Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

W konkursie na najciekawsze drabble zwyciężył utwór "sierota" - Gelsomina

Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca III/24

Międzybajki - Rozdział 5 - Strach się bać wilku

Nie tylko dla dzieci...


Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Autsajder1303
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 4517
Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 2
Kryształowych Dyń: 2
Wierszy miesiąca: 7

Międzybajki - Rozdział 5 - Strach się bać wilku

Post autor: Autsajder1303 »

Kiedy na miejsce dotarła Śnieżka, Eliza nadal siedziała przy ciele Bezimiennej, głaszcząc ją po skroni, odgarniała z martwej, bladej twarzy kosmyki błękitno białych włosów. Bigbi wraz z Leonem, obserwowali strażaków, kiedy przy pomocy magii gasili szalejące płomienie.
- Co tu się stało? - zapytała Śnieżka, a jej głos się lekko załamał na ostatnim słowie.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedział Bigbi oglądając, tę scenę jak z horroru. Zastanawiał się czy kobieta, która zaczepiła go w bistrze, miała z tym jakiś związek? I kim u licha była? Nie rozpoznał jej po głosie, a pamięć ma niezawodną.
- Szeryfie, mam nowe wieści od sinobrodego - powiedziała Śnieżka i wyciągnęła z torebki jakąś kartkę.
- Pisze, że chce się z tobą natychmiast zobaczyć, ale widzę, że to będzie musiało poczekać.
- No, chwila prawdy - odparł Bigbi, jakby w ogóle nie zwracając uwagi na Śnieżkę.
Strażacy wynosili z gruzowiska ciała, kładąc jedno obok drugiego, na trawniku posesji. Śnieżka z zakrytymi dłonią ustami i niedowierzaniem w załzawionych oczach kręciła głową. Eliza nawet nie kontaktowała, jakby czekając, aż Bezimienna obudzi się i powie, "że to tylko taki żart Lizka, tylko tak na niby."
Leon i Bigbi podeszli bliżej. Wilk rozpoznał braci Dumm, głównie po błyskotkach i więziennych tatuażach, jeden z nich był bez głowy, drugi czarny jak węgiel. Gdyby nie inicjały na złotych sygnetach "DE" i "DU", raczej by ich nie odróżnił. Woody miał głęboką ranę ciętą głowy i pleców, leżał nieruchomo z tym samym podłym wyrazem twarzy, który doprowadzał Bigbiego do apatii. Nawet po śmierci nie potrafił się go pozbyć. Calineczka wyglądała jakby ją ktoś ugotował; jej ciało prawie pozbawione skóry, zalatywało spalenizną i alkoholem. Jagę znaleźli dopiero po jakimś czasie, ponieważ wydobycie jej ciała z piekarnika, nie należało do najłatwiejszych zadań. No i Bezimienna. Co za zwyrodnialec zrobiłby coś takiego? Wiele Bigbi widział w swoim życiu, sam też uczynił sporo zła, jednak to było coś zupełnie innego i wilk przeczuwał, że najgorsze dopiero przed nimi.
- Brakuje tylko właścicielki domu. - Powiedział szef straży, uścisnąwszy dłoń Bigbiego, zwrócił się do Śnieżki.
- Pani burmistrz raczy podpisać i już nas nie ma.
- Jesteście pewni, że to wszyscy, którzy byli w środku? - zapytała Śnieżka.
- Tak jest. Przeszukaliśmy dokładnie każdy skrawek.
- No to mamy pierwszą podejrzaną - mruknął pod nosem Bigbi, gładząc się po brodzie.
Wszedł do domu, resztki zapadniętego i spalonego dachu trzeszczały pod jego stopami. Rozejrzał się dookoła bardzo dokładnie. Wszędzie walały się jakieś konfetti, kilka spalonych prawie doszczętnie pudełek po prezentach i kawałek wstążki z napisem "wszystkiego najlepszego".
- Najwyraźniej do tragedii doszło podczas jakiegoś przyjęcia. - powiedział szef straży do Śnieżki, usłyszał to Bigbi, rozglądając się po gruzowisku. "Chyba rzeczywiście tak było, ale w takim razie, gdzie podziała się Marry? " Pomyślał wilk, coraz bardziej zaniepokojony.


