Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca II/24

Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

Rozpoczynamy anonimowo konkurs- DRABBLE - w temacie "Telefon"

Reklama smaku miłości.

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Mirabelle
Posty: 3
Rejestracja: 17 maja 2010, 13:13
Lokalizacja: Toruń

Reklama smaku miłości.

Post autor: Mirabelle »

Akt I

Kurtyna w górę. Duże, dwuosobowe łóżko na scenie. W łóżku po lewej stronie stary mężczyzna. W ręku książka, na nosie okulary. Czyta znudzony, przez kilka(dziesiąt) sekund słychać tylko szelest przewracanych stron. Wreszcie odkłada książkę i okulary na nocny stolik. Ze stolika bierze paczkę papierosów, wyjmuje jednego, wkłada do ust. Sięga po zapalniczkę. Skończył się gaz. Otwiera szufladę, wyciąga pudełko zapałek. Wzrok zatrzymuje na szufladzie. Wyciąga stamtąd powoli fotografię. Odkłada papierosa i zaczyna mówić do zdjęcia.

On : Prawie wcale Cię nie pamiętam. A jednak wciąż nie mogę o Tobie zapomnieć. Od lat zapominam Cię zamknąć w tej szufladzie raz na zawsze. Nieraz zapominam nawet o tym, żeby Cię zapomnieć. Gdybym zapomniał nie zasypiałbym teraz taki samotny, taki samotny jak byłem tamtej nocy, kiedy tu zasypiałaś. Mimo tego, że setki razy zmieniłem pościel na poduszce, która jest ciągle wilgotna od Twoich łez wciąż znajduję Twoje włosy. Czuję Twój zapach, kiedy przykrywam się kołdrą po szyję, kiedy się boję, kiedy znów niespodziewanie znajdę na poduszce Twój włos, na poduszce, która jest przesiąknięta Twoimi łzami, od czasu kiedy zasypiałaś tu po raz pierwszy i po raz ostatni, kiedy byłem taki samotny. Połączyła nas samotność. Rozłączyła nas samotność. Rozłączyła nas miłość. Połączyła nas... samotność.

Kładzie zdjęcie obok, na poduszce. Odpala papierosa. I zaczyna mówić.
Tym razem nie do zdjęcia, ale do widowni.

On: To było 31 maja 1978 roku. Byliśmy młodzi i bardzo samotni. Wpadliśmy na siebie przypadkowo. Wśród całego studenckiego świata nie znalazła się ani jedna osoba, która mogłaby zrozumieć naszą samotność. Twoją – z wyboru, moją – z konieczności. Studiowałem wtedy fotografię, kreatywny i twórczy, jak mi się mylnie wydawało, kierunek. Ostatnie zdjęcie, które zrobiłem. (pokazuje głową na leżące obok zdjęcie) Tydzień przed tym jak rzuciłem studia. To było 31 maja 1978 roku. Byliśmy młodzi i bardzo samotni. Wpadliśmy na siebie przypadkowo. Wśród całego studenckiego świata nie znalazła się ani jedna osoba, która mogłaby zrozumieć naszą samotność...

Kiedy bohater zaczyna się powtarzać na scenie powoli gaśnie światło, kurtyna zaczyna opadać, głos cichnie.

Akt II

W łóżku leży on i ona kiedy byli młodzi i bardzo samotni. On po tej samej stronie, co w akcie pierwszym, ona leży na tej stronie, co wcześniej zdjęcie. Dziewczyna zapala zapalniczką papierosa, zaczyna mówić. Nie patrzy na niego, ale przed siebie, jakby nieobecnym wzrokiem.

