znaczne siły wojska. W końcu Austriacy ostrzelali miasteczko pociskami ciężkiej artylerii uszkadzając zabytkową kolegiatę, żeby tylko zniszczyć rosyjski punkt obserwacyjny.

  • "są"
  • po "altylerii", przecinek.
    Z. Antolski pisze:

    Miejscowi ludzie mówili o stosach trupów, które chowano na rozsianych tu licznie cmentarzach wojskowych.

  • inwersja

    Bywałem u niego z moim klegą, Bogusiem, i chętnie pokazywał nam swoje odznaczenia,

  • kolegą
  • niepotrzebny przecinek, przed "i"

Najważniejszym wydarzeniem militarnym z czasów powstania styczniowego na Ponidziu był bitwa pod Grochowiskami.

-była

Nie jest ona niestety zbyt pochlebna dla ówczesnych mieszkańców okolicy bitwy.

  • jakoś nie rozumiem. W poprzednim zdaniu, jest "pamięć po bitwie", więc już teraz niepotrzebne słowo "bitwy"

    Niejaki Waligóra pomagał ustawiać armaty mające z ukrycia ostrzeliwać ole bitwy

  • literówka

    Chłop Karcz do końca życia miał zeszpeconą twarz od cięcia szablą przez głowę przez oficera powstańczego za to, ze prowadził na powrozie powstańca, by oddać go za pięć rubli władzom rosyjskim.

  • "przez głowę", opuściłabym, bo skoro miał zeszpeconą twarz, od cięcia szablą, to wiadomo, że przez głowę, a nie przez ramię. W ten sposób pozbędziemy się jednego "przez".
  • "że"
    Wspomniany Bończa surowo karał chłopów za rabowanie ze wszystkiego poległych pod Grochowiskami. Zjawisko takie było nierzadkie także na innych terenach objętych powstaniem" (Andrzej Dziubiński "Przechadzka po Pińczowie i okolicy", Pińczów 1992, ss. 49.)

    W walce wyróżnił się męstwem Rochenbrune


    Czy chodzi o francuza - François Rochebrune?

Natomiast wśród gablot w pałacu margrabiego jest i moja z książkami, jakie wydałem.

  • tu piszesz o sobie? Jeśli tak, to gratuluję!

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Z. Antolski
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 6489
Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
Lokalizacja: Kielce
Złotych Pietruch: 1
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 4
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 19
Najciekawsza publicystyka: 6

Post autor: Z. Antolski »

Nie wiem, czy poprawiać cytaty z książki pana Dziubińskiego, raczej się tego nie robi. Tylko moje literówki.
Tak, chodzi o tego Francuza Rochenbrune"a.
Tekst jeszcze nie jest dopracowany, pisałem go na gorącu, tu w tym miejscu, przez jeden dzień z dużymi przerwami.

[ Dodano: 2013-05-30, 10:35 ]
O Lewku mam wiersz na piszemy....

[ Dodano: 2013-05-30, 10:46 ]
http://powstanie1863.zsi.kielce.pl/index.php?id=p03

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19640
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Post autor: Dany »

Jeśli to cytat, to nie zauważyłam. Oczywiście, że cytatów się nie poprawia.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18138
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Post autor: elafel »

Z. Antolski pisze:

Najbardziej odpowiadał mi ruiny w Chęcinach i one też były dla mnie inspirację

Znalazłam jeszcze jeden chochlik - raczej "inspiracją"
ale znalazłam przede wszystkim bardzo ciekawe opowiadanie. Lubię takie historie. Dobrze jest dowiedzieć się coś nowego.
pozdrawiam :)

Ela

Awatar użytkownika
Z. Antolski
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 6489
Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
Lokalizacja: Kielce
Złotych Pietruch: 1
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 4
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 19
Najciekawsza publicystyka: 6

Post autor: Z. Antolski »

za literówki dzienx

ODPOWIEDZ