Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303

Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga

Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Post autor: Gelsomina »

***
Ojciec sióstr, Hieronim Łuczyński, wywodził się z bardzo zamożnej kupieckiej rodziny. Jego przodkowie handlowali między innymi zbożem, bydłem, drobiem, trzodą chlewną, z czasem tkaninami, a później nawet dziełami sztuki. Inwestowali również w kamienice, czerpiąc dochody z czynszów, a także z umiejscowionego w jednej z nich składu win i towarów kolonialnych.
Hieronim, chociaż skończył jedynie gimnazjum, był obdarzony niezwykłą inteligencją i smykałką do interesów. Przy tym nie miał w sobie ani grama empatii i wrażliwości. Krótko mówiąc, myślał wyłącznie o zaspokajaniu własnych potrzeb, Ożenił się jedynie dla posagu i znajomości. Koneksje żony dały mu wiele możliwości. Poza tym, jakby powodowany szóstym zmysłem, zawsze wiedział w co inwestować, żeby później jedynie odcinać kupony i cieszyć się życiem na wszelkie możliwe sposoby – począwszy od najlepszych trunków i cygar, poprzez meble w stylu Ludwika XV, wyjazdy na francuską Riwierę czy choćby do letniej rezydencji w Justynowie, a na kolekcjonowaniu dzieł sztuki kończąc. Żonie i potomstwu też niczego nie odmawiał, ale miał jeden warunek – musieli być bezwzględnie posłuszni.

Pierwsza zakochała się Jadwiga, bardzo banalnie, bo w nauczycielu francuskiego – niskim, szczupłym i chorowitym młodzieńcu, który z niezwykłym zapałem pisał i recytował jej patetyczne wiersze o miłości. Wiedziała, że ojciec ma już dla niej upatrzonego kawalera z fabrykanckiej rodziny, więc nie robiła sobie nadziei, nie ośmieliłaby się sprzeciwić. Miłość pozostała platoniczna, młody człowiek niedługo później umarł bardzo romantyczną śmiercią, jak na poetę przystało – na suchoty. Natomiast bogaty kandydat do ręki wybrał inną, młodszą, piękniejszą, choć nie tak zasobną pannę. Ojciec był wściekły, ale to nie przeszkodziło mu od razu zacząć szukać nowego narzeczonego. Wtedy jednak Kamila pokrzyżowała mu szyki. Zapałała bowiem miłością do świeżo upieczonego lekarza, którego poznała, przebywając z matką w nadmorskim kurorcie. Tę miłość Hieronim może jeszcze by zdzierżył, ale przystojny Klemens rozbudził również w Kamili pociąg do wiedzy. Od tej pory myślała nie tylko o ukochanym, ale też snuła plany w kwestii zdobycia medycznego wykształcenia. Podawała za przykład niejaką Annę Tomaszewiczównę*, o której, niejednokrotnie i z podziwem, pisała jej w listach kuzynka mieszkająca w Warszawie. Chciała pójść w ślady młodziutkiej Anny, czyli rozpocząć studia medyczne w Zurychu. Niestety Hieronim Łuczyński miał zacofane poglądy co do kobiet. Wyśmiewał wszelkie przejawy emancypacji. Uważał bowiem, że wystarczy im, aby były skromne, ciche i posłuszne, ładnie wyszywały, jako tako grały na pianinie, znały kilka słów po francusku, a przede wszystkim bogato wyszły za mąż i rodziły dzieci, najlepiej płci męskiej. Kamila się nie poddawała, więc wywiózł ją do nowo zakupionej rezydencji i uwięził – w dosłownym tego słowa znaczeniu. Była pilnowana przez specjalnie do tego wynajętą służbę, a wyjść mogła jedynie na taras, z którego rozciągał się widok na gęsty sosnowy las. Nie miała do dyspozycji książek, które tak kochała, pianina, nawet ogryzka ołówka i papieru, niczego innego, co mogłoby choć odrobinę umilić jej samotność. Nikt z nią nie rozmawiał. Matka i siostra nie wiedziały, gdzie przebywa Kamila. Odosobnienie trwało dokładnie siedem miesięcy, dwanaście dni i osiem godzin. Po tym czasie młoda kobieta się poddała, tym bardziej, że ojciec z nieukrywaną satysfakcją poinformował ją, że jej ukochany ożenił się z pacjentką, którą poznał, pracując w szpitalu im. św. Aleksandra**. Wraz z utratą marzeń o szczęśliwym życiu przy boku Klemensa wyparował również z Kamili pociąg do wiedzy. Nikt nie poznawał w niej tego rozszczebiotanego, nieco zwariowanego, a jednocześnie błyskotliwego dziewczęcia, jakim była, nim ojciec postanowił ułożyć jej życie podług swojej woli. Miłość napędzała Kamilę do działania, dodając sił i skrzydeł. Musiało upłynąć kilka lat, zanim znów stała się sobą.

