Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"
W konkursie na najciekawsze drabble zwyciężył utwór "sierota" - Gelsomina
Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca III/24
Marysia VIII
Moderator: Redakcja
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 18262
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 21
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Marysia VIII
Nie obyło się bez plotek, które ogarnęły wieś, jakby nikt nie miał innych problemów. Mówiono różnie. Jedni twierdzili, że to jej sprawa i nikomu nic do tego. Z kolei inni, że Marysia, mogła sobie wziąć kogoś ze wsi, a nie obcego i do tego innowiercę. Państwo Robakowie nie zwracali na to uwagi. Ponieważ ślub wyznaczono po żniwach, można było ze spokojem wszystko przygotować. Trzeba było bliższą i dalszą rodzinę oraz ludzi ze wsi, oswoić z powstałą sytuacją. Najlepszą okazją stały się żniwa. Wtedy to całą wsią od pola do pola wszyscy szli, by kosić zboże.
- Byłem u Sołtysa i powiedział, że zaczynamy wew tom sobote, na polu u Władka Gryki – oznajmił pan Franek.
- A dlaczego tam? – spytał Samek.
- Bo to ostatnie pole, potem nasze, potem Kózków, Sołtysa i tak jedno po drugim - tłumaczył Staszek, pokazując przy tym ręką kierunek, w jakim będą się kierować. - Rozumiesz?
- Teraz rozumiem.
- A na samym końcu u mojego brata – dopowiedział pan Robak.
- A dlaczego w sobotę, a nie w poniedziałek, z początkiem nowego tygodnia? – dopytywał Samek.
- Bo sobota jest poświęcuna Matce Bożej, nigdy w puniedziałek, bo to przesund o niepowodzyniu – wytłumaczyła mu Marysia.
- A, przesąd, dziwne.
W sobotę wszyscy wyruszyli na pole, gdzie już czekali na nich inni gospodarze. Żniwa rozpoczęły kobiety, przeżegnawszy się pierwszy zbiór cięły sierpem, później do koszenia przystępowali mężczyźni, posługując się kosami wyposażonymi w pałąki z zagarniającym płótnem. Kobiety skręcały powrósła, wiązały w snopki i je zestawiały. Pomagały również dzieci, zbierały kłosy, które wypadły ze snopków, bo nic nie mogło się zmarnować.
Marych bardzo podejrzliwie patrzył na Samuela i wręcz go zaczepiał, krytykował, że źle kosi. Pokazywał jak powinno się to robić. Jednak Samuel, nie zwracał na niego uwagi, udawał, że go nie widzi i kosił tak jak umiał.
Minęło kilka dni zanim dotarli na pole Jana Robaka. Ponieważ to było ostatnie pole, to tym razem po skończonej pracy, nie wrócili od razu do domu, tylko zostali na poczęstunku. Pan Franek zaprosił rodzinę swojego brata na wesele. Pan Jan, skinął głową i powiedział, że bardzo się cieszy, bo zauważył, że Samuel, jest pracowity i może wreszcie Marysia, znajdzie szczęście.
Nie od razu snopki były zwożone do stodoły, zostawały kilka dni, bo musiały dobrze wyschnąć. Pogoda sprzyjała, więc po kilku dniach wysuszone snopki zwozili do stodoły. To był bardzo gorący dzień, który chylił się ku końcowi. Słońce chowało się za horyzont, gdy Samek ze Staszkiem, ładowali wóz, gdy nagle pojawiły się ciemne chmury zwiastujące deszcz. Było coraz ciemniej. Mężczyźni pomimo zmęczenia śpieszyli się z ładowaniem, by zdążyć przed deszczem. Ruszyli w drogę. Niestety wraz z deszczem nadciągnęła burza. Piorun uderzył w przydrożne drzewo, huk przeraził konia, który z całym impetem pociągnął wóz. Staszek, przyciągając z całych sił lejce ledwie się utrzymał, natomiast Samek, który siedział z tyłu wozu, spadł. Staszek, z wozem wjechał na podwórze, a Samek, lekko poturbowany, kulejąc dotarł po pewnym czasie. Pan Franek wybiegł z domu, pomógł odprowadzić przerażonego konia do chlewu, a wóz wepchnąć do stodoły.
Burza nie ustępowała. Błyskawice na przemian z grzmotami pioruna przeszywały niebo. Kobiety modliły się przy zapalonej gromnicy, a pan Franek, pomimo deszczu chodził niespokojnie po podwórzu, obserwując niebo. W pewnym momencie zrobiło się jasno jak w dzień i w tym samym momencie odezwał się przerażający huk. Już po chwili pojawił się ogień i wielki dym unoszący się nad wsią.