Ona: Pytasz mnie czy byłam kiedyś zakochana. Chcesz usłyszeć historię prawdziwej miłości? Chcesz usłyszeć prawdziwą historię miłości? Chcesz usłyszeć prawdziwą historię prawdziwej miłości? To będzie smutna historia. Tylko smutne historie są prawdziwi. I tylko smutni ludzie są prawdziwi. Dzisiaj kiedy Cię zobaczyłam byłeś smutny. Dlatego w Ciebie uwierzyłam. Kiedy byłam z N i m ciągle byłam uśmiechnięta, nawet jak byłam smutna. Chyba dlatego we mnie nie uwierzył. Odszedł nagle. Na-gle i na-zawsze. Dzieliłam z nim wszystko, dzieliłam dla niego, dzieliłam za niego, dzieliłam się z nim wszystkim, dzieliłam się dla niego, dzieliłam się na niego. Dziś już się nie dzielę. Dziś jestem niepodzielna. I wciąż nie mogę oddzielić miłości od nienawiści i miłości od nienawiści. Jestem wszystkim, czego nienawidzę od czasu kiedy odszedł. Bo odszedł z ukochanymi książkami, które czytałam mu na głos, z ukochanymi płytami, które słuchaliśmy całe, długie noce, ze zdjęciami na których się całujemy, z zapałkami, którymi odpalał mi papierosy, z zapachem na moim ubraniu, ale przede wszystkim odszedł z s o b ą. Wszystko, co do tej pory kochałam i czym się z nim dzieliłam, zabrał ze sobą. Wszystko, co do tej pory kochałam, znienawidziłam. Zdjęcia spaliłam, płyty połamałam, a papierosy odpalam dziś zapalniczką. Wszystko, co kochałam, znienawidziłam. Z wyjątkiem jego. Wszystko, co w nim do tej pory kochałam kochałam kochałam kochałam kochałam dalej. Chociaż siebie wziął ze sobą. Wszystko, czego nienawidziłam do tej pory, pokochałam. Nienawidziłam samotności – pokochałam samotność. Bo mi ją podarował. Ostatni prezent od niego. Pokochałam niewinność, której nie czułam, kiedy zabierał mi moje dzieciństwo, moje dziewictwo. Pokochałam ból i smutek, smutek i ból i ból ból ból. I smutek. I jego pokochałam, jeszcze bardziej. Pokochałam, chociaż nie nienawidziłam, pokochałam bo kochałam. Bardziej kochałam niż rozumiałam. Bardziej pokochałam niż kochałam niż rozumiałam. Nie rozumiałam.

Ona: Pytasz mnie czy byłam kiedyś zakochana. Jestem zakochana. I będę przez najbliższe milion lat. Jak już raz poznasz jak smakuje miłość, czujesz jej smak na końcu języka przez cały czas. Od kiedy odszedł nie całowałam się z nikim. Bałam się zmieszać ten smak z czymś przelotnym, nieważnym. Spałam z wieloma mężczyznami, żeby pokazać im jak smakuje seks, ale nigdy przez pocałunek nie pokazałam im smaku miłości. Teraz opowiadam Ci o nim niezdarnie, ale nigdy Ci go nie pokażę. Zresztą, jak można pokazać smak? To tak jak dotykać muzykę czy wąchać kolory. Bez sensu. Jeżeli odkryjesz jak smakuje miłość będziesz chciał pożreć ją w całości. To też bez sensu, wyrzygałbyś ją całą, od razu. Ale za to delektowanie się miłością, kosztowanie jej, czy delikatne gryzy, małe kęsy, subtelne lizanie, obieranie ze skórki... coś pięknego. Większość, kiedy kończy im się miłość na talerzu, przestaje jeść. Popadają w anoreksje, jadłowstręt – miłościowstręt i inne głupie rzeczy. Zamiast po prostu wstać do lodówki. Trzeba lubić jeść miłość. Kiedy jestem naprawdę głodna połykam to, co pokochałam w całości. Połykam swoją samotność, przegryzam to jakimś bólem czy smutkiem, wypluwam wspomnienia, zapijam to winem i jestem najedzona. Ale nie przejedzona. To ważne, żeby nie przejadać się miłością.