Gdy Hieronim poradził sobie z fanaberiami córek, kłopotów zaczął mu przysparzać syn.
Marzył, żeby potomek poszedł na studia, został prawnikiem posiadającym najbardziej renomowaną kancelarię w mieście; stał się jego dumą w pełnym tego słowa znaczeniu. Jednakże Henryk stanął okoniem. Nie chciał się uczyć, uważał, że to niepotrzebna strata czasu, a za przykład podawał życiorys ojca, co działało na tego ostatniego jak płachta na byka. Wiele razy kłótnie między ojcem a synem kończyły się rękoczynami. Matka i siostry stawały po stronie Henryka, czym jeszcze bardziej rozjuszały despotycznego Hieronima, który nie potrafił pogodzić się z porażką, który nie miał w zwyczaju nikomu ustępować. Ostatnia awantura poskutkowała ucieczką syna i utratą przytomności matki. Po dwóch tygodniach kobieta zmarła, nie odzyskując nawet na minutę świadomości. W ostatnich chwilach życia towarzyszyły jej córki. Tylko one.

Hieronim nie ustawał w poszukiwaniach Henryka. Wynajął kilku detektywów, zaangażował nawet policję, ale nic to nie dało. Nie pomogły pieniądze i znajomości z wysoko postawionymi ludźmi. Syn przepadł jak kamień w wodę. Po dwóch latach Hieronim podjął kroki prawnicze i ostatecznie wydziedziczył Henryka, przepisując cały majątek, acz niechętnie, na Jadwigę i Kamilę. Po kolejnych dwóch latach stwierdził jednak, że jest jeszcze na tyle młody, żeby spłodzić syna, więc postanowił się ożenić. Wybór padł na bogatą młodą pannę Halinę. Złożył jej ojcu kilka kurtuazyjnych wizyt. Obaj panowie przypadli sobie do gustu i wszystko zostało postanowione. Haliny nikt nie pytał o zdanie, a ona marzyła o wyjściu za mąż, ale za kogoś innego.
Ten ktoś miał dwadzieścia pięć lat, gęstą ciemnobrązową czuprynę i spore mięśnie, które z całą pewnością zawdzięczał fizycznej pracy. Nazywał się Włodzimierz Olszewski.

Był jednym z pomocników cieśli, zatrudnionych przez ojca Haliny do zbudowania w przydomowym ogrodzie okazałej altanki i kilku ławek. Dziewczyna z okna swojego pokoju od razu wypatrzyła wysokiego, barczystego szatyna, w którego włosach igrały promienie słońca. Zaczęła często przechadzać się po ogrodzie albo wysiadywać z książką na werandzie, skąd miała idealny widok na chłopaka. On również popatrywał na młodą pannę, z początku nieśmiało, ale że zauważył w jej spojrzeniu i uśmiechach zainteresowanie, robił to coraz częściej i coraz śmielej. W kolejnych krokach do pogłębienia znajomości dopomogła suto za to wynagrodzona pokojówka Haliny, Leokadia.