Pan Franek wbiegł do domu z krzykiem – Staszek, Samek bierzemy wiadra. We wsi się pali.
Pobiegli. Paliła się Marycha stodoła ze zbożem. Pomimo burzy, ludzie z całej wsi przybiegli, by ugasić pożar. Wszyscy polewali wodą noszoną ze studni, trochę pomagał im rzęsisty deszcz, a i tak walka trwała kilka godzin. Niestety część stodoły i zboża spłonęła.
Dopiero do dwóch dniach Marysia zauważyła, że Samek kuleje. Stanowczym głosem powiedziała:
- Ty kulejesz, pokoż noge.
- To nic, przejdzie.
- Pokoż noge – powtórzyła.
Samek podwinął nogawkę i wtedy okazało się, że noga nie tylko jest spuchnięta, ale jeszcze odnowiła się stara rana. Kobieta obłożyła liśćmi, obwinęła kawałkiem materiału i stwierdziła:
- Gotowe, do wesela się zagoi.
***
Marysia, wyciągnęła ze skrzyni, swój odświętny strój. Przymierzyła i stwierdziła, że nie wymaga poprawek. Natomiast Samkowi uszyto nowe ubranie. Marysia gdy zobaczyła go w nowym kaftanie to stwierdziła – Teraz to ty całkiem nasz. Jutro pojadymy do dworu.
- Co, będziesz mnie pokazywać w tym nowym ubraniu? – powiedział śmiejąc się.
- Nie! Zaproszymy na wesele. Może przyńdom.
- Marysiu, z tobą to ja wszędzie pojadę. Skoro tak chcesz, to tak będzie, ale jutro. Teraz się przebiorę i pójdę pomóc Stachowi.
Następnego dnia pojechali do dworu. Zaproszenie zostało przyjęte, więc wracali zadowoleni z wizyty.
- To był dobry pomysł. Zauważyłem, że bardzo cię lubią i tacy mili – nagle odezwał się Samek, przerywając ciszę.
- Oni tak. Wew ty wsi, co miszko wuja Kaziu, to ich hrabia buł niedobry.
- Jak był? A dlaczego niedobry?
- Jegu ojciec, to urodził się wew Niemcach, ale godoł co on Polak. Co mu sie tu podobo. Wew wsi wybudowoł kościół i dboł o chłopów. Umarł jeszczy przed powstaniem. Młody hrabia, to kazał za grosze robić, a jak buło powstanie, to nie pomogoł powstańcom ino ich zdradziuł. Jak sie powstanie skuńczyło, to młodegu hrabiegu powstańcy złapali. Ludzie godali co gu wew samym Poznaniu powiesili. To nie byle co!
- Ojej! Nie bali się?
- A kto powstańcom zabroni. Nastała nowa władza, to osundzili i tyle.
- Pana hrabiego zabili?
- A co! Pan, nie pan, jak buł ladaco, to sie należało. Nasz hrabia inny, a już pani hrabina to najbarzy. To całkiem insze ludzie. Za robote zapłacom jak sie należy, a jak trza to i pomogom wew kłopotach. Dobre ludzie, dobre.
- Wiem, że dobrzy. Herbatą poczęstowali i rozmawiali jak z równymi. Mówiłaś, że to hrabiowie, a on zaprzeczał i prosił by go tak nie tytułować.
- Miszkajom wew dworze, majom służbe co za nich wszysko robi, to muszom być hrabiowie. Nad dżwierkami jest herb.
- Nad wejściem widziałem zawieszony herb, ale on zaprzeczał, mówił, że ten dwór to odkupili.
- Niech se bydom kim tak chcom. Jeżdżajom powozym do kościoła. Ubirajom sie po pańsku. Tam zawsze hrabiowie mieszkali, tak gadał dziadek, to my tak gadamy - powiedziała stanowczym głosem.
- Mówiłaś, że robisz dla nich serwety.
- Ano robie, a bo co?
- To jak zrobisz, to pojadę z tobą i wtedy podpytam więcej.
- Nie uchodzi tak … podpytywać. To wielki pan! – powiedziała bardzo oburzona. Akurat wjechali na podwórko, więc dodała: - Lepij kuniem się zajmij. – Zeszła z wozu, podała mu lejce, a sama udała się do domu.
***
Izba, która kiedyś należała do babki, została wybielona wapnem. Na łóżku położono świeży siennik przykryty płótnem. Na nim wielką pierzynę i kilka poduszek, a wszystkie ozdobione ręcznie robioną koronką. W rogu komoda, skrzynia wianna i dwa stołki. Na ścianie obraz Matki Boskiej dopełnij całości wyposażenia dla młodych.
