A kiedy nastała noc ósma, Szeherezada podjęła dozwoloną jej opowieść.
“Wieść niesie kalifie szczęśliwy, że zbójcy napadli na małą karawanę i zabili wszystkich kupców i poganiaczy wielbłądów, aby zagarnąć ich towary. Jakież było ich zdziwienie, gdy w jukach jednego z wielbłądów znaleźli ukrytą tam młodą kobietę. Kobieta była biała i najwyraźniej pochodziła z Europy. Herszt bandy upewnił się co do tego ostatecznie, gdy na migi zapytał dziewczynę o imię, a ona uniosła głowę i odpowiedziała hardo - Justyna. I wcale nie zamknęła ust, lecz mówiła dalej głośno, energicznie gestykulując. Na próżno, nikt jej bowiem nie rozumiał. I stała tak dumnie i samotnie, a otaczało ją dwudziestu brudnych i okrutnych rozbójników, z których każdy miał co do niej swoje plany.
Wszyscy przekrzykiwali się wzajemnie, co należy z nią zrobić, a najgłośniej wrzeszczał brodacz, który chciał ją zagarnąć pierwszy, gdyż jako jedyny został zraniony przez broniących się kupców i stracił oko. Podszedł więc do dziewczyny i mimo iż krew wypływała mu spod prymitywnego bandaża, wlepił w nią jedyne oko ocalałe i błyszczące. Lecz kiedy wyciągnął rękę i próbował przyciągnąć do siebie opierającą się kobietę, błysnęło ostrze jatagana i ręka ucięta przy nadgarstku została wczepiona w suknię.
To herszt zbójców jednym cięciem przywrócił porządek wśród rozochoconych bandytów. Po czym zwrócił się do wszystkich, mocno akcentując każde słowo.
- Przysięgaliśmy wszyscy na Mahometa, że wszelkie zdobycze będziemy dzielić po równo na każdego z was, odjąwszy wcześniej dziesiątą część należną mnie. Czekam zatem na wasze pomysły, jak sprawiedliwie podzielić między nas tę niezwykłą zdobycz.
- Wodzu - odezwał się pierwszy zbójca - rozbijmy największy ze zdobytych namiotów, zaścielmy go zdobytymi dywanami, nasączmy wnętrze zdobytymi pachnidłami i umieśćmy tam kobietę. Ty zaś mający prawo do dziesiątej części zdobyczy, wejdziesz tam jako pierwszy.
- Wodzu - powiedział drugi zbójca - nie zgadzam się z taką kolejnością gdyż ty, jako pierwszy otrzymasz według mnie za dużo. Zdeflorowana niewolnica nie jest bowiem więcej warta niż drewno na opał.
- Wodzu - zawołał trzeci - ja zgadzam się z pierwszą propozycją, ale chcę za to wejść do namiotu jako drugi.
- Nie - wrzasnął następny - ja chcę mieć szansę być pierwszy i niech zdecyduje los. Jest nas dwudziestu, więc żeby oddzielić dziesiątą część, należną tobie wodzu, każdy otrzyma jeden los a ty otrzymasz dwa.
I tak wykrzykując swoje propozycje, zbójcy patrzyli na swego herszta czekając, jaką podejmie decyzję. I każdy chciał, aby wygrał jego pomysł, lecz nikt już nie sięgał po dziewczynę, bo nie wiedział, czy wódz wybierze tym razem jego rękę czy głowę.
Wódz wysłuchawszy wszystkich, również najdziwniejszych propozycji, usiadł na piasku na skrzyżowanych nogach i zamyślił się głęboko. Później rozkazał rozbić namiot, zasłać go perskimi dywanami i umieścić tam dziewczynę. U wejścia postawił straż i kiwnął na jednego ze zbójców, który umiał wycisnąć z wielbłąda całą szybkość. Poszeptał z nim chwilę, po czym człowiek ten przywiązawszy drugiego wielbłąda do ogona swojego zwierzęcia, szybko ruszył w drogę.
Pozostali rozbili kilka namiotów i pogrzebawszy w piasku zabitych, udali się na spoczynek.
Justyna była młodą, ale odważną kobietą. Pochodziła z dalekiego kraju, który zaledwie od dwustu lat wyznawał wiarę chrześcijańską. Była córką bogatego komesa i została wydana za młodego rycerza, który złożył śluby, że nie uda się ze swoją żoną do łożnicy, dopóki nie wróci z wyprawy krzyżowej, zorganizowanej w celu wyzwolenia Jerozolimy z rąk wiernych muzułmanów. Wyprawę tę zorganizował książę Jaksa z dalekiej północy Europy.
Składanie ślubów rycerskich, wśród niewiernych z dalekiej Polonii, było często stosowane. Kapłani chrześcijańscy zachęcali bowiem, jak tylko mogli młodych, szlachetnie urodzonych, aby zaciągali się na kolejne wyprawy krzyżowe, ogłaszane przez rzymskich papieży. Cała bowiem katolicka Europa, prowadziła wtedy śmiertelne zmagania z walecznymi hufcami Mahometa.
Wierni wyznawcy Allacha, dobrze jednak strzegli raz zdobytych terenów z wielkim miastem Jerozolima i wielu, bardzo wielu młodych europejskich rycerzy, nigdy nie wróciło do domów rodzinnych lub siedziało w lochach sułtańskich, czekając na okup.
Justyna już półtora roku czekała na powrót zaślubionego rycerza. Ten jednak nie tylko nie wracał, ale też nie docierała od niego żadna wiadomość. Nie chcąc bezczynnie czekać, młoda kobieta ruszyła samotnie na poszukiwania swojego męża. Ojciec wyposażył ją jak mógł najlepiej i przydzielił nawet zbrojną drużynę. Jednak młodzi wojownicy wkrótce wyginęli w jej obronie, a ostatnie złote monety i klejnoty wydała na podróż karawaną, która miała ją dowieźć do samej Jerozolimy. Wtedy napadli ją zbójcy. I dziewczyna przypomniała sobie wiersz, który często mówiła jej piastunka:
Wzrok męża ma byle podnieta
I taka ta miłość jest jego.
Kochać umie tylko kobieta
Ale nikt nie powie dlaczego.”
Kod: Zaznacz cały
Tu Szeherezada przerwała dozwoloną jej opowieść bowiem pierwszy promień słońca zajrzał co pałacu. Kalif zasnął spokojnym snem i wcale nie myślał o ścinaniu głów. Był bowiem bardzo ciekawy co będzie dalej.