No więc Żeromszczak! Niech będzie.
Najlepsza szkoła, podobno.
Jakoś zdałem egzamin wstępny z polskiego
u profesora Stanisława Mijasa,
matematykę u Koniusza,
dyrektor Pawełczyk prychał nosem, jak czajnik.
Zostałem w szkole, nawet na dłużej, jedną klasę zimowałem.
Było laurowo i młodzieżowo. Prywatki i wycieczki.
Pierwsza miłość, jak z piosenki „Czerwonych Gitar”.
Polały się łzy me czyste rzęsiste,
na moją młodość i miłość nieszczęśliwą,
na lektury, klasówki i wagary.
Było.