przychodzisz do mnie
jesień do drzewa
w czerwoną sukienkę ubierasz
gdy wszystkie liście zdzierasz
udaję że płonę ze wstydu
a płomień to zgoła inny
ty oczywiście zawsze niewinny
przed chłodem zimy
szybko odchodzisz w obawie
nim wszystkie odlecą żurawie
zostaję tak niespełniona i naga
też mi wyczyn ta twoja odwaga