Marry ocknęła się z głębokiego snu. Śniło jej się, że wciąga do lustra samą siebie.
Oblana potem poderwała się z łóżka, zegar nad drzwiami nadal stał w miejscu.
- Zaklęcie ciągle działa, muszę się stąd ulotnić - pomyślała wyglądając ukradkiem przez okno, czy nikt się nie kręci po okolicy. W tym lesie mieszka sporo magicznych stworzeń. Kto wie, czy na wszystkie podziałało zaklęcie. Marry rozejrzała się ostatni raz, chwyciła torbę i wyszła na zewnątrz. W oddali, niebo rozjaśniała pomarańczowa łuna, osnuta zawieszonym w czasie czarnym dymem. Marry wyjęła z torby matrioszkę. To była bardzo silna magia, można w niej było zamknąć wszystkie swoje wspomnienia, całą swoją tożsamość nawet. Potrzebna jej była żywa istota, której postać przybierze, kiedy zaklęcie zadziała. Marry nienawidziła siebie, za to kim jest i kim była. Chciała zapomnieć o tym wszystkim i zacząć nowe życie, z czystym sumieniem, zapłaci za to każdą, nawet najwyższą cenę. Niedaleko chaty Jagi, na jednym z drzew uwiła sobie gniazdo sroka. Szczęśliwie dla Marry, ptak był w gnieździe, kiedy rzuciła zaklęcie. Wspięła się na drzewo, co poszło jej zaskakująco łatwo i ostrożnie wyjęła srokę z gniazda, natomiast z powrotem włożyła pomniejszoną magią torbę. Zwierzę było sztywne jak pal, co tylko ułatwiało całą operację.
- To teraz tak, trzeba zjeść liść tojadu, skroplony krwią zaklinanych. - Marry nacięła skrzydło ptaka i swój palec sztyletem, umazała liść tojadu krwią i z obrzydzeniem włożyła do ust.
- Jak to było... A, tak. Niech duch Matki przyjdzie do mnie, niech wymaże nadmiar wspomnień. - Marry otworzyła pierwszą matrioszkę, z której wylała się krew, pokrywając jej dłonie.
- Życie z życia uplecione, niech dla ducha będzie domem. - Z drugiej matrioszki buchnęły kłęby zielonego dymu.
- Co związane tym zaklęciem, uwięzione w tobie będzie. - Nagle Marry upadła upuszczając matrioszkę, a ta otworzyła się samoistnie. Całą postać Marry, która teraz dusiła się z braku powietrza, oraz ciało spetryfikowanej sroki, spowił gęsty, ciemno zielony obłok dymu. Marry trzymając się za krtań, wytrzeszczonymi oczami patrzyła, jak esencja jej duszy wylatuje z niej przez otwarte szeroko usta. To samo działo się z leżącym obok nieruchomo ptakiem. Jednak dusza ptaka, kierowała się ku matrioszce, zaś Marry czuła, że powoli zamiast palców wyrastają jej pióra. Usta, w bolesnym ściśnięciu, twardniały i przybierały kształt dzioba. Wszystko to trwało dosłownie kilka sekund, ale Marry zdawało się, że to cała wieczność. Nagle matrioszka zamknęła się z trzaskiem, ciało ptaka i Marry zniknęło bez śladu, a ona sama... No właśnie, czuła się trochę dziwnie. Nie była do końca pewna, gdzie się znajduje, chociaż miejsce wyglądało jakby znajomo.
- Co to za ustrojstwo? - pomyślała, patrząc na leżącą w trawie matrioszkę, uwiązaną na skórzanej żyłce. Chwyciła matrioszkę dziobem i poleciała z nią do gniazda. "Nie wiem, czym jesteś, ale teraz należysz do mnie," zaskrzeczała z dumą, patrząc na swoją nową zdobycz. Nagle, jak przez pstryknięcie palcami, cały las ożył. W powietrzu zapachniało ściółką i... spalenizną?