Na dzień przed weselem, pod dom panny młodej przychodzili sąsiedzi, dalsza rodzina i znajomi. Wszyscy tłukli szkło przed domem. Państwo młodzi mieli za zadanie pozbierać to szkło. Udowadniali tym, że będą zgodnym i pracowitym małżeństwem.
Samek był przerażony tymi obrzędami, jednak Marysia pocieszała go, że to taki zwyczaj i nie powinien do tego podchodzić zbyt poważnie. Pozbierać i tyle.
Ślub odbył się jesienią, bo po żniwach i świeża mąka, powidła i maku do placków. Były też młode kurki, koguciki na rosół oraz wieprzek na kiełbasy. W tym dniu było na tyle jeszcze ciepło, że stoły ustawiono na podwórku pod wielkim orzechem, wzdłuż których ławy, by pomieścić zaproszonych gości. Przy suto zastawionych stołach zasiadła nie tylko rodzina, ale również ludzie ze wsi. Wszyscy życzyli Marysi, aby tym razem dopisało jej szczęście na dłużej. No prawie wszyscy, bo Marych mocno podpity wykrzykiwał, że źle zrobiła, bo sobie wzięła ”przechtę”.
- Co taki smutny? Nie cieszysz się? – spytała Marysia.
- Dlaczego ksiądz powiedział: Czy ty Marianna… Dlaczego Marianna?
- Bo tak mi dali na chrzcie, ino wszyscy gadajom Marysia.
- A to żem nie wiedział.
- Ha, ha już gada po naszemu – powiedziała i pocałowała go w policzek. – Idziemy podylać?
- Nie umiem, a ty idź. Baw się, ja popatrzę.
Już po dwóch dniach wszystko wróciło do normy. Kobiety krzątały się w kuchni i obejściu, a ze stodoły dochodził odgłos młóconego cepami zboża. Staszek przyśpiewywał sobie: „ poszed ja se na boisko i młóce i młóce, co jednom strone przytre, na drugom przwróce i młóce i młóce.” Po drugim powtórzeniu, już mu wtórowali i pan Franek, i Samek. Zauważyła to Marysia, kiedy była nabrać wody ze studni.
- Dobrze idzie im młócka.
- Co, byłaś zobaczyć?
- Nie, ino słyszałam. Wesoło im, śpiwajom se.
- Jak wew trzech młócom, to do zimy sie uporajom. Mąki mało, na wesele doś poszło. Trza bydzie do młyna jechać.
- Stachu mówił, że jutro ze Samkiem pojadom, bo ze dwa worki już wymłócili.
- Robotny ten twój Samek i do kieliszka nie zaglonda.
- Nie to co Władek. Wszysko po pijaku robiuł.
- O zmarłych sie źle nie godo, ani porównywać ni ma co.
W progu kuchni w której kobiety przygotowywały posiłek, stanął Staszek i jednym tchem powiedział: - Był treiber zez dworu. Pani chce dwie duże serwety na stół.
- A mówił co wincy?
- Zostawił ino pakunek z niciami. Nie przyniesłem, bo mom brudne rynce – dodał i wrócił do stodoły.
- Byde musiała tam iść, zobaczyć te stoły.
- Coś Stachu godoł, co jutro pojadom do młyna.
- To tyż pojade. Od młyna do dworu już niedaleko, to mnie zawiezom – stwierdziła Marysia.
- Ino idz ze Samkiem, teroz to nie uchodzi, co byś tak sama.
- Etam.
- A jak wrócisz?
- Nie martwcie sie, przecie nie pirwszy roz tam byde. Odwiezom.
Cdn.
- Byłem u Sołtysa i powiedział, że zaczynamy wew tom sobote, na polu u Władka Gryki – oznajmił pan Franek.
- A dlaczego tam? – spytał Samek.
- Bo to ostatnie pole, potem nasze, potem Kózków, Sołtysa i tak jedno po drugim - tłumaczył Staszek, pokazując przy tym ręką kierunek, w jakim będą się kierować. - Rozumiesz?
- Teraz rozumiem.
- A na samym końcu u mojego brata – dopowiedział pan Robak.
- A dlaczego w sobotę, a nie w poniedziałek, z początkiem nowego tygodnia? – dopytywał Samek.
- Bo sobota jest poświęcuna Matce Bożej, nigdy w puniedziałek, bo to przesund o niepowodzyniu – wytłumaczyła mu Marysia.
- A, przesąd, dziwne.
