Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303

Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga

Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. II)

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. II)

Post autor: Gelsomina »

***
Wtedy Staśkowi nie bardzo się uśmiechało zamieszkanie z siostrami ojca. Nie przepadał za nimi, a już szczególnie za Kamilą, której się nawet trochę bał. Teraz jednak myśl o wyjeździe podniosła go na duchu. Postanowił, że dziś zapyta o to mamę.

***

Bracia, zmęczeni robotą w polu, już dawno zasnęli. Stasiek niecierpliwie czekał na mamę. Powoli tracił nadzieję, że do niego przyjdzie. „Ale przecież obiecała. Musi przyjść” – pocieszał się w myślach. Kiedy usłyszał lekkie skrzypnięcie drzwi i dojrzał smugę światła, serce podskoczyło mu z radości. Mama w jednej ręce niosła wyszczerbiony kubek, a w drugiej zapaloną świeczkę. W długiej do ziemi nocnej koszuli wyglądała jak duch.

– Jak się czujesz? Boli?
– Nie – skłamał, a ona pogłaskała go po policzku. Tym razem nie odsunął głowy.
– Musisz być posłuszny.
– Przecież jestem – podniósł głos.
– Ciiii... Obudzisz braci.
– Chcę wyjechać z ciotkami. Kiedyś słyszałem...
– To niemożliwe.
– Dlaczego? – Uniósł się na łokciu.
– Marianna z nimi jedzie.
– Jak to?
– Ciiiii. Chodźmy do kuchni – nakazała i ruszyła w stronę drzwi.

Ostrożnie, żeby bardziej nie urazić i tak już obolałych pleców i pośladków, wstał z łóżka i poszedł za matką. Z ciekawością przyglądał się cieniom, które tańczyły poruszane płomykiem świecy. Mama usiadła przy kuchennym stole, a Stasiek stanął obok niej. Wtedy go objęła i przytuliła. Jej włosy pachniały szarym mydłem i drożdżowym ciastem. Z przyjemnością wdychał ten zapach. Było mu dobrze i chciał tak stać i stać... Na co dzień brakowało mu bliskości z mamą, więc teraz pragnął tę chwilę zatrzymać jak najdłużej. Gdyby to zależało tylko od niego, mógłby trwać w uścisku aż do rana.

– Musisz... – zaczęła, odsuwając się nieznacznie – musisz zrozumieć, że Marianna jest chora, potrzebuje opieki, dobrego doktora, leków i to wszystko dadzą jej ciotki.
– Ale one chciały mnie. Słyszałem.
– To prawda. Ojciec jednak postanowił inaczej. Ciotki są bogate. Kupią takie leki, jakich będzie potrzebowała, zabiorą ją do uzdrowiska. My jesteśmy biedni.
– To niech wam dadzą pieniądze, a mnie wezmą.
– To nie takie proste. I tak już nam dużo pomogły, kiedy...
– Kiedy co?
– Już jesteś dużym chłopcem, więc na pewno zrozumiesz, co jest ważniejsze.
– Nie zrozumiem – odparł z uporem Stasiek.
– Oprócz Marianny – zaczęła z lekkim wahaniem – mieliśmy dwie córeczki, Anię i Bronię.
– I gdzie one są? – zapytał z zaciekawieniem.
– Umarły... dawno temu – mamie łamał się głos – nie umieliśmy im pomóc. Nie chcemy, żeby Mariannie przytrafiło się to samo.
– Ale ona jest niedobra.
– Nie mów tak. – Odepchnęła go gwałtownie, aż się zatoczył. – Przepraszam – powiedziała natychmiast, wyciągając ramiona. – Przepraszam, synku. Chodź do mnie, proszę.
– Nienawidzę cię – krzyknął i uciekł na dwór, trzaskając drzwiami.

