Wierszem Miesiąca III/24 został utwór Baśń wyszeptana o Poezji - Autsajder1303
Najlepszym anonimowym opowiadaniem został utwór - "Pani Basia" - jaga
Rozpoczynamy nowy konkurs o Złotą Pietruchę w temacie - "psota"
Smok
Moderator: Redakcja
- Owsianko
- Autor/ka wielce zasłużony/a
- Posty: 732
- Rejestracja: 15 września 2010, 00:13
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Brązowych Pietruch: 1
- Najlepsza proza: 3
- Najciekawsza publicystyka: 5
Smok
Za górami, ale i za lasami, żył sobie smok wielce potężny. Tak wielce, że wszyscy się go lękali z wyjątkiem króla Zagryzka. Był zadowolony z tego, że smok pożywia się jagódkami, a nie jego poddanymi i nie pragnie niczego więcej, aniżeli być smokiem, który w bajkach straszy dzieci, jeśli nie zjadły kaszki. Kaszka jest pożywna, zwłaszcza gdy nie ma wyjścia i trzeba ją zjeść, o czym wiedzą wszystkie smoki oraz wszystkie mamusie. Na przykład Zagryzek, choć był tylko królem z nominacji, a nie z urodzenia, w rezultacie pilnego jej zjadania, został porządnym człowiekiem, który przynosił chlubę.
Smok za to nie mył uszu, bo miał trzy głowy i na każdej, po parze, co mu się myliło i trudno mu było się połapać, które z nich są już czyste, które zaś jeszcze nie. A że był smokiem nie bardzo rozgarniętym i szybko się zniechęcał, i we wszystkich trzech głowach naraz miał taki młynek, taki zamęt, że musiał coś zjeść. Ale co tu zjeść, kiedy jagódki zżarli ŹLI LUDZIE? Podrapał się smok w swoje głowy, ale nic nie wymyślił, tylko zalał się łzami.
Z tego zalania powstała rzeka, w której pluskał się Zagryzek. Codziennie to robił i jego poddani również. Nie pływali wszelako, tylko taplali się od strony płytkiej, ponieważ głębia zajęta była przez Marszałka Dworu, który dysponował miejscówką na wielodzietną rodzinę.
Marszałek, z powodu próżniactwa, uczynił się bardziej tłusty, niż mądry, co mu nie przeszkadzało nurkować we łzach smoka i złorzeczyć na swój los. Właśnie jego los, gdyby nie był taki nieskończenie zły, byłby z pewnością o niebo lepszy!
Wracając do smoka: chcąc być nim z prawdziwego zdarzenia, z jagódek przerzucił się na godziwe żarcie poddanych króla. Z początku szedł mu ten zwyczaj na zdrowie i szedłby mu tak dalej, gdyby nie Zagryzek. Jeszcze żywi ludzie byli zastraszeni, a nadgryzieni — do niczego, toteż gniewnie chodził po pałacu i nie mógł znaleźć sobie miejsca.
Smok tymczasem siał spustoszenie i był już tak gruby, że wśród innych smoków odróżniał się fałdami na swoich trzech paszczach. A jako, że był łagodnego usposobienia i dobrodusznej natury, zamiast ogni z siarką, wychodziły mu z jadaczki krótkie serie pogodnych płomyków.
Lecz dobroduszność, to jedna, a głód, to druga para kaloszy; choć smoczysko było poczciwe, to jednak nie dawało się ukryć, że czynił szkody w ludzkim pogłowiu, zatem król wypuścił z głowy rezolutną myśl polegającą na tym, by smoka zniechęcić do wyżerki ludzi z tej okolicy i przekonać go do podróży w okolice całkiem odległe, gdzie mógłby pastwić się nad poddanymi innego władcy.
W tym celu wysłał do niego parlamentariusza, który wrócił nie zanadto kompletny, ale rozradowany, gdyż potwór zamiast głowy zjadł mu tylko parę złudzeń i na koniec rzekł: znudziło mi się być postrachem w tym rejonie, gdyż dostałem faks od szwagra, również smoka, ale jarosza, który prosi, bym nauczył go ziać ogniem piekielnym, co mu ostatnio nie wychodzi, jako że w epoce lotów kosmicznych nikt nie chce się bać bez wyczerpującego uzasadnienia. My, ziemskie straszydła, jesteśmy teraz nieaktualne i jeżeli ktoś w nas wierzy, to raczej z litości, a nie z przekonania.
