Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303

Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga

Rozpoczynamy nowy konkurs o Złotą Pietruchę w temacie - "psota"

Kłamczucha, Rozdział czternasty

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
anulka
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 932
Rejestracja: 08 maja 2007, 20:46
Lokalizacja: austria

Kłamczucha, Rozdział czternasty

Post autor: anulka »

Rozdział czternasty,
czyli jesienne drgnienie serca, czyli trzecie przypomnienie Pawła

Jolanta wyszła rano by w sklepiku za rogiem kupić dwa grahamki, kubek jogurtu owocowego i pół litra mleka do kawy.
Dzień zapowiadał się piękny.
Delikatny wiaterek poruszał długimi palczastymi liśćmi kasztanowców rosnących wzdłuż Bellariastraße. Spłukana przez przejeżdżającą niedawno polewaczkę jezdnia wysychała pomału pozostawiając w nielicznych zagłębieniach odbijające błękit nieba kałuże.
Jolanta szła z rozwianymi włosami wymachując beztrosko papierową torbą z zakupami. Mijając krzyczący reklamą papierosów Memphis Blue i dziesięciomilionowym jackpotem w totolotku Tabak, zatrzymała się przepuszczając wychodzącego właśnie staruszka z ratlerkiem prowadzonym na zbyt chyba krótkiej smyczy. Szczekający chrapliwam głosem piesek usiłował wyrwać się opierającemu się na lasce mężczyźnie.
Jolanta poczekała cierpliwie aż kiosk opuści kobieta prowadząca za rękę zapłakanego przedszkolaka i elegancko ubrany, mieszkający w tej samej co ona kamienicy, urzędnik magistratu, i wchodząc do Tabaku powiedziała

  • Guten Morgen, Herr Blaske. Für mich das selber wie immer - i sięgnąwszy po leżący na ladzie dziennik położyła obok jednoeurówkę.

  • A, Frau Kus, wie geht´s Ihnen? - powiedział kioskarz i wrzucając monetę do szuflady dodał:

  • Danke und einen schönen Tag noch...
    Jolanta wyszła włożywszy pod pachę złożoną na pół gazetę.
    Po kilku minutach była w domu.
    Wchodząc do kuchni poczuła gorzkawy zapach kawy, która w tym czasie zdążyła się zaparzyć.
    Jolanta przelała całą zawartość dzbanka do kubka, dodała kilka kropel mleka i chrupiąc grahamka rzuciła okiem na przyniesioną gazetę. Tłustym drukiem wypiasane tytuły pierwszej strony mówiły o kolejnych niepowodzeniach ekipy rządzącej i bezpardonowych atakach zniecierpliwionej opozycji. Dla zmniejszenia ciężaru gatunkowego problemu, na tej samej stronie, rozważano skandaliczny wręcz brak zainteresowania dla tragicznych warunków życia psów poniewierających się na ulicach miast Rumunii, a także przybierający coraz większe rozmiary alkoholizm wśród nastolatków coraz częściej sięgających po pozornie nieszkodliwe alkopopy.
    Jolanta przerzuciła kilka stron i w dziale Kultura przeczytała: Najnowszy projekt Komisji Kultury Unii Europejskiej – Wszystkie stolice europejskie wzbogacone o nowe pawilony sztuki nowoczesnej powstałe według projektu wyłonionego na drodze konkursu ogłoszonego przez Unię.
    I dalej informacja o tym, że polski zespół złożony z architektów Bogusława Karasia i Jacka Nowaka, a także konstruktora Pawła Jasińskiego zdobył pierwsze miejsce w ogłoszonym przez Brukselę konkursie... Zaletami przedstawionego projektu miały być według autora artykułu: oryginalność koncepcji, uniwersalność zaprojektowanej budowli i stosunkowo niewielki koszt realizacji tego przesięwzięcia. Dalej następował opis szklanego obiektu, który pozwalał na prezentację dzieł sztuki nie tylko wewnątrz galerii lecz również, de facto, jako ekspozycji wystawowej, dostępnej do zwiedzania dla szerokiego kręgu zainteresowanych "z ulicy".
    Jolanta przeczytała to wszystko nie zwracając uwagi na treść, szukając natomiast jakiejkolwiek wzmianki na temat konstruktora o imieniu i nazwisku: Paweł Jasiński.
    Na próżno.
    Siedząc przy stole w kuchni starała się zachować spokój. Złożyła przeglądniętą przed chwilą gazetę na pół, wypiła kolejny łyk kawy i nie zastanawiając się nad tym, że jest dopiero kilka minut przed siódmą przebiegła w pantoflach przez korytarz i zadzwoniła do drzwi Ludki. Raz, po chwili drugi...
    Z ogromnym zdziwieniem zobaczyła nagle przed sobą stojącą w otwartych drzwiach, ubraną w nocną koszulę, przyjaciółkę.

