Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca II/24

Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

Rozpoczynamy anonimowo konkurs- DRABBLE - w temacie "Telefon"

Noc piąta

Nie tylko dla dzieci...


Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
sergiusz45
Emeryt/ka
Posty: 767
Rejestracja: 07 grudnia 2013, 19:26
Lokalizacja: kielce
Srebrnych Pietruch: 1
Brązowych Pietruch: 2
Najlepsza proza: 1

Noc piąta

Post autor: sergiusz45 »

A kiedy nastała noc piąta, Szeherezada podjęła dozwoloną jej opowieść.
“Wieść niesie kalifie szczęśliwy, że złodziej pewien postanowił okraść karawanę, na popasie w karawanseraju. Przygotowywał się do tego starannie i długo. Wiedział, że karawana wraca z południa, gdzie sprzedała swoje towary i teraz zmierza do Damaszku, aby zakupić najlepsze na świecie szable i miecze. Chodziły bowiem pogłoski o rychłej wojnie. Kupcy zamierzali także kupić sól i dobrze na niej zarobić. Sól bowiem jest niezwykle przydatna na wojnie. Chroni żywność przed zepsuciem i lekko zmieszana z wodą, nalepiej gasi pragnienie. Karawanseraj był oddalony od Damaszku o trzy dni drogi i mógł przyjmować nawet najliczniejsze karawany, z tysiącem wielbłądów. Miał kształt wielkiego koła, którego środek zajmowała nigdy niewysychająca studnia, a budynki okalające obszerny plac, były jednocześnie zajazdem dla utrudzonych podróżników. Zwierzęta nocowały poza murem, a poganiacze doprowadzali je kolejno do wodopoju. Wielbłąd waży zazwyczaj więcej niż ośmioro ludzi i w ciągu kilku minut potrafi wypić 250 litrów wody. Ta woda wystarcza mu na kilka tygodni całkowitej suszy. Po napojeniu, zwierzęciu wieszano na szyi worek z nieco lepszą karmą, którą stanowiły najczęściej wytłoki nasion słonecznika i słomiana sieczka. Zwierzę bowiem może zjeść wszystko, nie wyłączając gałązek drzew i kłujących krzewów.
Złodziej, którego imię brzmiało Al Abukir, już tydzień czekał na swoją karawanę. W tym czasie zdążył poznać szejka, zarządzającego karawanserajem i całą liczną służbę. Poznał też panujące tu zwyczaje i porządek. Dowiedział się także, gdzie lokowano na nocny wypoczynek dowódcę - szejka przybywającej karawany. Przekonał właściciela karawanseraju, że także wybiera się do Damaszku, ale w obawie przed napadem zbójców, woli poczekać i wspólnie z kupcami odbyć bezpiecznie dalszą podróż. Dlatego pobędzie tu kilka dni.
Teraz już od tygodnia gorliwie pomagał w obsługiwaniu przybywających licznie podróżnych, nie żądając za swoją pracę ani jednego dinara. Uzupełniał olbrzymi zbiornik wodą ze studni, poił wielbłądy, wieszał na ich szyjach worki z paszą i roznosił gościom pożywienie z kuchni.
Oczekiwana karawana wreszcie przybyła i Al Abukir zaczął realizować swój złodziejski plan. Sprawdził, w której izbie ulokowano szejka - wodza karawany i teraz czekał w kuchni na przygotowywany dla gościa posiłek. Po drodze dosypał do napoju proszku nasennego i zapukał do drzwi. Otworzył mu zadziwiająco mały, gruby człowiek, który przygotowywał się właśnie do ablucji, zwyczajowo poprzedzających wieczorne modły. Był w doskonałym nastroju i wręczył Al Abukirowi drobną złotą monetę polecając, aby osobiście zajął się jego wielbłądem. Powiedział także, że karawana zatrzyma się na popas aż na trzy dni, gdyż zwierzęta są bardzo zmęczone. Złodziej zmienił więc natychmiast swoje plany. Dostrzegł, że szejk sięgał po pieniążek do dużej sakwy, jakimi objucza się zazwyczaj wielbłądy przewożąc pachnidła i ostre przyprawy. Udał, że się potyka i niezdarnie wylał napój, który przyniósł na kolację. Wiedział, że musi dokonać kradzieży w noc poprzedzającą wyjście karawany do Damaszku. Starał się więc zdobyć zaufanie małego szejka, dogadzając mu we wszystkim oraz opiekując się jego wielbłądem.