Zasmucił się, lecz smutku nie przerywając, tak dalej prawił: –Ddawniej straszyło mi się jak po maśle. Byłem kudłaty i rosochaty, miałem jagódek w bród, a nie durne zaświadczenia o ich braku! A co mam dzisiaj? Oto Zagryzek nasyła mi żylastego typa! Jesteś niestrawny, a ja nie znoszę gotowanych posłów! – Rozżalił się i potarmosił wysłańcem, ten zaś, ledwie żywy z niepokoju, powiedział: – Szanowny panie smoku, wiem ci ja, że jesteś anachroniczny i lada jakie UFO potrafi cię wyrolować ze zgrozy, ale, chociażeś przestarzały, to daj sobie zaszczepić trochę obwodów scalonych, a wyjdziesz na nowoczesne straszydło.
Żebym tak zdrów był — ucieszył się smok znienacka i nabrał w płuca powietrza, aż się las przerzedził, a rzeka wybrzuszyła. Lecz za chwilę zwiesił środkową głowę, czułki po sobie położył i zamamrotał cieniutko: – a co, jak mi wysiądą baterie? –
Umyślny ręce rozłożył i czując, że smok się wzdyma od podejrzliwości, począł cmokać, bo mu nic lepszego nie przyszło do głowy. Stracił fantazję, lecz cudem nie stracił kontenansu i rzucił się w smokowe rozterki: –To i co, luba maszkaro? Jeżeli tak się stanie, to podłączymy cię do zapory na rzece z twoich łez i wszystko będzie cycuś. A bodaj cię, stary zbereźniku, ty to masz fart!
– powiedział i pocwałował do innej bajeczki, gdzie na złotym tronie siedział zakatarzony Morał.
Smok za to nie mył uszu, bo miał trzy głowy i na każdej, po parze, co mu się myliło i trudno mu było się połapać, które z nich są już czyste, które zaś jeszcze nie. A że był smokiem nie bardzo rozgarniętym i szybko się zniechęcał, i we wszystkich trzech głowach naraz miał taki młynek, taki zamęt, że musiał coś zjeść. Ale co tu zjeść, kiedy jagódki zżarli ŹLI LUDZIE? Podrapał się smok w swoje głowy, ale nic nie wymyślił, tylko zalał się łzami.
Z tego zalania powstała rzeka, w której pluskał się Zagryzek. Codziennie to robił i jego poddani również. Nie pływali wszelako, tylko taplali się od strony płytkiej, ponieważ głębia zajęta była przez Marszałka Dworu, który dysponował miejscówką na wielodzietną rodzinę.
Marszałek, z powodu próżniactwa, uczynił się bardziej tłusty, niż mądry, co mu nie przeszkadzało nurkować we łzach smoka i złorzeczyć na swój los. Właśnie jego los, gdyby nie był taki nieskończenie zły, byłby z pewnością o niebo lepszy!
Wracając do smoka: chcąc być nim z prawdziwego zdarzenia, z jagódek przerzucił się na godziwe żarcie poddanych króla. Z początku szedł mu ten zwyczaj na zdrowie i szedłby mu tak dalej, gdyby nie Zagryzek. Jeszcze żywi ludzie byli zastraszeni, a nadgryzieni — do niczego, toteż gniewnie chodził po pałacu i nie mógł znaleźć sobie miejsca.
Smok tymczasem siał spustoszenie i był już tak gruby, że wśród innych smoków odróżniał się fałdami na swoich trzech paszczach. A jako, że był łagodnego usposobienia i dobrodusznej natury, zamiast ogni z siarką, wychodziły mu z jadaczki krótkie serie pogodnych płomyków.
Lecz dobroduszność, to jedna, a głód, to druga para kaloszy; choć smoczysko było poczciwe, to jednak nie dawało się ukryć, że czynił szkody w ludzkim pogłowiu, zatem król wypuścił z głowy rezolutną myśl polegającą na tym, by smoka zniechęcić do wyżerki ludzi z tej okolicy i przekonać go do podróży w okolice całkiem odległe, gdzie mógłby pastwić się nad poddanymi innego władcy.
