Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"
W konkursie na najciekawsze drabble zwyciężył utwór "sierota" - Gelsomina
Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca III/24
Niesymetryczni - Część druga - Bagaż doświadczeń
Moderator: Redakcja
- Autsajder1303
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 4518
- Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 2
- Kryształowych Dyń: 2
- Wierszy miesiąca: 7
Niesymetryczni - Część druga - Bagaż doświadczeń
Jak to jest, że niektórzy potrafią dbać o siebie, czasem nawet nad wyrost, a żyją znacznie krócej niż ktoś, kto marynuje swoje wnętrzności wódką? To niesamowite, że mimo wszystko, niektórzy alkoholicy wydają się być niezniszczalni. Ojcu i bratu, poza kilkoma poważnymi złamaniami i zadrapaniami, nic się nie stało. Wylądowali w niewielkim ogródku sąsiada, który wygospodarował sobie kawałek przestrzeni pod swoim oknem, na parterze. Można powiedzieć, że młody klon palmowy, który sobie tam rósł, ocalił im życie. Kiedy zabierało ich pogotowie, ojciec Mateusza, już z opatrzoną twarzą, składał zeznania dzielnicowemu, a matka Matiego, wciąż lekko roztrzęsiona, podeszła do mnie i z zatroskaną miną przytuliła.
- Moje dziecko, przepraszam, że musiałeś na to patrzeć. Chodź, dziś przenocujesz u nas.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Całe zajście wydawało się zupełnie nierealne, pomimo że widywałem wcześniej podobne rzeczy. No, ale w sumie, niecodziennie się patrzy, jak twoja najbliższa rodzina wypada z okna pierwszego piętra.
U Matiego zawsze pachniało świeżym praniem, wszędzie było czyściutko, a na ścianach mieszkania wisiały rodzinne zdjęcia. Lubiłem tutaj przychodzić, chociaż nieczęsto się to zdarzało, głównie w urodziny Matiego. Jego mama robiła najlepsze przyjęcia pod słońcem, a jej gotowanie było po prostu nie z tego świata.
Siedzieliśmy wszyscy czworo w jadalni. Rodzice Mateusza zapewniali mnie, że dopóki ojciec i brat nie wrócą, mogę u nich zostać, a oni się mną zajmą. Przystałem na tę propozycję, chociaż Mateuszowi nie do końca podobało się, że miałem zająć jego łóżko. Jednak nie robił z tego powodu scen i po kilku wymianach zdań, rodzice Mateusza zajęli się przyrządzaniem kolacji. Było naprawdę super, po raz pierwszy w życiu jadłem posiłek z rodziną przy stole. Nie szkodzi, że nie była moja, wystarczy, że przyjęli mnie jak swojego. Po kolacji, pomogliśmy posprzątać, i udaliśmy się z Matim do jego pokoju. Miał tu wszystko, o czym mógł marzyć chłopiec w naszym wieku. Każdy najmniejszy skrawek ściany, był pokryty jakimś plakatem, w walecznych pozach patrzyli na siebie Songo Kan i Szatan Serduszko* (postacie z serii anime Dragon Ball), na oświetlonej neonami scenie, Slash wymiatał solówkę, Jaskrawo zielony Nissan skyline sunął po torze wyścigowym, Terminator złowrogo świdrował czerwonym okiem. Z otwartej szafy wysypywały się zabawki, sterowane samochody, klocki lego i tak dalej. Przy biurku stał komputer, a nad nim zawieszony pod sufitem płaski monitor, podłączony do konsoli Dreamcast. Rozpuścili go, nadal to robią, a on im potrafi powiedzieć, że ich nienawidzi.
Nie chciałem o tym myśleć, ani o tym jak mu zazdroszczę. Poza tym, lepiej było nacieszyć się wszystkim, czego nie mam i prawdopodobnie nigdy mieć nie będę.
Następnego dnia, po śniadaniu, poszliśmy z Matim pod starą kopalnię. Lubiliśmy wrzucać kamienie do starych, ciemnych szybów, sprawdzając, czy któryś jest zalany. Niektóre z nich, w ogóle nie wydały dźwięku, jakby ktoś w tym mroku, chwycił ciśnięte przez nas kamienie.