W sobotę wszyscy wyruszyli na pole, gdzie już czekali na nich inni gospodarze. Żniwa rozpoczęły kobiety, przeżegnawszy się pierwszy zbiór cięły sierpem, później do koszenia przystępowali mężczyźni, posługując się kosami wyposażonymi w pałąki z zagarniającym płótnem. Kobiety skręcały powrósła, wiązały w snopki i je zestawiały. Pomagały również dzieci, zbierały kłosy, które wypadły ze snopków, bo nic nie mogło się zmarnować.
Marych bardzo podejrzliwie patrzył na Samuela i wręcz go zaczepiał, krytykował, że źle kosi. Pokazywał jak powinno się to robić. Jednak Samuel, nie zwracał na niego uwagi, udawał, że go nie widzi i kosił tak jak umiał.
Minęło kilka dni zanim dotarli na pole Jana Robaka. Ponieważ to było ostatnie pole, to tym razem po skończonej pracy, nie wrócili od razu do domu, tylko zostali na poczęstunku. Pan Franek zaprosił rodzinę swojego brata na wesele. Pan Jan, skinął głową i powiedział, że bardzo się cieszy, bo zauważył, że Samuel, jest pracowity i może wreszcie Marysia, znajdzie szczęście.
Nie od razu snopki były zwożone do stodoły, zostawały kilka dni, bo musiały dobrze wyschnąć. Pogoda sprzyjała, więc po kilku dniach wysuszone snopki zwozili do stodoły. To był bardzo gorący dzień, który chylił się ku końcowi. Słońce chowało się za horyzont, gdy Samek ze Staszkiem, ładowali wóz, gdy nagle pojawiły się ciemne chmury zwiastujące deszcz. Było coraz ciemniej. Mężczyźni pomimo zmęczenia śpieszyli się z ładowaniem, by zdążyć przed deszczem. Ruszyli w drogę. Niestety wraz z deszczem nadciągnęła burza. Piorun uderzył w przydrożne drzewo, huk przeraził konia, który z całym impetem pociągnął wóz. Staszek, przyciągając z całych sił lejce ledwie się utrzymał, natomiast Samek, który siedział z tyłu wozu, spadł. Staszek, z wozem wjechał na podwórze, a Samek, lekko poturbowany, kulejąc dotarł po pewnym czasie. Pan Franek wybiegł z domu, pomógł odprowadzić przerażonego konia do chlewu, a wóz wepchnąć do stodoły.
Burza nie ustępowała. Błyskawice na przemian z grzmotami pioruna przeszywały niebo. Kobiety modliły się przy zapalonej gromnicy, a pan Franek, pomimo deszczu chodził niespokojnie po podwórzu, obserwując niebo. W pewnym momencie zrobiło się jasno jak w dzień i w tym samym momencie odezwał się przerażający huk. Już po chwili pojawił się ogień i wielki dym unoszący się nad wsią.
Pan Franek wbiegł do domu z krzykiem – Staszek, Samek bierzemy wiadra. We wsi się pali.
Pobiegli. Paliła się Marycha stodoła ze zbożem. Pomimo burzy, ludzie z całej wsi przybiegli, by ugasić pożar. Wszyscy polewali wodą noszoną ze studni, trochę pomagał im rzęsisty deszcz, a i tak walka trwała kilka godzin. Niestety część stodoły i zboża spłonęła.
Dopiero do dwóch dniach Marysia zauważyła, że Samek kuleje. Stanowczym głosem powiedziała:
- Ty kulejesz, pokoż noge.
- To nic, przejdzie.
- Pokoż noge – powtórzyła.
Samek podwinął nogawkę i wtedy okazało się, że noga nie tylko jest spuchnięta, ale jeszcze odnowiła się stara rana. Kobieta obłożyła liśćmi, obwinęła kawałkiem materiału i stwierdziła:
- Gotowe, do wesela się zagoi.
***
Marysia, wyciągnęła ze skrzyni, swój odświętny strój. Przymierzyła i stwierdziła, że nie wymaga poprawek. Natomiast Samkowi uszyto nowe ubranie. Marysia gdy zobaczyła go w nowym kaftanie to stwierdziła – Teraz to ty całkiem nasz. Jutro pojadymy do dworu.
- Co, będziesz mnie pokazywać w tym nowym ubraniu? – powiedział śmiejąc się.
- Nie! Zaproszymy na wesele. Może przyńdom.
- Marysiu, z tobą to ja wszędzie pojadę. Skoro tak chcesz, to tak będzie, ale jutro. Teraz się przebiorę i pójdę pomóc Stachowi.
Następnego dnia pojechali do dworu. Zaproszenie zostało przyjęte, więc wracali zadowoleni z wizyty.
- To był dobry pomysł. Zauważyłem, że bardzo cię lubią i tacy mili – nagle odezwał się Samek, przerywając ciszę.