Ona: Pytasz mnie czy byłam kiedyś zakochana. Tak. I to była najlepsza rzecz, jaka mi się przytrafiła. Chciałabym umrzeć z miłości. Bo tylko z miłości warto umierać. Każda inna śmierć – z głupoty, z własnej woli, ze strachu, z honorem – jest nic nie warta. Śmierć z miłości to naturalna kolej rzeczy, kiedy poznasz jej smak. Smakujesz, chorujesz, umierasz. Smakujesz miłości, chorujesz przez miłość, umierasz z miłości. Smakujesz miłością, miłością umierasz – i cały jesteś miłością. Śmierć smakuje jak miłość, która nie umiera. Kiedy Ty smakujesz miłością - kochasz, chorujesz, umierasz - nie umrzesz wcale. Śmierć smakuje miłością, która nie umiera. Ty smakujesz miłością, która nie umiera. Kochasz, więc jesteś nieśmiertelny. Nigdy nie umrzesz miłości. Nigdy nie umrzesz miłości. Nigdy nie umrzesz miłości...

Kiedy bohaterka zaczyna się powtarzać następuje takie samo przejście jak między pierwszym i drugim aktem – gaśnie światło, opada kurtyna, głos cichnie.

Akt III

Z powrotem starszy bohater. Dopala zapalonego wcześniej papierosa.

On: To rzeczywiście była prawdziwa historia prawdziwej miłości. Historia ta ma też zakończenie, również prawdziwe. Rozmawialiśmy do 4 nad ranem. Tak zafascynowała mnie smakiem miłości, że w tydzień później rzuciłem studia i pojechałem w świat szukać zapachu, koloru i smaku miłości. Znalazłem ją. Po kilku latach, po podróży na kilka kontynentów. Wróciłem samotny do domu i z bagażami próbowałem wspiąć się na to trzecie piętro. Jedna z toreb zleciała z hukiem po stopniach, wprost pod nogi sąsiadki, która przez te kilka lat czekała chyba w tym miejscu na mój powrót. To prawda, że miłość jest blisko. Zapomniałem przed podróżą zajrzeć do lodówki. Lodówka miała na imię Joanna i była dla mnie źródłem jedzenia, źródłem życia przez ponad 30 lat małżeństwa. Dwie godziny temu wróciłem z pogrzebu. Rak piersi. I prawie pół roku walki z chorobą. Chociaż nigdy nie opowiedziałem jej historii z 31 maja jestem pewien, że poddała się w walce, żeby umrzeć z miłości. Nie mogła pewnie doczekać się nieśmiertelności. Nie mam do niej żalu.

Po krótkiej chwili.

On: Tylko czuję się dziś taki samotny. W przeciwieństwie do mojej majowej dziewczyny jakoś nie umiem pokochać tej samotności ani smutku. Ona pokochała, dzięki temu mogła żyć dalej. Do czasu. Tej samej nocy, kiedy leżeliśmy w tym łóżku i opowiadała mi swoją historię, o 4 rano poszła do łazienki. Połknęła wszystkie moje tabletki na sen i różne inne leki, które pomagały przetrwać gorsze dni, które trzymam w szafce nad zlewem. Popiła to wodą z kranu i wróciła do mnie do łóżka. Zapaliliśmy papierosy (poprosiła, żebym odpalił jej zapałkami, bo nie mogła znaleźć zapalniczki), włączyłem cicho jej ulubioną płytę, którą znalazła u mnie na zakurzonej półce i tak spokojnie leżeliśmy sobie patrząc jak świta. Wyglądała pięknie w tym łagodnym świetle z podkrążonymi słodko, szklanymi od łez oczami i papierosem w ustach. Wstałem i pobiegłem po aparat, żeby zrobić jej zdjęcie. Kiedy go odnosiłem z powrotem na miejsce, zasnęła. Wróciłem do łóżka, wyjąłem jej tlącego się jeszcze papierosa z ręki, zgasiłem go w popielniczce, pochyliłem się nad nią, całując ją w czoło i szepnąłem : „śpij spokojnie”. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że powinienem powiedzieć : „spoczywaj w pokoju”. Rano zamiast z piękną kobietą, obudziłem się z bladym i zimnym trupem. Była już gdzie indziej. Widziałem ją jak siedzi przy stole i zajada się miłością. Zrobiła to. W imię miłości. Zostawiła mi wiadomość na łaziennym lustrze. Żadnego przepraszam, żadnego dziękuję. Po prostu : „posmakuj miłość, pychota!”