Bigbi nie znalazł żadnych istotnych poszlak w domu Krwawej Marry, postanowił sprawdzić, co takiego odkrył Sinobrody, więc udał się do kostnicy. Jednak nie zastał go tam, a z tego co twierdził dozorca, Sinobrody miał jakąś sprawę do załatwienia w ratuszu gdzie, właśnie się udał. Bigbi zirytowany, że Sinobrody nie raczył na niego zaczekać, westchnął tylko ciężko, obrócił się na pięcie i opuścił recepcję kostnicy.
W ratuszu, czekali na niego Śnieżka I Sinobrody. Spierali się o coś, jak zwykle nie zwracając uwagi na to, że robią niepotrzebną scenę.
- No widzę, że się dogadaliście. Może powinienem wziąć wolne? - Powiedział wilk, krzyżując ręce i patrząc na nich z politowaniem.
- Właśnie tłumaczę pani burmistrz, że trzeba zwołać radę miasta, ale jak zwykle moje zdanie się nigdy nie liczy - odparł Sinobrody.
- Oczywiście, że Twoje zdanie się liczy, jednak uważam, że powinniśmy działać po cichu, bez rozgłosu. Co jeśli to znowu jeden z nas. A wszystko na to wskazuje - odrzekła Śnieżka, szukając wzrokiem poparcia u Bigbiego.
- Myślę, że sami sobie nie poradzimy - powiedział po chwili.
- Zastanówmy się przez chwilę, - powiedziała Śnieżka - mamy siedem trupów i jedną zaginioną, która prawdopodobnie, jest sprawczynią tych zbrodni. Musimy znaleźć Marry, zanim zginie kolejny Fable.
- Możemy użyć magicznego zwierciadła, żeby ją namierzyć.
- Też o tym pomyślałem, dlatego nie ma na co czekać. Śnieżko, nie będzie żadnej rady miasta - Sinobrody parsknął śmiechem.
- Nie możemy ukrywać przed mieszkańcami, co się dzieje. To zbyt poważna sprawa.
- Sinobrody, wiem że masz swoje zdanie na ten temat, ale to nie czas i miejsce na polityczne spory. Musimy działać i to natychmiast. Podobno chciałeś się ze mną widzieć.
- A, tak. Przez tę kłótnię zupełnie zapomniałem. Colin jeszcze żył, kiedy przywieziono go do ratusza. Jego ciało było wyniszczone przez jakąś nieznaną mi substancję, jednak wszystko wskazuje na to, że twój przyjaciel żył, kiedy sprawca go wieszał. Musiał cierpieć, bo substancja o której wspomniałem, rozpuściła jego wnętrzności, zachowując pełną świadomość. Ktoś chyba chciał wyciągnąć od niego jakieś informacje.
- Od Colina? Przecież on nawet nie miał powiązań z przestępcami. Czego mogliby chcieć od niego.
- Nie wiem, przekazuję tobie tylko swoje konkluzje, oparte o autopsję.
- Szlag, to się robi coraz bardziej irytujące.
Jadę odstawić Elizę i Leona - powiedział po chwili zamyślenia. - przyszli dowiedzieć się co z Marry. Dajcie znać, jeśli się czegoś dowiecie.


