Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

W konkursie na najciekawsze drabble zwyciężył utwór "sierota" - Gelsomina

Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca III/24

Galopująca machina współczesności

Artykuły publicystyczne.


Moderator: Redakcja

Karolcia
Autor/ka
Posty: 44
Rejestracja: 24 października 2010, 12:53
Lokalizacja: Warszawa

Galopująca machina współczesności

Post autor: Karolcia »

Współczesność, mega technika- galopujący gigant…
Zabójczy potwór, który wysysa z nas prawdziwe emocje i pozbawia bezpośrednich kontaktów. Nie daje szansy, żeby poznać smak pustki, bo przecież zawsze można spędzić wieczór z Panem Internetem. Wciąga jak narkotyk, każdą podatną na uzależnienia, nieświadomą swej słabości jednostkę. Ten Pan jest tak bezkonkurencyjny w swej przepastnej wiedzy o wszystkim, że żaden marny ziemianin nie ma szansy konkurować z nim. Pełen portali społecznościowych, które dają złudzenie tak miłej przynależności do kogoś. Kipiący czatami, na których zagubieni we współczesności ludzie grają przebojowych, pewnych siebie, otwartych na znajomości, pseudo miłość i seks bez zobowiązań w pakiecie ze sponsoringiem.
A gdzie jest ten człowiek ... tak pięknie stworzony przez Boga z idealistycznym wyobrażeniem życia w raju?
Gdzie ta kobieta z żebra, która miała być jego częścią tak jak i on miał przynależeć do niej?
Gdzie herbata zaparzona przez nią dla niego, osłodzona pełnym czułości i miłości spojrzeniem?
Gdzie talerz z kanapką rzucony gwałtownie na stół, gdy coś między nimi nie gra?
Gdzie wesołe przepychanki i kuksańce albo złowrogie milczenie, gdy nadchodzą ciche dni?
I co?...Zbyt trudne to prawdziwe życie?
Po co właściwie ryzykować poznanie tej nieprzyjemnej strony bliskości, skoro XXI wiek daje tak proste i przyjemne rozwiązania.
Po co narażać się na poważne i skomplikowane rozmowy, skoro wirtualnie można pogadać o niczym i poudawać kogoś, kim się nie jest.
Właściwie to może po to zostaliśmy wyposażeni w mózgi ( i móżdżki), aby kombinować jak sobie ułatwić, uprościć, uprzyjemnić, ubanalnić i urozmaicić to życie dane przez Boga, praczłowieka, matkę i ojca.
Ciagle bładzimy w labiryncie przyjemności, samotności, łatwej rozrywki, trudnych relacji i wirtualnych dopalaczy.
Ja jednak standardowo niestandardowo wybiorę się na spotkanie oko w oko, poupajam się potyczkami słownymi na żywo, wtulę się w ramiona wzajemności, zatrzymam wzrok na życzliwym spojrzeniu...nawet, jeśli to skomplikowane...

Marek Ken
Emeryt/ka
Posty: 1200
Rejestracja: 01 marca 2008, 21:31
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Marek Ken »

Niegłupie. Trudno byłoby tu się z czymś nie zgodzić. Ale pal sześć. Nie mam czasu na zbyt mądre gadki. Idę poszukać jakichś mocniejszych dopalaczy. Może się jeszcze kiedyś spotkamy w wirtualnym grajdołku. Jak by coś, to ja jestem Wiktor.

[ Dodano: 24 Październik 2010, 17:09 ]
PS.

Zapomniałem dodać, że mieszkam w Sandomierzu.

[ Dodano: 24 Październik 2010, 17:41 ]
Jeszcze raz się wróciłem, bo zapomniałem o czymś ważnym. Od sklerozy głowa nie boli, ale bolą nogi. To a propos wrócenia się. Natomiast zapomniałem ci napisać, że mam 20 lat i studiuję psychologię na KULu w Lublinie. Moim hobby jest żeglowanie po jeziorach mazurskich. Zresztą mam własny jacht i niedużą przystań (drewniany domek itd.) w okolicach…, ale nie będę przecież tutaj podawał adresu. Sama rozumiesz. To cześć, bo już jestem spóźniony.

[ Dodano: 24 Październik 2010, 18:51 ]
Coraz bardziej utrudniają człowiekowi życie. Był tu jeszcze wczoraj fajny dopalacz i gdzieś zniknął. Było w nim coś o ranku i smaku winogron. Ale widocznie łeb mu ukręcili. Temu tekstowi. Wygląda mi to na zarządzenie władz wyższych, być może stojących nawet ponad portalem. Wszyscy trzęsą portkami, odkąd rząd wypowiedział wojnę dopalaczom. Dlatego musiałem iść i szukać dopingu poza tym portalem. Znalazłem jakiś pornoblog, ale nie było tam tego tekstu o smaku winogron o poranku. A tak mi się podobał. Będę musiał szukać jeszcze w innych pronoblogach. Niewykluczone zresztą, że tekst ten gdzieś figuruje na naszym portalu. Jednak tyle jest tych różnych schowków, że nie zawsze łatwo daje się znaleźć to, co człowiek szuka.

A ty Karolcia, jakie lubisz teksty?

Waldemar Kubas

Karolcia
Autor/ka
Posty: 44
Rejestracja: 24 października 2010, 12:53
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolcia »

Wiktorze Drogi, Waldemarze or Kenie...pogubiła mnie mnogość Twoich pseudonimów;-)
Kupiłes mnie tym Lublinem, ponieważ z Lublina pochodzę i hmmm spędziłam tam ech 30lat choć od trzech bratam sie z Warszawą.
I te żagle do tego...marzenie...
Odpowiadając na Twoje pytanie dotyczące moich symaptii literackich, to jestem taką żywą humoreską, więc bliżej mi do Landrynki, Samarytanki czy prześmiewczej opowieści o weekendowych zwyczajach współczesnych ludzi jak popisałam sobie w Weekendowym szale ciał niż do rozważań o mocy internetu.
Pozdrawiam
poprostu banalnie - Karolina

Ostatnio zmieniony 25 października 2010, 09:15 przez Karolcia, łącznie zmieniany 1 raz.
Marek Ken
Emeryt/ka
Posty: 1200
Rejestracja: 01 marca 2008, 21:31
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Marek Ken »

Droga Karolino, odkąd Cię zobaczyłem nic nie jest banalne, co wiąże się z Tobą. Tak samo Twoje imię bynajmniej nie brzmi banalnie. Mówię tu oczywiście o imieniu Karolina. Zdołałem się też zorientować, że to jedno z Twoich imion. Innym jest Marika. Jeszcze bardziej mi się podoba. Gdy trochę poszperam w Internecie, to pewnie się okaże, że Ty podobnie jak ja, również masz mnogość imion czy też pseudonimów. Moim prawdziwym imieniem jest Wiktor. Już Ci to pisałem. Wszystkie inne są na użytek Internetu, a dla Ciebie zrobiłem ten wyjątek i podałem Ci prawdziwe swoje imię otrzymane na chrzcie świętym.

Cieszę się, że żagle to Twoje marzenie. Chętnie bym Cię zabrał na mój jacht, ale boję się, że nie będziesz chciała z takim młokosem spędzać swojego urlopu w czasie wakacji. Ja mam dopiero 20 lat, jak Ci to już pisałem, a Ty jesteś trochę starsza. Przez 30 lat mieszkałaś w Lublinie, od 3 lat w Warszawie, jak łatwo policzyć masz 33 lata. Mnie to nie przeszkadza, piękny wiek. No ale czy nie będziesz uważać, że jestem dla Ciebie za młody?

Przesyłam żeglarskie pozdrowienia z Lublina. W najbliższym czasie czeka mnie trochę kolokwiów, więc przeważnie siedzę w książkach. W wolnych chwilach szukam tego tekstu, który mi się tak podobał. Nie mam nawet czasu zajrzeć do Twoich wierszy, taki jestem zapracowany. Ale myślę, że to się wkrótce zmieni.