Zaraz przybiegł do niego Azor i zaczął się łasić. Stasiek ukucnął i przytulił mocno psa, a ten zapamiętale lizał go po twarzy. Matka nie wyszła za Staśkiem. Nie obchodziło go to, a przynajmniej tak sobie próbował wmówić. Już nigdy nie będzie mieć nadziei, że rodzice go pokochają. Oni darzą miłością jedynie Mariannę. Chłopcy są do roboty i żeby ich bić.

***

Od tej pory Stasiek chodził smutny i zły. Humor odzyskiwał jedynie, bawiąc się z Azorem albo patrząc na baraszkujące w słońcu kocięta. Siostrę widywał rzadko, ale zawsze wtedy rzucał jej nienawistne spojrzenie, a ona pokazywała mu język. Któregoś razu, kiedy mama pozwoliła Mariannie wyjść na podwórko, schował się za płotem i zaczął ciskać w nią kamykami. Nie robił tego mocno, nie chciał jej zrobić krzywdy, a tylko dokuczyć. Gdy osiągnął zamierzony cel i dziewczynka z płaczem uciekła do domu, zagwizdał z radości. „Dobrze ci tak. Jeszcze nieraz oberwiesz” – pomyślał.

W końcu nadszedł dzień, kiedy Marianna miała zostać zabrana przez ciotki.

– Ty też jedziesz – zwrócił się niespodziewanie ojciec do Staśka, a ten wybałuszył oczy ze zdziwienia. – Idź się umyć.
– Pomogę mu – powiedziała mama, kładąc synowi dłoń na głowie.
– Nie. Sam potrafi. No, jazda! – rozkazał ojciec. – Ty go tylko spakuj.
– Nie potrzeba – sprzeciwiła się ciotka Kamila. – Wszystko mu kupimy.

Stasiek stał jak wryty. Nie mógł uwierzyć, że on też jedzie i już wcale tego nie chciał. Nie z Marianną. Poza tym nagle zrobiło mu się żal Azora, kotów, krów, a nawet biegających po podwórku kurek. Ma to wszystko zostawić?!

– Ogłuchłeś?

Głos ojca przywołał go do rzeczywistości.

– Zbieraj się.

Chłopiec wpadł w popłoch. Jedyne co mu przyszło mu na myśl, to uciec do Józefa, najstarszego brata, który mieszkał kilka domów dalej. Ojciec jednak zdążył złapać Staśka za ramię, jakby zgadł, co synowi chodzi po głowie.

– I tak byś musiał wrócić, a wtedy... – wysyczał mu do ucha.

Po godzinie wsiedli do bryczki, którą tata pożyczył od sąsiada Karkowskiego i pojechali na stację. Stasiek całą drogę powstrzymywał łzy. Wiedział, że nie będzie tęsknił za rodzicami, a już na pewno nie za ojcem, ale było mu bardzo ciężko na sercu z powodu rozstania ze starym Azorem, jedynym przyjacielem. Nawet bliska podróż pociągiem, o której jeszcze tak niedawno marzył, nie cieszyła go ani trochę.

Tuż przed odjazdem ojciec ucałował Mariannę i podał rękę synowi, mówiąc:

– Dbaj o siostrę, najlepiej jak potrafisz.

Stasiek tylko spuścił głowę.


***

Widok obserwowany z okna pociągu zafascynował chłopca. Migające przed oczami pola, drzewa i domy hipnotyzowały go tak, że nie mógł odkleić nosa od szyby. Dopiero gdy Marianna kopnęła go mocno w łydkę, syknął i odwrócił wzrok od krajobrazu, aby spojrzeć gniewnie na siostrę. Uśmiechnęła się do niego złośliwie, po czym, ni z tego, ni z owego, wybuchnęła płaczem, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry.

– Co się stało, Marianno? Boli cię coś? – zapytała z troską ciotka Jadwiga, która do tej pory pochłonięta była czytaniem książki.
– On – dziewczynka wskazała na brata – on – powtórzyła, pociągając nosem – mnie kopnął.
Stasiek nawet nie zaprzeczył. Z doświadczenia wiedział, że to nic nie da. Z pokorą spuścił głowę i czekał na reprymendę.

