Zapraszamy do głosowania o Kryształową Dynię
W 2012 był koniec świata część 4
Moderator: Redakcja
-
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 4183
- Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
- Lokalizacja: Lurgan
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 2
- Kryształowych Dyń: 2
- Wierszy miesiąca: 4
W 2012 był koniec świata część 4
Kiedy około szóstej rano, przebudziłem się z koszmaru, zauważyłem, że Maggie gdzieś zniknęła. W pierwszej chwili pomyślałem, że pewnie poszła do toalety i lada chwila wróci, dlatego zamknąłem oczy i poddałem się całkowicie wszechogarniającej senności. Jednak, kiedy o dziewiątej zadzwonił budzik, Maggie nadal nie było, zniknęły też jej rzeczy osobiste, co pozwalało domniemywać, że zostawiła mnie tu specjalnie. Usiadłem na łóżku i z twarzą ukrytą w dłoniach, zastanawiałem się "co dalej?".
Facet w recepcji, uświadomił mnie, że Maggie, zanim opuściła hotel, kilka godzin temu, zapłaciła rachunek za nasz pobyt. Nie wiedziałem, co tak naprawdę o tym wszystkim myśleć. Nie pomagał też fakt, że sam siebie obwiniałem za zaistniałą sytuację: "Głupi naiwny szczeniak", pomyślałem: "to wszystko twoja wina, Maggie prędzej czy później odeszłaby."
Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, upodlić, zagłuszyć wszystkie skażone nienawiścią i bezsensem myśli. Perspektywa powrotu do punktu wyjścia, była jak zardzewiały sztylet, wbity w trzewia, ot na potrzeby gawiedzi, która postronnie i podświadomie przeżywa mój mały, wielki koniec świata.
Zanim opuściłem hotel, próbowałem zadzwonić pod numer, który Maggie dała mi, kiedy się poznaliśmy, ale był już nieaktywny. Wściekły na siebie, ruszyłem w stronę sklepu z alkoholem. Miałem głęboko w nosie, czy zdołam wrócić do domu, nie obchodził mnie już los, który i tak, z dnia na dzień stawał się jedynie zatraceniem. Na jednej z plaż za miastem, postanowiłem rozbić prowizoryczny obóz. Siedząc przy ognisku, wpatrywałem się w płomień, który tańczył, jakby zlizując pianę z nadpływających ku brzegowi fal. Z każdym kolejnym haustem zakupionego wina, obraz świata rozrzedzał się i zaciemniał. Położyłem głowę na piasku, żeby wpatrywać się pijanym wzrokiem, w rozdwojenie najbliższej gwiazdy. Butelka była już pusta, miałem ochotę pójść po kolejną, ale zrobiło się chłodno, na dodatek zaczął padać deszcz. Wcisnąłem do butelki skrawek papieru z numerem Maggie, zakorkowałem i rzuciłem na pastwę morskich bałwanów. Późnym wieczorem, udałem się na stację kolejową. Ostatni pociąg do Lurgan odjeżdżał za kilkanaście minut, więc kupiłem bilet i zająłem miejsce przy oknie, tyłem do jazdy, tak jak lubię. Deszcz zacinał i wystukiwał na szybie niby morsem, gdzieniegdzie, szare połacie nieba bledły i rozjaśniały się na zmianę, światło jarzeniówki wewnątrz wagonu pociągu, rzucało obraz pasażerów na drugą stronę okien, gdzie jakby zawieszeni w powietrzu, sunęli pod wiatr, po przemoczonych szynach. Starałem się nie myśleć o Maggie, ale złudne to były próby. Wyjąłem z plecaka słuchawki i słuchając "Way out of here" Porcupine Tree, oparłem głowę o szybę. "Próbuję cię zapomnieć..." śpiewał Steven Wilson "...I wiem, że się uda. Za tysiąc lat, a może za tydzień..." Zanim padły ostatnie słowa piosenki, czując jak co raz intensywniej szarość deszczu osiada na powiekach, zasnąłem. Gdyby nie troska i ciekawość pani konduktor, pojechałbym pewnie do samego końca, o jedną stację za daleko.
Lurgan przywitało mnie wietrznie. Z kapturem na głowie i rękami w kieszeniach, snułem się wzdłuż ciemnej Wictoria Street, która po latach stała się dosłownym gettem, zamieszkanym przez rumuńskie i portugalskie gangi. Żeby dotrzeć do mieszkania brata, musiałem raczyć się widokiem upadłej kulturowo i obyczajowo okolicy. Ćpuny i dziwki niespecjalnie się kamuflowały, a w powietrzu unosił się smród palonych opon. Nie ma to jak w domu, pomyślałem, mijając dwóch jegomościów, którzy właśnie dokonywali jakiejś transakcji. Cały ten obraz, przypomniał mi, że rzeczywistość jest taka, jaką sobie sami fundujemy.