Śnieżka otworzyła drzwi biblioteki, z wnętrza wylał się na nią mrok i chłodne powietrze.
- Buffkin - powiedziała cicho, skradając się w stronę włącznika światła - co tutaj tak ciemno?
Nikt jej nie odpowiedział, jedynie bzyczenie ogromnych lamp podwieszonych pod sufitem, kiedy je włączyła i wiatr, który przewracał kartki jakiejś książki przy uchylonym oknie.
- Buffkin, to nie czas na zabawę. Wyłaź wreszcie.
Spod biurka, wygramolił się Bufkin. Jego turkusowa sierść, była cała oblepiona jakimiś farfoclami i rozczochrana, co sprawiało, że wyglądał jak imitacja małpiej maskotki po przejściach. Buffkin przetarł zaspane oczy i głośno ziewając podrapał się po tyłku.
- Zawsze musisz przyjść nie w porę - powiedział sucho wyskubując z sierści coś co wyglądało jak okruchy po chipsach.
- Nie marudź, znowu się upiłeś, a tyle razy mówiłam, że ci nie wolno. Zobaczysz, że zamknę cię w klatce, dla twojego własnego dobra.
- Oj dobrze już, przepraszam - powiedział Buffkin grzebiąc stopą w podłodze.
- Ja mówię poważnie Buffkin, jeśli ktoś się dowie, że cię tu trzymam, to będzie koniec nas obojga rozumiesz? A co jeśli wszedłby tu Sinobrody? Co gdyby znalazł cię nawalonego? Pomyślałeś o tym?
- No już powiedziałem przepraszam, czego jeszcze chcesz?
Śnieżka popatrzyła na Buffkina, który jakby zdębiał od jej spojrzenia.
- Oddaj butelkę - powiedziała wyciągając dłoń i machając palcami. Buffkin zanurkował pod biurkiem i wyciągnął spod niego butelkę brandy.
- Jesteś pewien, że to wszystko? Nie zmuszaj mnie, żebym sama sprawdziła.
Buffkin ponownie zanurkował pod biurkiem, tym razem wręczając jej reklamówkę pełną trunków.
- Buffkin! Czyś ty zgłupiał, po co ci tyle tego?
- A co mam robić? Siedzę tu sam jak palec, nie wolno mi wychodzić, nie wolno pokazywać się nikomu. Powiedz, co innego mam tutaj do roboty?
- To nie żaden powód, żeby ryzykować wszystko na co pracowaliśmy. Od dzisiaj będę mieć na ciebie dwoje oczu. A teraz, masz zadanie, przynajmniej się czymś zajmiesz. Chcę żebyś znalazł Krwawą Marry.
- A czy ja wyglądam ci na detektywa?
- Buffkin, nie przeciągaj struny. Będziesz jej szukał z pomocą Zwierciadła.
- Znowu on? Ostatnio, jak z nim chciałem porozmawiać, to się obraził.
- A co mu powiedziałeś, jeśli to nie tajemnica?
- Ja? Nic takiego, nie spodobały mu się moje rymy i się uniósł dumą.
- Buffkin!
- No co? Mnie też należy się trochę rozrywki.
- Ale nie kosztem innych. Masz przeprosić Zwierciadło i lepiej się módl, żeby chciało z tobą rozmawiać.
- No już dobrze, nie denerwuj się więcej. Zwierciadło nie lubi się długo gniewać, poza mną, nie ma tu nikogo więcej, dlatego chcąc nie chcąc, jesteśmy na siebie skazani. Obraził się jakiś tydzień temu, zakładam, że mu przeszło.
Buffkin podszedł do zakrytego zakurzoną płachtą Zwierciadła. Stało tuż przy biurku, spod którego wcześniej wylazł. Jednak było odwrócone w stronę okna. Buffkin obrócił zwierciadło, zdjął płachtę i ujrzał siebie, w całej swojej zaniedbanej okazałości, oraz Śnieżkę, która rzuciła mu takie spojrzenie zza pleców, że aż podskoczył.
- Tak, wiem. Zła i niedobra małpa. Przepraszam. Ekhm, Powiedz no Zwierciadło w oczy czy się nadal na mnie boczysz? - Cisza...
Zniecierpliwiona Śnieżka położyła ręce na biodrach.
- Nie wydaje ci się, że powinieneś to zrobić trochę uprzejmiej? Nie strój sobie żartów.
-Oj, już przestań się czepiać Nie jestem poetą. Daj mi chwilę. " O wielkie lustro przepraszam uniżenie, jam wielki buc i już się nie zmienię... tego... wybacz głupotę swojego sługi wróć do nas bracie - Buffkin przyciszył głos - i przynieś jakieś szlugi.
Nagle, zamiast swojego odbicia Buffkin zobaczył twarz Zwierciadła. Była to twarz mężczyzny o surowych rysach i równie surowym spojrzeniu.
- Przyznam, że to było nawet zabawne, ale jeszcze raz mnie nazwiesz lustrem, a przysięgam, że wciągnę cię do takiego wymiaru, gdzie nawet nie zdołasz podrapać się po tej zarośniętej rzyci.
- Powiedziałem przepraszam tak? Może już wystarczy tego wsiadania na biednego Buffkina?
Śnieżka wybuchła śmiechem, ale natychmiast go zdusiła. Wiedziała, że Buffkin miał trudne życie, ale teraz zdecydowanie dramatyzował.
- Dobra, koniec tych uprzejmości. Zabierajcie się do roboty chłopaki. Chcę wiedzieć, gdzie jest Krwawa Marry.
- Z całym szacunkiem - powiedziało Zwierciadło - wiecie jak działa moja magia.
- Tak, tak - odrzekł z przekorą Buffkin.
- Musi się rymować. "Co za kretyński pomysł" - mruknął pod nosem.
- No to tego... Bądź Jak zwykle ze mną szczery, pokaż bratku Krwawą Marry.
Twarz zniknęła, a w jej miejscu pojawił się widok jakiejś chaty w lesie.
- To dom Jagi - powiedziała Śnieżka. - Jesteś pewny?
- Zwierciadło nigdy się nie myli. Przecież jest magiczne - powiedział Buffkin.
Trzeba o tym jak najszybciej powiedzieć Bigbiemu, może jeszcze zdąży ją złapać.