– Nieprawda – odezwała się ciotka Kamila. – Widziałam, że to ty go kopnęłaś. Oj, kłamczucha z ciebie. Nieładnie.

Marianna rozryczała się jeszcze bardziej, ale niewiele jej to pomogło. Kobiety popatrzyły na siebie porozumiewawczo, ale żadna z nich nie pocieszyła dziewczynki, natomiast obie pogłaskały po głowie Staśka, nazywając go grzecznym chłopcem. Poczuł ulgę i wdzięczność. Nareszcie ktoś przejrzał sztuczki siostry. Uśmiechnięty znów zwrócił twarz w stronę okna i marzył, że Marianna znika z jego życia tak szybko jak mijane widoki. Byłby szczęśliwy, żeby ciotki, zamiast niej, zabrały Azora. Miałby się do kogo przytulić i komu wygadać. Teraz robił to w myślach. I jeszcze jedno przyszło mu do głowy, że już nikt nie będzie go bił. Powziął decyzję – nigdy nie wróci do domu. Nigdy.

***

Gdy wysiedli na dworcu Łódź Kaliska, podekscytowany Stasiek rozglądał się z ciekawością na wszystkie strony. Po chwili prosto z zadaszonego peronu przeszli do wyłożonego boazerią dworcowego holu, wówczas chłopiec zamarł w bezruchu jak zaczarowany. Nigdy nie widział tak ogromnego i jednocześnie pięknego wnętrza. Największe jednak wrażenie wywarł na Staśku front budynku, na którym pyszniła się wieża zegarowa z iglicą. Ciotki nie pospieszały bratanka, uśmiechały się tylko, widząc jego niekłamany zachwyt, którego Marianna nie podzielała, a wręcz przeciwnie – wyglądała na niezadowoloną i zniecierpliwioną. W końcu przemówiła pełnym pretensji tonem:

– No kiedy w końcu pojedziemy do domu? Jestem zmęczona, a mnie nie wolno się męczyć.
– A czym się tak zmęczyłaś? – zapytała ciotka Kamila. – Siedzeniem? – Pokręciła z niedowierzaniem głową. – Z tą dziewczyną będą same kłopoty – zwróciła się do siostry, ściszając nieco głos. – Jeszcze wspomnisz moje słowa.

Zeszli po szerokich schodach na duży brukowany plac, gdzie na podróżnych czekały dorożki. Stasiek na widok koni ożywił się jeszcze bardziej, wyrwał dłoń z uścisku ciotki Jadwigi i pognał do pierwszego z brzegu zwierzęcia – gniadosza o czarnej, błyszczącej grzywie.

– Taki sam jak nasza Strzała, taki sam – powtarzał, gładząc konia po pysku.
– Uważaj. Jeszcze cię ugryzie albo kopnie – zareagowała natychmiast ciotka Jadwiga.
– Nic podobnego, wielmożna pani – odezwał się dorożkarz, zdejmując czapkę – jest łagodny jak baranek. Gdzie trzeba wielmożnych państwa zawieźć?
– Chcę pojechać tranwajem. Konie śmierdzą – prychnęła Marianna z pogardliwą miną. – Tatulo opowiadał, że tranwaje...
– Mówi się tramwaje*, drogie dziecko – przerwała jej ostrym tonem ciotka Kamila. – Bądź łaskawa wsiąść do dorożki. Taka byłaś zmęczona, a teraz fanaberie stroisz. – Trąciła dziewczynkę ponaglająco parasolką w plecy.
– Ano tramwaj – zaczął dorożkarz, sprawnie wspinając się na kozła – jeszcze tu nie dojeżdża, i Bogu dziękować.
– Zdążysz się nimi najeździć, Marianno, obiecuję – powiedziała ciotka Jadwiga, poprawiając dość pokaźnych rozmiarów kapelusz, który zsunął się jej na oczy. Wyglądała przy tym tak zabawnie, że wzbudziła gromki śmiech siostry.
– A mówiłam, że taki kapelusz to nie żaden krzyk mody, tylko pieniądze wyrzucone w błoto – stwierdziła Kamila, gdy już udało jej się jako tako opanować chichot.