Do niezapomnienia,

Wiktor

Waldemar Kubas

Karolcia
Autor/ka
Posty: 44
Rejestracja: 24 października 2010, 12:53
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolcia »

Wiktorze Drogi ( Autorze wielce zasłużony-joł),
a gdzieś Ty mnie widział, szpiegu internetowy? Czy chodzi Ci może o dziewczę, które poszło sobie w las zostawiając wszystko w tyle ( i mając wiele spraw w owym czasie również tam)? Czy może o jej brzuch malinowy?;-) - dobry na zimowe chłody.
Zaszczyt to dla mnie , że tak zasłużony uczestnik tej internetowej przypadłości uśmiechnął się łaskawym okiem do moich amatorskich rymowanek.
Pływanie żaglówką zostawmy do wiosny. Za młody owszem jesteś ( bądź ja za stara - jak kto woli), ale raczej do tego, żeby stanąc z Tobą na ślubnym kobiercu, a nie do pływania pod żaglami ;P
Tymaczasem mam prezent dla Ciebie... czy nie tego szukałeś bezowocnie?

Sączę capuccino, zakropione jakimś alkoholem... Pijana dawno już opadła, z głośników sączy się delikatnie muzyka, koi nerwy, to chyba Maanam. Opada znużenie. Czuję się taka pobudzona- nie wiem co tak działa, kawa, dźwięki, Ty? Kocham te mroczne tajemnice, zachody słońca i te które oglądamy razem, i te, które rysowane są węglem. Pamiętasz jaka wtedy jestem umazana? Jak wtedy oplatasz moje włosy, gładzisz twarzyczkę delikatnie, opuszkami, coś mi tłumaczysz. W Tobie jest wiele pasji, jedną z nich - sztuka, zarażasz mnie ją powoli. Chodzi Ci w końcu o mój rozwój. Następny łyk, a ja przypominam sobie ten zachód - wyśniony. Godzina późna, oczy powoli zamyka mrok.
Jednak do pokoju nie wchodzi ciemny gość, lecz Ty. Kładę dłoń na twoim policzku, mówisz - Kochanie nie teraz - łagodnie powiadasz. Twoje oczy mówią mi, że chyba zasłużłyam. Za dużo było tej nostalgii. Nie boję się już, tak jak kiedyś. Tego co Nas łączy, nie da się określić jako DD, czy układ suka-pan. Tak bowiem na mnie nie powiesz, nie ma stałej kontroli. I dobrze. Rozkwitam, mimo bólu. Kładziesz poduszkę na łóżku. W twojej dłoni ląduje pasek. Liczę, raz, dwa, trzy i tak do dwudziestu...Stwierdzasz - Starczy, to koniec.
Zawsze wiem, dlaczego będzie boleć, nic wbrew mnie... Przed, długie rozmowy, po, już tylko krótkie urywki, najczęściej mrużę oczy, bardzo szybko usypiam. Kary nie ociekają sadyzmem, nie są takie jak w publikacjach, gdzieś na Internecie. Są nasze.
Tak było i tym razem, wtulona w Ciebie wpadam w objęcia Morfeusza. Wiem, że to może wydawać się bardzo wyważone, styl pisania dość odległy od wszystkich, zasady, nasz świat, może dziwnym się nazwyać, ale ja właśnie tego szukałam. Czegoś, pomiędzy dotkliwym bólem a esencją życia. Są takie wieczory przy lampce wina, są i takie, które emanują rozkoszą, są i te, przy których narasta strach. Dość harmonijnie. Nie dość zwyczajnie. Koniec rozważań. Czuję jeszcze piękący ból. Ty, już ululany, jednak mimowolnie ocierasz dłonią o me poskręcane włosy. Zasypiam i ja.
Dzień kolejny, zaczyna się leniwie, w końcu to niedziela. Robimy wspólnie śniadanie. Ja zawsze wstaję pierwsza, kropię się tymi perfumami o zapachu orientu. Rano otulam Ciebie zapachem i sobą. Chodzę tylko w szlafroczku, satynowym. Jemy śniadanie w łóżku, karmisz mnie winogronami, pokroiłeś mi kanpki jak małej dziewczynce, jestem tylko twoja... Duża, a ma coś z małej księżniczki. Odstawiasz tacę, całujesz mnie delikatnie po karku, gładzisz szyję. Nasze usta, się stykają, jęzki grają nową melodię. Zabierz mi wszystko, chcę tylko Ciebie. Delikatnie muskasz moje ciało, cała już pulsuję, nic nie mówisz. Działasz tylko na zmysły. Chciałabym poczuć twój pocałunek w pozycji 69. Zaczyna się moje rozanielenie. Znikło wczorajsze znurzenie, pośladki już tak nie bolą. obracasz mnie na plecy. Ubrania lądują gdzieś na podłodze. Karmisz mnie na przemian, a to winogronem, a to długim pocalunkiem. Oplatamy swoje ciała w grze naszysz słów, jesteśmy tak dopasowani, pobudzeni...Na koniec słychać tylko moje ciche jęki. Coś ciepłego trafia do mojej buzi. Szepczesz - Ty mój aniele... Potem prysznic, całe popołudnie cechuję bladość, która wieczorem zmusza Nas do snu. Jutro praca. Chciałam powiedzieć Ci dziękuje, nie zdążyłam, usnąłeś.

http://piszemy.pl/viewtopic.php?t=6846

Pozdrawiam
Karolina
Marika
.........

Ostatnio zmieniony 27 października 2010, 22:40 przez Karolcia, łącznie zmieniany 4 razy.
tomek
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 1438
Rejestracja: 04 kwietnia 2008, 21:23
Lokalizacja: stołeczne miasto Poznań
Wierszy miesiąca: 1

Post autor: tomek »

A "joł" mnie rozwaliło :rotfl:

„demokracja nie ma nic wspólnego z wolnością. Jest to łagodny wariant komunizmu”

Karolcia
Autor/ka
Posty: 44
Rejestracja: 24 października 2010, 12:53
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolcia »

Stara to prawda, małe a cieszy :rotfl:

Marek Ken
Emeryt/ka
Posty: 1200
Rejestracja: 01 marca 2008, 21:31
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Marek Ken »

Droga Karolino Mariko, bezcenna wyszukiwarko internetowa. Jak mam Ci dziękować za przesłany prezent? Sam bym sobie nie poradził ze znalezieniem tekstu, który zrobił na mnie tak duże wrażenie i spędzał sen z powiek. Jakkolwiek moja wdzięczność jest bezgraniczna, to przecież teraz już tekst zszedł na dalszy plan, czy wręcz stał się mało ważny. Ty go przyćmiłaś swoją obecnością. W samej rzeczy. Chodzi mi właśnie o to dziewczę, które poszło sobie w las, chwilowo porzucając wszystkie troski i kłopoty dnia codziennego. Podejrzałem również na plaży jej brzuch malinowy. Sama słodycz. Dużo większa niż winogrona o poranku.

Ale będę kończył, bo nie lubię być romantykiem. Romantyzm znam trochę z książek jeszcze ze szkoły. Brakuje mi w nim seksu. Wszystko tam wydaje mi się za bardzo naciągane. I niedzisiejsze.

To fakt. Napisali mi w awatarze, że autor wielce zasłużony, czy coś takiego, ale w gruncie rzeczy nie znam się na literaturze. Ty dodałaś, że joł, ale nie wiem, co to znaczy. Podobają mi się Twoje wiersze, Karolina. Bardziej niż ten tekst, który mi się spodobał, kiedy jeszcze nie zetknąłem się z Twoją poezją. W wolnych chwilach zamierzam czytać wszystkie Twoje produkcje. Ale poezji właściwie nie lubię. Prozy też nie za bardzo. Za dużo czytania. Trzeba mieć cierpliwość. No i czas. Już dużo lepsze są filmy. Lubię oglądać filmy akcji, gdzie coś się dzieje. Kowbojskie albo gangsterskie. Nie wiem, jak będę starszy, może zmienię zdanie.

To dobrze, że Cię nie zniechęcił mój młody wiek i już może na wiosnę wypłyniemy żaglówką. Nie będziemy czekać lata. Tak jak powiedziałaś, do tego przecież nie jest potrzebny ślub.

To na razie Marika. Odezwij się znowu, jak znajdziesz chwilę czasu. Bo ta Warszawa pewnie z Ciebie wypija wszystkie soki.

Pozdrawiam,

Wiktor

PS 1. Już wiem, dlaczego mi się tak spodobałaś. Zawsze lubiłem blondynki. Trochę jestem zazdrosny o to, że wszyscy oglądają Twój malinowy brzuch.