- Oni tak. Wew ty wsi, co miszko wuja Kaziu, to ich hrabia buł niedobry.
- Jak był? A dlaczego niedobry?
- Jegu ojciec, to urodził się wew Niemcach, ale godoł co on Polak. Co mu sie tu podobo. Wew wsi wybudowoł kościół i dboł o chłopów. Umarł jeszczy przed powstaniem. Młody hrabia, to kazał za grosze robić, a jak buło powstanie, to nie pomogoł powstańcom ino ich zdradziuł. Jak sie powstanie skuńczyło, to młodegu hrabiegu powstańcy złapali. Ludzie godali co gu wew samym Poznaniu powiesili. To nie byle co!
- Ojej! Nie bali się?
- A kto powstańcom zabroni. Nastała nowa władza, to osundzili i tyle.
- Pana hrabiego zabili?
- A co! Pan, nie pan, jak buł ladaco, to sie należało. Nasz hrabia inny, a już pani hrabina to najbarzy. To całkiem insze ludzie. Za robote zapłacom jak sie należy, a jak trza to i pomogom wew kłopotach. Dobre ludzie, dobre.
- Wiem, że dobrzy. Herbatą poczęstowali i rozmawiali jak z równymi. Mówiłaś, że to hrabiowie, a on zaprzeczał i prosił by go tak nie tytułować.
- Miszkajom wew dworze, majom służbe co za nich wszysko robi, to muszom być hrabiowie. Nad dżwierkami jest herb.
- Nad wejściem widziałem zawieszony herb, ale on zaprzeczał, mówił, że ten dwór to odkupili.
- Niech se bydom kim tak chcom. Jeżdżajom powozym do kościoła. Ubirajom sie po pańsku. Tam zawsze hrabiowie mieszkali, tak gadał dziadek, to my tak gadamy - powiedziała stanowczym głosem.
- Mówiłaś, że robisz dla nich serwety.
- Ano robie, a bo co?
- To jak zrobisz, to pojadę z tobą i wtedy podpytam więcej.
- Nie uchodzi tak … podpytywać. To wielki pan! – powiedziała bardzo oburzona. Akurat wjechali na podwórko, więc dodała: - Lepij kuniem się zajmij. – Zeszła z wozu, podała mu lejce, a sama udała się do domu.
***
Izba, która kiedyś należała do babki, została wybielona wapnem. Na łóżku położono świeży siennik przykryty płótnem. Na nim wielką pierzynę i kilka poduszek, a wszystkie ozdobione ręcznie robioną koronką. W rogu komoda, skrzynia wianna i dwa stołki. Na ścianie obraz Matki Boskiej dopełnij całości wyposażenia dla młodych.
Na dzień przed weselem, pod dom panny młodej przychodzili sąsiedzi, dalsza rodzina i znajomi. Wszyscy tłukli szkło przed domem. Państwo młodzi mieli za zadanie pozbierać to szkło. Udowadniali tym, że będą zgodnym i pracowitym małżeństwem.
Samek był przerażony tymi obrzędami, jednak Marysia pocieszała go, że to taki zwyczaj i nie powinien do tego podchodzić zbyt poważnie. Pozbierać i tyle.
Ślub odbył się jesienią, bo po żniwach i świeża mąka, powidła i maku do placków. Były też młode kurki, koguciki na rosół oraz wieprzek na kiełbasy. W tym dniu było na tyle jeszcze ciepło, że stoły ustawiono na podwórku pod wielkim orzechem, wzdłuż których ławy, by pomieścić zaproszonych gości. Przy suto zastawionych stołach zasiadła nie tylko rodzina, ale również ludzie ze wsi. Wszyscy życzyli Marysi, aby tym razem dopisało jej szczęście na dłużej. No prawie wszyscy, bo Marych mocno podpity wykrzykiwał, że źle zrobiła, bo sobie wzięła ”przechtę”.
- Co taki smutny? Nie cieszysz się? – spytała Marysia.
- Dlaczego ksiądz powiedział: Czy ty Marianna… Dlaczego Marianna?
- Bo tak mi dali na chrzcie, ino wszyscy gadajom Marysia.
- A to żem nie wiedział.
- Ha, ha już gada po naszemu – powiedziała i pocałowała go w policzek. – Idziemy podylać?
- Nie umiem, a ty idź. Baw się, ja popatrzę.
Już po dwóch dniach wszystko wróciło do normy. Kobiety krzątały się w kuchni i obejściu, a ze stodoły dochodził odgłos młóconego cepami zboża. Staszek przyśpiewywał sobie: „ poszed ja se na boisko i młóce i młóce, co jednom strone przytre, na drugom przwróce i młóce i młóce.” Po drugim powtórzeniu, już mu wtórowali i pan Franek, i Samek. Zauważyła to Marysia, kiedy była nabrać wody ze studni.