Kiedy już wszyscy w miarę wygodnie się usadowili, Kamila podała adres i drynda ruszyła ulicami Łodzi. Ze Staśka wyparowała cała ekscytacja, poczuł się zagubiony w tym obcym, pełnym budynków, ludzi i nieznośnego wręcz gwaru, miejscu. Zatęsknił za przestrzenią, za polami, Azorem, śpiewem ptaków, a nawet za braćmi... Na myśl o mamie poczuł ukłucie w sercu. O ojcu nie pomyślał ani razu.

– A w tramwajach to wypadki po ludziach chodzą – rzekł dorożkarz tonem tak złowieszczym, że Staśkowi nagle po ciele przebiegł dreszcz i stanęły dęba włoski na rękach.
– Co też pan mówi, dobry człowieku! Dzieci chce pan przestraszyć? – Jadwiga wyglądała na najbardziej przerażoną z całej czwórki. Mocno przyciągnęła do pulchnego ciała, siedzące po obu jej stronach, rodzeństwo.
– Ależ skąd, wielmożna pani – dorożkarz podkręcił sumiastego wąsa – te wypadki, to one tylko po złych ludziach chodzą. O, taki Kunitzer**, na ten przykład, wyzyskiwacz był, na ludzi wojsko nasłał. No i ci z PPS–u***nie wytrzymali. Tramwajów mu się zachciało i w tramwaju zginął. Ot, taki los.
– Proszę lepiej zamilknąć i na drogę patrzeć. Nie chce pan chyba, abyśmy pomyśleli, że pan do tych bandytów należy. Poza tym to, że kobiety podróżują same, nie świadczy o ich bezbronności.

Kamila, na potwierdzenie ostatniego zdania, energicznie dźgnęła dorożkarza w ramię szpicem parasolki. Mężczyzna zerknął za siebie, ale nie wypowiedział już żadnego słowa, tylko śmignął batem w powietrze, popędzając tym samym konia.

– I nie ścigać mi się tu tylko z tramwajami. Już ja znam tę waszą dorożkarską fantazję.

Kamila znów się roześmiała, a dorożkarz, ku zdziwieniu Staśka, do niej dołączył.

Po przyjeździe na miejsce okazało się, że kamienica, w której zamieszkają jest olbrzymia i piękna zarazem. Oszołomiony Stasiek powiódł powoli wzrokiem po fasadzie i zatrzymał go na celującej w niebo, błyszczącej w słońcu, kopule. Patrzył i patrzył, aż zakręciło mu się w głowie. Zachwiał się i byłby upadł, gdyby nie podtrzymała go ciotka Jadwiga.

– Podoba ci się, Stasiu? – spytała dobrotliwie, gładząc przy tym jego płową czuprynę.
– Tak – wydukał, podziwiając głowy lwów, które znajdowały się tuż nad wysokimi oknami. Lwy były przerażające, miały otwarte paszcze i wyszczerzone wielkie zębiska. – Naprawdę tu zamieszkamy? – spytał z niedowierzaniem.
– Oczywiście.
– Jest... wielka.
– Tak, rzeczywiście jest wielka, ale przede wszystkim piękna, w końcu projektował ją sam Gutenteger****. Spójrz tylko na ten wykusz i balkon, na chimery, na...
– Przestań zawracać chłopcu głowę – ofuknęła ją Kamila. – On nie ma pojęcia, o czym mówisz.
– Wprowadziłyśmy się tutaj niedawno – zmieniła temat Jadwiga, patrząc z ukosa na siostrę. – Wasz ojciec jeszcze o tym nie wie, ale... – Wyglądała na zakłopotaną.
– Ale się dowie, jak przyjdzie na to czas – dokończyła za nią Kamila. – A teraz chodźmy nareszcie do domu. Jestem głodna jak wilk.