- Myślisz, że twój stary się kiedyś ogarnie? - zapytał Mati, dłubiąc patykiem, w szarej kupce błota.
- Raczej wątpię, odkąd mama uciekła, nie ma z nim praktycznie kontaktu. Wychodzi rano, wraca wieczorem, a potem wiesz, impreza. - Pokazałem jak ojciec ostentacyjnie daje w szyję, co rozbawiło nas obu.
- Wiesz, mówiłem serio, że musimy się stąd wyrwać. Nie chcę być jak twój stary, albo co gorsza mój.
- A co jest nie tak z twoim ojcem? - zapytałem nie mogąc się powstrzymać.
- To zwykły sztywniak, siedzi pod pantoflem matki, a ta go trzyma jak na smyczy.
- Szczerze mówiąc, wolałbym sztywnych starych, niż to co mam w domu.
- A ja wolałbym być wolny. Wyobraź sobie:
nikt ci nie mówi co i kiedy możesz robić, nikt się tobą nie wyręcza. Pełna kontrola nad własnym życiem. To jest prawdziwe szczęście, a nie... - Mati rzucił patykiem o ziemię - ...rodzicielskie zakazy.
Nadal nie rozumiałem, dlaczego Mati tak myśli, czasem zastanawiałem się, czy nie jest ode mnie starszy, ponieważ rzeczy o których potrafił mówić, nie były typowe dla trzynastolatka.
- Dziś w nocy uciekamy - powiedział po chwili, rozglądając się, i ściszając głos, jakby się bał, że ktoś nas podsłucha.
- Mam sto złotych na start, poproszę mamę, żeby zrobiła nam jakiś prowiant, powiem, że idziemy na szkolny rajd, żeby nic nie podejrzewała.
Nie chciałem dać po sobie poznać, ale bawiło mnie to, że mimo deklarowanej nienawiści do mamy, Mati przed ucieczką z domu, chciał ją poprosić o zrobienie kanapek. Tego się nie da wymyślić, jak pragnę zdrowia.
- Musimy pójść do mnie po Moje rzeczy, latarkę, komiksy i tak dalej. Nie chcę tego zostawić
- Dobra, spakujemy wszystko, czego nam trzeba.
Wróciliśmy pod blok. Poszedłem do mieszkania po klucze od komórki, zabrałem też torbę, do której na szybko wrzucałem swoje rzeczy. Ledwie zipiący walkman z kasetą Slipknota, żetony z pokemonami, karty Dragon ball, kieszonkowe piłkarzyki... w pewnym momencie, w torbie zaczynało brakować miejsca, zaczynała też nabierać sporo wagi, a ja nie spakowałem ani jednego ubrania. Zarzuciłem więc na plecy kurtkę brata I zbiegłem po klatce schodowej przed blok, otworzyć komórkę. Zdołałem zabrać po jednym komiksie i książkę "Król rybaków", więcej się nie zmieściło.
- Chłopcy, nie zapomnijcie zabrać kanapek. -
Mama Mateusza, wyglądała przez okno, machając dwoma pakunkami.
- Za chwilę przyjdę mamo - odparł Mati, nawet się do niej nie odwracając.
- Tak sobie pomyślałem,- rzekł do mnie po chwili - że kiedy znikniemy, będą nas szukać, zapewne gdzieś w mieście. Musimy być sprytniejsi. Mam niezły plan, który powinien wypalić, jeśli wszystko pójdzie gładko. Pojedziemy autobusem w stronę miasta, najlepiej przegubowym, zawsze taki przyjeżdża po szesnastej, wsiądziemy przednimi drzwiami i kupimy bilety u kierowcy, może nas zapamięta. Wysiądziemy tylnymi drzwiami, Ja dwa przystanki dalej, ty na kolejnym, spotkamy się pod Hotelem w połowie drogi, później wrócimy wzdłuż lasu, tak by nas nikt nie zobaczył.
- Wszystko ładnie, pięknie - przerwałem mu na moment - ale dokąd masz zamiar iść? - Mati przyciszył głos. - Pójdziemy na szczyt góry - wskazał palcem Chełmiec. W lesie nas nikt nie znajdzie. Zobaczysz, to jest genialny plan.