W tym celu wysłał do niego parlamentariusza, który wrócił nie zanadto kompletny, ale rozradowany, gdyż potwór zamiast głowy zjadł mu tylko parę złudzeń i na koniec rzekł: znudziło mi się być postrachem w tym rejonie, gdyż dostałem faks od szwagra, również smoka, ale jarosza, który prosi, bym nauczył go ziać ogniem piekielnym, co mu ostatnio nie wychodzi, jako że w epoce lotów kosmicznych nikt nie chce się bać bez wyczerpującego uzasadnienia. My, ziemskie straszydła, jesteśmy teraz nieaktualne i jeżeli ktoś w nas wierzy, to raczej z litości, a nie z przekonania.
Zasmucił się, lecz smutku nie przerywając, tak dalej prawił: –Ddawniej straszyło mi się jak po maśle. Byłem kudłaty i rosochaty, miałem jagódek w bród, a nie durne zaświadczenia o ich braku! A co mam dzisiaj? Oto Zagryzek nasyła mi żylastego typa! Jesteś niestrawny, a ja nie znoszę gotowanych posłów! – Rozżalił się i potarmosił wysłańcem, ten zaś, ledwie żywy z niepokoju, powiedział: – Szanowny panie smoku, wiem ci ja, że jesteś anachroniczny i lada jakie UFO potrafi cię wyrolować ze zgrozy, ale, chociażeś przestarzały, to daj sobie zaszczepić trochę obwodów scalonych, a wyjdziesz na nowoczesne straszydło.
Żebym tak zdrów był — ucieszył się smok znienacka i nabrał w płuca powietrza, aż się las przerzedził, a rzeka wybrzuszyła. Lecz za chwilę zwiesił środkową głowę, czułki po sobie położył i zamamrotał cieniutko: – a co, jak mi wysiądą baterie? –
Umyślny ręce rozłożył i czując, że smok się wzdyma od podejrzliwości, począł cmokać, bo mu nic lepszego nie przyszło do głowy. Stracił fantazję, lecz cudem nie stracił kontenansu i rzucił się w smokowe rozterki: –To i co, luba maszkaro? Jeżeli tak się stanie, to podłączymy cię do zapory na rzece z twoich łez i wszystko będzie cycuś. A bodaj cię, stary zbereźniku, ty to masz fart!
– powiedział i pocwałował do innej bajeczki, gdzie na złotym tronie siedział zakatarzony Morał.
Ostatnio zmieniony 12 stycznia 2023, 13:05 przez Owsianko, łącznie zmieniany 2 razy.
- Dany
- Administrator
- Posty: 19842
- Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 4
- Srebrnych Pietruch: 9
- Brązowych Pietruch: 11
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 24
Re: Smok
My, ziemskie straszydła, jesteśmy teraz nieaktualne i jeżeli ktoś w nas wierzy, to raczej z litości, a nie z przekonania.
- W teraźniejszych czasach mamy swoje straszydła.
Jak zwykle, napisane z dużym poczuciem humoru.
–
- "powiedział", dużą literą
- W teraźniejszych czasach mamy swoje straszydła.
Jak zwykle, napisane z dużym poczuciem humoru.
- zamiast "cię", powinno być "się"Lecz dobroduszność, to jedna, a głód, to druga para kaloszy; choć smoczysko było poczciwe, to jednak nie dawało cię ukryć,
- "dawniej", dużą literąZasmucił się, lecz smutku nie przerywając, tak dalej prawił: – dawniej straszyło mi się jak po maśle.
–
- "szanowny" dużą literąRozżalił się i potarmosił wysłańcem, ten zaś, ledwie żywy z niepokoju, powiedział: – szanowny panie smoku, wiem ci ja
- "a co", "a" dużą literąLecz za chwilę zwiesił środkową głowę, czułki po sobie położył i zamamrotał cieniutko: – a co, jak mi wysiądą baterie? –
- "to i co" - "To" dużą literąStracił fantazję, lecz cudem nie stracił kontenansu i rzucił się w smokowe rozterki: – to i co, luba maszkaro? A bodaj cię, stary zbereźniku, ty to masz fart!
– powiedział i pocwałował do innej bajeczki, gdzie na złotym tronie siedział zakatarzony Morał.
- "powiedział", dużą literą
Oczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 18291
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 21
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Re: Smok
Bajka o Smoku Wawelskim w nowoczesnym wydaniu. Ciekawe do jakiej bajeczki poszedł zakatarzony morał, pewnie odwiedzić kota bez butów.
Ela
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 18291
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 21
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Re: Smok
Koniec miesiąca, utwór przenoszę do odpowiedniego działu. Tam też można czytać, komentować i odpowiadać na komentarze.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Ela