PS 2. Ale, ale! Ktoś nieproszony zaczyna zaglądać do naszych listów! I nawet sili się na jakieś komentarze. Nie podoba mi się to!

PS 3. I nie wiem, co to to "małe", co tak cieszy.

Waldemar Kubas

Awatar użytkownika
Kazik42
Emeryt/ka
Posty: 1106
Rejestracja: 12 stycznia 2008, 21:18
Lokalizacja: Lublin
Najlepsza proza: 2

Post autor: Kazik42 »

Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że mamy do czynienia z próbą plagiatu. Ten wielce smakowity tekst "o rżnięciu", a zaczynający się od słów..."Sączę cappuccino... został"na żywca" zerżnięty z bestseleru naszego portalu pt. "Ranek o smaku winogron" autorstwa Sceptycznej 164 /drobne niuanse redakcyjne nie zmieniają postaci rzeczy, tym bardziej, że brak cudzysłowu/ Wypada rzec - Wstydź się Karolciu! Wstydź się dziecko!
Kazik z Lublina /nie mylić z nijakim Biernatem z Lublina/

tomek
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 1438
Rejestracja: 04 kwietnia 2008, 21:23
Lokalizacja: stołeczne miasto Poznań
Wierszy miesiąca: 1

Post autor: tomek »

PS 2. Ale, ale! Ktoś nieproszony zaczyna zaglądać do naszych listów! I nawet sili się na jakieś komentarze. Nie podoba mi się to!

A pamiętasz Mareczku, że to ja byłam twoją fanką wiele zim temu.
Sądząc po twoim obecnym wieku (20 lat) musiałeś być wtedy nielichym juniorem.

„demokracja nie ma nic wspólnego z wolnością. Jest to łagodny wariant komunizmu”

Karolcia
Autor/ka
Posty: 44
Rejestracja: 24 października 2010, 12:53
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolcia »

Kazik42 pisze:

Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że mamy do czynienia z próbą plagiatu. Ten wielce smakowity tekst "o rżnięciu", a zaczynający się od słów..."Sączę cappuccino... został"na żywca" zerżnięty z bestseleru naszego portalu pt. "Ranek o smaku winogron" autorstwa Sceptycznej 164 /drobne niuanse redakcyjne nie zmieniają postaci rzeczy, tym bardziej, że brak cudzysłowu/ Wypada rzec - Wstydź się Karolciu! Wstydź się dziecko!
Kazik z Lublina /nie mylić z nijakim Biernatem z Lublina/

Kaziku,
skoro już wyczytałeś tekst o winogronach w mojej korespondencji z Wiktorem to czytaj na przyszłośc uważniej, zanim wysuniesz nieuzasadnione oskarżenia!!!
Tekst należy oczywiście do Sceptycznej . Wiktor poszukiwał go bezskutecznie. Ja natomiast odnalazłam go i skopiowałam bez jakichkolwiek zmian, nie mieliśmy też powodu pisać o tym kto go napisał bo to było dla nas jasne.

Karolina

Awatar użytkownika
Naczelna
Emeryt/ka
Posty: 1545
Rejestracja: 02 listopada 2006, 00:37
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: Naczelna »

Karolcia pisze:

nie mieliśmy też powodu pisać o tym kto go napisał bo to było dla nas jasne.

Ale nie dla wszystkich musi to być jasne, zwłaszcza, jeśli ktoś przeczyta ten tekst za miesiąc czy za rok. Edytowałam Twój post, dodałam link. Nie powinno się cytować całego tekstu bez zgody autora, więc jeśli sceptyczna164 wyrazi obiekcje co do jego obecności tutaj, zostanie on usunięty.
Na przyszłość, proszę, podawaj kogo cytujesz, najlepiej z linkiem. Kazik miał rację, tak robić nie wypada.

Naczelna w stanie spoczynku

Marek Ken
Emeryt/ka
Posty: 1200
Rejestracja: 01 marca 2008, 21:31
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Marek Ken »

Droga Karolino,

zabiło mi wczoraj mocniej serce, gdy zobaczyłem na portalu, że jest Twój nowy komentarz. Zniknęłaś na całe dwa dni i dotkliwie odczuwałem ten brak. Ale oczywiście dobrze rozumiem. Masz przecież różne swoje obowiązki i nie możesz ciągle tkwić na portalu. Nie rozczarowałem się również, gdy się okazało, że Twój komentarz skierowany był tylko do Kazika. I choć do mnie nie odezwałaś się słowem, nie zrobiło mi się z tego powodu przykro, ponieważ to, co napisałaś Kazikowi w odpowiedzi, w nadzwyczajny sposób mnie dowartościowało. W rezultacie miałem uczucie, jakbym dziewczynę, która od kilkudziesięciu godzin zaprząta moje myśli, nagle ujrzał z daleka, na krótki moment w labiryncie uliczek, co przepełniło mnie niewymowną radością, mimo że dziewczyna po zbyt krótkiej chwili zniknęła mi z oczu. Jednak radość, jaką niosła ze sobą ta przelotna chwila, była tak przemożna, że jeszcze dziś się nią sycę, choć zarazem czekam aż się znów ukażesz.

Ale przepraszam Cię za tę nieco romantyczną nutę. Jak już wiesz, za bardzo nie lubię romantyczności, a wzięła się pewnie stąd, że wczoraj, późnym wieczorem, czytałem parę Twoich wierszy. To one nastroiły mnie tak romantycznie. Ty wprawdzie jesteś chodzącą humoreską, jednak ja akurat natrafiłem na te wiersze zabarwione nostalgią. No i udzieliła mi się. Ale myślę, że w ciągu dnia, jak ruszę do swoich obowiązków ten romantyzm szybko wyparuje mi z głowy. Choć mimo wszystko może z nim być pewien kłopot i wcale tak prędko mnie nie opuści, zwłaszcza gdy stanie mi przed oczyma obraz jasnowłosej dziewczyny udającej się na małą przechadzkę. Idzie ścieżką prowadzącą w gąszcz lasu. Zdjęcie-obraz tworzą właściwie dwie podstawowe tonacje. Biel w paru odcieniach i cała gama nieintensywnych, jakby nieco zgaszonych brązów. Jej pięknie upięte na tył głowy jasne włosy jakże udatnie korespondują z bielą szyi i nóg, oraz rękawków bluzki, które wyłaniają się spod krótkiej sukienki. Zmierza ścieżką prosto w stronę tunelu w naturalny sposób utworzonego z gęstwiny krzewów rosnących po obu brzegach.

Na tym Karolina zakończę. Dobrze wiesz, że nie lubię być romantykiem. A tak mi coś nim zapachniało. Zresztą mam na głowie naukę. Przygotowuję się do kolokwium z psychoanalizy. Napisz w wolnej chwili, co tam słychać w Warszawie.

To cześć,
W.

[ Dodano: 29 Październik 2010, 08:38 ]
Droga Karolino,

piszę parę słów w pośpiechu, ponieważ już jestem spóźniony. Skrobnę tych parę linijek, wsiadam w samochód i jadę nad jeziora. Wprawdzie mamy złotą polską jesień, ale na północy pogoda może się w każdej chwili załamać i nie będzie dobrych warunków do pływania. Zatem wraz z kończącym się sezonem, prawdopodobnie ostatni już raz, rozwinę żagle. Jednak bez Ciebie nie za bardzo będzie mnie cieszyć ta wyprawa. Zamierzam więc przede wszystkim nie tyle dać upust swoim przyjemnościom, co raczej miejscowym opiekunom, którzy za drobną opłatą pilnują mojego jachtu, drewnianego domku oraz całego tamtejszego dobytku, chcę wydać szczegółowe dyspozycje przed zimą. A na wiosnę ruszymy już oboje i popłyniemy jachtem.

Aha. Bym zapomniał. Na portalu ten Twój wiersz Samarytanka, który w tej chwili znajduje się w dziale roboczym, wymaga doprawdy maleńkiej korekty. W słowie płaszcz dwukrotnie zgubiłaś „cz”. Ponadto słowo Patrzę, po przecinku rozpoczynające drugą linijkę wiersza, raczej powinno być z małej litery, by zachować konsekwencję w zapisie. Myślę, że po tych trzech poprawkach wszystko będzie dobrze. Jeśli tego nie zrobisz odpowiednio szybko, wiersz może zostać przesunięty na Dolną półkę. Mam nadzieję, że nie będziesz się gniewać z powodu tych moich rad?