- Dobrze idzie im młócka.
- Co, byłaś zobaczyć?
- Nie, ino słyszałam. Wesoło im, śpiwajom se.
- Jak wew trzech młócom, to do zimy sie uporajom. Mąki mało, na wesele doś poszło. Trza bydzie do młyna jechać.
- Stachu mówił, że jutro ze Samkiem pojadom, bo ze dwa worki już wymłócili.
- Robotny ten twój Samek i do kieliszka nie zaglonda.
- Nie to co Władek. Wszysko po pijaku robiuł.
- O zmarłych sie źle nie godo, ani porównywać ni ma co.
W progu kuchni w której kobiety przygotowywały posiłek, stanął Staszek i jednym tchem powiedział: - Był treiber zez dworu. Pani chce dwie duże serwety na stół.
- A mówił co wincy?
- Zostawił ino pakunek z niciami. Nie przyniesłem, bo mom brudne rynce – dodał i wrócił do stodoły.
- Byde musiała tam iść, zobaczyć te stoły.
- Coś Stachu godoł, co jutro pojadom do młyna.
- To tyż pojade. Od młyna do dworu już niedaleko, to mnie zawiezom – stwierdziła Marysia.
- Ino idz ze Samkiem, teroz to nie uchodzi, co byś tak sama.
- Etam.
- A jak wrócisz?
- Nie martwcie sie, przecie nie pirwszy roz tam byde. Odwiezom.
Cdn.
Ostatnio zmieniony 10 listopada 2023, 09:39 przez elafel, łącznie zmieniany 4 razy.
Ela
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5983
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Marysia VIII
Bardzo dobrze się czytało. Jeden z lepszych odcinków. Ciekawe obrzędy i zwyczaje.
A ten Marian to Marych? Czy ktoś inny, kogo wcześniej przeoczyłam?
A ten Marian to Marych? Czy ktoś inny, kogo wcześniej przeoczyłam?
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 18262
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 21
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Re: Marysia VIII
Marian, to Marych. To ciągle to samo imię, ale masz rację, powinnam to ujednolicić i tak właśnie zrobię. Dziękuję za Twoje uważne czytanie i miłe budujące słowa, które są motorem do dalszego pisania. Dziękuję
Ela
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5983
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Marysia VIII
Myślę, że trzeba ujednolicić. Marycha zapamiętałam, bo czułam, że on jeszcze się pojawi, a nawet na to czekałam. Jednakże mogłabyś go ociupinę przybliżyć czytelnikowi. Coś o nim napisać, jakąś cechę wyglądu czy charakteru. Może nawet co on sobie myśli, bo tak tylko wyskakuje jak filip z konopi. Wiemy tylko, że obściskiwał Marysię, że krzywo patrzy na Samka i że mu się stodoła spaliła.
Przepraszam, że się wtranżalam. To tylko takie luźne uwagi.
Przepraszam, że się wtranżalam. To tylko takie luźne uwagi.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5983
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Marysia VIII
I jeszcze, jeśli ktoś z czytelników go nie zapamiętał, to zdziwi się, dlaczego on ma taki stosunek do Samka.
Rzuciło mi się teraz jeszcze, że Samek nie zwracał uwagi, a wręcz ignorował. Dla mnie to to samo.
Rzuciło mi się teraz jeszcze, że Samek nie zwracał uwagi, a wręcz ignorował. Dla mnie to to samo.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz
- Dany
- Administrator
- Posty: 19831
- Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 4
- Srebrnych Pietruch: 9
- Brązowych Pietruch: 11
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 24
Re: Marysia VIII
Szkoda, że Samuel ignorował Marycha, jak ten dawał mu dobre rady. Może by tym go udobruchał, a dobrych rad nie za wiele.
Marysia pójdzie sama do dworu, jeszcze ją ktoś napadnie, np. ktoś pijany...
Czytam i cały czas denerwuję się, że ta historia za pięknie brzmi, że coś się złego stanie.
Bo sobota jest poświęcona Matce Bożej
- Nasza mama mówiła, że w sobotę, choć na chwilę, zawsze zaświeci słońce, bo Matka Boska suszy pieluszki.
- "i stwierdziła"?, a nie powinno być: "to stwierdziła"
Marysia pójdzie sama do dworu, jeszcze ją ktoś napadnie, np. ktoś pijany...
Czytam i cały czas denerwuję się, że ta historia za pięknie brzmi, że coś się złego stanie.