Ruszyła w stronę wejścia, kręcąc zamaszyście biodrami i omiatając trotuar skrajem szarej sukni. Nie zwlekając już, przeszli przez kutą z żelaza bramę, bogato zdobioną motywami liści i kwiatów, i weszli na klatkę schodową. Stasiek zatrzymał się w pół kroku i z otwartą buzią patrzył na przestronne wnętrze i marmurowe kręcone schody, jednak ciotka Kamila błyskawicznie złapała go za rękę i pociągnęła za sobą. Wchodząc po schodach, wolną dłonią gładził balustradę, po której wiły się gałęzie drzew czy też łodygi kwiatów; nie zdążył się przyjrzeć. Marianna natomiast szła ze znudzoną miną, jakby w takich wnętrzach bywała codziennie.

Drzwi otworzyła im uśmiechnięta młoda dziewczyna o okrągłej pokrytej piegami buzi.

– To Józia, nasza służąca – powiedziała zasapana wspinaczką ciotka Jadwiga, podając dziewczynie kapelusz i parasolkę.

Józia, ubrana w czarną długą sukienkę i narzucony na nią biały fartuch z szeroką falbaną, wyglądała bardzo skromnie, a przy tym ładnie i świeżo. Dygnęła i z odebranymi od pani rzeczami zniknęła w głębi korytarza. Stasiek, nie wiedzieć dlaczego, od razu poczuł do niej sympatię.

– Służąca? – zapytała ożywiona nagle Marianna. – To znaczy, że będzie robiła wszystko, co będę chciała?
– Nie zapędzaj się, kochaniutka. To ty będziesz robiła, co my będziemy chciały – stwierdziła ciotka Kamila. – Stasiu, chcesz zobaczyć swój pokój?
– Mój pokój? – Chłopiec nie ruszył się z miejsca.
– Tak. Chodź za mną. Ty, Marianno, pozwól również.

Pokój był ogromny. Staśkowi zdawało się, że zmieściłby się w nim cały jego rodzinny dom. Stało w nim łóżko, na którym piętrzyły się białe, ozdobione mnóstwem koronek i falbanek poduszki, trzydrzwiowa szafa z lustrem, a nawet duże, masywne biurko i wyściełane krzesło. Nie wierzył własnym oczom. Znów wstąpiła w niego energia. Biegał od okna do drzwi, zaglądał w każdy kąt, a ciotki co rusz wybuchały śmiechem na widok jego zdumionej miny.

– To naprawdę mój pokój? – zapytał.
– Naprawdę.
– Tylko mój?
– Ależ tak. Tylko twój.

Stasiek z rozpędu wskoczył na łóżko i skacząc po nim, krzyczał – hura, hura! Nie dostał nawet reprymendy, że nie zdjął butów.

– Już dobrze. Wystarczy tych harców. Teraz czas się odświeżyć po podróży, później zjemy obiad, a na deser ciasto waszej mamy.

Na wspomnienie mamy zrzedła Staśkowi mina. Pożałował, że nie może zobaczyć jego pokoju.

– Mama na pewno was niedługo odwiedzi – powiedziała ciepło ciotka Jadwiga, jakby czytając w myślach chłopca.
– A Azor? – zapytał z nadzieją.
– Co Azor?
– On też do nas przyjedzie?
– Nie. Przecież musi pilnować gospodarstwa. Jeśli będziesz grzeczny, kupimy ci innego pieska – obiecała młodsza z sióstr.
– Zwariowałaś? Nie zgadzam się na żadne zwierzę w tym domu – zaoponowała Kamila.
– Nie chcę innego – powiedział Stasiek stanowczo.
– To i lepiej – stwierdziła, patrząc z aprobatą na bratanka.