Ale już kończę. Wiedz Mariko, że kiedy w swojej podróży będę przejeżdżał przez Warszawę, szczególnie intensywnie będę myślał o Tobie.

Odezwę się po weekendzie, jak już wrócę.

Do niezapomnienia,
W.

PS. Wydrukowałem sobie Twoje wiersze, zabieram ze sobą i na miejscu będę czytał.

Waldemar Kubas

Karolcia
Autor/ka
Posty: 44
Rejestracja: 24 października 2010, 12:53
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolcia »

Naczelna pisze:

jeśli sceptyczna164 wyrazi obiekcje co do jego obecności tutaj, zostanie on usunięty.
Na przyszłość, proszę, podawaj kogo cytujesz, najlepiej z linkiem. Kazik miał rację, tak robić nie wypada.

Z uwagi na to, że nieznajomość prawa zwykle nie zwalnia z odpowiedzialności, Sceptyczną 164 serdecznie przepraszam za mój błąd. Mam nadzieję, że nie poczuła się urażona. Okolicznością łagodzącą niech będzie brak złych zamiarów oraz fakt, że tekst o winogronach był żarliwie poszukiwany celem ponownego upajania się nim.

[ Dodano: 29 Październik 2010, 19:52 ]
Wiktorze,
nie na miejscu byłoby zbyć Twoje barwne listy byle czym. Jednak skoro Ty bujasz w żaglach, to ja mam caaały weekend na godną odpowiedź ;D

Karolcia

Marek Ken
Emeryt/ka
Posty: 1200
Rejestracja: 01 marca 2008, 21:31
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Marek Ken »

To ja powinienem był w pierwszym rzędzie przeprosić Sceptyczną164, Kazika oraz Panią Redaktor Pomarańczową, ponieważ niechcący wywołałem zamieszanie i z mojego powodu nastąpiły późniejsze reperkusje. Zresztą wcale nie aż tak przykre, co było prostą konsekwencją godnej pochwały wyrozumiałości uwikłanych w sprawę osób. A zatem przepraszam wszystkich zainteresowanych.

[ Dodano: 31 Październik 2010, 06:16 ]
Droga Karolino Mariko,

właśnie przed godziną wróciłem znad jezior do Lublina. W swoim pokoju w akademiku zaledwie zdążyłem wziąć prysznic i odpocząłem chwilę po podróży. Na portalu zostawię wiadomości dla Ciebie, potem prześpię się ze dwie godziny (dobrze, że jest zmieniony czas), wstanę, ogarnę, zabiorę niezbędne rzeczy i jeszcze dziś udam się do Sandomierza. W Sandomierzu mieszka moja rodzina i jutro, w dzień Wszystkich Świętych, trzeba będzie odwiedzić groby bliskich. Wcześniej nie planowałem tego. Dopóki człowiek młody, nie myśli o śmierci. Zamierzałem praktycznie cały długi weekend spędzić na jachcie. Sprawy ułożyły się jednak inaczej. Sprowadziły mnie tutaj nieprzewidziane okoliczności, o których dowiesz się w dalszym ciągu listu.

Zajęcia na uczelni rozpoczynają się dopiero we środę. Ze względu na Święto Zmarłych wtorek na uczelni ogłoszono „dniem rektorskim”, dlatego z Sandomierza do Lublina powrócę w środę rano, albo być może jeszcze we wtorek wieczorem. I wówczas, z dala od rodziny, będę bardziej wolny. Będę mógł częściej zajrzeć na portal, gdzie, mam nadzieję, że Cię zobaczę. Niewykluczone, że czekać mnie tam będzie jakaś wiadomość od Ciebie. Nie znaczy to, że jestem tylko w rozjazdach i nie tęsknię za Tobą. Ale zostawmy ten romantyczny temat, bo dobrze wiesz, że za bardzo nie lubię…

Z tą pogodą to chyba wykrakałem. Kiedy płynąłem jachtem, na środku jeziora, chciałoby się powiedzieć w pełnym morzu, pogada nagle z pięknej odmieniła się na gwałtowną burzę z piorunami. Wiatr, pędzący z prędkością gdzieś około100 km/h, straszliwie rozkołysał spokojną i gładką zaledwie jeszcze przed minutą taflę jeziora, tak że fala sięgała na 5 do 6 m wysokości. Według moich wyliczeń sztorm osiągał 7 do 8 punktów w 12 stopniowej skali Beauforta. Ale niech by tam! Najgorsze było to, że w pewnej chwili ogromny podmuch wiatru, o sile tornada, złamał niczym zapałkę grotmaszt mojego dwumasztowca. Gdyby został uszkodzony mniejszy z dwu żagli, to pal sześć. Ale bez grotmasztu ani rusz! Więc gdy gwałtowna burza tak jak nagle nadeszła, tak po kwadransie uspokoiła się i wokół zapanowała cisza jak makiem zasiał, ja tkwiłem niczym kołek w płocie na bezmiarze wód. Bez grotmasztu, w przejrzystej masie nieruchomego powietrza, gdzie nie dało się odczuć najlżejszego zefirka, mój jacht praktycznie osiadł na środku jeziora i zastygł w bezruchu. A tu zaczęło się ściemniać, zapadała noc. Temperatura spadła 10 stopni poniżej zera, a ja tymczasem tylko w dżinsach, podkoszulku i tenisówkach. Groziło mi zmarznięcie na kość, a w rezultacie zapalnie płuc albo jakaś paskudna grypa, po której bym się już nie pozbierał. I to akurat wtedy – pomyślałem sobie – jak znalazłem dziewczynę swojego życia! Ot, parszywy los człowieka, kołatała mi się w głowie próżna myśl. No i już przygotowany byłem na wszystko najgorsze. Ale nagle przypomniało mi się, że mam w kajucie schowane dwie rakiety sygnalizacyjne. Wystrzeliłem jedną po drugiej w odstępie paru sekund. To było moje S.O.S. Czekałem już tylko zmiłowania. Czekałem mając nadzieję, że ludzie z służb ratowniczych na lądzie nie będą w sztok pijani, odbiorą sygnał i w porę przyjdą z ratunkiem. Szczęście mi dopisało. Doczekałem się. Już po pół godzinie przybiły w pobliże mojego jachtu cztery motorówki z pogotowia wodnego. Po czym przyholowały mnie do brzegu.

Jednak nie musisz się martwić, Karolino. Ludziom, którzy zawiadują moją przystanią, dozorują i sprawują opiekę nad jachtem, wydałem już stosowne polecenia. W związku z tym do wiosny dwumasztowiec zostanie wyremontowany, a jego grotmaszt wymieniony na nowy. Cały jacht zostanie odświeżony i odmalowany. Pomyślałem też sobie, że zmienię jego nazwę na nową. W tej chwili nazywa się Co Koń Wyskoczy. Ma to oznaczać, że mknie po wodzie szybko, wręcz galopuje niczym rumak. Oczywiście wszystko zależy od sprzyjającego wiatru. Ta trochę zwariowana nazwa i w gruncie rzeczy nie za bardzo pasująca na imię dla jachtu, przyszła mi kiedyś do głowy dlatego, że nie leżą mi wszystkie te romantyczne nazwy typu: Andreadoria, Dar Pomorza, Zachodni Wiatr, Smutek Tropików, itd., itp. Jak już dwumasztowiec będzie odmalowywany, to damy mu nazwę taką, jaką Ty wymyślisz i wybierzesz. Ja chętnie nazwałbym go Karolina Marika. Ale, tak jak powiedziałem, ostatnie słowo będzie należało do Ciebie.

Nie gniewaj się Karolino, że choć wziąłem w podróż Twoje wiersze, to wskutek wszystkich nieprzewidzianych okoliczności i kłopotów nie miałem czasu, by do nich zajrzeć. Z największą przyjemnością zrobię to, kiedy już wszystko powróci do normy.

Ciekaw jestem, jak upływa Ci długi weekend i czy jesteś zdrowa? A może też jesteś aktualnie w Lublinie, gdzie na refleksyjny i nieco smutny czas Święta Zmarłych, przyjechałaś do swojej rodziny? Najdziwniejsze by było, gdybym Cię nie rozpoznał i przeszedł obok Ciebie na ulicy, jak koło młodej kobiety nieznanej mi i zupełnie obcej. Nigdy bym sobie tego nie darował.