W domu brata, było zupełnie pusto. Wyjechał z rodziną na kilka dni do Bangor. Cisza była jak lekarstwo na wszystko, co wrzało w mózgu, odkąd poznałem Maggie. Zastanawiałem się, czy jeszcze ją kiedyś spotkam, wyobrażałem też sobie, co takiego jej powiem. Mogłem ją zjechać z góry na dół, obrzucić epitetami, dla własnej satysfakcji. Mogłem się przed nią kajać, żeby wróciła, ale mogłem też wcale nie reagować na jej widok. Jednego byłem pewien, moje naiwniactwo to przypadek raczej nieuleczalny.
***
"Wczoraj, w późnych godzinach wieczornych, w okolicach hotelu Blue Dolphin w Newcastlle, znaleziono zwłoki młodego mężczyzny, mówił z przejęciem spiker w radiu. Mężczyzna był biały, wiek około trzydziestu lat, nie posiadał przy sobie żadnych dokumentów, umożliwiających identyfikację, z pierwszych ustaleń wynika jasno, że doszło do morderstwa, jednak na tym etapie śledztwa, nie możemy podać więcej szczegółów. Mówił szef policji w Newcastlle, Aaron Ekhart
"To mogłem być ja", pomyślałem, czując jak w żołądku zaczyna się kotłować z nerwów. "Tamten facet nie miał szczęścia, to mogłem być ja."
W pierwszej chwili, niespecjalnie dotarło do mnie, że nagłe zniknięcie Maggie i trup jakiegoś gościa pod hotelem, mogą mieć ze sobą jakiś związek. Fakt, może i Maggie zachowała się samolubnie, zostawiając mnie bez słowa, ale czy byłaby w stanie posunąć się do tak paskudnej rzeczy jak morderstwo? To tylko zwykły zbieg niefortunnych okoliczności, chociaż, tak na dobrą sprawę, nie znam Maggie na tyle, żeby być absolutnie pewnym. Musiałem ją odnaleźć, chociaż po to, żeby zakończyć ten krótki rozdział, którego dalszy ciąg nie miał prawa bytu.
Facet w recepcji, uświadomił mnie, że Maggie, zanim opuściła hotel, kilka godzin temu, zapłaciła rachunek za nasz pobyt. Nie wiedziałem, co tak naprawdę o tym wszystkim myśleć. Nie pomagał też fakt, że sam siebie obwiniałem za zaistniałą sytuację: "Głupi naiwny szczeniak", pomyślałem: "to wszystko twoja wina, Maggie prędzej czy później odeszłaby."
Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, upodlić, zagłuszyć wszystkie skażone nienawiścią i bezsensem myśli. Perspektywa powrotu do punktu wyjścia, była jak zardzewiały sztylet, wbity w trzewia, ot na potrzeby gawiedzi, która postronnie i podświadomie przeżywa mój mały, wielki koniec świata.
Zanim opuściłem hotel, próbowałem zadzwonić pod numer, który Maggie dała mi, kiedy się poznaliśmy, ale był już nieaktywny. Wściekły na siebie, ruszyłem w stronę sklepu z alkoholem. Miałem głęboko w nosie, czy zdołam wrócić do domu, nie obchodził mnie już los, który i tak, z dnia na dzień stawał się jedynie zatraceniem. Na jednej z plaż za miastem, postanowiłem rozbić prowizoryczny obóz. Siedząc przy ognisku, wpatrywałem się w płomień, który tańczył, jakby zlizując pianę z nadpływających ku brzegowi fal. Z każdym kolejnym haustem zakupionego wina, obraz świata rozrzedzał się i zaciemniał. Położyłem głowę na piasku, żeby wpatrywać się pijanym wzrokiem, w rozdwojenie najbliższej gwiazdy. Butelka była już pusta, miałem ochotę pójść po kolejną, ale zrobiło się chłodno, na dodatek zaczął padać deszcz. Wcisnąłem do butelki skrawek papieru z numerem Maggie, zakorkowałem i rzuciłem na pastwę morskich bałwanów. Późnym wieczorem, udałem się na stację kolejową. Ostatni pociąg do Lurgan odjeżdżał za kilkanaście minut, więc kupiłem bilet i zająłem miejsce przy oknie, tyłem do jazdy, tak jak lubię. Deszcz zacinał i wystukiwał na szybie niby morsem, gdzieniegdzie, szare połacie nieba bledły i rozjaśniały się na zmianę, światło jarzeniówki wewnątrz wagonu pociągu, rzucało obraz pasażerów na drugą stronę okien, gdzie jakby zawieszeni w powietrzu, sunęli pod wiatr, po przemoczonych szynach. Starałem się nie myśleć o Maggie, ale złudne to były próby. Wyjąłem z plecaka słuchawki i słuchając "Way out of here" Porcupine Tree, oparłem głowę o szybę. "Próbuję cię zapomnieć..." śpiewał Steven Wilson "...I wiem, że się uda. Za tysiąc lat, a może za tydzień..." Zanim padły ostatnie słowa piosenki, czując jak co raz intensywniej szarość deszczu osiada na powiekach, zasnąłem. Gdyby nie troska i ciekawość pani konduktor, pojechałbym pewnie do samego końca, o jedną stację za daleko.