Szeryf odstawił Leona i Elizę do domu, byli nadal w szoku, dlatego postanowił poczekać z zadawaniem pytań.
- Jak już dojdzie do siebie - powiedział do Leona przyciszonym głosem, tak żeby Eliza, która wciąż zanosiła się płaczem, nie usłyszała - przyjdź do mojego biura.
- Nie ma problemu - odparł Leon, ściskając mocno wielką dłoń szeryfa, swoją kościstą łapą, aż zatrzeszczały w niej kości.
No to się porobiło, co teraz będzie wilku? - Bigbi zastanawiając się, co odpowiedzieć, wyjął z kieszeni płaszcza cygaro, odpalił je i wypuścił kłąb dymu.
- Powiem ci Leon, ale tak w tajemnicy. - Bigbi zamilkł na chwilę, ponownie zaciągnął się cygarem i rzekł: - Sam nie wiem, co będzie. I pierwszy raz w życiu, aż się boję zapytać.
Leon wpatrywał się w niego, jakby oczekując, że powie coś jeszcze, ale Bigbi nie miał mu już nic do powiedzenia. Przynajmniej nie teraz, kiedy w jego głowie huczało od nadmiaru informacji, złych informacji. Takich, które przypominają mu jego własną przeszłość. Szczują bestię, wywołują, a ta zamiast siedzieć pod budą, rwie łańcuch i ujada po nocach, nie dając mu zasnąć.
- Szeryfie, burmistrz przysłała mnie z pilną wiadomością. - Muchołap dyszał zgięty w pół, jedną ręką łapiąc się za brzuch, a drugą wyciągając w stronę Bigbiego. Ten wyrwał z dłoni Muchołapa kawałek papieru i przeczytał: "Marry jest w lesie Grimm, u Jagi. Pospiesz się!"
- Bigbi odepchnął Muchołapa, ten przewrócił się, plącząc o własne chude jak patyki nogi.
- Nie ma za co szeryfie! - krzyknął za Bigbim, który prawie biegł w stronę lasu Grimm. - Zastępca Muchołap zawsze do usług. Mogę nawet robić za wycieraczkę - dodał wstając i otrzepując się z ziemi, ale tego już wilk nie usłyszał.
Ostatnio zmieniony 25 sierpnia 2022, 10:41 przez Autsajder1303, łącznie zmieniany 9 razy.
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5982
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Międzybajki - Rozdział 5 - Strach się bać wilku

Post autor: Gelsomina »

Akcja coraz bardziej się rozkręca :)
tatuażach*, spalonych*, działa*, z powrotem*, włożyła*, wymaże*, sprawiało*, włączyła*, ziemi*
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
jaga
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 3045
Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
Lokalizacja: lubuskie
Złotych Pietruch: 5
Srebrnych Pietruch: 6
Brązowych Pietruch: 10
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 7
Najlepsza proza: 1

Re: Międzybajki - Rozdział 5 - Strach się bać wilku

Post autor: jaga »

Wilk rozpoznał braci Dumm, głównie po błyskotkach i więziennych tatułażach, - tatuażach

kilka spalonech prawie doszczętnie pudełek po prezentach, i kawałek wstążki z napisem "wszystkiego najlepszego". - spalonych

"Zaklęcie ciągle dziala, muszę się stąd ulotnić", - działa

Wspięła się na drzewo, co poszło jej zaskakująco łatwo i ostrożnie wyjęła srokę z gniazda, natomiast spowrotem włożyla pomniejszoną magią torbę. Zwierzę było sztywne jak pal, co tylko ułatwiało całą operację. - z powrotem włożyła

niech wymarze nadmiar wspomnień. - Marry otworzyła pierwszą matrioszkę, z której wylała się krew, pokrywając jej dłonie. - wymaże