Zbliżała się godzina ucieczki, byliśmy już w pełni zwarci i gotowi. Mati z nerwów zeżarł swoje kanapki, więc musiał poprosić mamę o więcej. Ech, co on by bez niej zrobił? Zapewne umarłby w butach. Kiedy już byliśmy na przystanku, Mati nie mógł przestać rozglądać się panicznie i pytać co kilka minut, czy wszystko zabrałem. Kiedy podjechał autobus, wsiedliśmy przodem kupując u kierowcy bilety. Myślałem, że Mati wyciągnie stówę o której wspominał, ale całe szczęście miał drobniejszą kwotę Kierowca wydał resztę i ruszył, a my skierowaliśmy się do drzwi ma samym końcu.
- Pamiętaj, wysiądź na kolejnym przystanku.
Około pół godziny później, spotkaliśmy się w umówionym miejscu. Idąc z torbą zarzuconą na ramię, dostawałem lekkiej zadyszki, ale pełen determinacji, przebierałem nogami niemal w rytm marszu. Zanim dotarliśmy na skraj lasu, który jak obrośnięta liśćmi krawędź góry straszył wewnętrznym mrokiem, zrobiło się ciemniej. Zachód słońca rzucał na chmury sine smugi, które wyglądały jakby zostawiły je przelatujące ranne ptaki.
Zaczynałem wątpić w tę naszą eskapadę, ale Mati wypruł do przodu, nie zwracając uwagi, że pod nogami pełno błota i grubych korzeni.
- Dawaj stary - powiedział z uśmiechem - im szybciej znikniemy ludziom z oczu tym lepiej.
- Moje dziecko, przepraszam, że musiałeś na to patrzeć. Chodź, dziś przenocujesz u nas.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Całe zajście wydawało się zupełnie nierealne, pomimo że widywałem wcześniej podobne rzeczy. No, ale w sumie, niecodziennie się patrzy, jak twoja najbliższa rodzina wypada z okna pierwszego piętra.
U Matiego zawsze pachniało świeżym praniem, wszędzie było czyściutko, a na ścianach mieszkania wisiały rodzinne zdjęcia. Lubiłem tutaj przychodzić, chociaż nieczęsto się to zdarzało, głównie w urodziny Matiego. Jego mama robiła najlepsze przyjęcia pod słońcem, a jej gotowanie było po prostu nie z tego świata.
Siedzieliśmy wszyscy czworo w jadalni. Rodzice Mateusza zapewniali mnie, że dopóki ojciec i brat nie wrócą, mogę u nich zostać, a oni się mną zajmą. Przystałem na tę propozycję, chociaż Mateuszowi nie do końca podobało się, że miałem zająć jego łóżko. Jednak nie robił z tego powodu scen i po kilku wymianach zdań, rodzice Mateusza zajęli się przyrządzaniem kolacji. Było naprawdę super, po raz pierwszy w życiu jadłem posiłek z rodziną przy stole. Nie szkodzi, że nie była moja, wystarczy, że przyjęli mnie jak swojego. Po kolacji, pomogliśmy posprzątać, i udaliśmy się z Matim do jego pokoju. Miał tu wszystko, o czym mógł marzyć chłopiec w naszym wieku. Każdy najmniejszy skrawek ściany, był pokryty jakimś plakatem, w walecznych pozach patrzyli na siebie Songo Kan i Szatan Serduszko* (postacie z serii anime Dragon Ball), na oświetlonej neonami scenie, Slash wymiatał solówkę, Jaskrawo zielony Nissan skyline sunął po torze wyścigowym, Terminator złowrogo świdrował czerwonym okiem. Z otwartej szafy wysypywały się zabawki, sterowane samochody, klocki lego i tak dalej. Przy biurku stał komputer, a nad nim zawieszony pod sufitem płaski monitor, podłączony do konsoli Dreamcast. Rozpuścili go, nadal to robią, a on im potrafi powiedzieć, że ich nienawidzi.
Nie chciałem o tym myśleć, ani o tym jak mu zazdroszczę. Poza tym, lepiej było nacieszyć się wszystkim, czego nie mam i prawdopodobnie nigdy mieć nie będę.