Marianna też dostała swój pokój, ale nie okazała ani krztyny radości. Oznajmiła tylko, że jest zmęczona i chce się położyć. Po czym weszła na łóżko przykryte kapą haftowaną w kwiatowe wzory i odwróciła się plecami do towarzystwa.

– Dobrze. Odpocznij. Jutro przyjdzie pan doktor. Na pewno coś pomoże na twoje samopoczucie – westchnęła ciotka Jadwiga. – A tobie – zwróciła się do Staśka – sprawimy nową garderobę. Ubrania – dodała z uśmiechem, widząc jego zdumione spojrzenie.
– Ach, byłabym zapomniała! – wykrzyknęła nagle ciotka Kamila. – Fotografie!

Wybiegła z pokoju, aż zafurkotały wykrochmalone halki. Nawet Marianna nieco się ożywiła i zerknęła przez ramię na drzwi. Stasiek czekał z szeroko otwartymi oczami, a serce waliło mu jak młotem. Przypomniał sobie, że jeszcze przed śmiercią Ignaca ciotki przyjechały do nich wraz ze starszym panem, który miał włosy, wąsy i brodę koloru marchewki. Był przy tym niski i bardzo ruchliwy, mówił niezwykle szybko, i Stasiek nic nie rozumiał. Ciotki musiały mu powtarzać wydawane przez tego dziwnego pana polecenia.

***

Wtedy cała rodzina wystroiła się w najlepsze rzeczy. Najstarszy Józef też przyszedł, choć odwiedzał ich bardzo rzadko, i to tylko pod nieobecność ojca. Henryk nie był zadowolony z tego całego zamieszania, natomiast dzieciaki z wypiekami na twarzy przyglądały się poczynaniom małego człowieczka. Tenże postawił na podwórku wysoki trójnogi stojak, a na nim umieścił niewielkich rozmiarów drewnianą skrzynkę, w której tył ciągle zaglądał. Im kazał patrzeć w przykryty szybką otwór na jej przodzie i na dokładkę nie mogli się ruszać. Staśka uwierał w szyję wykrochmalony kołnierzyk i co rusz próbował go poluzować, aż dostał reprymendę od rudego pana. Słów nie zrozumiał, ale ton głosu powiedział mu wszystko. Przez następne minuty stał, jakby kij połknął. Na koniec starszy jegomość i ciotki byli bardzo zadowoleni, a reszta odczuła ulgę po ich odjeździe, kiedy już mogła przebrać się w ubrania, które nosiła na co dzień.

Później mama wytłumaczyła Staśkowi i Mariannie, że ten pan to fotograf i przyjechał po to, by ich wszystkich uwiecznić. Widząc ich zdumione miny, dodała, że zaraz zrozumieją, o co w tym chodzi. Po czym sięgnęła w głąb szafy i wydostała metalową skrzyneczkę. Wyjęła z niej niewielką prostokątną, sztywną kartkę i podała im, mówiąc:

– Oto właśnie fotografia. Nie zniszczcie, bo jest moim skarbem.

Stasiek wytarł spocone z przejęcia dłonie o spodnie i pierwszy, z namaszczeniem, wziął kartonik, na którym po chwili intensywnego wpatrywania się rozpoznał mamę. Siedziała na dużym fotelu z zaokrąglonym wysokim oparciem, w sukni, takiej jak nosiła ciotka Jadwiga, a może jeszcze piękniejszej, i w kapeluszu z szerokim rondem. Kapelusz opasany był wstążką i przyozdobiony bukiecikiem kwiatów. Za nią stał ojciec wystrojony tak samo jak dzisiaj, ale, mimo że się nie uśmiechał, nie tak poważny. Z jego oczu biła łagodność, co zdziwiło Staśka bardziej, niż to, że na zdjęciu oprócz odcieni bieli i czerni nie było innych kolorów.