A w ogóle to jakieś nie do rozszyfrowania zrządzenie losu, że Ty opuściłaś Lublin i wybyłaś z miasta, w którym się urodziłaś, długo mieszkałaś i pobierałaś nauki, a ja tymczasem, niczym kolejny zawodnik w sztafecie, przybyłem tu i jeszcze przed paroma dniami nie wiedziałem o Twoim istnieniu. Nasze drogi były zgoła inne, choć jednocześnie na bardzo krótkim odcinku, jak gdyby na mgnienie oka, zbliżyły do siebie i pobiegły równolegle. Stąd ta nasza kilkudniowa znajomość. Czy nie sądzisz, że jest w tym wyraźny ślad boskiej interwencji?

To na razie tyle.

Słowami najpiękniejszych szant i pieśni żeglarskich

pozdrawia Cię Wiktor żeglarz

[ Dodano: 1 Listopad 2010, 10:50 ]
Karolino Mariko,

odzywam się wcześniej niż zapowiadałem, piszę mianowicie z Sandomierza (dobrze, że wziąłem ze sobą laptopa). Do szybkiej reakcji przynaglają mnie ostatnio zaistniałe okoliczności związane z Twoją osobą. Z niemałym bólem donoszę Ci, że po Twoim tekście, zatytułowanym Szept, który zamieściłaś w Prozie poetyckiej, nie mogę Cię traktować jako swojej dziewczyny, z którą popłynę jachtem. Czuję się tak, jakbym przeczytał wyimek z Twojego intymnego pamiętnika, na który natknąłem się przypadkiem. Tylko że intymny pamiętnik zwykle pilnie się strzeże przed oczami postronnych osób, gdy Ty tymczasem bezwstydnie upubliczniasz swojej seksualne emocje i przeżycia.

Wspomniałem Ci już kiedyś, że jestem zazdrosny o Twój malinowy brzuch, który mogą wszyscy oglądać i nasładzać się nim do woli. Ale to była całkiem inna sprawa. Swój malinowy brzuch zamieściłaś w Internecie, zanim się poznaliśmy, więc to zmienia postać rzeczy.

Gdyby w tym bulwersującym tekście Szept szło o mnie, to bym Ci darował. Ale nie wiem, o jakiego mężczyznę chodzi, w którym pragniesz wzbudzić uczucie miłości i chcesz uruchomić machinę seksu. Oczywiście, masz całkowite prawo pisać i zamieszczać w Internecie co Ci się żywnie podoba. Jednak jako dziewczyna Wiktora przestajesz tym samym istnieć. Chyba że dokonasz rzeczy niemożliwej i wyraźnie oddzielisz Karolcię od Karoliny Mariki. Z Karolcią odtąd nie chcę mieć nic wspólnego.

Wiktor żeglarz

PS. Jako Marek Ken nic nie mam do Karolci i nadal ją szanuję.

Waldemar Kubas

Karolcia
Autor/ka
Posty: 44
Rejestracja: 24 października 2010, 12:53
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolcia »

Wiktorze!
Twoje dzisiejsze słowa złamały bez skrupułów moje wirtualne serce.
Jeszcze wczoraj ze wzruszeniem czytałam o Twoich żeglarskich zmaganiach, jakże podobnych do tych, które spotkały załogę Chopina przemierzającą bezkres Atlantyku. A dziś... odszedłeś, nim zdążyłam zrozumieć, jakie to szczęście, że Cię spotkałam.
Jeszcze wczoraj przechadzałam się uliczkami Lublina, zastanawiając się czy kilka godzin wcześniej nie szedłeś tamtędy Ty...a dziś juz Cię nie ma.
Pozdrawiam Cię mimo wszystko serdecznie
Karolcia

Marek Ken
Emeryt/ka
Posty: 1200
Rejestracja: 01 marca 2008, 21:31
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Marek Ken »

Droga Karolino,

Nie dalej jak wczoraj, w dzień Wszystkich Świętych, myślałem, że uczucie, jakie do Ciebie żywię, bezpowrotnie umarło. Jednak dziś, w o wiele przyjemniejszy dla mnie dzień Zaduszek, widzę, że przedwcześnie pogrzebana miłość powoli odzyskuje siły i zmartwychwstaje. Trochę nieoczekiwanie, Ty, swoją łagodnością i dobrymi słowami, skruszyłaś moje wirtualne serce. Przynajmniej w bardzo dużym stopniu Ci się to udało. Choć jeszcze wczoraj nie chciałem Cię znać, dziś patrzę już łaskawszym okiem na Twój, nazwijmy go, niedawny wybryk. Zresztą popełniony prawdopodobnie nieświadomie. Nauczony doświadczeniem, powinienem być przygotowany, że jeśli nasza znajomość przetrwa do wiosny, to swoista nieprzejrzystość duszy kobiecej, nieodłączna przekora i pewna nieprzewidywalność, które zdają się charakteryzować nie tylko pierwszoplanową Karolcię, ale w nie mniejszym stopniu i Karolinę, i Marikę, owe właśnie komponenty, by użyć słowa, które ostatnio przyswoiłem sobie na ćwiczeniach z psychologii behawioralnej, spłatają mi jeszcze niejednego figla. Jestem z natury porywczy, w gorącej wodzie kąpany i może to nas kosztować sporo nerwów. Ale na odmianę blondynki są podobno z natury łagodne, czego już właśnie mile doświadczyłem od jednej z nich, więc może, jak będziesz miała takie chęci i wolę, z czasem oswoisz wilka morskiego.

Masz rację, Karolino. Byłem nieomal w podobnych opałach, jakie się przytrafiły uczestnikom wyprawy na trójmasztowcu Fryderyk Chopin. Mimo że mój dwumasztowiec to zaledwie łupinka w porównaniu z „Fryderykiem”. Na podstawie doniesień telewizyjnych dotyczących niefortunnego rejsu „Fryderyka” masz lepsze wyobrażenie o tym, czym jest żywioł, i co mnie mogło spotkać. Nie wiem też, czy nie większe niebezpieczeństwo groziło właśnie mnie. Pomijając już wszystkie inne zagrożenia, które mogły się wiązać z nagłym przełamaniem się grotmasztu na moim jachcie, wybrałem się na żagle, nie przymierzając, jak głupek. Pisałem Ci już o tym. Miałem na sobie tylko dżinsy, podkoszulek i tenisówki. Gdy udawałem się w rejs temperatura w cieniu osiągała 18 stopni Celsjusza! No a potem wraz z wieczorem, kiedy już minął gwałtowny sztorm, którego plonem, w odniesieniu do mnie (bowiem na lądzie szkody wyrządzone przez huragan były jeszcze większe: połamane drzewa i zniszczone domy), było tamto złamanie grotmasztu, temperatura spadła do 10 stopni poniżej zera i w tych warunkach, gdyby z jakichś powodów nie zareagowały służby ratownicze, groziło mi wyziębienie organizmu i niechybna śmierć. A powody nieodebrania mojego sygnału S.O.S. mogły być bardzo prozaiczne. Wiadomo, sobota wieczór, kto będzie się wpatrywał w jezioro jak sroka w kość. Prawdziwy mężczyzna, choćby nawet był na służbie, udaje się na dyskotekę albo przynajmniej gdzieś do baru. No, ale wszystko skończyło się szczęśliwie.

I tym optymistycznym akcentem, Mariko, zakończę mój list.

Mimo wszystko pozdrawiam Cię serdecznie. Będzie mi miło, jak się znowu odezwiesz.

Wiktor żeglarz

PS 1. Tak ładnie napisałaś o swoim spacerze uliczkami miasta, które dla Ciebie tyle znaczy. Jak byś mogła nie przyjechać do niego na Wszystkich Świętych? Retoryczne pytanie.

PS 2. Już niedługo zacznę czytać Twoje wiersze…

Waldemar Kubas

Karolcia
Autor/ka
Posty: 44
Rejestracja: 24 października 2010, 12:53
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolcia »

[quote="Marek Ken"]
Masz rację, Karolino. Byłem nieomal w podobnych opałach, jakie się przytrafiły uczestnikom wyprawy na trójmasztowcu Fryderyk Chopin.