Następnego dnia, po śniadaniu, poszliśmy z Matim pod starą kopalnię. Lubiliśmy wrzucać kamienie do starych, ciemnych szybów, sprawdzając, czy któryś jest zalany. Niektóre z nich, w ogóle nie wydały dźwięku, jakby ktoś w tym mroku, chwycił ciśnięte przez nas kamienie.
- Myślisz, że twój stary się kiedyś ogarnie? - zapytał Mati, dłubiąc patykiem, w szarej kupce błota.
- Raczej wątpię, odkąd mama uciekła, nie ma z nim praktycznie kontaktu. Wychodzi rano, wraca wieczorem, a potem wiesz, impreza. - Pokazałem jak ojciec ostentacyjnie daje w szyję, co rozbawiło nas obu.
- Wiesz, mówiłem serio, że musimy się stąd wyrwać. Nie chcę być jak twój stary, albo co gorsza mój.
- A co jest nie tak z twoim ojcem? - zapytałem nie mogąc się powstrzymać.
- To zwykły sztywniak, siedzi pod pantoflem matki, a ta go trzyma jak na smyczy.
- Szczerze mówiąc, wolałbym sztywnych starych, niż to co mam w domu.
- A ja wolałbym być wolny. Wyobraź sobie:
nikt ci nie mówi co i kiedy możesz robić, nikt się tobą nie wyręcza. Pełna kontrola nad własnym życiem. To jest prawdziwe szczęście, a nie... - Mati rzucił patykiem o ziemię - ...rodzicielskie zakazy.
Nadal nie rozumiałem, dlaczego Mati tak myśli, czasem zastanawiałem się, czy nie jest ode mnie starszy, ponieważ rzeczy o których potrafił mówić, nie były typowe dla trzynastolatka.
- Dziś w nocy uciekamy - powiedział po chwili, rozglądając się, i ściszając głos, jakby się bał, że ktoś nas podsłucha.
- Mam sto złotych na start, poproszę mamę, żeby zrobiła nam jakiś prowiant, powiem, że idziemy na szkolny rajd, żeby nic nie podejrzewała.
Nie chciałem dać po sobie poznać, ale bawiło mnie to, że mimo deklarowanej nienawiści do mamy, Mati przed ucieczką z domu, chciał ją poprosić o zrobienie kanapek. Tego się nie da wymyślić, jak pragnę zdrowia.
- Musimy pójść do mnie po Moje rzeczy, latarkę, komiksy i tak dalej. Nie chcę tego zostawić
- Dobra, spakujemy wszystko, czego nam trzeba.
Wróciliśmy pod blok. Poszedłem do mieszkania po klucze od komórki, zabrałem też torbę, do której na szybko wrzucałem swoje rzeczy. Ledwie zipiący walkman z kasetą Slipknota, żetony z pokemonami, karty Dragon ball, kieszonkowe piłkarzyki... w pewnym momencie, w torbie zaczynało brakować miejsca, zaczynała też nabierać sporo wagi, a ja nie spakowałem ani jednego ubrania. Zarzuciłem więc na plecy kurtkę brata I zbiegłem po klatce schodowej przed blok, otworzyć komórkę. Zdołałem zabrać po jednym komiksie i książkę "Król rybaków", więcej się nie zmieściło.
- Chłopcy, nie zapomnijcie zabrać kanapek. -
Mama Mateusza, wyglądała przez okno, machając dwoma pakunkami.
- Za chwilę przyjdę mamo - odparł Mati, nawet się do niej nie odwracając.
- Tak sobie pomyślałem,- rzekł do mnie po chwili - że kiedy znikniemy, będą nas szukać, zapewne gdzieś w mieście. Musimy być sprytniejsi. Mam niezły plan, który powinien wypalić, jeśli wszystko pójdzie gładko. Pojedziemy autobusem w stronę miasta, najlepiej przegubowym, zawsze taki przyjeżdża po szesnastej, wsiądziemy przednimi drzwiami i kupimy bilety u kierowcy, może nas zapamięta. Wysiądziemy tylnymi drzwiami, Ja dwa przystanki dalej, ty na kolejnym, spotkamy się pod Hotelem w połowie drogi, później wrócimy wzdłuż lasu, tak by nas nikt nie zobaczył.
