Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303

Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga

Rozpoczynamy nowy konkurs o Złotą Pietruchę w temacie - "psota"

"Opowieście z Lawendowej Doliny - Dom Cieni"

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Olivia_88
Autor/ka
Posty: 9
Rejestracja: 10 maja 2007, 12:43
Lokalizacja: Bytom

"Opowieście z Lawendowej Doliny - Dom Cieni"

Post autor: Olivia_88 »

Listopadowe zmierzchy zapadały zwykle niespodziewanie pogrążając całe Makowice w ciemnościach dających kamuflaż zjawom, potworom, straszydłom i wszystkim innym przerażającym stworzeniom, które swój początek istnienia zawdzięczały wykształceniu się w ludziach uczucia strachu.
Oliwia, pomimo próśb Malwiny, by starała się ukrywać swe emocje podczas powrotu do domu po zmierzchu, nigdy nie potrafiła zapanować nad siłą swojej wyobraźni. Dziewczyna dobrze wiedziała, że jest bezpieczna póki trzyma się głównej szosy, lecz świadomość niebezpieczeństwa czającego się w mrocznych czeluściach lasu rosnącego wzdłuż drogi przyprawiała ją o mocniejsze bicie serca i dreszcze. Nigdy nie czuła się pewnie podczas powrotów do domu i nie miało tu znaczenia, czy trasa ta została pokonana pieszo, czy samochodem, w towarzystwie znajomych, czy samotnie. Zawsze tliło się w niej uczucie dyskomfortu, szepczące wciąż do ucha, by pamiętała o przyczajonym złu czekającym na chwilę jej nieuwagi.
Właśnie podczas jednego z takich wieczorów, gdy Oliwia wracała z miasteczka ze spotkania z przyjaciółmi, rozpętała się potężna burza, która jedynie powiększyła strach i niepokój dziewczyny. Jadąc autobusem wpatrywała się, w oświetlane raz po raz błyskami, mroczne oblicze lasu. W jasnych przebłyskach dostrzegała z przerażeniem zagadkowe kształty, przemykające między pniami i czające się w odmętach nocy. Czasami w takich momentach żałowała swoich magicznych korzeni, przez które nie mogła sobie tłumaczyć tych zjawisk jako wytworów jej wybujałej wyobraźni. Dobrze wiedziała, że te wszystkie istoty ze strasznych opowieści żyją naprawdę i fakt ten wcale nie polepszał jej nastroju.
Autobus zatrzymał się obok wjazdu na drogę prowadzącą do Lawendowej Doliny. Oliwia wysiadła i od razu poczuła silny zryw wiatru, który wyjąc groźnie i przewlekle starał się ją zepchnąć z drogi. Dziewczyna stawiając mu opór, szczelniej okryła się połami płaszcza, otwarła parasol i ruszyła szybkim krokiem żwirową szosą w stronę posiadłości. Korony drzew uginały się przed potęgą wietrznego władcy, oświetlane co chwilę ostrymi błyskami, a uderzenia grzmotów niosły się po okolicy, mieszając ze świstem wirujących liści.
Oliwia odniosła wrażenie, że ktoś za nią idzie, jednak nie miała odwagi odwrócić się za siebie. Ciarki przechodziły jej po grzbiecie na myśl o leśnych cieniach i diabelskich ślepiach, mogących obserwować każdy stawiany przez nią krok. Na horyzoncie majaczyła już secesyjna brama Lawendowej Doliny, która w dzień była dla Oliwii prawdziwym dziełem sztuki, a teraz wydawała się wrotami do piekielnej krainy. Wiedziała jednak, że to właśnie za nią poczuje się w pełni bezpieczna. Tam za skrzydłami z brązu nie mogło stać się jej już nic złego i ta myśl dodawała jej otuchy. Kiedy dziewczyna przekroczyła magiczną granicę, strach jakby momentalnie ją opuścił, zostając po drugiej stronie muru, w mrocznych odmętach nieprzyjaznej nocy.
Za bramą wciąż przemykały złowieszcze kształty i cienie, szepczące złowrogie wróżby, które jednak nie mogły już dopaść Oliwii.
Nie tracąc więcej czasu, dziewczyna ruszyła w stronę domu, w którym od frontu wszystkie światła były pogaszone, oprócz tych w bibliotece. Rzucały one słaby, żółtopomarańczowy blask, oświetlając podjazd i trawnik, na którym wędrowały, unoszone podmuchami wiatru, ostatnie jesienne liście.
Oliwia podeszła pod drzwi i zastukała w nie kołatką w kształcie klonowego liścia. Z wnętrza domu dobiegł ją szczek Barnaby oraz uspokajający go głos Malwiny, która po chwili stanęła na progu spoglądając na siostrzenicę z niepokojem, ale również ulgą.