Lurgan przywitało mnie wietrznie. Z kapturem na głowie i rękami w kieszeniach, snułem się wzdłuż ciemnej Wictoria Street, która po latach stała się dosłownym gettem, zamieszkanym przez rumuńskie i portugalskie gangi. Żeby dotrzeć do mieszkania brata, musiałem raczyć się widokiem upadłej kulturowo i obyczajowo okolicy. Ćpuny i dziwki niespecjalnie się kamuflowały, a w powietrzu unosił się smród palonych opon. Nie ma to jak w domu, pomyślałem, mijając dwóch jegomościów, którzy właśnie dokonywali jakiejś transakcji. Cały ten obraz, przypomniał mi, że rzeczywistość jest taka, jaką sobie sami fundujemy.
W domu brata, było zupełnie pusto. Wyjechał z rodziną na kilka dni do Bangor. Cisza była jak lekarstwo na wszystko, co wrzało w mózgu, odkąd poznałem Maggie. Zastanawiałem się, czy jeszcze ją kiedyś spotkam, wyobrażałem też sobie, co takiego jej powiem. Mogłem ją zjechać z góry na dół, obrzucić epitetami, dla własnej satysfakcji. Mogłem się przed nią kajać, żeby wróciła, ale mogłem też wcale nie reagować na jej widok. Jednego byłem pewien, moje naiwniactwo to przypadek raczej nieuleczalny.
***
"Wczoraj, w późnych godzinach wieczornych, w okolicach hotelu Blue Dolphin w Newcastlle, znaleziono zwłoki młodego mężczyzny, mówił z przejęciem spiker w radiu. Mężczyzna był biały, wiek około trzydziestu lat, nie posiadał przy sobie żadnych dokumentów, umożliwiających identyfikację, z pierwszych ustaleń wynika jasno, że doszło do morderstwa, jednak na tym etapie śledztwa, nie możemy podać więcej szczegółów. Mówił szef policji w Newcastlle, Aaron Ekhart
"To mogłem być ja", pomyślałem, czując jak w żołądku zaczyna się kotłować z nerwów. "Tamten facet nie miał szczęścia, to mogłem być ja."
W pierwszej chwili, niespecjalnie dotarło do mnie, że nagłe zniknięcie Maggie i trup jakiegoś gościa pod hotelem, mogą mieć ze sobą jakiś związek. Fakt, może i Maggie zachowała się samolubnie, zostawiając mnie bez słowa, ale czy byłaby w stanie posunąć się do tak paskudnej rzeczy jak morderstwo? To tylko zwykły zbieg niefortunnych okoliczności, chociaż, tak na dobrą sprawę, nie znam Maggie na tyle, żeby być absolutnie pewnym. Musiałem ją odnaleźć, chociaż po to, żeby zakończyć ten krótki rozdział, którego dalszy ciąg nie miał prawa bytu.
Ostatnio zmieniony 10 października 2023, 16:47 przez Autsajder1303, łącznie zmieniany 4 razy.
Zajko
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5507
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 3
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
- Kryształowych Dyń: 0
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: W 2012 był koniec świata część 4
No i się doczekałam
Robi się coraz bardziej intrygująco. Masz fajny styl, nieco magiczny, poetycko opisujący prozę życia.
Jest kilka błędów, jeśli chodzi o zasady pisowni i interpunkcji, ale to wszystko da się łatwo w swoim czasie zmienić, najważniejsze, że piszesz. Cieszę się bardzo

Robi się coraz bardziej intrygująco. Masz fajny styl, nieco magiczny, poetycko opisujący prozę życia.
Jest kilka błędów, jeśli chodzi o zasady pisowni i interpunkcji, ale to wszystko da się łatwo w swoim czasie zmienić, najważniejsze, że piszesz. Cieszę się bardzo

Często nierozpoznawanie ludzi ma dobre strony. Przynosi spokój.