Wiktorze Drogi,
czy mi się wydaje czy prawdą jest, że Fryderyk Chopin jest brygiem, a każdy bryg ma dwa maszty ożeglowane zresztą rejowo??? A może coś pomyliłam..? Cóż przecież jestem tylko blondynką ,Ty zaś żeglarzem ;D

Gorąco pozdrawiam
Karolcia

Marek Ken
Emeryt/ka
Posty: 1200
Rejestracja: 01 marca 2008, 21:31
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Marek Ken »

Droga Karolino,

po długim weekendzie zajęcia na uczelni ruszyły pełną parą. Jestem już po porannym wykładzie z psychoanalizy, z której zresztą czeka mnie egzamin na koniec semestru. Przed południem będę miał jeszcze jakieś ćwiczenia, a po południu wykład z algebry abstrakcyjnej. Teraz mam małą przerwę między zajęciami i chcę Ci napisać parę słów. Psychologia jest moim podstawowym kierunkiem studiów, jednak interesuje mnie też matematyka teoretyczna i dlatego w wolnym czasie uczęszczam na wykłady właśnie z tej dziedziny. Zresztą głębsze poznanie matematyki przyda mi się na morzu i znajdzie tu swoje praktyczne zastosowanie. Myślę o nawigacji, którą każdy żeglarz udający się w samotny rejs musi mieć w jednym palcu. Do tego konieczne są nie tylko instrumenty typu busola, żyrokompas czy luneta, ale właśnie zaawansowane obliczenia trygonometryczne, których bazą są wcześniej poczynione obserwacje przy pomocy tychże przyrządów. Odkąd Cię poznałem, Mariko, właściwie nie planuję samotnej wyprawy. Na wiosnę, tak jak już o tym była mowa, pożeglujemy jachtem po jeziorach mazurskich. Jak już Ci pisałem, wydałem niezbędne dyspozycje i do wiosny uszkodzony grotmaszt zostanie wymieniony na nowy. A więc wyprawa jest gwarantowana. Jesteś dziewczyną z moich snów i żadne zawirowania czy burze nie mogą stanąć na przeszkodzie.

W dalszej perspektywie wypłyniemy na pełne morze. Prowadzę już wstępne rozmowy z duńskim armatorem, ponieważ zamierzam kupić większy żaglowiec. Mój obecny jest typu jol. Należy do rodziny dwumasztowców. Posiada przedni wyższy – grotmaszt, oraz tylny niższy – bezanmaszt. To niewielka jednostka, o stosunkowo małej wyporności, i gdzie jej tam do Fryderyka Chopina. Nawiasem mówiąc, ja, wytrawny żeglarz, pomyliłem go z Darem Pomorza. Wstyd. Jakże miło mnie Karlociu zaskoczyłaś swoją znajomością spraw żeglarskich. Oczywiście, choć blondynka, masz całkowitą rację. I godną podziwu mądrość i wiedzę. Tym samym wyłamujesz się spod stereotypu blondynek. Fryderyk Chopin jest, jak to przypomniałaś, dwumasztowcem typu bryg, posiadającym maszty sześciorejowe. Natomiast trójmasztowcem jest fregata Dar Młodzieży.

Ale wracając do głównego wątku, chcę Ci Karolino powiedzieć, że być może już latem wypłyniemy w pełne morze. Jak tylko sfinalizuję kontrakt z armatorem. Wówczas przez cieśninę Skagerrak i Kattegat wydostaniemy się na Morze Północe i popłyniemy na Wyspy Kanaryjskie. Albo gdzie będziesz chciała.

Goni mnie czasz, więc muszę kończyć.

Napisz znowu, Mariko. Każde Twoje odezwanie się powoduje we mnie żywsze krążenie krwi. Jak u tych kierowców za sprawą Samarytanki.

Z żeglarskim pozdrowieniem,

Wiktor

[ Dodano: 3 Listopad 2010, 10:58 ]
PS. Ty, jak sądzę, po przerwie świątecznej wróciłaś już do Warszawy?

[ Dodano: 3 Listopad 2010, 12:01 ]
PS. Musisz mi Karolciu wybaczyć jeszcze jedną pomyłkę. Pisałem w pośpiechu i w pewnym miejscu w tekście wymieniłem z nazwy Dar Pomorza. Chodziło mi oczywiście o Dar Młodzieży. Dar Pomorza to obecnie statek-muzeum. Przepraszam za ten błąd. Coś czuję, że jeszcze jednak wpadka i zaczniesz powątpiewać w moje żeglarskie doświadczenie (miejsce na uśmiech). Ale może nie będzie tak źle?

[ Dodano: 4 Listopad 2010, 01:50 ]
Droga Karolino,

wczoraj wieczór i dziś w nocy czytałem Twoje wiersze. Prześledziłem tok zaledwie kilku, ponieważ nie chcę niczego uronić i czytam wolno. Wiersze prawdziwie przykuwają moją uwagę i, choć nie przepadam za poezją, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że budzą mój zachwyt. Jak sama siebie nazwałaś w jednym z listów, jesteś żywą humoreską i, rzeczywiście, łatwo można znaleźć w Twojej twórczości wiersze wesołe, zabawne, pisane z przymrużeniem oka. Ale nie brak również lirycznych, zaprawionych nostalgią czy nawet przejmującym smutkiem, ale, paradoksalnie, zarazem lekkich i wręcz radosnych. Taka właśnie jest Twoja Jesienna dama, wiersz, który chciałbym tu przytoczyć razem z innym Twoim utworem, mianowicie Maską, która należy do wierszy weselszych, przynajmniej z pozoru, i pisana jest z przymrużeniem oka.

Może nie pogniewasz się Karolinko za to, że w obu wierszach poprawiłem interpunkcję. Utwory oczywiście są nadal wyłącznie Twoje, a wniesione przeze mnie poprawki interpunkcyjne potraktujesz, jak będziesz chciała. Uznasz je lub nie.

Mam trochę bzika na punkcie interpunkcji. To pozostałość jeszcze z liceum. Tam się ta moja choroba zaczęła. Ma swoje złe i dobre strony. W szkole podstawowej w ogóle nie stosowałem interpunkcji. Do tego pisałem jak kura pazurem. Dlatego moje wypracowania z języka polskiego wyglądały opłakanie. Kiedy poszedłem do liceum, przez dwa pierwsze lata jakoś mi się udawało i wyniesiony jeszcze ze szkoły podstawowej niechlujny sposób pisania uchodził mi płazem. Ale kiedy pod koniec drugiej klasy zmieniła nam się profesorka od polskiego, po raz pierwszy w życiu na dwóch szalach ważyło się moje „być albo nie być”. Nowa profesorka zagroziła, że jeśli nie zacznę pisać po ludzku, nie przepuści mnie do następnej klasy. Doradziła mi jednocześnie, bym sobie wypożyczył z biblioteki szkolnej słownik ortograficzny z dołączonym do niego wstępem, w którym obok wyłożonych zasad pisowni są również podane szczegółowe zasady interpunkcji polskiej. Wziąłem sobie do serca zarówno groźbę, jak i dobrą radę pani profesor i wypożyczyłem słownik. Przeczytałem go od deski do deski, zgłębiłem zasady pisowni i interpunkcji, zaś słówek ze słownika nauczyłem się na pamięć. Odtąd nie muszę korzystać z żadnych pomocy, bowiem ortografia to dla mnie pestka. Nie piszę Karolciu, by się tym chwalić. Mówię to dlatego, abyś znając pochodzenie mojego „bzika”, łatwiej mogła mi wybaczyć ingerencję w Twój tekst. Zrozumiem i nie będę się obrażał, jeśli zechcesz wszystko zostawić po swojemu. Ja na ten przykład, choć znam zasady, to nadal piszę jak kura pazurem. Dobrze, że żyjemy w erze komputerów.

Będę powoli kończył ten list. Na sam koniec zamieszczę dwa Twoje wiersze, które chce się czytać nie jeden tylko raz. Pod warunkiem, że się w prostocie i bezpretensjonalności dostrzega wartość. I że się jest wrażliwym na piękno spokojnej narracji i naturalnego obrazowania, że się z góry nie deprecjonuje tematów z pozoru zwyczajnych, choć przecież zawsze ważnych. Na moje słowa być może się uśmiechniesz i pomyślisz sobie, skąd Wiktor żeglarz raptem taki znawca poezji? Znawca to oczywiście za dużo powiedziane. W ostatni weekend przejrzałem dwie czy trzy książki z poetyki i jedną z historii literatury. A więc zaledwie liznąłem cokolwiek z podstawowej wiedzy piśmiennictwa artystycznego. Niewykluczone jednak, że przy Tobie wilk morski nabierze prawdziwej ogłady literackiej i będziesz mogła porozmawiać z nim nie tylko o żaglowcach. Dzięki tej jego nowej umiejętności nie przyniesie Ci wstydu w towarzystwie. Owszem, będzie umiał sensownie się odezwać, gdy poruszycie jakieś kwestie z dziedziny literatury.

