Poranne rozmyślania upłynęły pod znakiem niedośnionego życia, które obchodzi w tym roku zmianę kodu na czwórkę z tyłu.
Zaspanie zmusiło do przejścia przez rutynowe czynności na szóstym biegu.
Codzienne sprawunki rozdzieliły godziny między siebie
aż do przypadkowego spotkania ciebie w recepcji jednego z nadmorskich kurortów.
Przeniosłem nieśmiałość do uczuć ze statusem zeszłorocznego śniegu i zaprosiłem cię do kawiarenki Sułtan, gdzie do dziś przesiadują duchy z Kabaretu Starszych Panów.
Wpisywałem w klangor trosk dawno niesłyszany przez nas śmiech o zapachu dzikiej róży jak wtedy.
Zbliżająca się zamiana miejsc na niebie zachęciła cię do odprawienia aluzji i wątpliwości więc wskazałaś wzrokiem rozporek.
Światło zmierzchu spływało po twoich włosach na podobieństwo świeżo przetopionego złota.
Przejaśnienie trwało całą noc. Poprosiłaś, aby zamieszkało na papierze umykając przemijaniu na pamiątkę.
---------------------
Po namyśle postanowiłem podzielić się kolejnym kawałkiem prozy poetyckiej, a niebawem pojawią się ostatnie wiersze.