- Wszystko ładnie, pięknie - przerwałem mu na moment - ale dokąd masz zamiar iść? - Mati przyciszył głos. - Pójdziemy na szczyt góry - wskazał palcem Chełmiec. W lesie nas nikt nie znajdzie. Zobaczysz, to jest genialny plan.
Zbliżała się godzina ucieczki, byliśmy już w pełni zwarci i gotowi. Mati z nerwów zeżarł swoje kanapki, więc musiał poprosić mamę o więcej. Ech, co on by bez niej zrobił? Zapewne umarłby w butach. Kiedy już byliśmy na przystanku, Mati nie mógł przestać rozglądać się panicznie i pytać co kilka minut, czy wszystko zabrałem. Kiedy podjechał autobus, wsiedliśmy przodem kupując u kierowcy bilety. Myślałem, że Mati wyciągnie stówę o której wspominał, ale całe szczęście miał drobniejszą kwotę Kierowca wydał resztę i ruszył, a my skierowaliśmy się do drzwi ma samym końcu.
- Pamiętaj, wysiądź na kolejnym przystanku.
Około pół godziny później, spotkaliśmy się w umówionym miejscu. Idąc z torbą zarzuconą na ramię, dostawałem lekkiej zadyszki, ale pełen determinacji, przebierałem nogami niemal w rytm marszu. Zanim dotarliśmy na skraj lasu, który jak obrośnięta liśćmi krawędź góry straszył wewnętrznym mrokiem, zrobiło się ciemniej. Zachód słońca rzucał na chmury sine smugi, które wyglądały jakby zostawiły je przelatujące ranne ptaki.
Zaczynałem wątpić w tę naszą eskapadę, ale Mati wypruł do przodu, nie zwracając uwagi, że pod nogami pełno błota i grubych korzeni.
- Dawaj stary - powiedział z uśmiechem - im szybciej znikniemy ludziom z oczu tym lepiej.
Ostatnio zmieniony 15 stycznia 2024, 22:13 przez Autsajder1303, łącznie zmieniany 3 razy.
Lewicowość to rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia
-George Orwell-
-George Orwell-
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5983
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Niesymetryczni - Część druga - Bagaż doświadczeń
Ciekawie opowiadasz, zresztą jak zwykle, a więc masz we mnie czytelniczkę.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz
- jaga
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 3047
- Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
- Lokalizacja: lubuskie
- Złotych Pietruch: 5
- Srebrnych Pietruch: 6
- Brązowych Pietruch: 10
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 7
- Najlepsza proza: 1
Re: Niesymetryczni - Część druga - Bagaż doświadczeń
Naprzeciw siebie stanęły dwa światy, jeden z poukładanego życia z przesytem
drugi z ubogiego, otoczony smutną brutalną rzeczywistością.
Co łączy tych dwóch chłopców? - nawet nie przyjaźń.
Jeden zostawia pomarańcze, drugi zgniłe ziemniaki - co im przyniesie los
ciekawy tekst
drugi z ubogiego, otoczony smutną brutalną rzeczywistością.
Co łączy tych dwóch chłopców? - nawet nie przyjaźń.
Jeden zostawia pomarańcze, drugi zgniłe ziemniaki - co im przyniesie los
ciekawy tekst
jaga
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5983
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Niesymetryczni - Część druga - Bagaż doświadczeń
I znów nie ma dalszego ciągu... Okej, już się nie upominam. Poczekam.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz
- Autsajder1303
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 4518
- Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 2
- Kryształowych Dyń: 2
- Wierszy miesiąca: 7
Re: Niesymetryczni - Część druga - Bagaż doświadczeń
Cierpliwości Gelso :) Nie miałem za bardzo kiedy przysiąść i poprawić dotychczasowych części. Ciąg dalszy jest ukończony, ale wymaga poprawek i cięć. Zostało mi 6 dni pracy przed urlopem, pracuję praktycznie bez wolnego, więc pisanie musi niestety zaczekać. Nie zapomnę o tym opowiadaniu, masz moje słowo.
Ostatnio zmieniony 06 grudnia 2023, 11:37 przez Autsajder1303, łącznie zmieniany 1 raz.