Na tle całej Twojej twórczości te dwa utwory, które właśnie tu przypominam, nie są czymś wyjątkowym, dobrych wierszy masz dużo więcej, te wybrałem tytułem przykładu. Oczywiście zamieszczenie (zacytowanie) wierszy w tym moim liście do Ciebie w żadnym stopniu nie ogranicza możliwości, abyś, jak zechcesz, mogła je zaprezentować na właściwym miejscu, to znaczy w dziale poezji tego czy innego portalu. Ja gorąco Cię do tego zachęcam. I będę trzymał kciuki za Twoje powodzenie. Musisz jednak liczyć się z tym, że światek literacki to jedno wielkie bagienko. Nie brak w nim ludzi tępych i małostkowych, z ptasim móżdżkiem i wyobraźnią wielkości orzecha, parzystokopytnych fałszywców i pospolitych zawistników. Odmierzających ewentualne skąpe pochwały na wadze aptekarskiej. Skąd o tym wiem? Czytałem kiedyś na ten temat mądrą książkę. Ale dziś nie pamiętam już ani autora, ani tytułu.

Krótko mówiąc, jeśli w najbliższych dniach zdecydujesz się opublikować na portalu jakieś swoje wiersze i nie uzyskasz poklasku, ale generalnie zostaniesz zbyta obojętnym milczeniem, to ciesz się dziewczyno, że reakcja była (będzie) właśnie taka, a nie na przykład smętne grymaszenie, przykre wybrzydzanie, małostkowe czepianie się, czy wręcz zgryźliwe docinki, z jakimi byś się z pewnością spotkała, gdybyś zaprezentowała utwory na jakimś innym portalu niż ten. Jeśli natomiast prócz mojego zachwytu pod Twoim wierszem znajdzie się choć jeden entuzjastyczny komentarz, czy choćby tylko pozytywny, to bądź wniebowzięta, bo to są szczyty literackiego sukcesu.

I jeszcze jedno. Przed opublikowaniem koniecznie przejrzyj swoje utwory pod kątem literówek i interpunkcji. To tak dla mojej ewentualnie przyjemności, czy satysfakcji, i może paru jeszcze osób, bo dla znakomitej większości poetów interpunkcja to czarna magia i rzecz nie do zgłębienia, więc jak tam sobie powstawiasz te przecinki i kropki, oni i tak nie będą wiedzieć, czy jest dobrze czy źle. Albowiem stworzeni są do wyższych celów niż interpunkcja. I znają się na rzeczach o wiele ważniejszych niż poprawne stosowanie dużych i małych liter, prawidłowe wstawianie przecinków i kropek. Znają się bowiem na poezji.

A oto Karolciu dwa Twoje wiersze:

Maska

Maskę nakładam,
beztroskę udaję,
by nikt nie zobaczył,
że rady nie daję.
Nałożę sobie ogórki bez skórki,
z nadzieją, że wszystko już pójdzie jak z górki.
Każdy na świecie coś przecież udaje,
bo takie gatunek ma ludzki zwyczaje.
Że pracę lubimy –
choć jej nie znosimy.
Że nam dobrze w związku –
choć skręca w żołądku.
Że singlem być chcemy –
choć miłości pragniemy.

A ja?
Chociaż tak nie chciałam,
też dziś maskę swą przywdziałam...

Jesienna dama

Jesień ma na sobie body,
ale gdy przychodzą chłody,
wkłada suknię odlotową,
z liści – żółtą i brązową.
Z jarzębiny ma korale,
lecz jej nie zazdroszczę wcale,
bo już jutro,
o tej porze, też korale sobie włożę.
Wdychać będę zapach liści,
winogrona wcinać kiści,
a kasztany i żołędzie
będę rozrzucała wszędzie.
Słońce mocno mnie przytuli,
wiatr zazdrośnie w nas się wtuli.
Będę tym się delektować
i bez celu gdzieś wędrować.
Każda cząstka ciała mego
weźmie coś do wnętrza swego.
Na mych ustach – jarzębina,
w sercu – słońca odrobina,
na policzkach – brąz z kasztana…
taka jest jesienna dama.

I to na dziś wszystko. Idę już spać. Dobrze, że rozpoczynam zajęcia na uczelni dopiero o 11-tej. To się zdążę wyspać. Myślę o Tobie, Karolino, że jesteś taka piękna, mądra i jako poetka bez wątpienia utalentowana. Ach ta Twoja Warszawa! Nie lubię jej, bo mi Ciebie zabrała z Lublina.

Kolorowych snów, Mariko.

Wiktor

[ Dodano: 4 Listopad 2010, 08:18 ]
PS. Nie podoba mi się, Karolino, ten ckliwy sentymentalizm z ostatnich linijek mojego listu do Ciebie. To pewnie sprawa nocy i niewyspania. Gdyby można było poprawić wysłany tekst…, ale już się nie da.

Wiktor żeglarz

[ Dodano: 5 Listopad 2010, 16:20 ]
Droga Karolino,

i oto mamy kolejny weekend. Tym razem zwykły. Myślę o Tobie i trochę tęsknię. Znowu zniknęłaś z portalu. To już trzeci dzień, jak Cię nie ma. Ale rozumiem, masz przecież na głowie dużo spraw i obowiązków, a portal jest jedynie pewną formą rozrywki. Oby jednak Twoja nieobecność nie przeciągała się zbyt długo, bo wówczas byłbym zaniepokojony.

Od samego rana czuło się podniecenie rozpoczynającym się właśnie weekendem. Widoczne to było już w akademiku, a następnie na uczelni. Wiadomo, piątkowe ożywienie już od godzin porannych wiąże się z planowanymi wypadami wieczorem na dyskotekę czy też do jakichś klubów oferujących określony rodzaj rozrywki. A więc w zależności od upodobań praktycznie wszyscy studenci w piątkowy wieczór ani myślą o nauce i raźnie wyruszają do takich czy innych miejsc zapewniających dobrą zabawę.

Mieszkam w pokoju dwuosobowym z kolegą o dwa lata starszym ode mnie. On jest na czwartym roku, studiuje fizykę teoretyczną. Przed rokiem poznaliśmy się w stówce studenckiej. Było to w czasie obiadu, przypadkiem usiedliśmy przy jednym stoliku. W trakcie spożywania posiłku coś do siebie zagadaliśmy i tak zaczęła się znajomość. Niebawem okazało się, że lubimy ze sobą rozmawiać, a także łączy nas wspólna pasja. Mam na myśli szachy, które dziś nie należą do rozrywek szczególnie lubianych. W wolnych chwilach graliśmy na świetlicy w akademiku. Kiedy minął rok i wciąż chętnie przebywaliśmy ze sobą, w domu studenckim zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Wcześniej mieszkałem z kolegą z roku, ale niespecjalnie przypadliśmy sobie do gustu.

Nie wybieram się dziś nigdzie. Zajęcia na uczelni przewidziane na piątek już się odbyły. W listopadzie zmrok zapada szybko. Jak skończę pisać ten list, wyjdę na spacer i powłóczę się trochę po mieście, a na wieczór wrócę do akademika i coś poczytam. Kiedy podczas spaceru przemierzać będę ulice i uliczki Lublina, towarzyszyć mi będzie myśl, że wielokrotnie przede mną szłaś tędy Ty. I to będzie niesamowicie poruszające. Ale wystarczy tych sentymentów. Odkąd Cię poznałem Karolino, nie kuszą mnie żadne rozrywki typu bar czy dyskoteka. Myśl o żaglach, na które się wybierzemy już razem i poszybujemy jeziorami, jest dla mnie wystarczająco ekscytująca i rozpala wyobraźnię do białości.