Bo sobota jest poświęcona Matce Bożej
- Nasza mama mówiła, że w sobotę, choć na chwilę, zawsze zaświeci słońce, bo Matka Boska suszy pieluszki.
- przecinek przed "pokazując" i za "kierunek" (wyrazy zakończone na "ąc" wraz z określeniem, oddzielamy przecinkiem)- Bo to ostatnie pole, potem nasze, potem Kózków, Sołtysa i tak jedno po drugim - tłumaczył Staszek pokazując przy tym ręką kierunek w jakim będą się kierować. - Rozumiesz?
- a nie powinno być: "Matce Bożej"?- Bo sobota jest poświęcona Matki Bożej, nigdy w poniedziałek, bo to przesąd o niepowodzeniu – wytłumaczyła mu Marysia.
- przecinek przed "gdzie"W sobotę wszyscy wyruszyli na pole gdzie już czekali na nich inni gospodarze.
- przecinek przed "gdy"Marysia gdy zobaczyła go w nowym kaftanie i stwierdziła – Teraz to ty całkiem nasz.
- "i stwierdziła"?, a nie powinno być: "to stwierdziła"
- przed drugim "i" przecinekPo drugim powtórzeniu, już mu wtórowali i pan Franek i Samek.
Ostatnio zmieniony 10 listopada 2023, 13:24 przez Dany, łącznie zmieniany 2 razy.
Oczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 18262
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 21
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Re: Marysia VIII
Gelsomino, Twoje uwagi zawsze cenne. O Marychu będzie i to sporo. Dziękuję.
Dany- przecinki naniesione.Niepotrzebnie się martwisz o Marysię, nic jej nie grozi, przecież zawiozą ją, bo od młyna niedaleko. Wpierw do młyna, potem do dworu.
Co do Twoich obaw, to chwilowo jest spokojnie, ale ...trzeba poczekać.
Dziękuję za komentarz.
Dany- przecinki naniesione.Niepotrzebnie się martwisz o Marysię, nic jej nie grozi, przecież zawiozą ją, bo od młyna niedaleko. Wpierw do młyna, potem do dworu.
Co do Twoich obaw, to chwilowo jest spokojnie, ale ...trzeba poczekać.
Dziękuję za komentarz.
Ostatnio zmieniony 09 listopada 2023, 18:21 przez elafel, łącznie zmieniany 1 raz.
Ela
- jaga
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 3047
- Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
- Lokalizacja: lubuskie
- Złotych Pietruch: 5
- Srebrnych Pietruch: 6
- Brązowych Pietruch: 10
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 7
- Najlepsza proza: 1
Re: Marysia VIII
Przeczytałam, dużo się dzieje i ten pożar. Tyle chłopy się napracowali. Ciekawe czy sąsiedzi dadzą poszkodowanemu choć po snopku, żeby straty nie miał.
jaga
- tcz
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 3335
- Rejestracja: 30 maja 2018, 22:34
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Złotych Pietruch: 9
- Srebrnych Pietruch: 3
- Brązowych Pietruch: 6
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
Re: Marysia VIII
Sanek ze Staszkiem Literówka się wkradła.
Ciekawy opis życia wiejskiego. Z podobnymi żniwami stykałem się u cioci w rzeszowskiem, gdy przyjeżdżałem do niej na wakacje szkolne. Też w ruch szły kosy, a snopki wiązało się ręcznie.
Ciekawy opis życia wiejskiego. Z podobnymi żniwami stykałem się u cioci w rzeszowskiem, gdy przyjeżdżałem do niej na wakacje szkolne. Też w ruch szły kosy, a snopki wiązało się ręcznie.
Ostatnio zmieniony 10 listopada 2023, 08:35 przez tcz, łącznie zmieniany 2 razy.
Tadeusz
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 18262
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 21
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Re: Marysia VIII
Jadziu, dziękuję za czytanie i spostrzeżenia.
Tadziu, dziękuję za literówkę. Cieszę się, ze przywołałam wspomnienia.
Tadziu, dziękuję za literówkę. Cieszę się, ze przywołałam wspomnienia.
Ela
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 18262
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 21
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Re: Marysia VIII
Wróciłam do Twojego komentarza, bo zaczęło mnie to nurtować.
Marych na chrzcie dostał imię Marian, jednak ludzie we wsi mówią na niego Marych i to mówi bardzo wiele jakim był człowiekiem.
Marysia, na chrzcie dostała imię Marianna, a mówią do niej zdrobniale i ciepło, Marysia.
To samo dotyczy Samuela, do którego zwracają się Samek. Zastanawiam się, czy w takim razie, to też powinnam ujednolicić?