  • Stało się coś? - zapytała ta półprzytomnie.
    Jolanta wyciągnęła w jej kierunku rękę z gazetą i..., w tym momencie oprzytomniała.

  • Jezus... Ludka, przepraszam cię. Myślałam, że już nie śpisz...

  • Co to?
    Ludka patrzyła ze zdziwieniem na Kurier.

  • Nie ważne... Bardzo cię przepraszam. Już sobie idę, a ty wracaj do łóżka - powiedziała Jolanta i już chciała zawrócić, gdy nagle przyjaciółka wyrwała jej gazetę z ręki i z hukiem zamknęła drzwi swego mieszkania.
    Jolanta została na korytarzu nieruchomo wpatrzona w mosiężną tabliczkę z wygrawerowanym na niej napisem Ludmiła Bernstein...
    Po chwili dopiero odwróciła się i wolno, szurając pantoflami po wypolerowanej marmurowej posadzce korytarza, wróciła do swego mieszkania, którego drzwi zostawiła wcześniej szeroko otwarte.
    Wzięła z kuchni kubek z niedopitą kawą, usiadła w saloniku na fotelu, podwinęła nogi i wcisnęła się w miękki aksamitny mebel. Przymknęła oczy i starała się przypomnieć sobie twarz Pawła taką jak ją widziała ostatnio, wtedy, gdy nieomal otarli się o siebie na przystanku tramwajowym w Krakowie w dniu jej wyjazdu na stałe do Wiednia...
    Nagły dzwonek do drzwi sprawił, że Jolanta poderwała się i nieomal wylała ostatnie krople kawy na fotel. Wstała i tupiąc bosymi stopami pobiegła do przedpokoju, otworzyła drzwi, za którymi stała Ludka w szlafroku i pantoflach.

  • A, ... to ty - nie dokończyła, bo przyjaciółka nie czekając na zaproszenie weszła do przedpokoju i podając gazetę Jolancie powiedziała:

  • Dwudziestego września o siedemnastej trzydzieści, w Ratuszu, odbędzie się prezentacja wprowadzanego od przyszłego roku do realizacji projektu nowego pawilonu wystawowego. Podczas prezentacji odbędzie się między innymi spotkanie z dziennikarzami. Wstęp wolny. Amen.
    Ludka powiedziawszy to wszystko nieomal jednym tchem, oparła się teatralnym gestem o framugę drzwi i spytała w końcu:

  • Zadowolona?
    Jolanta spuściła wzrok i dygnęła jak pensjonariuszka, po czym wspięła się na palce, pocałowała przyjaciółkę w policzek i powiedziała:

  • Ludka, bój się Boga... Skąd to wiesz?