On: Nie umiem pokochać swojej samotności. Ona miała taką siłę. Mogła kochać niemalże na zawołanie. I miała całkiem niezłą śmierć – ostatni orgazm, ostatni papieros, ukochana płyta w tle. Później zdałem sobie sprawę, że zaplanowała to już wcześniej. Że wiedziała co się stanie, kiedy zaczepiła mnie po tym kabarecie w teatrze. Byłem chyba jedyną osobą na sali, która się nie śmiała ze skeczy. Byłem zawstydzony nawet, że się nie śmieję. Powinienem, wypada przecież. Ale ja byłem smutny. Byłem prawdziwy. Dlatego właśnie wybrała mnie, żeby przy mnie umrzeć. Naprawdę chciała umrzeć, a ja naprawdę istniałem smutny i samotny. Uwierzyła we mnie. Kiedy zobaczyła, że to już czas dała mi swoją ostatnią lekcję. To miał być prezent. Zareklamowała smak miłości. I wielbiła samotność. Dzięki niej całkiem nieźle radziłem sobie w podróży, w którą wybrałem się kilka dni po jej pogrzebie. Nie uciekałem przed samotnością. Szukałem smaku miłości, ale wiedziałem, że dopóki go nie znajdę, muszę coś jeść. Zapychałem się więc samotnością. W pewnym momencie, wydaje mi się, że nawet ją lubiłem. Dużo dowiedziałem się o sobie, lepiej poznałem siebie, wiedziałem już co mogę oferować drugiej osobie. Samotności się nie kocha, samotność się akceptuje i pielęgnuje. To chyba miała na myśli.

On: Chociaż dzisiaj coś we mnie pękło. Może zapomniałem jak smakuje samotność, bo tak długo karmiłem się miłością? Nadszedł czas. Muszę umrzeć z miłości, bo już nie umiem smakować samotności. Teraz to ona mnie pożera. Majowa dziewczyna mówiła, że każda inna śmierć jest nic nie warta. Muszę zrobić więc wszystko, żeby to nie była śmierć z samotności. Muszę umrzeć z miłości. Tu gdzie umarła ona i Joanna. Samotny, bez ostatniego orgazmu, bez świtu, bez tamtej płyty.

On: Dobrze, że został chociaż ten ostatni papieros.

Zapala ostatniego papierosa.

Ostatnio zmieniony 17 maja 2010, 17:29 przez Mirabelle, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
carceris.
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 801
Rejestracja: 12 marca 2009, 20:19
Lokalizacja: z garści cienia
Wierszy miesiąca: 6

Post autor: carceris. »

Dobry, bardzo dobry tekst, który już, już widzę na scenie. Dokładnie. Wiesz, jakich słów używać - takich, które brzmią, które docierają, które wibrują w człowieku. Wybitnie są też napisane te powtórzenia bohaterów - są bardzo charakterystyczne.
Jestem ciekawa czy gdzieś to wystawiasz? ;)

Najlepsze, według mnie, fragmenty:

Ona: Pytasz mnie czy byłam kiedyś zakochana. Chcesz usłyszeć historię prawdziwej miłości? Chcesz usłyszeć prawdziwą historię miłości? Chcesz usłyszeć prawdziwą historię prawdziwej miłości? To będzie smutna historia. Tylko smutne historie są prawdziwi. I tylko smutni ludzie są prawdziwi. Dzisiaj kiedy Cię zobaczyłam byłeś smutny. Dlatego w Ciebie uwierzyłam.

