W pewnym kraju, przed wiekami, żył sobie potwór. Nikt się go nie bał, dlatego musiał bać się sam. A wiodło mu się bardzo pierwszorzędnie, dopóki nie wyszedł rozkaz, że wszystkie potwory należy udomowić. Chwyciła go wielka rozpacz i żeby się nieco wzmocnić na żołądku, poczłapał do mlecznego baru, gdzie zjadł kluski z paragonem i poleciał na rozmowę ze szwagrem. Ukrył się bardzo sumiennie w krzakach. Tam też czekał na krewnego, który przyczaił się dosyć niedbale, w związku z czym ucapili go tamtejsi krajanie, a złowiwszy go w sieć, odesłali na najbliższy koniec świata.
Tymczasem nasz cwany bohater, widząc, co się święci, zaparł się pochodzenia i przystał na służbę do lokaja. Miał u niego jedzenie, smycz, własne pchły, a zimą - futro ze szwagra.