Valérie Perrin
Słowa to wiatr. Nie mogą mnie zranić. Niech po prostu po mnie spłyną.
George R.R. Martin
Valérie Perrin
Słowa to wiatr. Nie mogą mnie zranić. Niech po prostu po mnie spłyną.
George R.R. Martin
- Dany
- Administrator
- Posty: 19184
- Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 4
- Srebrnych Pietruch: 9
- Brązowych Pietruch: 11
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 22
Re: W 2012 był koniec świata część 4
Długo kazałeś czekać na cd., ale na szczęście nie zapomniałam poprzednich fragmentów.
Piszesz ciekawie. Czekam na cd.
Piszesz ciekawie. Czekam na cd.
- odeszłaby*"Głupi naiwny szczeniak", pomyślałem: "to wszystko twoja wina, Maggie prędzej czy później odeszła by."
- ku brzegowi*Siedząc przy ognisku, wpatrywałem się w płomień, który tańczył, jakby zlizując pianę z nadpływających ku brzegu fal.
- po "zaciemniał", zamiast przecinka, postawiłabym kropkę, a dalej dużą literąZ każdym kolejnym haustem zakupionego wina, obraz świata rozrzedzał się i zaciemniał, położyłem głowę na piasku, żeby wpatrywać się pijanym wzrokiem, w rozdwojenie najbliższej gwiazdy.
- pojechałbym*Gdyby nie troska i ciekawość pani konduktor, pojechał bym pewnie do samego końca, o jedną stację za daleko.
- po "wietrznie" postawiłabym kropkę, bo tak wygląda, jakby Lurgan przywitało wietrznie, z kapturem na głowie.Lurgan przywitało mnie wietrznie, z kapturem na głowie i rękami w kieszeniach, snułem się wzdłuż ciemnej Wictoria Street, która po latach stała się dosłownym gettem, zamieszkanym przez rumuńskie i portugalskie gangi.
- niespecjalnie*Ćpuny i dziwki nie specjalnie się kamuflowały, a w powietrzu unosił się smród palonych opon.
- Wyjechał (literówka)Wyjechal z rodziną na kilka dni do Bangor.
- za "mózgu" przecinek (w zdaniu może być tylko jeden czasownik, jeśli jest więcej, oddzielamy przecinkiem)Cisza była jak lekarstwo na wszystko, co wrzało w mózgu odkąd poznałem Maggie.
- byłaby*Fakt, może i Maggie zachowała się samolubnie, zostawiając mnie bez słowa, ale czy była by w stanie posunąć się do tak paskudnej rzeczy jak morderstwo?
Ostatnio zmieniony 04 października 2023, 00:39 przez Dany, łącznie zmieniany 2 razy.
Oczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.
-
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 4183
- Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
- Lokalizacja: Lurgan
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 2
- Kryształowych Dyń: 2
- Wierszy miesiąca: 4
Re: W 2012 był koniec świata część 4
Ta część sobie trochę poleżała nieukończona. Kolejna się piszę, tę poprawię po nocnej zmianie.Gelsomina pisze: ↑03 października 2023, 11:11 No i się doczekałam![]()
Robi się coraz bardziej intrygująco. Masz fajny styl, nieco magiczny, poetycko opisujący prozę życia.
Jest kilka błędów, jeśli chodzi o zasady pisowni i interpunkcji, ale to wszystko da się łatwo w swoim czasie zmienić, najważniejsze, że piszesz. Cieszę się bardzo![]()
Danuś, Gel, dziękuję za Wasz czas. Zawsze doceniam.
Zajko
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 17807
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 20
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Re: W 2012 był koniec świata część 4
Maggi odeszła, zmuszając go by zapomniał o niej i wrócił do domu. Faktycznie wraca, a jednak nie potrafi zapomnieć. \będzie znowu ją szukał, bo powstałe pytania nie pozwalają sie od niej uwolnić.
Ciekawie co będzie dalej.
Ciekawie co będzie dalej.
Ela
-
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 4183
- Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
- Lokalizacja: Lurgan
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 2
- Kryształowych Dyń: 2
- Wierszy miesiąca: 4
Re: W 2012 był koniec świata część 4
Eli, kolejna część już powstaje, jeszcze nie jest gotowa, dlatego trzeba uzbroić się w cierpliwość. Danuś, poprawiłem tekst.
Zajko
- Dany
- Administrator
- Posty: 19184
- Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 4
- Srebrnych Pietruch: 9
- Brązowych Pietruch: 11
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 22
Re: W 2012 był koniec świata część 4
Koniec miesiąca, utwór przenoszę do odpowiedniego działu, tam też można czytać, komentować i odpowiadać na komentarze.
Pozdrawiam
Pozdrawiam

Oczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.