  • Ma się te chody - odpowiedziała ta i unosząc zabawnie rąbek szlafroka odwróciła się i z miną ogromnie ważną wyszła zamykając za sobą drzwi.
    Jolanta przez cały dzień nie mogła przestać myśleć o Pawle, o tym, że już wkrótce będzie mogła znów go zobaczyć...
    Około godziny szesnastej narzuciła na siebie trencz i zatrzaskując drzwi zbiegła po schodach. Nie zważając na padający drobny kapuśniaczek, omijając jednak powstałe tu i ówdzie kałuże dotarła do Tabaku by kupić całą prasę, w której spodziewała się znaleść jakąkolwiek notatkę na temat Pawła.
    Wróciwszy do domu usiadła przy stole w kuchni i nerwowo zaczęła przerzucać strony kolorowych magazynów. Jedynie w News znalazła na jednej z przedostatnich stron niewielką notatkę i prawie niewidoczne zdjęcie przedstawiające makietę pawilonu wystawowego, który w pierwszym kwartale przyszłego roku miał zająć miejsce postawionej przed rokiem na Karls Platzu Kunsthalle.
    Następne dwa tygodnie Jolanta przeżyła jak w transie. Każdego dnia odrywała kolejną kartkę z kalendarza i próbując znaleść sobie jakiekolwiek zajęcie odliczała wolno mijające godziny...
    Zupełnie nie pomyślała o tym, by jakoś przygotować się na spotkanie z Pawłem. Przytomna i znakomicie zorganizowana Ludka, widząc beznadziejne rozmarzenie w oczach przyjaciółki postanowiła sprawę wziąć w swoje ręce. Telefonicznie umówiła Jolantę z manicurzystką, leciwą panną Klause, która przyjmowała w swoim zakładzie jedynie stałe klientki wywodzące się wyłacznie z kręgów dyplomacji i, wyjątkowo, arystokracji wiedeńskiej. Ufarbowanie włosów przyjaciółki postanowiła zlecić swojej zaufanej fryzjerce, pani Krysi.
    Pozostawało jedynie wyruszyć do sklepów w poszukiwaniu kilku nowych kreacji i, oczywście, odpowiednich do nich dodatków.
    Pod groźbą zerwania z nią na amen wszelkich stosunków, zmusiła Jolantę do wyjścia z domu i udania się na przechadzkę po sklepach odzieżowych i galanteryjnych.

    We wtorek, dwudziestego września, kwadrans po trzeciej Ludka zadzwoniła do drzwi mieszkania Jolanty. Czekała dość długo na to by usłyszeć dźwięk odsuwanego rygielka i zobaczyć stojącą w progu przyjaciółkę.

  • Jola, wszystko w porządku? - zapytała.
    Brak odpowiedzi sprawił, że weszła i z przerażeniem stwierdziła u Jolanty zaczerwienione od płaczu oczy, zapuchnięty nos, potargane włosy i wreszcie wymiętą i poplamioną łzami atłasową podomkę.

  • Bój się Boga, Jola! Co ty wyprawiasz? Wiesz może która jest godzina? - i nie zważając na pochlipującą przyjaciółkę nieomal krzyknęła:

  • Marsz do łazienki! Umyj się i zdejm tego łacha! Daję ci pięć minut. I nie próbuj ze mną dyskutować. Adieu!
    Popchnęła delikatnie Jolantę w kierunku łazienki i gdy ta się tam znalazła zamknęła, trochę może głośno, za nią drzwi.
    W kuchni opadła ciężko na krzesło i powiedziała do siebie szeptem:

  • Chyba zwariowała... i to dla faceta - prychnęła wzruszając lekceważąco ramionami.
    W przeciągu następnej godziny udało jej się doprowadzić do ładu świeżo ufarbowane na złoty kasztan włosy Jolanty, poprawć nieco zrobiony przez nią makijaż i w końcu zmusić ją do ubrania kupionej w galerii przy Ringu sukni z kolekcji Lagerfelda.
    Dobrane do butelkowej zieleni ciężkiego jedwabiu półbuty na szpilce i mała, kopertowa torebka ze skórki wężowej dopełniły całości stroju. Ludka patrząc z zadowoleniem na Jolantę sięgnęła do kieszeni spodni i wyjęła z niej potrójny sznur bladoseledynowych pereł hodowlanych i takie same klipsy. Widząc protest w oczach przyjaciółki burknęła:

  • Ani się waż. Ja tu rządzę.
    Wzięła Jolantę za rękę i włożyła w jej dłoń perły.