Kiedy Włodek dowiedział się na potajemnej schadzce z ukochaną, jaki los przeznaczył jej ojciec, zaproponował ucieczkę. Halina była zakochana, ale nie aż tak, aby podjąć takie ryzyko. Co innego zakazane, a przez to niezwykle podniecające tête-à-tête, a co innego jawne przeciwstawienie się woli głowy rodziny. Nawet nie chciała wyobrażać sobie, jakie przyniosłoby to dla niej konsekwencje. Odmówiła zatem, popłakując żałośnie i oznajmiła, że od tej pory uważa ich znajomość za zakończoną. Włodek przez kolejnych kilka dni próbował spotkać się z Haliną, godzinami wystawał pod jej domem, skąd został przegoniony przez służbę i postraszony policją. Czyhał na pokojówkę ukochanej, by przez nią poprosić o spotkanie, choćby jeszcze ten jeden jedyny raz. Wszystkie starania spełzły na niczym. W końcu zdesperowany podjął decyzję, która wtedy wydała mu się najlepszym rozwiązaniem. Pomogła mu w tym złość na niesprawiedliwy los, rozpacz i niemało wychylonych w pobliskim szynku piw.

Hieronima znaleziono martwego w bramie na Piotrkowskiej, kilka numerów od zamieszkiwanej przez niego kamienicy. Na ciele mężczyzny odkryto trzy rany zadane ostrym narzędziem, jak mniemano nożem. Sprawcy nigdy nie odnaleziono. Historia miłosna nie miała jednak szczęśliwego finału. Włodek, prawdopodobnie powodowany wyrzutami sumienia, kilka miesięcy później zapił się na śmierć w tym samym szynku, w którym zaplanował morderstwo. Halina wyszła za mąż za szczupłego i przedwcześnie łysiejącego dentystę. Zmarła przy porodzie wraz z dzieckiem.

Siostry po śmierci ojca nareszcie odetchnęły pełną piersią i w ogóle nie czuły z tego powodu wstydu. Jadwiga zajęła się działalnością charytatywną i poszukiwaniami brata, który nieoczekiwanie, pod nieobecność Kamili, sam stanął w progu rodzinnego domu, gdy tylko doszły go słuchy o śmierci ojca. Nie krył wściekłości na wieść, że cały majątek przypadł w udziale siostrom, a on został przez rodziciela wydziedziczony. Zamiast spokojnie porozmawiać, wtedy uzyskałby o wiele więcej, niż mógłby przypuszczać, od razu przeszedł do ataku na Jadwigę. Krzyczał, że on tego tak nie zostawi, wygrażał i zapewne doszłoby do rękoczynów, gdyby wystraszona pokojówka w porę nie pobiegła po pomoc. Rosły dozorca nie bez trudu spacyfikował Henryka. Minęły kolejne lata, nim drogi rodzeństwa znów się przecięły. Wtedy siostry zadeklarowały bratu finansową pomoc, ale on, urażony, zwracał się o nią jedynie w ostateczności.

W Kamilę, uwolnioną spod znienawidzonej kurateli, natychmiast wstąpiła dawna energia i ochoczo przejęła interesy ojca, co nie spodobało się jego wspólnikom. Próbowali na wszelkie sposoby sprawić, by to im oddała prawo do decydowania, bo przecież była tylko słabą kobietą, która nie może dać sobie rady bez męskiego wsparcia. Dostała nawet kilka propozycji małżeństwa, ale każdą odrzuciła. Wyzwolona z ojcowskiego jarzma nie miała zamiaru zakładać sobie na kark nowego. Wyszłaby za mąż tylko w wypadku, gdyby któregoś z pretendentów do swojej ręki pokochała. Wiedziała jednak, że nie jest to możliwe, ponieważ jej serce nadal należało do Klemensa. Żaden z konkurentów nie wytrzymywał porównania z przystojnym doktorem.