Lewicowość to rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia
-George Orwell-
-George Orwell-
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5983
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Re: Niesymetryczni - Część druga - Bagaż doświadczeń
Aut, cierpliwość to moje drugie imię
Poczekam cichutko i cierpliwie.
Poczekam cichutko i cierpliwie.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz
- Autsajder1303
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 4518
- Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 2
- Kryształowych Dyń: 2
- Wierszy miesiąca: 7
Re: Niesymetryczni - Część druga - Bagaż doświadczeń
No to kamień z serca jutro mam pół wolnego dnia. Przysiądę nad dalszą częścią i poprawię poprzednie dwie. Pozdrowienia Gel
Lewicowość to rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia
-George Orwell-
-George Orwell-
- Dany
- Administrator
- Posty: 19831
- Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 4
- Srebrnych Pietruch: 9
- Brązowych Pietruch: 11
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 24
Re: Niesymetryczni - Część druga - Bagaż doświadczeń
Ten Mati jest rozkapryszonym dzieciakiem, bez wyobraźni. Gdzie będą spać, z czego się utrzymywać itd.
Jestem ciekawa, co będzie dalej.
- wysypywały*
- samochody*
- przecinek przed "jeśli"
- po szesnastej*
- "wypluł"? może pruł?
- przecinek za "przodu"
Jestem ciekawa, co będzie dalej.
- po prostu (piszemy osobno)Jego mama robiła najlepsze przyjęcia pod słońcem, a jej gotowanie było poprostu nie z tego świata.
- złowrogo*Terminator złoworogo świdrował czerwonym okiem. Z otwartej szafy sysypywały się zabawki, sterowane samochodzy, klocki lego i tak dalej.
- wysypywały*
- samochody*
- Myślisz, że twój stary się kiedyś ogarnie? - zapytał Mati, dłubiąc patykiem, w szarej kupce błota.- Myślisz, że twój stary się kiedyś ogarnie? - Zapytał mati dłubiąc patykiem w szarej kupce błota.
- "twój"- Wiesz, mówiłem serio, że musimy się stąd wyrwać. Nie chcę być jak Twój stary, albo co gorsza mój.
- przecinek przed "żeby"- Mam sto złotych na start, poproszę mamę żeby zrobiła nam jakiś prowiant,
- wagi*... w pewnym momencie, w torbie zaczynało brakować miejsca, zaczynała też nabierać sporo wgi,
- kropka po "kanapek"- Chłopcy, nie zapomnijcie zabrać kanapek -
Mama Mateusza, wyglądała przez okno, machając dwoma pakunkami.
- Za chwilę przyjdę mamo - odparł Mati, nawet się do niej nie odwracając.- Za chwilę przyjdę mamo. - Odparł Mati nawet się do niej nie odwracając.
Mam niezły plan, który powinien wypalić jeśli wszystko pójdzie gładko. Pojedziemy autobusem w stronę miasta, najlepiej przegubowym, zawsze taki przyjeżdża po szestastej, wsiądziemy przednimi drzwiami i kupimy bilety u kierowcy, może nas zapamięta.
- przecinek przed "jeśli"
- po szesnastej*
- przecinek przed "czy"Kiedy już byliśmy na przystanku, Mati nie mógł przestać rozglądać się panicznie i pytać co kilka minut czy wszystko zabrałem. Kiedy podjechał autobus, wsiedliśmy przodem kupując u kierowcy bilety.
- przecinek przed "dostawałem"Idąc z torbą zarzuconą na ramię dostawałem lekkiej zadyszki,
- w "tę"Zaczynałem wątpić w te naszą eskapadę, ale Mati wypluł do przodu nie zwracając uwagi, że pod nogami pełno błota i grubych korzeni.
- "wypluł"? może pruł?
- przecinek za "przodu"
Oczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.
- Dany
- Administrator
- Posty: 19831
- Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 4
- Srebrnych Pietruch: 9
- Brązowych Pietruch: 11
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 24
Re: Niesymetryczni - Część druga - Bagaż doświadczeń
Koniec miesiąca, utwór przenoszę do odpowiedniego działu. Tam też można czytać, komentować i odpowiadać na komentarze.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Oczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.