– To ty, mamo? I tata? – spytał, spoglądając z niedowierzaniem to na fotografię, to na uśmiechniętą rodzicielkę.
– Tak. Byliśmy wtedy z pierwszą wizytą u ciotek. Zabrały nas do zakładu fotograficznego.

Po tych słowach jej twarz wygładziła się i rozjaśniła, a oczy zalśniły, jakby miały popłynąć z nich łzy. Nie płakała jednak, wyglądała na szczęśliwą, jak wtedy, kiedy wspominała dzień, w którym ciotka Kamila ofiarowała jej złoty naszyjnik z zielonymi turmalinami. Mama zawsze z przejęciem zaznaczała, że długo wzbraniała się przed jego przyjęciem. Kamila jednak stwierdziła stanowczo, że tę rodzinną pamiątkę ich matka pragnęła podarować synowej, i teraz to życzenie musi zostać spełnione.

Uśmiechał się do tej historii, bo dobrze wiedział, że starsza z sióstr ojca umie postawić na swoim. Trzeba by było nie lada odwagi, żeby jej się przeciwstawić.
Lubił słuchać opowieści mamy, robił to z wielką uwagą, bo takie chwile nie zdarzały się często. Czasami, gdy ojciec szedł do Karkowskiego na wódkę – bywało, że wracał stamtąd dopiero nad ranem – mama spędzała z nimi cały wieczór. Takich momentów Stasiek wyczekiwał. Pozwalała mu wtedy potrzymać naszyjnik, a Mariannie nawet przymierzyć.
Szczęśliwą mamę Stasiek chciałby widzieć zawsze, żałował, że na co dzień jest smutna i niedostępna...



cdn.
Ostatnio zmieniony 07 marca 2024, 08:45 przez Gelsomina, łącznie zmieniany 2 razy.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (powieścidło cz. II)

Post autor: Gelsomina »

*Elektryczny tramwaj ruszył w Łodzi 23.12.1898. Był to pierwszy elektryczny tramwaj na terenie zaboru rosyjskiego. Ponieważ Łódź wyprzedziła stolicę o 10 lat, popularne było takie powiedzenie: „Ej, warszawiaki, jedźta do Łodzi, zobaczcie tramwaj, co bez konia chodzi.”
Do Dworca Łódź Kaliska tramwaj zaczął kursować od 1912 r.
**Juliusz Kunitzer, zwany ojcem łódzkich tramwajów, został zastrzelony, kiedy wracał z pracy tramwajem. Stało się to 30.09.1905 r.
***Prof. Kazimierz Badziak, łódzki historyk podaje: „Aresztowany Szulc konsekwentnie podawał w śledztwie i na procesie, że zabójstwa dokonał z polecenia Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS), a on sam był członkiem Organizacji Bojowej. Fakt ten nie został udokumentowany. Jest prawdopodobnym, że decyzję o zamachu podjęła jakaś komórka partyjna bez wiedzy i zgody kierownictwa''.
****Gustaw Landau–Gutenteger (1862-1924) – jeden z najwybitniejszych architektów przełomu wieków, współtwórca łódzkiej secesji.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18274
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (powieścidło cz. II)

Post autor: elafel »

Marianna niezadowolona, no cóż, musi się pogodzić. Ciekawie piszesz, szkoda, że trzeba będzie poczekać na ciąg dalszy. Poczekam, bo uważam, że warto :)

Ela

Awatar użytkownika
tcz
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 3338
Rejestracja: 30 maja 2018, 22:34
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Złotych Pietruch: 9
Srebrnych Pietruch: 3
Brązowych Pietruch: 6
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (powieścidło cz. II)

Post autor: tcz »

Niełatwo jest wyrazić uczucia dziecka. Gelsi to potrafi. Jakby była w skórze Staśka.
Opisy ówczesnej Łodzi też przyciągają uwagę.
Widać, że autorka z historią tego miasta jest dobrze zaznajomiona. :)

Tadeusz

Awatar użytkownika
jaga
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 3048
Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
Lokalizacja: lubuskie
Złotych Pietruch: 5
Srebrnych Pietruch: 6
Brązowych Pietruch: 10
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 7
Najlepsza proza: 1

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (powieścidło cz. II)

Post autor: jaga »

Tak, teraz jestem pewna.Czytałam już ten tekst. Ale nie pamiętam co było dalej po drugiej części. Czyżby to już koniec powieścidła?