Ela
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5983
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Marysia VIII
Elu, od początku wiemy, że Samuel nazywany jest zdrobniale Samkiem, więc nie ma czego ujednolicać. Samek i Samuel ta sama osoba. A Marysia, że naprawdę ma na imię Marianna napisałaś przy okazji ślubu i okej. Ona zresztą od początku nazywana jest Marysią. Skąd jednak miałam wiedzieć, że Marian to Marych? Dopiero gdy zapytałam, odpowiedziałaś w komentarzu. Gdybyś napisała o tym wcześniej w powieści, nie byłoby żadnego problemu.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5983
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Marysia VIII
Jedną osobę można w powieści nazywać różnie, ale pod warunkiem, że informujemy o tym w jakiś sposób czytelnika. Nie mówię tu o zdrabnianiu imienia, np. Katarzyna - Kasia, Kasieńka, Kaśka, Kasiulek itd., bo to wiadome dla czytelnika, ale na przykład o przezwisku.
Marian i Marych. Nigdy nie słyszałam, żeby Mariana tak nazywać, można Maniek, Maniuś, Marianek, więc o tym należy wspomnieć.
Marianna to też nie Marysia, ale to wyjaśniłaś.
Uważam, że nad Samkiem i Marysią.nie ma nawet co się zastanawiać.
Marian i Marych. Nigdy nie słyszałam, żeby Mariana tak nazywać, można Maniek, Maniuś, Marianek, więc o tym należy wspomnieć.
Marianna to też nie Marysia, ale to wyjaśniłaś.
Uważam, że nad Samkiem i Marysią.nie ma nawet co się zastanawiać.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 18262
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 21
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Re: Marysia VIII
Na wsi, gdzie mieszkał mój mąż, na Mariana mówili Marych. W poznańskiej gwarze tak mówią na Mariana, więc myślałam, że nie będzie z tym kłopotów. Skoro powstał problem, to poprawiłam i jest ok.
Skoro z Samkiem sprawa jasna, to nic nie zmieniam.
Dziękuję, za podzielenie się opinią, która jest dla mnie ważna.
Skoro z Samkiem sprawa jasna, to nic nie zmieniam.
Dziękuję, za podzielenie się opinią, która jest dla mnie ważna.
Ela
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5983
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Marysia VIII
Nie powstał żaden problem. Po prostu zapytałam i to wszystko. Nie pytalabym, gdybyś napisała, np. że Marian patrzył krzywo na Samka, bo był zazdrosny o Marysię, bo się do niej przystawiał albo że podejrzewał Samka o to, że dał mu w łeb. Albo gdybym była z tych okolic. Albo może gdybym była inteligentna.elafel pisze: ↑10 listopada 2023, 18:49 Na wsi, gdzie mieszkał mój mąż, na Mariana mówili Marych. W poznańskiej gwarze tak mówią na Mariana, więc myślałam, że nie będzie z tym kłopotów. Skoro powstał problem, to poprawiłam i jest ok.
Skoro z Samkiem sprawa jasna, to nic nie zmieniam.
Dziękuję, za podzielenie się opinią, która jest dla mnie ważna.
Problemu nie ma i nie było, zdziwilam się tylko, że pytasz o ujednolicenie imion Samuela i Marysi. Poczułam się tak, jakbym się czepiała.
Ostatnio zmieniony 10 listopada 2023, 19:03 przez Gelsomina, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 18262
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 21
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Re: Marysia VIII
Po pierwsze nie czepiasz się, tylko dajesz dobre rady. Tak sobie tylko pomyślałam, że może warto ujednolicić. Chciałam to zwyczajnie przedyskutować, nic więcej. Dobrze wiesz, że zależy mi na Twojej opinii, bo zawsze jest trafna. I tym razem podpowiedziałaś mi coś ważnego, co z pewnością zastosuję, bo warto, bo tak trzeba. Jednak na coś ta dyskusja się przydała. Bardzo dziękuję.
Co do inteligencji, to tej Tobie nie brakuje.
Jeszcze raz bardzo dziękuję
Co do inteligencji, to tej Tobie nie brakuje.
Jeszcze raz bardzo dziękuję
Ela
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5983
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Marysia VIII
Jeśli się przydała, to dobrze. W każdym razie będę czytać Twoją powieść do samiutkiego końca.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz
- Dany
- Administrator
- Posty: 19831
- Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 4
- Srebrnych Pietruch: 9
- Brązowych Pietruch: 11
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 24
Re: Marysia VIII
Koniec miesiąca, utwór przenoszę do odpowiedniego działu, tam też można czytać, komentować i odpowiadać na komentarze.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Oczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.