Jego turkusowa sierść, była cała oblepiona jakimiś farfoclami i rozczochrana, co sprawialo, że wyglądał jak imitacja małpiej maskotki po przejściach. Buffkin - sprawiało

Z całym szacunkiem, - powiedziało Zwierciadlo - wiecie jak działa moja magia. - Zwierciadło

dodał wstając i otrzepując się z ziemii, ale tego już wilk nie usłyszał. - ziemi,

W tłuściochach

Poza tym bardzo ciekawy tekst
jaga
Awatar użytkownika
Autsajder1303
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 4517
Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 2
Kryształowych Dyń: 2
Wierszy miesiąca: 7

Re: Międzybajki - Rozdział 5 - Strach się bać wilku

Post autor: Autsajder1303 »

DIęki dziewczyny, za czujny wzrok. Nawaliłem ortów jak kartofli :D Poprawione.
Lewicowość to rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia
-George Orwell-
Awatar użytkownika
Gelsomina
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 5982
Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
Lokalizacja: Łódź
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 4
Brązowych Pietruch: 1
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
Kryształowych Dyń: 1
Honorowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 9
Najlepsza proza: 0

Re: Międzybajki - Rozdział 5 - Strach się bać wilku

Post autor: Gelsomina »

Najważniejsze, żeby pisać, a na korektę przyjdzie czas, i niestety będzie to żmudna robota. :)
Jeżeli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe dla człowieka w ogóle. Owszem, miej to przekonanie, że co jest możliwe dla człowieka i zwykłe, to i dla ciebie jest możliwe do osiągnięcia.

Marek Aureliusz
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19815
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Międzybajki - Rozdział 5 - Strach się bać wilku

Post autor: Dany »

- Jeszcze nie wiem - odpowiedział Bigbi oglądając tę scenę jak z horroru. Zastanawiał się czy kobieta, która zaczepiła go w bistro miała z tym jakiś związek?
- przecinki przed "oglądając" i przed "miała"
- Szeryfie, mam nowe wieści od Sinobrodego. - Powiedziała Śnieżka I wyciągnęła z torebki jakąś kartkę.
- niepotrzebna kropka za "Sinobrodego", a "Powiedziała" małą literą, "I" też małą .
Strażacy wynosili z gruzowiska ciała, kładąc jedno obok drugiego na trawniku posesji.
- za "drugiego" przecinek, bo dalej dopowiadasz, gdzie kładli.
No i Bezimienna, co za zwyrodnialec zrobiłby coś takiego?

Tu nie rozumiem, Piszesz "No i Bezimienna", ale co Bezimienna? - Też została wyniesiona i jak wyglądała, że piszesz: "co za zwyrodnialec zrobiłby coś takiego?". Chyba że o tym zwyrodnialcu piszesz ogólnie - o całym tym zdarzeniu. Wtedy "co za zwyrodnialec..." dużą literą, jako nowe zdanie, podsumowujące całe zdarzenie.
Wszędzie walały się jakieś konfetti, kilka spalonych prawie doszczętnie pudełek po prezentach, i kawałek wstążki z napisem "wszystkiego najlepszego".
- niepotrzebny przecinek przed "i"
- Najwyraźniej do tragedii doszło podczas jakiegoś przyjęcia. - Powiedział szef straży do Śnieżki, co Bigbi usłyszał rozglądając się po gruzowisku.
- Najwyraźniej do tragedii doszło podczas jakiegoś przyjęcia - powiedział szef straży do Śnieżki. Usłyszał to Bigbi, rozglądając się po gruzowisku.
"Zaklęcie ciągle działa, muszę się stąd ulotnić", pomyślała wyglądając ukradkiem przez okno, czy nikt się nie kręci po okolicy.
- zamiast przecinka przed "pomyślał", dałabym myślnik, a za pomyślała" przecinek.
To była bardzo silna magia; można w niej było zamknąć wszystkie swoje wspomnienia, całą swoją tożsamość nawet.

To była bardzo silna magia; można w niej było zamknąć wszystkie swoje wspomnienia, nawet całą swoją tożsamość.
- Życie z życia uplecione, niech dla ducha będzie domem. - z drugiej matrioszki buchnęły kłęby zielonego dymu.
- "z" dużą literą.
Nagle matrioszka zamknęła się z trzaskiem, ciało ptaka i Marry zniknęło bez śladu, a ona sama. No właśnie, czuła się trochę dziwnie.