  • Załóż to i czekaj na mnie grzecznie. Przecież muszę też się przebrać.
    Powiedziawszy to zniknęła za drzwiami.
    Jolanta odwróciła się pomału i spojrzała w lustro wiszące w przedpokoju. Zamarła ze zdumienia. Osoba patrząca na nią z ujętego w złoconą ramę lustra rozpogodziła się jakby, a nawet uśmiechnęła się do niej z zadowoleniem.
    W renesansowej Festsaal Ratusza były już o piątej by móc usiąść w jednym z pierwszych rzędów krzeseł ustawionych przed obszernym podium. Centralne miejsce tego wspaniałego pomieszczenia zajmowała, stojąca na wielkim szklanym blacie, makieta pawilonu wystawowego wykonana w skali 1:150.
    Sala pomału zapełniała się ludźmi, których zainteresowanie sztuką i jej właściwą ekspozycją, zachęciło do uczestniczenia w dzisiejszej prezentacji. Całe grupki gromadziły się wokół makiety przedstawiającej szklany budynek zaprojektowany w formie skośnie ściętego sześcianu, którego najniższa ściana przeznaczona była do prezentowania tak zwanej wystawowej części ekspozycji. Ustawione przed nią, na trawniku, również ze szkła wykonane, ławki stanowić miały dodatkową zachętę dla zwiedzających tę, jakże nietypową, galerię sztuki nowoczesnej.
    Punktualnie o godzinie siedemnastej trzydzieści, kiedy wszystkie miejsca siedzące były już zajęte, a stanowiska dziennikarzy gotowe do transmisji, na podium wszedł minister kultury i sztuki Austrii i w kilku słowach przedstawił przedmiot mającej odbyć się wkrótce prezentacji.
    Ludka spojrzała kątem oka na siedzącą obok Jolantę i stwierdziła, że przyjaciółka lekko dygocze z emocji. Dotknęła delikatnie jej ramienia dając tym samym znak, że jest obok.
    W tym momencie na podium pojawiło się trzech mężczyzn zaanonsowanych przez przedstawiciela unijnej Komisji Kultury. Jolanta zamarła w bezruchu, po czym drżącym głosem szepnęła do ucha przyjaciółki:

  • Ten wysoki, w szarym garniturze... I...? No co powiesz?
    Ludka uśmiechnęła się i odpowiedziała półgłosem:

  • Gratuluję...

  • Ruszaj zaraz zdobywać tego swojego księcia z bajki - dodała ciepłym głosem.
    Prezentacja trwała ponad dwie godziny, w czasie których polski zespół architektoniczno-konstrukcyjny odpowiadał na liczne pytania dotyczące danych technicznych i technologii wykonania pawilonu, a także czasu przewidywanego na realizację przedstawionego dzisiaj projektu.
    Architekci posługiwali się poprawnym językiem angielskim, natomiast Paweł odpowiadał na zadawane pytania wyłącznie po niemiecku, bardzo prawidłowo gramatycznie, ale z wymową charakterystyczną dla niektórych bundeslandów niemieckich.
    Po zakończeniu części oficjalnej spotkania, zaproponowano zgromadzonym skorzystanie z przygotowanego w rogu sali bufetu. Dało to gościom z Polski możliwość swobodnego wmieszania się w tłum.
    Ludka widząc Pawła zmierzającego w stronę bufetu popchnęła Jolantę w tym samym kierunku. Widząc jenak przerażenie przyjaciółki bez zastanowienia przejęła inicjatywę w swoje ręce i zbliżając się do Pawła powiedziała.

  • Przepraszam, czy pan Jasiński?
    Mężczyzna odwrócił się i widząc przed sobą wysoką, przystojną blondynkę uśmiechnął się i odpowiedział miękko:

  • Tak... Cieszę się słysząc polską mowę...