  • Jak to dobrze, że już jesteś – powiedziała wpuszczając dziewczynę do środka i zamykając za nią drzwi na zamek. – Kiedy rozpętała się burza, zaczęłyśmy się o ciebie martwić.
  • Dziś jest wyjątkowo przerażająco – odparła witając się z Barnabą, owczarkiem podhalańskim i zdejmując z siebie płaszcz. – Wracając do domu miałam wrażenie, że piekło wypuściło na zewnątrz wszystkie swe przerażające stwory.
  • Prawie się nie pomyliłaś moja droga – dobiegł ją głos, stojącej w drzwiach biblioteki starszej pani.
  • Babcia Amelia – krzyknęła z radością, rzucając się jej na powitanie. – Co babcia tu robi?
    Sześćdziesięciotrzyletnia pani Amelia Sądecka, była osobą, od której biło niezwykłe ciepło. W koku brązowych włosów, przeplatanym jedynie gdzie, niegdzie srebrnymi nitkami i lnianym komplecie, nie wyglądała na swoje lata. Z resztą kobiety w rodzinie Sądeckich zawsze wyglądały na młodsze, niż w rzeczywistości były. Za przykład mogła tu posłużyć osoba Malwiny, która pomimo swoich dwudziestu ośmiu lat, wiąż wyglądała na studentkę drugiego roku.
  • Postanowiłam przyjechać z wizytą do mojej najmłodszej córki i ukochanych wnuczek – odparła z promiennym uśmiechem i zaraz dodała: – Jak ty wglądasz moja droga? Cała przemarzłaś. Wejdź i ogrzej się przy kominku, a ty Malwinko zaparz nam imbryk dobrej angielskiej herbaty i przynieś korzenne ciasteczka.
    Pani Amelia wprowadziła Oliwię do biblioteki, w której na kominku wesoło trzaskał ogień, rzucając ciepłe światło na ściany ozdobione od góry do dołu półkami książek. Pod jednym z wykuszowych okien siedziała młodsza siostra Oliwii, Iweta. Ubrana w jasne dżinsy i golf w norweskie wzory, ze związanymi w kucyk ciemnoblond włosami, oparta o poduszki zaczytywała się w kolejnej powieści Agathy Christie. Jednak gdy tylko zobaczyła wchodzącą do pokoju siostrę, odłożyła książkę, by się z nią przywitać.
  • Widzę, że jednak przeżyłaś – odparła ze śmiechem, podnosząc się z siedziska i kierują w stronę skórzanej kanapy, ustawionej naprzeciw kominka i idealnie dopasowanej do angielskiego stylu biblioteki.
  • Nie byłoby ci tak wesoło, gdybyś to ty była na moim miejscu – odparła, biorąc na ręce Ines, rudą kotkę perską i siadając obok siostry na kanapie. – Miałam wrażenie, że każdy mój ruch był dokładnie śledzony. Czułam się obserwowana praktycznie od momentu, gdy autobus minął bramę wjazdową do Domu Cieni.
  • Masz na myśli kochanie starą posiadłość rodziny Czelewskich? – zapytała babcia Amelia, siadając na fotelu obok kanapy.
  • Tak, to przerażające miejsce. Nie mam pojęcia co tam się naprawdę stało, ale jestem pewna, że dom jest przeklęty. Mało kto ma odwagę się tam zapuszczać.
  • Zawsze kiedy przechodzę koło tej posiadłości mam wrażenie, że ogarnia mnie chłód – wtrąciła się Iweta. – Wśród szumu rosnących tam drzew słychać jakby szepty, których nie można zrozumieć. Ludzie w miasteczku uważają, iż ten dom mówi. Podobno stara się wyjawić swoją tajemnicę, albo przed czymś nas przestrzec.
  • Czy wiesz coś na ten temat babciu? – zapytała Oliwia.
  • Tak, znam dobrze historię posiadłości Czelewskich – powiedziała, zapatrzona w wesołe ogniki tańczące na kominku.
    Za oknem ponownie rozbłysnął blask błyskawicy, oświetlając uginające się drzewa, a następnie przetoczył się potężny grzmot.
  • To stara historia, jednak jej cząstka nadal żyje w naszym mieście.
  • Opowiedz ją – poprosiły dziewczęta.
  • Dobrze, ale najpierw poczekamy na Malwinę. Przy herbacie i ciasteczkach będzie mi się o wiele lepiej wspominało zamierzchłe czasy.
    Po krótkiej chwili do pokoju weszła Malwa niosąc na srebrnej tacy parujący imbryk, filiżanki i miseczkę korzennych ciasteczek.
  • O dobrze, że już jesteś – powiedziała Amelia do swojej córki. – Dziewczęta poprosiły mnie, bym im opowiedziała historię Czelewskich.
    Malwina postawiła tacę na stoliku i nalała wszystkim po filiżance gorącej, aromatycznej herbaty.
  • Wybrałyście idealny moment na słuchanie strasznych opowieści. Dzisiejsza noc wygląda niczym wyjęta z gotyckich historii – powiedziała z uśmiechem, siadając na drugim fotelu. U jej stóp usadowił się Barnaba zwinięty w kłębek i odwrócony w stronę pomarańczowego blasku kominka.
    Za oknem wciąż wiał silny wiatr, a deszcz bębnił w szyby i parapety. W bibliotece panował zaś przyjemny półmrok, wprawiający wszystkich obecnych w atmosferę tajemniczości oraz mistyczności.
    Pani Amelia upiła łyk herbaty i sadowiąc się wygodniej w fotelu zaczęła swoją historię.
  • Na początku lat dwudziestych Makowice przeżywały okres swojego rozkwitu. Jak dobrze wiecie, korzenie naszej rodziny są w połowie polskie, a w połowie angielskie i to właśnie ta druga połowa, za sprawą waszej praprababki, Susan Owens przyczyniła się do rozbudowy tego miasteczka na styl angielski. Hojne datki i sprowadzani z Anglii architekci, mający choć w małym stopniu sprawić, by Susan poczuła się tu jak w domu, przyczynili się do stworzenia cudownego, urokliwego miasteczka, które miało stać się jednym z najbardziej pożądanych wypoczynkowych miejsc dla ówczesnych bogaczy.