- po "a ona sama" zamiast kropki - wielokropek.
Nie była do końca pewna gdzie się znajduje, chociaż miejsce wyglądało jakby znajomo. "Co to za ustrojstwo?" Pomyślała patrząc na leżącą w trawie matrioszkę, uwiązaną na skórzanej żyłce.
- przecinek przed "gdzie"
- przecinek za "Pomyślała"
"Nie wiem czym jesteś, ale teraz należysz do mnie" zaskrzeczała z dumą, patrząc na swoją nową zdobycz.
- przecinki za: "wiem", za "mnie"
Jednak nie zastał go tam, a z tego co twierdził dozorca, Sinobrody miał jakąś sprawę do załatwienia w ratuszu gdzie właśnie się udał.
- przecinek przed "gdzie"
- No, widzę że się dogadaliście. - Może powinienem wziąć wolne? - Powiedział wilk, krzyżując ręce i patrząc na nich z politowaniem.
- No widzę że się dogadaliście. Może powinienem wziąć wolne? - powiedział wilk, krzyżując ręce i patrząc na nich z politowaniem.
- Właśnie tłumaczę pani burmistrz, że trzeba zwołać radę miasta, ale jak zwykle moje zdanie się nigdy nie liczy. - Odparł Sinobrody.
- niepotrzebna kropka za "liczy", "Odparł" małą literą
- Oczywiście, że Twoje zdanie się liczy, jednak uważam, że powinniśmy działać po cichu, bez rozgłosu. Co jeśli to znowu jeden z nas. A wszystko na to wskazuje. - Odrzekła Śnieżka, szukając wzrokiem poparcia u Bigbiego.
- niepotrzebna kropka przed myślnikiem, a "Odrzekła" małą literą
- Myślę, że sami sobie nie poradzimy. - Powiedział po chwili.
- Myślę, że sami sobie nie poradzimy - powiedział po chwili Bigbi.
- Możemy użyć magicznego zwierciadła żeby ją namierzyć.
- przecinek przed "żeby"
- Nie możemy ukrywać przed mieszkańcami co się dzieje.
- przecinek przed "co"
- Nie wiem, przekazuję tobie tylko swoje konkluzje oparte o autopsję.
- przecinek za "konkluzje"
Jadę odstawić Elizę i Leona, - powiedział po chwili zamyślenia. - przyszli dowiedzieć się co z Marry. Dajcie znać jak się czegoś dowiecie.
Jadę odstawić Elizę i Leona - powiedział po chwili zamyślenia - przyszli dowiedzieć się co z Marry. Dajcie znać, jak się czegoś dowiecie.
Nikt jej nie odpowiedział, jedynie bzyczenie ogromnych lamp podwieszonych pod sufitem, kiedy je włączyla i wiatr, który przewracał kartki jakiejś książki przy uchylonym oknie.
- włączyła*
- Zawsze musisz przyjść nie w porę. - Powiedział sucho wyskubując z sierści coś co wyglądało jak okruchy po chipsach.
-Zawsze musisz przyjść nie w porę - powiedział sucho, wyskubując z sierści coś, co wyglądało jak okruchy po chipsach.
-
Oj dobrze już, przepraszam. - Powiedział Buffkin grzebiąc stopą w podłodze.
Oj dobrze już, przepraszam - powiedział Buffkin, grzebiąc stopą w podłodze.
- Znowu on? Ostatnio jak z nim chciałem porozmawiać, to się obraził.
- przecinek przed "jak"
- A co mu powiedziałeś jeśli można wiedzieć?
- przecinek przed "jeśli"
Masz przeprosić Zwierciadło i lepiej się módl żeby chciało z tobą rozmawiać.
- przecinek przed "żeby"
- No już dobrze, dobrze nie denerwuj się więcej. Zwierciadło nie lubi się długo gniewać, poza mną nie ma tu nikogo więcej, dlatego chcąc nie chcąc jesteśmy na siebie skazani. Obraził się jakiś tydzień temu, zakładam że mu przeszło.
- drugie "dobrze" niepotrzebne
- przecinek za "mną"
- przecinek przed "jesteśmy"
- przecinek przed "że"
Powiedz no Zwierciadło w oczy, czy się nadal na mnie boczysz? - cisza, zniecierpliwiona Śnieżka położyła ręce na biodrach.