Już dawno usprawiedliwiła jego zdradę, a nawet mu ją wybaczyła. Jeśli kogoś obwiniała, to tylko ojca. Wszak, kiedy Kamila zniknęła, na pewno uraczył Klemensa odpowiednią bajeczką na jej temat. Tenże, taki szlachetny, niepodejrzewający spisku, uwierzył bez trudu. Wyobrażała sobie, że cierpiał jak ona, a później, choć zapewne nadal trawiła go tęsknota za ukochaną, wpadł w sidła innej kobiety. Cóż... był tylko samotnym, zrozpaczonym i naiwnym mężczyzną, a taki szybko ulega wdziękom płci przeciwnej. W głębi serca wierzyła, że nadal pozostała jego jedyną miłością.
Teraz postanowiła znów się do niego zbliżyć i nie zabrało jej to dużo czasu.

Nadal pracował w tym samym szpitalu i sprawiał wrażenie nieszczęśliwego i zrezygnowanego. Rzeczywiście w jego małżeństwie nie układało się najlepiej; powodem tego był nie tyle brak miłości, a przede wszystkim brak pieniędzy. Żona uważała go za niedorajdę, który nie potrafi zapewnić rodzinie odpowiedniego statusu; córki, słuchając narzekań matki, nie miały do niego szacunku. Pojawienie się Kamili było dla doktora wybawieniem. Bogata, niezależna i zakochana. Czego chcieć więcej? Poza tym nie wracała do przeszłości, o nic nie pytała, niczego nie rozpamiętywała. Uwodziła energią, blaskiem, który roztaczała, pełnymi pożądliwości spojrzeniami, zapachem... Bez wahania nawiązali romans. Zachowywali się bardzo dyskretnie, bo, bądź co bądź, Klemens był mężem i ojcem, a ona szanowaną bogatą panną. Za pośrednictwem zaprzyjaźnionego i przede wszystkim zaufanego prawnika wynajęła mieszkanie na Dzielnej, niedaleko Parku Kolejowego***. W tym mieszkaniu kochankowie spotykali się raz, czasem dwa razy na tydzień. Schadzki sprawiały, że Kamila nareszcie była szczęśliwa. Nie narzekała, że nie mogą spotykać się częściej, nie napomykała o rozwodzie, a po prostu wykorzystywała te krótkie chwile, jak tylko mogła najlepiej. Czasem udawało im się wyjechać na kilka dni do letniej rezydencji, otrzymanej w spadku po ojcu; tę, w której była więziona, sprzedała, a cały dochód przeznaczyła dla organizacji zajmującej się ubogimi dziećmi i sierotami, oczywiście za przyzwoleniem siostry.
Te dni wypełniali wolnością, upojnym seksem i żywiołową radością.
Ostatnio zmieniony 19 marca 2024, 13:07 przez Gelsomina, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Post autor: Gelsomina »

*Anna Tomaszewicz–Dobrska (1854–1918) – polska lekarka chorób kobiecych i pediatra, pierwsza kobieta z dyplomem lekarskim, która praktykowała na ziemiach polskich jako lekarz. 
**Pierwszy szpital w Łodzi otworzony 01.01.1846 r.
***Park im. Stanisława Moniuszki w Łodzi, dawniej Park Kolejowy.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19834
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Post autor: Dany »

Z dopisków Twoich wynika, że były to lata tysiąc osiemset... z hakiem.
Fajnie czyta się o tamtych czasach, a Ty ciekawie to opisujesz, więc już czekam na cdn.