  • Ach... Pana niemiecki jest zachwycający...
    Pozwoli pan zaprosić się na kieliszek sektu?
    Paweł skłonił głowę z niemym przyzwoleniem i z uśmiechem podał Ludce ramię.
    Ta odwróciła się i zrobiwszy krok do tyłu odsłoniła stojącą za nią Jolantę.

  • W zasadzie to ja nie jestem sama... Oto moja przyjaciółka... - Ludka zawiesiła głos obserwując reakcją Pawła.
    Ten spojrzał na Jolantę bez specjalnego zainteresowania, po czym na twarzy jego pojawił się grymas niedowierzania, potem znów, jakby chcąc odpędzić nierealne wrażenie, uśmiechnął się z politowaniem dla siebie samego i wreszcie powiedział po niemiecku patrząc na Jolantę:

  • Sehr angenehm...
    Ludka zareagowała natychmiast i przerwała mu mówiąc:

  • Pozwoli pan, moja przyjaciółka , Jolanta Kuś.
    Osłupienie Pawła w tym momencie równać mogło się jedynie zmieszaniu Jolanty, która o mało nie zapadła się pod ziemię. Policzki jej nabrały nagle koloru dojrzałej maliny, a oczy zaszkliły się niebezpiecznie.
    Widząc to Ludka powiedziała trochę może zbyt głośno:

  • No to, kochani, zapraszam. Pozwolicie, że pójdę przodem - i nie czekając na jakąkolwiek reakcję ruszyła w kierunku bufetu.
    Paweł odzyskawszy głos zapytał niezbyt pewnie:

  • Pani Jola...? Ja nie mogę, to naprawdę pani?
    Jolanta skinęła głową i z zadowoleniem stwierdziła, że Paweł przygląda jej się bardzo dokładnie dostrzegając zapewne ogromną przemianę jaka w niej nastąpiła od tamtych lat krakowskich.

  • Niech ja skonam... pani Jola - powtórzył z niedowierzaniem, po czym uśmiechnął się tak jak wtedy na przystanku tramwajowym i biorąc Jolantę za rękę poprowadził ją w ślad za przedzierającą się przez tłum Ludką, która lawirując między ludźmi kątem oka obserwowała podążającą za nią parę.
    Dotarłwszy do bufetu Ludka podała Jolancie i Pawłowi kieliszki ze złociście perlącym się sektem i unosząc swój w górę powiedziała:

  • Za nasze spotkanie. Cheers.
    Po czym, wypiwszy łyk, odstawiła kieliszek na tacę i zwróciła się do stojących obok:

  • Wybaczcie kochani, że was porzucę, ale nie czuję się zbyt dobrze... - i widząc zatroskanie w oczach Pawła wyjaśniła:

  • Ta moja arytmia...
    Odchodząc dodała jeszcze:

  • Tak się cieszę, że spotkaliście się po tylu latach...
    Jakaś grupka roześmianych straszych pań przeciskających się w stronę bufetu przesłoniła Ludkę, która po chwili całkiem zniknęła z oczu Jolancie i nadal trzymającemu ją za rękę Pawłowi.
    Po niecałym kwadransie również ci oboje, nie wypiwszy ani łyka sektu więcej opuścili gwarną salę ratuszową i przeszedłwszy, mimo późnej pory, nadal ruchliwą Landesgerichtsstraße, zaszyli się w kącie Adam´s Café przy rogu Florianigasse, gdzie przy lampce czerwonego wina przesiedzieli aż do chwili, gdy wąsaty kelner, ubrany w płaszcz i kapelusz, stanął przed nimi podzwaniając znacząco pękiem kluczy.