    Stanisław Czelewski należał właśnie do takich ludzi. Zauroczony okolicą postanowił wykupić kawałek ziemi i wybudować całoroczną rezydencję, do której sprowadził się ze swoją żoną, synem i dwiema córkami. Matka opowiadała, że to była bardzo szczęśliwa oraz kochająca się rodzina. Uprzejmi, towarzyscy, zawsze uśmiechnięci uchodzili za wzór idealnej rodziny. Niestety, życie nie zawsze jest takie, jakim byśmy je chcieli widzieć – urwała Amelia robiąc łyk herbaty i częstując się ciasteczkiem.
  • To znaczy? – zapytała z zaciekawieniem Iweta.
  • Po około roku od przeprowadzki Czelewskich zaczęły mieć miejsce dziwne i przerażając rzeczy. Podobno wieczorami w posiadłości było widać jakieś cenie przemykające między drzewami i szepczące złowrogie wróżby. Ludzie zaczęli obawiać się tego miejsca i bezmyślnie wypowiadać straszne przepowiednie, które w końcu zaczęły się spełniać.
    Podczas zabawy najmłodsza córeczka Czelewskich wpadła do niezabezpieczonej, starej studni i skręciła kark. Druga zaś miesiąc po tym wydarzeniu zachorowała na gruźlicę i umarła, a matka nie potrafiąc znieść cierpienia po stracie ukochanych córek powiesiła się na strychu.
    Pogrążony w żałobie pan Stanisław opuścił posiadłość i zamieszkał wraz z synem we Francji. Tak więc posesja stała opuszczona przez wiele lat, a ludzie coraz bardziej przeklinali jej istnienie, omijając ją i snując o niej różne przerażające historie. Niestety nie zdawali sobie sprawy z faktu, iż gdy zaczynamy wierzyć w rzeczy nadprzyrodzone, one naprawdę budzą się do życia. Moja matka o tym wiedziała, jednak nie potrafiła nad tym zapanować, bo i kto jest w stanie powstrzymać ludzkie gadanie i myśli. Obserwowała więc z zaniepokojeniem, jak opuszczony dom stawał się siedliskiem zła oraz uosobieniem wszystkich nocnych koszmarów. Możecie więc sobie wyobrazić jej przerażenie, gdy w latach pięćdziesiątych do posiadłości przejechała wnuczka pana Stanisława wraz ze swoim mężem i małą córeczką. Było widać, że młodzi bardzo się kochali. Biła od nich energia szczęścia i miłości. Chcieli tu zacząć nowe życie, budując je na fundamentach rodzinnej tradycji i historii.
    Okazało się, iż kilka miesięcy wcześniej Stanisław Czelewski opuścił świat żywych, a zgodnie z jego ostatnią wolą, cały majątek przekazał swojej ukochanej wnuczce Julii. Kobieta postanowiła więc zobaczyć rodzinny kraj dziadka i przyjechała tu, do Makowic. Tak samo jak przed laty tereny te zafascynowały pana Stanisława, teraz rzucił swój czar na jego wnuczkę. Wydała ona polecenie odremontowania zapuszczonej posiadłości, by następnie zamieszkać w niej na stałe.
    Podczas prac remontowych okazało się, że młoda pani jest w ciąży i po dziewięciu miesiącach urodziła drugą, zdrową i piękną córeczkę. Życie upływało im w szczęściu i zdrowiu.
    Mieszkańcy uważali, że przyjazd młodych ściągnął ciążącą nad domem klątwę. Nie mieli pojęcia jak bardzo się mylili. Zło jedynie czekało przyczajone na odpowiedni moment, by ponownie zaatakować niewinnych ludzi.
    Po dwóch latach od wprowadzenia się wnuczki Czelewskich na nowo zaczęły się dziać dziwne rzeczy. W nocy słyszano szepty przemykające przez posiadłość, a w cieniu lasu poruszały się sylwetki tajemniczych postaci. Dom znów pogrążył się w Cieniu. Przerażające historie snute przez pracującą w nim służbę sprawiły, że mieszkańcy na nowo zaczęli lękać się tej okolicy. Młode małżeństwo nie zwracało jednak na to uwagi. Uważali, iż są to zwykłe przesądy i głupie wierzenia, które nie mają swojego ujścia w realnym świecie. Niestety nie wiedzieli o tym, jak bardzo się mylili.
    Po krótkim czasie od chwili powrotu Cienia do posiadłości, pan domu zachorował na suchoty. Lekarze ocenili jego przypadek jako wyjątkowo ciężki i nie dawali mu szans na przeżycie. Wiadomość ta bardzo wpłynęła na zachowanie Julii. Na co dzień zawsze życzliwa, uśmiechnięta i pogodna, nagle stała się ponura i zamknięta w sobie. Przez ostatnie dni życia jej męża w ogóle nie opuszczała domu, a w dzień jego śmierci służąca znalazła ją w łazience, martwą w wannie pełnej wody. Kobieta się utopiła.
    Po tej kolejnej tragedii ojciec Julii postanowił zaopiekować się swoimi wnuczkami, a dom kazał zamknąć i zakazał zbliżania się do niego komukolwiek. W ten sposób zyskał on w miasteczku legalną etykietkę „nawiedzonego”, pozwalając ludziom na snucie dowolnej ilości przerażających historii na jego temat.
  • Chcesz przez to powiedzieć babciu, że ludzka gadanina przyczyniła się do rodzinnej tragedii i pojawienia się zła w tym domu? – zapytała Oliwia.
  • Chce powiedzieć, że ludzie często niedoceniają rzeczywistości oraz sami, choć bezwiednie, są twórcami zła – odparła dopijając swoją filiżankę herbaty. – Odnosi się to nie tylko do tej historii i tego miasteczka, ale także do ogółu. A co przez to mam na myśli, powinniście już same zrozumieć.
Ostatnio zmieniony 10 maja 2007, 13:30 przez Olivia_88, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
lila
Autor/ka
Posty: 142
Rejestracja: 15 marca 2007, 08:38
Lokalizacja: Polska

