Matka Ziemia niedomagała godzinami (ludzkie stulecia)- ostatnio
wręcz dogorywała.
Pasożyty niezmiennie siały spustoszenie.
Próbowała wszystkiego.
Eksplodowała czyraki, tępiąc szkodniki ropą (lawą).Wypalała
włoski (lasy) z powierzchni ciała, niszcząc niezliczone gniazda pomoru.
Zalewała zbiorowiska plagi potem swojej gorączki (powodzie, tsunami).
Jednakże pomór zawierał niewyobrażalne miliardy plugastwa.
Nie miała wyboru.
Postanowiła prosić o pomoc Słońce.
Niechętnie- miało swoje problemy.
- Ojcze, błagam o terapię promieniotwórczą. Najwyżej
mnie poparzysz. Z tym będę żyć. Może wyplenię za to tę
straszliwą zarazę…
Grudzień 2039.
Media: - Gigantyczna erupcja wystrzeliła ze słońca falę żaru
niespotykanej mocy. 30000 ° C. Kataklizm osiągnie Ziemię jutro.
Koniec Świata nieunikniony! Boże, ratuj ludzkość!!!