Parny wieczór burza blisko echo niesie grzmoty
wiatr się wzmaga coraz bardziej nie ma czym oddychać
ciemne chmury błyskawice zwiastują kłopoty
na cmentarzu obok bramy drewniana kaplica
Małe okna okiennice od środka zamknięte
krzyż drewniany świec ogarki na ołtarzu cztery
stare deski ścian wyschnięte upływem lat tknięte
przez korniki dziurawione jak dojrzałe sery
Stare ławy wykrzywione z grubych dech sosnowych
zniekształcone drzwi skrzydłowe wiecznie niedomknięte
zębem czasu nadgryzione prawie do połowy
z zardzewiałym starym zamkiem chronią miejsce święte
Wiatr tarmosi konarami starych drzew cmentarza
poprzewracał wszystkie znicze targa wiązankami
rwie gałęzie zrywa liście coraz mocniej pada
co napotka poniewiera między mogiłami
Błysk za błyskiem grzmot za grzmotem wzmacnia grozy siłę
nic dobrego to nie wróży nie ujarzmisz mocy
wręcz piekielny obraz tworzy każdemu kto żyje
ciemno wokół się zrobiło jak nie jednej nocy
Wtem pod bramę wóz podjeżdża słychać głos woźnicy
derką okrył grzbiet kobyłki pamięta o szkapie
by przeczekać straszna burzę schroni się w kaplicy
przemoczony jest na wylot woda z czapki kapie
Stanął w progu zamamrotał troszkę mu ulżyło
choć to cmentarz miejsce kultu Pan Bóg mu wybaczy
tu nie wieje i nie pada zrobiło się miło
jak co to się wyspowiada przecież wraca z pracy
Z za pazuchy wyjął paczkę poszukał suchego
gdzie zapałki w końcu znalazł wszystkie zamoczone
klubowego wsunął w usta zapalę jednego
przecież miałem zapalniczkę oj opieprzę żonę
Już miał schować papierosa wtem mu coś od tyłu
ognia daje nagle zdrętwiał aż bał się odwrócić
zlany potem drgawek dostał po doznaniach tylu
gębę rozwarł głośno ryknął nie umiał się ruszyć
Włosy dęba mu stanęły jakby było mało
miał wrażenie że oszalał lekko się zatoczył
w spodniach poczuł miłe ciepło w oczach pociemniało
jak szaleniec wybiegł z wnętrza na wóz ledwo wskoczył
Chwycił lejce śmignął batem poznał moc złych mocy
mało kół nie pourywał gnał co koń wyskoczy …
Wewnątrz schronił się mężczyzna był na grobach bliskich
nie przewidział że przysługą zrobi coś strasznego
chciał przeczekać nawałnicę bo nie obszedł wszystkich
do szaleństwa doprowadził swojego bliźniego