Post autor: lila »

http://tsc88.blog.onet.pl/2,ID155484587,index.html
google wyszukalo :
Anka ; )
to kolejny nick imie pseudonim ?
ciekawie piszesz szkoda ze pod wieloma nickami , warto dbac o swoja tozsamosc i prawa autorskie zeby nikt tego potem nie splagiatowal, trzymaj sie jednego imienia

Awatar użytkownika
Olivia_88
Autor/ka
Posty: 9
Rejestracja: 10 maja 2007, 12:43
Lokalizacja: Bytom

Post autor: Olivia_88 »

Kobieta zmienną jest ;D Dopiero od nie dawna zdecydowałam się na jeden trwały nick, które teraz się trzymam :) A to co wyszukało google to moje prawdziwe imię :) Pozdrawiam =D

Ostatnio zmieniony 10 maja 2007, 16:43 przez Olivia_88, łącznie zmieniany 1 raz.
Marek Ken
Emeryt/ka
Posty: 1200
Rejestracja: 01 marca 2008, 21:31
Lokalizacja: Wrocław

Opowieści z Lawendowej Doliny - Dom Cieni

Post autor: Marek Ken »

Duża kultura i umiejętność ładnego, barwnego opowiadania. Tym bardziej można podziwiać u tak młodej Autorki.

Waldemar Kubas

ODPOWIEDZ