- Nie wydaje ci się, że powineneś to zrobić trochę uprzejmiej? Nie strój sobie żartów.
Powiedz no Zwierciadło w oczy, czy się nadal na mnie boczysz? - Cisza...
Zniecierpliwiona Śnieżka położyła ręce na biodrach.
- Nie wydaje ci się, że powinieneś to zrobić trochę uprzejmiej? Nie strój sobie żartów.
-Oj już przestań się czepiać Nie jestem poetą. Daj mi chwilę.
- przecinek za "Oj"
- Z całym szacunkiem, - powiedziało Zwierciadło - wiecie jak działa moja magia.
- niepotrzebny przecinek
- No to tego, Bądź Jak zwykle ze mną szczery, pokaż bratku Krwawą Marry.
- No to tego... Bądź Jak zwykle ze mną szczery, pokaż bratku Krwawą Marry.
- Zwierciadło nigdy się nie myli. Przecież jest magiczne - Powiedział Buffkin.
Trzeba o tym jak najszybciej powiedzieć Bigbiemu, może jeszcze zdąży ją złapać.
- "Powiedział" małą literą
- Jak już dojdzie do siebie - Powiedział do Leona przyciszonym głosem, tak żeby Eliza, która wciąż zanosiła się płaczem, nie usłyszała.
- Przyjdź do mojego biura.
Jak już dojdzie do siebie - powiedział do Leona przyciszonym głosem, tak żeby Eliza, która wciąż zanosiła się płaczem, nie usłyszała - przyjdź do mojego biura.
- Nie ma problemu - odparł Leon ściskając mocno wielką dłoń szeryfa swoją kościstą łapą, aż zatrzeszczały w niej kości.
- za "Leon" przecinek
- za "szeryfa" przecinek
- No to się porobiło, co teraz będzie wilku?
Bigbi zastanawiając się, co odpowiedzieć, wyjął z kieszeni płaszcza cygaro, odpalił je i wypuścił kłąb dymu. Powiem ci Leon, ale tak w tajemnicy. - Bigbi zamilkł na chwilę, ponownie zaciągnął się cygarem i rzekł - sam nie wiem, co będzie. I pierwszy raz w życiu aż się boję zapytać.
- No to się porobiło, co teraz będzie wilku? - Bigbi zastanawiając się, co odpowiedzieć, wyjął z kieszeni płaszcza cygaro, odpalił je i wypuścił kłąb dymu.
- Powiem ci Leon, ale tak w tajemnicy. - Bigbi zamilkł na chwilę, ponownie zaciągnął się cygarem i rzekł: - Sam nie wiem, co będzie. I pierwszy raz w życiu, aż się boję zapytać.
Leon wpatrywał się w niego, jakby oczekując że powie coś jeszcze, ale Bigbi nie miał mu już nic do powiedzenia.
- przecinek przed "że"
Szczują bestię, wywołują, a ta zamiast siedzieć pod budą, rwie łańcuch i ujada po nocach nie dając mu zasnąć.
- przecinek za "nocach"
Ostatnio zmieniony 11 sierpnia 2022, 18:51 przez Dany, łącznie zmieniany 2 razy.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Autsajder1303
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 4517
Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 2
Kryształowych Dyń: 2
Wierszy miesiąca: 7

Re: Międzybajki - Rozdział 5 - Strach się bać wilku

Post autor: Autsajder1303 »

Danuś, nie wiem, jak Ci dziękować za te wszystkie przecinki i kropki, które notorycznie zjadam. Czytam wszystkie Twoje uwagi i staram się zapamiętać, oduczyć błędnych nawyków.
Merci.
Lewicowość to rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia
-George Orwell-
Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19815
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Międzybajki - Rozdział 5 - Strach się bać wilku

Post autor: Dany »

Drobiazg. Miło mi, że starasz się zapamiętać zasady pisowni.

Koniec miesiąca, utwór przenoszę do Prozy. Tam też można czyta. komentować i odpowiadać na komentarze.
Pozdrawiam :)

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

ODPOWIEDZ