Poza tym, jakby powodowany szóstym zmysłem, zawsze wiedział w co inwestować, żeby później jedynie odcinać kupony
- za "wiedział" postawiłabym przecinek, żeby rozdzielić dwa orzeczenia
Pierwsza zakochała się Jadwiga, bardzo banalnie, bo w nauczycielu francuskiego – niskim, szczupłym i chorowitym młodzieńcze, który z niezwykłym zapałem pisał i recytował jej patetyczne wiersze o miłości.
- chorowitym młodzieńcu*
Marzył, żeby potomek poszedł na studia, został prawnikiem posiadającym najbardziej renomowaną kancelarię w mieście; stał się jego dumą w pełnym tego słowa znaczeniu.
- "stał się jego dumą w pełnym tego słowa znaczeniu." - napisałabym "w całym znaczeniu tego słowa"

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Post autor: Gelsomina »

Dzięki, Danusiu :) Za zainteresowanie tekstem i poprawki, na których mi zawsze zależy. Jeśli chodzi o akcję teraźniejszą, piszę, jakie to lata, ale tych dawniejszych nie określam tak dokładnie.

Młodzieniec to efekt dzisiejszych poprawek ;) Zaraz to naprawię.
Co do w pełnym tego słowa znaczeniu, jeszcze pomyślę.
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/w-pel ... 14198.html

Co do co ;)
Kiedy nie stawia się przecinka przed co? Nie stawia się przecinka przed co, kiedy występuje w konstrukcjach z dwoma czasownikami, z której jeden to bezokolicznik, np. Nie mam co robić. U nich w domu nie było co jeść.
Ostatnio zmieniony 19 marca 2024, 12:44 przez Gelsomina, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
jaga
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 3048
Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
Lokalizacja: lubuskie
Złotych Pietruch: 5
Srebrnych Pietruch: 6
Brązowych Pietruch: 10
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 7
Najlepsza proza: 1

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Post autor: jaga »

przeczytałam z zainteresowaniem
chciałam zapytać, dlaczego cały tekst napisany jest kursywą,
ale już wiem. Opisane są tu losy ciotek rodzeństwa.
jaga
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Post autor: Gelsomina »

Tak, Jago. Dziękuję za zainteresowanie :)
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
elafel
Młodszy administrator
Posty: 18274
Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 15
Srebrnych Pietruch: 17
Brązowych Pietruch: 21
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 3
Wierszy miesiąca: 15
Najlepsza proza: 7
Najciekawsza publicystyka: 1

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Post autor: elafel »

Poznajemy bohaterów, a Ty potrafisz to robić w bardzo ciekawy sposób. Czyta się lekko i z zainteresowaniem zostawiasz czytelnika. Lubię Twoje pisanie :)

Ela

Awatar użytkownika
tcz
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 3340
Rejestracja: 30 maja 2018, 22:34
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Złotych Pietruch: 9
Srebrnych Pietruch: 3
Brązowych Pietruch: 6
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Post autor: tcz »

Na akcję główną przyjdzie zaczekać. Ale tę retrospekcję też przeczytałem z zainteresowaniem. :)
Na szczęście córki Hieronima nie odziedziczyły
charakteru ojca, w przeciwieństwie do ich brata.

Tadeusz

Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5992
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Post autor: Gelsomina »

Dziękuję, Elu. Zawsze umiesz podtrzymać człowieka na duchu 🍀
Tadeuszu, dziękuję za zainteresowanie. Ostrzegam, że będzie wiele retrospekcji. Ale one są potrzebne, by zrozumieć głównych bohaterów, motywy ich postępowania i tak dalej. Poza tym bardzo lubię retrospekcje. Ostrzegam też, że to jest dziwna książka, biorę pod uwagę, że może się nie spodobać, i liczę na szczerość.
Pozdrawiam 🍀
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19834
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Gdy odleci sowa znad Odeonu (cz. IV)

Post autor: Dany »

Koniec miesiąca, utwór przenoszę do odpowiedniego działu, tam też można czytać, komentować i odpowiadać na komentarze.
Pozdrawiam :)

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

ODPOWIEDZ