Przed południem, na zajęciach z psychologii stosownej omawialiśmy pewien bardzo szczególny utwór literacki. Przesyłam Ci go w tym liście, ponieważ chciałbym się nim podzielić z Tobą, a być może nie miałaś wcześniej okazji go poznać. Jedna wersja podaje, że jest to anonim i został znaleziony w roku 1692 w kościele św. Pawła w Baltimore, zaś druga, zdecydowanie bardziej wiarogodna, autorem tekstu czyni niejakiego Maksa Ermana i datuje go na 1927 rok. Utwór nosi tytuł Dezyderata i jest bardzo piękny i mądry.

W domu w Sandomierzu mam kompakt z piosenkami w wykonaniu artystów z krakowskiej Piwnicy Pod Baranami. I Anna Szałapak wraz z Zespołem śpiewa tam utwór muzyczny do tekstu właśnie Dezyderaty. Muzykę skomponował Zygmunt Konieczny. Przy takim doborze artystów piosenka jest oczywiście wspaniała.
A oto słowa Dezyderaty:

D E Z Y D E R A T A

Autor: Max Erman, datowane na rok 1927.

Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj jaki spokój można znaleźć w ciszy. O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej stopie ze wszystkimi. Wypowiadaj swoją sprawę jasno i spokojnie i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Unikaj głośnych i napastliwych, oni są udręką ducha. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny lub zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz gorszych i lepszych od siebie. Niech twoje osiągnięcia, zarówno jak i plany, będą dla ciebie źródłem radości. Wykonuj swoją pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu. Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa, niech ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty. Wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu. Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia, ani nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmuj spokojnie co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła osłonić cię w nieszczęściu. Nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny. Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy. Masz prawo być tutaj. I czy jest to dla ciebie jasne czy nie, wszechświat jest na dobrej drodze. Ty więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek się trudnisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia. W zgiełku i pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą. Przy całej złudności i znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat. Bądź uważny! Dąż do szczęścia!

Tymi słowami żegnam Cię, Karolino. Życzę udanego weekendu. I odezwij się w miarę możliwości (uśmiech).

Wiktor

[ Dodano: 5 Listopad 2010, 18:39 ]
PS.

Kilka chwil temu wróciłem do akademika po dłuższej przechadzce. Kroki poniosły mnie do Śródmieścia, miejsc dobrze mi znajomych, w okolice, gdzie znajduje się moja uczelnia, a także Uniwersytet Medyczny. Przeszedłem przez Ogród Saski, zaliczyłem ulicę Uniwersytecką, Marii Skłodowskiej-Curie, Sądową, Fryderyka Chopina. Zbliżyłem się do położonej w tamtej części miasta nekropolii. Pomyślałem sobie, że w przyszłym roku, w okresie Wszystkich Świętych, będę musiał odwiedzić cmentarze: ewangelicko-augsburski oraz prawosławny. A także położony trochę gdzie indziej cmentarz żydowski.

Ale w czasie tej mojej przechadzki myślałem przede wszystkim o Tobie, Karolino. Przyszła mi też do głowy myśl, że, może nie wiedząc o tym, w czasie tej mojej małej wycieczki przeszedłem ulicą, a nawet koło domu, w którym mieszkałaś, szkoły, w której się uczyłaś, uczelni, gdzie studiowałaś. Była to niezwykle radosna i podniecająca myśl. Kiedy jednak bardziej na zimno zacząłem analizować sytuację, doszedłem do wniosku, że niestety mało prawdopodobne, bym miał tyle szczęścia, ażeby w dużym mieście, jakim jest Lublin, akurat trafić do miejsc tak Ci bliskich i na trwale związanych z Twoją osobą.

Przesyłam uśmiech,
W.

Waldemar Kubas

Karolcia
Autor/ka
Posty: 44
Rejestracja: 24 października 2010, 12:53
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolcia »

Zaginiony-zaginiona? Poszukiwany-poszukiwana?
W tym przypadku zaginiona z sukcesem wyrwała się z objęć trójkąta bermudzkiego i oto jest;-)

Witaj Wiktorze,
czytam to wszystko, o czym do mnie piszesz, najpierw w pośpiechu łapiąc tylko główne zagadnienia, potem wieczorem powoli, z zadumą analizując każde Twoje słowo.
Mnogość zagadnień, o których mówisz spowodowała rzecz niesłychaną. Ja- ta, która wiecznie gada bez umiaru, nagle nie wiem, co powiedzieć i od czego zacząć…
Jednak skoro już uwolniłam się z zaborczych ramion zajęć dnia codziennego oddam się na chwilę naszej wirtualnej znajomości.

Twój bzik interpunkcyjny jest bardzo na miejscu w odniesieniu do mojej osoby. Ja jestem raptusem, co chwilę mam olśnienie, jakieś fajne myśli i szalone skojarzenia. Szybciej jednak robię niż myślę, co w rezultacie daje miszmasz interpunkcyjny, literówki itp. Sprawy błahe, które traktuję z przymrużeniem oka ogarniam bardzo ogólnie nie przywiązując uwagi do szczegółów i właśnie wtedy wkraczasz TY; -) Poukładany, dokładny- bzik interpunkcyjny, jak chochlik literacki porządkujący ze zmarszczonym czołem bałagan wiecznie nieuporządkowanej blondynki.
Musisz wiedzieć, że jak na humoreskę przystało uwielbiam żart, szczególnie ten pikantny, lekko uzłośliwiony i ironiczny. W związku z tym mam też duży dystans do siebie. Ingeruj więc do woli w moją amatorską zabawę słowem, a ja spróbuję na tym skorzystać jak najwięcej.
Bądź spokojny, nie boję się krytyki, czy uszczypliwości ze strony światka literackiego. Jestem po prostu zwykłą dziewczyną, która uwielbia grę słów i czasami swoje szalone myśli przelewa na papier. Świadoma swej niekompetencji w tym temacie, z uśmiechem i pokorą przyjmę konstruktywną i życzliwą krytykę. Natomiast ta uzłośliwiona, która rodzi się tylko po to, aby sobie ulżyć na pewno mnie nie zaboli. Mam sporo ważniejszych spraw w życiu by przejmować się takimi drobiazgami. Szlochać, więc z takiego powodu nie zamierzam;-)

Wiktorze, Dezyderata bardzo mi się spodobała. Wyszukałam nawet w internecie utwór ten w wykonaniu artystów Piwnicy Pod Baranami. Ja jednak zdecydowanie wolę go czytać. W muzyce lubię ogień i dynamikę. Rytmy muszą powodować, że zaczynam poruszać ramionami i mam ochotę powygłupiać się, zatańczyć, lub zanucić z zadumą. Dezyderatę czytam, więc… Jest dla mnie niczym życzenia czy wskazówki na życie. Przekazywana z życzliwością przez doświadczenie ku zagubionej w gąszczu pokus przyziemnego i prostego życia młodości.
Utwór ten wprawił mnie w zadumę i przywołał w pamięci słowa mojej babci. Kobiety doświadczonej życiowo, a pomimo tego dobrej, mądrej, pełnej życzliwości i miłości do świata, i ludzi. Kilka lat temu, kiedy spotkało mnie wiele krzywdy i byłam bardzo zagubiona, babcia napisała mi życzenia urodzinowe. Przesłała mi w nich właśnie takie wskazówki: abym wyzbyła się nienawiści, bo ona ciąży i zatruwa wnętrze; abym kierowała się w życiu miłością i życzliwością, gdyż takie postępowanie spowoduje, że każdy dzień będzie lepszy i przyciągnie dobro. Może brzmi to trochę zbyt sentymentalnie i niewspółcześnie, bo chyba wrażliwość nie jest dziś w cenie. Zdecydowanie przegrywa z powierzchownością i wygodnictwem.

Uff... tym razem to mnie jakieś romantyczne klimaty poniosły ku próbom filozoficznego rozkładania współczesnego człowieka na części pierwsze; -) lepiej jednak wycofam się z tego śliskiego tematu, bo nie daj Boże dowiem się czegoś o sobie.( tu mamy szeroki uśmiech zabarwiony nutką autoironii).

Pozdrawiam Cię serdecznie Wiktorze
Karolcia

[ Dodano: 6 Listopad 2010, 14:35 ]
P.S.
Mam dziś zadziorny nastrój, więc może prowokacyjnie idąc za Twoja radą wrzucę tu Maskę i Jesienną damę... :P

ODPOWIEDZ