Byłem zawstydzony nawet, że się nie śmieję. Powinienem, wypada przecież. Ale ja byłem smutny. Byłem prawdziwy. Dlatego właśnie wybrała mnie, żeby przy mnie umrzeć. Naprawdę chciała umrzeć, a ja naprawdę istniałem smutny i samotny. Uwierzyła we mnie.

Rzadko sprawdzam pocztę, więc w razie potrzeby zapraszam na PW. :)

Mirabelle
Posty: 3
Rejestracja: 17 maja 2010, 13:13
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Mirabelle »

nie, nigdzie tego nie wystawiam, przynajmniej na razie : )

dzięki, również za to, że w ogóle chciało Ci się to czytać

[ Dodano: 17 Maj 2010, 16:52 ]
oczywiście, z racji tego, że tekst dodawany na szybko, jest mnóstwo literówek, za które z góry przepraszam. nie mogę edytować niestety. (albo jako amatorka tego forum jeszcze nie doszłam do tego, jak to zrobić ^^)

Awatar użytkownika
carceris.
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 801
Rejestracja: 12 marca 2009, 20:19
Lokalizacja: z garści cienia
Wierszy miesiąca: 6

Post autor: carceris. »

Te, które rzuciły mi się w oczy poprawiłam. U nas nie ma opcji edytowania postów, więc podeślij mi poprawioną wersję, a ja podmienię. ;)

P.S.
Więc radzę Ci znaleźć jakąś dobrą grupę teatralnę i podrzucić im ten tekst. ;)

Rzadko sprawdzam pocztę, więc w razie potrzeby zapraszam na PW. :)

Mirabelle
Posty: 3
Rejestracja: 17 maja 2010, 13:13
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Mirabelle »

Przesłałam Ci w PW poprawiony tekst.

Przy okazji dziękuję za pomoc no i za te wszystkie miłe słowa : )

Awatar użytkownika
Kazik42
Emeryt/ka
Posty: 1106
Rejestracja: 12 stycznia 2008, 21:18
Lokalizacja: Lublin
Najlepsza proza: 2

Post autor: Kazik42 »

Należy przyznać, że jest to tekst stworzony z olbrzymią pasją, wielkim zaangażowaniem twórczym i sporym ładunkiem ekspresji emocjonalnej,/te ciągi powtórzeń przeprawiają o "zawrót głowy"/ Nic dziwnego, że młody czytelnik/widz/ może to odbierać jako przejmującą pieśń o samotności i miłości wielkiej. Zgoła inaczej zapewne zareaguje czytelnik/widz/ w starszym wielu,. Ten zacznie marudzić, "nosem kręcić", a nawet po prostu mendzić/wiadomo, stara pierdoła!/ Wykazując małostkowość będzie zastawiać się "czy można wyjść z sobą?", a "bez siebie?" Owe ciągi powtórzeń. jego zdaniem, są sztuczne w ekspresji i mogą wywołać niezamierzoną wesołość Takiemu należy odpowiedzieć wprost -"To nie dla ciebie stary capie! To stworzyła młodość dla młodych"
Mnie. prowincjonalnemu czytelnikowi, najbardziej po prostu żal tego starszego mężczyzny, który postanowił umrzeć z miłości w dodatku "Samotny. bez ostatniego orgazmu/O, cholera!/, bez świtu i bez tamtej płyty/O, Jezu!!/ Biedaczek on! Wprawdzie ktoś mógłby dorzucić-"Stary dureń!!"/ Będzie to jednak jakiś złośliwy cynik
Ps Te "ostatnią płytę" to ja bym mu jednak zostawił. Nie bądźmy aż tak okrutni autorko!

ODPOWIEDZ