W noc poprzedzającą wymarsz karawany, zakradł się do izby, gdzie kamiennym snem spał mały szejk, napojony zatrutą kolacją. Rozwiązał delikatnie zamknięcie sakwy i zaczerpnął kolejno trzy pełne garście złota. Później najciszej jak mógł, wsypał je do przyniesionego z sobą worka z wielbłądzią paszą i niezauważony wymknął się na zewnątrz. Odnalazł swego przywiązanego do ogrodzenia wielbłąda, którego głodził celowo na tę okazję od wielu dni. Zawiesił zwierzęciu na szyi worek z karmą wymieszaną z drobnym złotem i widząc, że zwierzę natychmiast zanurzyło w niej łeb, położył się obok na gołej ziemi i zasnął.
Postąpił bardzo chytrze. Ukrycie bowiem trzech garści złota nie jest sprawą prostą, a kręcenie się po nocy w karawanseraju było bardzo niemile widziane. Gdyby przyłapano go ze złotem, czekała by go haniebna śmierć przez ukamienowanie, a w najlepszym przypadku obcięcie prawej ręki i lewej stopy. Tak bowiem karano złodziei.
Natomiast nakarmiwszy wielbłąda karmą ze złotem, mógł udać się bezpiecznie z łupem w każdym kierunku i tylko uważnie zbierać wielbłądzie placki. Nie będzie w tym nic dziwnego, bo wielbłądzie placki są powszechnie zbierane i wykorzystywane jako opał, przy wypiekaniu prymitywnego chleba.
Kiedy się obudził, jego wielbłąda nie było, a zerwany powróz świadczył o tym, że zwierzę po obfitym posiłku samo zerwało się z uwięzi i popędziło do studni. Jak miał teraz je odnaleźć wśród setek innych zwierząt, podobnych do siebie jak dwie krople wody? Pokonując strach przed zdemaskowaniem, ubłagał małego szejka i otrzymał zajęcie polegające na zbieraniu placków, które zostawiać będzie po drodze jego karawana. Było to intratne zajęcie, bo zebrane placki mógł w Damaszku sprzedać i za otrzymaną kwotę żyć wygodnie przez tydzień. Ale przecież niefortunny złodziej nie po to zdecydował się na brudne zajęcie, które tak gorliwie teraz wykonywał. Niestety kiedy u bram Damaszku zasiadł wśród sterty przeszukanego, bez żadnego efektu, śmierdzącego nawozu zrozumiał, że to Allach ukarał go i żartował sobie z niego. Upadł więc na twarz i bijąc pokłony przysiągł, że już nigdy nie wyciągnie ręki po cudzą własność.
A tymczasem w karawanseraju mały służący dokładał do pieca wielbłądzie placki, znalezione w stajni właściciela. Ze zdziwieniem dostrzegł, że do jego małej dłoni przykleiło się kilka malutkich złotych pieniążków. Pobiegł więc do swojego pana, który łatwo ustalił od kogo pochodzi złote znalezisko. W jego stajni stał bowiem nieznany mu wielbłąd, którego zwabił tam zapach uwiązanych w stajni wielbłądzic. Kopnął więc chłopca i wygonił ze stajni. Potem padł na kolana. Zrozumiał bowiem, że oto Allach nagradza go za uczciwe i cnotliwe życie i że każdego już dnia, rano, otrzyma garść złotych monet. Zrozumiał także, że Allach ma poczucie humoru obdarowując go w tak szczególny sposób. Upadł więc na twarz w podzięce i bijąc modlitewne pokłony, obiecał być nadal dobrym i uczciwym człowiekiem. Pieniądze bowiem zawsze pachną i nigdy nie śmierdzą.
I Szeherezada potwierdziła tę prawdę wierszem:

Zapachy różne człowiek zna
Tym bardziej jeśli jest kobietą,
Która pachnidła różne ma,
Mężczyznę wabiąc tą podnietą.