Ciekawy tekst z wplecionym wątkiem historycznym - lubię takie
jaga
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (powieścidło cz. II)

Post autor: Gelsomina »

Elafel, dziękuję za poświęcony czas. Na Marysię też tylko ciągle czekam 😉😆

Tadeuszu, staram się choć trochę poznać swoje miasto, ale jeszcze dużo przede mną. Dziękuję za pochwałę. Muszę wejść w skórę każdego z bohaterów, choć Stasiek jest moim ulubieńcem. 🍀
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (powieścidło cz. II)

Post autor: Gelsomina »

jaga pisze: 07 marca 2024, 08:39 Tak, teraz jestem pewna.Czytałam już ten tekst. Ale nie pamiętam co było dalej po drugiej części. Czyżby to już koniec powieścidła?

Ciekawy tekst z wplecionym wątkiem historycznym - lubię takie
Jago, dalej nie mogłaś czytać, bo nie wstawiałam. Uważasz, że tak bym zakończyła książkę? To byłoby bez sensu. Zapomniałam tylko wstawić skrótu : cdn. 🍀 Dziękuję, że takie lubisz.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
jaga
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 3048
Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
Lokalizacja: lubuskie
Złotych Pietruch: 5
Srebrnych Pietruch: 6
Brązowych Pietruch: 10
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 7
Najlepsza proza: 1

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. II)

Post autor: jaga »

Dzięki Gelsi - plus dla mnie, że nie czytam pobieżnie, a uważnie.
Już po pierwszym zdaniu w pierwszej części byłam pewna, że gdzieś już to czytałam.
Mam nadzieję, że ciotki wyprostują rozpieszczoną dziewczynkę, a chłopiec skończy szkołę
i zaistnieje w dorosłym życiu jako znany inżynier.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy..

Szkoda, ze ja tak nie potrafię ładnie pisać..
jaga
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. II)

Post autor: Gelsomina »

Jadziu, plus dla Ciebie i plus dla mnie, że mój fragment tekstu zapadł Ci w pamięć. Bardzo się cieszę 🙂

Dzięki za komplement. Miło, że tak uważasz, ale po prostu nie doceniasz siebie. 🍀
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19834
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. II)

Post autor: Dany »

Mówisz, że liczysz na korektę itd. Jaką korektę, czytam z zapartym tchem i nic nie widzę, poza treścią, która jest bardzo wciągająca. Podobają mi się również opisy krajobrazów, ulic i budynków.

Co do pierwszego tramwaju w Poznaniu, to pierwszy tramwaj konny pojawił się 30.VII.1880 r., a pierwszy tramwaj elektryczny - 6. III. 1898 r.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. II)

Post autor: Gelsomina »

Dany pisze: 17 marca 2024, 22:19 Mówisz, że liczysz na korektę itd. Jaką korektę, czytam z zapartym tchem i nic nie widzę, poza treścią, która jest bardzo wciągająca. Podobają mi się również opisy krajobrazów, ulic i budynków.

Bardzo dziękuję za budujące słowa.

Co do pierwszego tramwaju w Poznaniu, to pierwszy tramwaj konny pojawił się 30.VII.1880 r., a pierwszy tramwaj elektryczny - 6. III. 1898 r.
Dziękuję za tę ciekawostkę historyczną.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19834
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. II)

Post autor: Dany »

Koniec miesiąca, utwór przenoszę do odpowiedniego działu, tam też można czytać, komentować i odpowiadać na komentarze.
Pozdrawiam :)

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

ODPOWIEDZ