Ostatnio zmieniony 25 października 2007, 23:24 przez anulka, łącznie zmieniany 2 razy.

anulka

Awatar użytkownika
anulka
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 932
Rejestracja: 08 maja 2007, 20:46
Lokalizacja: austria

Post autor: anulka »

bardzo Was przepraszam za te dzielone wyrazy. tekst wrzucilam dosc pozno wnocy i nie dopatrzylam tych mini-kreseczek.
poprawie wkrotce... :)

anulka

Awatar użytkownika
AMELIAH
Autor/ka
Posty: 190
Rejestracja: 06 sierpnia 2007, 21:20
Lokalizacja: Waldenburg

Post autor: AMELIAH »

Bardzo intresujący tekst-wiesz Anulko gdzie chciałabym go ujrzeć :)

Ameliah

Awatar użytkownika
anulka
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 932
Rejestracja: 08 maja 2007, 20:46
Lokalizacja: austria

Post autor: anulka »

Amelko Kochana!
Mile Twe slowa, nie powiem... skoro jednak do dzisiaj moj tekst nie spotkal sie z zadnym zainteresowaniam, marne sa jego szanse na przyszlosc w portalu... tak sadze i pozostawiam jego powodzenie lub nie- na karku wydawcy :)
pozdrawiam cieplo

anulka

Awatar użytkownika
AMELIAH
Autor/ka
Posty: 190
Rejestracja: 06 sierpnia 2007, 21:20
Lokalizacja: Waldenburg

Post autor: AMELIAH »

Anulko bardzo Cię proszę, opublikuj tekst w naszej "wenie"...
Zobaczysz jak dużym będzie się on cieszył powodzeniem :)
Jestem tego pewna.
Pozdrawiam czarodziejsko vel czarnoksięsko.

Ameliah

Awatar użytkownika
anulka
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 932
Rejestracja: 08 maja 2007, 20:46
Lokalizacja: austria

Post autor: anulka »

Amelko, co powiedzialbys gdybym nagle zmienila zdanie...
przedstawilam juz swoje argumenty i bylybym calkiem niepowazna gdybym nagle zrobila inaczej... jestem juz calkiem duza dziewczynka, a takie pozostaja wierne swojemu slowu...
pozdrawiam serdecznie - anulka

anulka

Snowboarder
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 888
Rejestracja: 03 października 2007, 02:17
Lokalizacja: Pabianice

Post autor: Snowboarder »

Ja myślę podobnie jak Amelka :)

Awatar użytkownika
anulka
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 932
Rejestracja: 08 maja 2007, 20:46
Lokalizacja: austria

Post autor: anulka »

a przeczytales?
powodzenie tekstu nie zalezy od miejsca opublikowania. jesli tu nie zainteresowal on nikogo z Was, to "przesadzanie" go nie ma sensu.

anulka

Snowboarder
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 888
Rejestracja: 03 października 2007, 02:17
Lokalizacja: Pabianice

Post autor: Snowboarder »

Jasne, że tak :)
To, że wcześniej (jeśli chodzi o mnie) siedziałem cichutko, to nie znaczy, że mi umknął ;)

Awatar użytkownika
anulka
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 932
Rejestracja: 08 maja 2007, 20:46
Lokalizacja: austria

Post autor: anulka »

hym...

anulka

Snowboarder
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 888
Rejestracja: 03 października 2007, 02:17
Lokalizacja: Pabianice

Post autor: Snowboarder »

Anulka zdziwiona? :)

Awatar użytkownika
anulka
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 932
Rejestracja: 08 maja 2007, 20:46
Lokalizacja: austria

Post autor: anulka »

ano Drogi Snowi, dyskutujesz ze mna zamiast komentowac... :)

anulka

Snowboarder
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 888
Rejestracja: 03 października 2007, 02:17
Lokalizacja: Pabianice

Post autor: Snowboarder »

Już komentuję :)

Chciałbym abyś wiedziała, że bardzo podoba mi się Twój język. Jest bogaty. Pięknie metaforyzujesz i barwisz tekst. Potrafisz ładnie obrazowac to co masz na myśli. Ja nie mam takiej umiejętności. Przynajmniej nie mam pewności co do tego :)

ODPOWIEDZ