Ale uwierzcie, daję słowo,
To pieniądz taki zapach ma,
Że pachnie wszystkim jednakowo,
Nawet wyjęty z kupki psa”

Kod: Zaznacz cały

Zakończywszy opowieść Szeherezada rozpoczęła następną, gdyż do świtu pozostawała jeszcze dłuższa chwila.

“Wieść niesie, kalifie szczęśliwy, iż podróżny pewien przybył do stołecznego miasta, w którym panowała żałoba. Córka sułtana zapadła bowiem na dziwną chorobę. Całymi dniami siedziała na miękkim łożu i wylewała łzy, a pytana o przyczynę smutku spuszczała oczy i uparcie milczała.”
W tym miejscu Szeherezada przerwała dozwoloną jej opowieść, słońce zajrzało bowiem do komnaty. Kalif natomiast zasnął snem sprawiedliwego, rezygnując z pozbawienia życia swej nowej żony. Był bowiem bardzo ciekawy co będzie dalej.

Ostatnio zmieniony 23 stycznia 2014, 14:46 przez sergiusz45, łącznie zmieniany 8 razy.
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19642
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Post autor: Dany »

A kiedy nastała noc piąta Szeherezada podjęła dozwoloną jej opowieść.

  • po "piąta", przecinek.

    Kupcy zamierzali także kupić sól i dobrze na niej zarobic.

  • "zarobić" - "ć"

    Chroni żywność przed zepsuciem i lekko zmieszana z wodą nalepiej gasi pragnienie.

  • "najlepiej", brakuje "j".

    Miał kształt wielkiego koła, którego środek zajmowała nigdy niewysychająca studnia, a budynki okalające obszerny plac były jednocześnie zajazdem dla utrudzonych podróżników.

  • po "plac", przecinek.

    Przekonał właściciela karawanseraju, że także wybiera się do Damaszku, ale w obawie przed napadem zbójców woli poczekać i wspólnie z kupcami odbyć bezpiecznie dalszą podróż.

  • po "zbójców", przecinek.
    .

    . Otworzył mu zadziwiająco mały, gruby człowiek, który przygotowywał się właśnie do ablucji zwyczajowo poprzedzających wieczorne modły.

  • po "ablucji", przecinek.

W noc poprzedzającą wymarsz karawany, zakradł się do izby gdzie kamiennym snem spał mały szejk napojony zatrutą kolacją.

  • przed "gdzie", przecinek
  • za "szejk", przecinek.

Natomiast nakarmiwszy wielbłąda karmą ze złotem mógł udać się bezpiecznie z łupem w każdym kierunku i tylko uważnie zbierać wielbłądzie placki.

  • za "złotem", przecinek


"Pieniądze bowiem zawsze pachną i nigdy nie śmierdzą. "

Pieniądze pachną, ale w przenośni. To nasza wyobraźnia tworzy zapachy z naszych marzeń.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

sergiusz45
Emeryt/ka
Posty: 767
Rejestracja: 07 grudnia 2013, 19:26
Lokalizacja: kielce
Srebrnych Pietruch: 1
Brązowych Pietruch: 2
Najlepsza proza: 1

Post autor: sergiusz45 »

Dany, wszystko poprawiłem. Bardzo dziękuję.

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19642
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Post autor: Dany »

Zatem wędruje do Baśni, gdzie jej miejsce.
Pozdrawiam

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

ODPOWIEDZ